Rozdział 26
Kanghee wpatrywała się bez słowa w Junhonga.
Nie odezwała się ani razu od momentu, gdy brat rozpoczął swoją opowieść, wypiła natomiast dwa kieliszki wina, drugi trochę szybciej od pierwszego. W tej chwili obydwoje milczeli i Junhong wyczuwał niepewności siostry czekającej na relację z rozwoju wypadków.
Junhong nie mógł opowiedzieć o tym Kanghee, zresztą nie było takiej potrzeby. Kanghee była dorosłą kobietą. Wiedziała, co to znaczy kochać się z miłością swojego życia. I na tyle dojrzałą, by zdawać sobie sprawę, że jeśli nawet była to cudowna strona ich wzajemnego odkrycia, to jest właśnie tylko jedna z wielu stron. Junhong kochał Yongguka i nigdy nie znaczył dla niego tak wiele, gdyby ten weekend polegał wyłącznie na zaspokojeniu pragnień cielesnych, nie pozostawiłby tylu innych wspomnień poza kilkoma chwilami rozkoszy, niezwykłymi tylko dlatego, że tak długo był sam. Ich jednak połączyły uczucia już dawno pogrzebie, uczucia, które były przeznaczone właśnie dla nich dwojga.
Poza tym Kanghee była jego siostrą. Niech nazwie go nawet staroświeckim, ale opowiadanie o szczegółach byłoby niestosowne. Niektórzy potrafią rozmawiać o takich sprawach, lecz Junhong nigdy ich nie rozumiał. Zawsze uważał, że to, co się dzieje w sypialni, jest wyłącznie sprawą między dwojgiem ludzi.
Gdyby jednak chciał o tym mówić, nie znalazłby słów. Jak ma opisać swoje doznania, kiedy Yongguk zaczął rozpinać jego spodnie, albo dreszcze, które przebiegały po całym ciele, gdy przesuwał palcami po jego brzuchu? Albo jak rozpromieniały się ich ciała, gdy się ze sobą stykały? Albo smak jego ust, gdy go całował, lub swojego uczucia, gdy wbijał mu palce w skórę? Albo ich oddechy, które przyśpieszały, gdy zaczynali poruszać się we wspólnym rytmie?
Nie, nie opowiadał o tym. Pozwolił siostrze wyobrazić sobie, co się zdarzyło, wiedział bowiem, że tylko za sprawą swojej wyobraźni Kanghee zdoła wychwycić choć odrobinę z tych czarodziejskich chwil, jakie przeżył w ramionach Yongguka.
— Junhong? — wyszeptała w końcu Kanghee. — Wy naprawdę...
— Tak — odpowiedział Junhong, wiedząc, co jej chodzi po głowie.
I na tym koniec.
— Chcesz powiedzieć, że...
— Tak — powtórzył Choi.
Kanghee upiła spory łyk wina. Starając się uspokoić, odstawiła kieliszek na stół.
— I?...
Junhong pochylił się do przodu, jak gdyby obawiadał się, że ktoś może podsłuchać ich rozmowę.
— Tak — powtórzył cicho jeszcze raz, odwracając wzrok i powracając pamięcią w przeszłość.
Tamtego popołudnia kochali się i spędzili resztę dnia w łóżku. Na zewnątrz srożył się huragan - połamane gałęzie i targane wichrem drzewa tłukły o dach i ściany domu - a Yongguk trzymał go mocno w objęciach, tuląc wargi do jego policzka. Oboje wspominali przeszłość i razem snuli plany na przyszłość, zadziwieni myślami i uczuciami, które doprowadziły ich do tej chwili.
Było to dla niego równie nowe jak dla Banga. W ostatnich latach związku z Hoseokiem - pamiętał, że o tym właśnie wtedy myślał - ilekroć się kochali, było to jakieś zdawkowe, krótkie pożądanie i krótki akt, pozbawiony czułości. Po zbliżeniu rzadko rozmawiali, ponieważ Hoseok zwykle odwracał się tyłem i w ciągu kilku minut zasypiał.
Yongguk nie tylko trzymał go godzinami w ramionach, lecz czułość, z jaką go tulił, świadczyła o tym, że ta bliskość jest dla niego równie ważna jak zbliżenie fizyczne. Całował jego włosy, jego twarz, i za każdym razem gdy pieścił jakąś część jego ciała, mówił, że jest piękny i zapewniał, że go uwielbia. Robił to wszystko w swój poważny, sugestywny sposób, który Junhong bardzo szybko pokochał.
Mimo że nie wiedzieli, co się dzieje na dworze, ponieważ okna były zasłonięte panelami przeciwsztormowymi, niebo przybrało złowieszczą matowoczarną barwę. Gnane wiatrem fale nacierały na diunę i rozmywały ją. Woda uderzała z pluskiem w fundamenty budynku. Anteny zostały zmiecione z dachu i spadły na ziemię. Piasek i deszcz wdzierały się do domu przez nieszczelne drzwi kuchenne, które drżały pod naporem huraganu. Dopływ prądu został przerwany gdzieś we wczesnych godzinach rannych. Po raz drugi kochali się w kompletnych ciemnościach, kierując się samym dotykiem, a gdy w końcu zasnęli w swoich ramionach, Gangneung znalazło się w oku cyklonu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro