Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Junhong przyłapał się na tym, że przygląda się przez okno Yonggukowi wracającemu z plaży.

Choi wypakował zakupy, starając się powkładać je do właściwych szafek. Wcześniej, tego samego popołudnia, kupił wszystko, co polecił Jongup, teraz jednak zastanawiał się, czy nie powiniem był zaczekać do przyjazdu Yongguka, żeby spytać go, czy jest coś specjalnego, co chciałby zjeść.

Jego wizyta intrygowała go. Wiedział od Jongupa, że gdy zadzwonił sześć tygodni temu, jego przyjaciel powiedział mu, że zamyka pensjonat po Nowym Roku i otwiera go dopiero w kwietniu, on jednak zaproponował, że zapłaci podwójnie za pokój, jeśli Jongup wstrzyma się z zamknięciem jeszcze przez tydzień.

Był pewien, że nie spędza tutaj urlopu. Nie tylko dlatego, że Gangneung nie jest popularną miejscowością w ziemie; po prostu nie zrobił na nim wrażenia człowieka, który przyjechał na odpoczynek. Poza tym gdy dopełniał formalności meldunkowych, nie zachowywał się jak ktoś, kto odwiedził pensjonat dla relaksu.

Nie wspomniał też, że odwiedza rodzinę, co oznaczało, że prawdopodobnie odbywa podróż w interesach. Ale i to nie miało wielkiego sensu. Poza łowieniem ryb i turystyką w Gangneung nie było za wiele do roboty.

Z wyjątkiem firm, które dostarczały artykuły pierwszej pomocy jego mieszkańcom, a i te w większości były w zimie pozamykane.

Wciąż jeszcze myślał o tym, gdy usłyszał, że Yongguk wchodzi po stopniach kuchennej werandy. Nasłuchiwał, jak otrzepuje przed drzwiami piasek z butów. W chwilę później drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i Yongguk wszedł do kuchni. Kiedy zdejmował kurtkę, Junhong zauważył, że czubek nosa poczerwieniał mu z zimna.

— Sztorm chyba się zbliża — powiedział. — Od rana temperatura wyraźnie spada o kilka stopni.

Junhong włożył do szafki pudełko z grzankami i odpowiedział, oglądając się przez ramię.

— Wiem. Musiałem podkręcić grzejnik. To nie jest najbardziej wydajny system ogrzewania domów. Prawdę mówiąc, czuję, jak wiatr wciska się przez okno. Przykro mi, że nie trafiłeś na lepszą pogodę.

Yongguk wzruszył ramionami.

— Tak to bywa. Czy jest jeszcze kawa? Wypiłbym może filiżankę dla rozgrzewki.

— Pewnie już do tej pory trochę wystygła. Zaparzę świeżej. Zajmie mi to zaledwie kilka minut.

— Nie sprawię ci kłopotu?

— Drobiazg. Sam też się chętnie napię.

— Dziękuję. Powieszę tylko kurtkę w moim pokoju, trochę się ogarnę i zaraz wracam na dół.

Wychodząc z kuchni, uśmiechnął się do niego i Junhong wypuścił wreszcie powietrze. Nawet się nie zorientował, że wstrzymuje oddech. Podczas gdy Yongguk był na górze, zmielił garstkę świerzych ziaren kawy, zmienił filrt i włączył ekspres. Przyniósł srebrny dzbanek, wylał jego zawartość do zlewu i wypukał. Krzątając się, słyszał, jak gość kręci się po pokoju znajdującym się nad kuchnią.

Chociaż był z góry przygotowany na to, że Yongguk będzie jedynym gościem podczas tego weekendu, nie zdawał sobie sprawy, jak dziwnie się poczuje, przebywając z nim sam na sam w domu. Nie potrafił pozbyć się uczucia, że żyje życiem innej osoby, życiem, którego reguły są mu raczej obce.

Przygotował dla siebie filiżankę kawy, a resztę wlał do srebrnego dzbanka. Odstawiał go właśnie z powrotem na tacę w salonie.

— W samą porę — powiedział. — Kawa gotowa. Czy chciałbyś, żebym napalił w kominku?

Gdy Yongguk wszedł do salonu, nozdrza Junhonga musnął dyskretny zapach wody kolońskiej. Okrążył go, idąc po filiżankę.

— Nie, dziękuję, tak jest całkiem przyjemnie. Może później.

Skinął głową, cofając się o krok.

— Okejjj, w taki razie, gdybyś czegoś potrzebował, będę w kuchni.

— Wydawało mi się, że ty też miałeś ochotę na filiżankę kawy.

— Już sobie nalałem. Zostawiłem ją na bufecie.

— Nie napijesz się ze mną? — spytał, spoglądając na Junhonga.

W tonie, jakim to powiedział, było coś wyczekującego, jak gdyby naprawdę zależało mu na tym, żeby został. Junhong zawahał się. Jongup świetnie potrafił gawedzić z nieznajomymi, ale on nie był w tym nigdy dobry. Jadnocześnie jednak jego propozycja pochlebiała mu, choć sam nie wiedział dlaczego.

— Chyba mógłbym — odpowiedział w końcu. - Pozwól tylko, że przyniosę swoją filiżankę.

Gdy wrócił do salonu, Yongguk siedział w jednym z dwóch bujanych foteli przy kominku. Był to zawsze ulubiony pokój Junhonga. Na jednej ścianie wisiały czarno-białe zdjęcia przedstawiające życie na Wyspie Jeju, na przeciwległej znajdowały się dwa okna wychodzące ma morze. Obok kominka leżała nieduża sterta płyt oraz stał pojemnik z podpałką. Wszystkie te przedmioty zdawały się zwiastować miły wieczór w rodzinnym gronie.

Yongguk bujał się w fotelu, trzymając filiżankę na kolanach i chłonąc widok rozciągający się za oknem. Wiatr wzniecił tumany piasku, kłębiła się mgła, co stwarzało złudzenie, że na dworze zapanował już zmierzch. Junhong usiadł na sąsiednimi fotelu i przez chwilę również patrzył w okno, próbując opanować zdenerwowanie.

Yonggul odwrócił się do niego.

— Myślisz, że sztorm zmiecie nas jutro z powierzchni ziemi? — spytał.

Junhong przeczesał palcami włosy.

— Raczej nie. Ten dom stoi od sześćdziesięciu lat i jakoś dotąd przetrwał wszystkie sztormy.

— Przeżyłeś tutaj kiedyś atak północno-wschodniego wiatru? Chodzi mi o tak silny jak huragan, którego się spodziewają teraz?

— Nie. Ale Jongup przeżył niejeden, to znaczy, że nie jest chyba tak bardzo źle. Inna sprawa, że on pochodzi stąd i mógł się przyzwyczaić.

Yongguk przyglądał się uważnie Junhongowi, gdy odpowiadał na jego pytanie. Choi był zapewne o kilka lat od niego młodszy, miał ciemnoblond włosy. Nie był chudy jak patyk, ale nie był też tęgi. W jego odczuciu miał figurę ponętną w sposób przeczący nierealistycznym standardom, kreowonym przez telewizję oraz rozmaite magazyny.

— Mówiłeś, że to twój przyjaciel?

— Poznaliśmy się w Seul na studiach. Jongup był jednym z kolegów, z którymi mieszkałem podczas nauki, i od tamtej pory się przyjaźnimy. To był kiedyś dom jego dziadka, ale rodzice Jongupa przekształcili go w pensjonat. Gdy ustaliłeś z nim, że przyjeżdżasz zadzwonił do mnie, ponieważ musiał wyjechać z powodu spraw osobistych.

— Ale ty tutaj nie mieszkasz?

— Nie, mieszkam w Seul.

— O, ja również.

Słysząc jego odpowiedz, Junhong jeszcze raz pomyślał o adresie wpisanym do formularza meldunkowego. Upił łyk kawy i postawił swoją filiżankę na kolanach.

— Wiem, że to nie moja sprawa — powiedział nie pewnie — ale czy mogę spytać, co cię tu sprowadza? Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz. Pytam ze zwykłej ciekawości.

Yongguk poprawia się w fotelu.

— Przyjechałem, żeby z kimś porozmawiać.

— Przebyłeś długą drogę, żeby odbyć tę rozmowę.

— Nie miałem wielkiego wyboru. Ten człowiek chciał spotkać się ze mną osobiście.

W jego głosie dało się słyszeć napięcie, dobiegał jak gdyby z oddali i przez chwilę Yongguk wydawał się całkowicie zatopiony w myślach. W ciszy Junhong słyszał krople deszczu bijące w szybę.

Bang odstawił filiżankę na stolik.

— Czym się zajmujesz? — spytał w końcu znowu ciepłym głosem. — Poza wyręczaniem przyjaciela w zajmowaniu się pensjonatem?

— Pracuję w bibliotece publicznej.

— Naprawdę?

— Jesteś zaskoczony?

— Tak. Spodziewałem się całkiem innej odpowiedzi.

— Na przykład?

— Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem. Ale nie pomyślałbym, że możesz być bibliotekarzem. Nie wyglądasz na taką osobę, żeby pracować w tym zawodzie.

Junhong uśmiecha się pod nosem.

— Jestem na niepełnym etacie. Opiekuje się młodszą siostrą, więc muszę być dla niej jak tata.

— ile ma lat?

— Siedemnaście.

— Dużo masz przy niej roboty?

— Nie, nie bardzo. Dopóki wstaję o piątej i nie kładę się spać przed północą, jest całkiem nieźle.

Yongguk roześmiał się cicho i Junhong poczuł, że zaczyna się rozluźniać.

— A ty? Masz jakąś rodzinę?

Bang westchnął ciężko.

— Jednego syna. — Spuścił na chwilę wzrok, ale zaraz spojrzał na niego znowu. — Jest piosenkarzem za granicą.

Junhong był trochę zszokowany tym, że Yongguk ma potomka. Ale kontynuował rozmowę.

— Mieszka tam?

— Przejściowo. Od dwóch lat jest w Japonii.

— Musisz być z niego dumny.

— Jestem. — Umilkł. — Lecz szczerze mówiąc, odziedziczył dobre cechy po mojej żonie. A raczej, mojej byłej żonie. To zdecydowanie bardziej jej zasługa niż moja.

— Och... Niewiele osób zdobywa się na to, żeby mówić takie rzeczy po rozwodzie. Zwykle gdy ludzie opowiadają o swoich eks, wyciągają sprawy, które się nie udały albo skarżą się na zło doznane od tej osoby.

Yonggukowi przemknęło przez myśl przypuszczenie, że Junhong mówi tak na podstawie własnego doświadczenia.

— Opowiedz mi o swojej siostrze, Junhong. Jakie są jej ulubione zajęcia?

Podniósł znowu do ust filiżankę z kawą, myśląc, jak dziwnie brzmi jego imię wypowiedziane przez Banga.

— Moja siostra? No cóż... uwielbiała teatr i właśnie udało jej się zdobyć główną rolę w jakimś spektaklu, mają wyjechać do Europy, żeby z nim występować.

Yongguk uniósł brwi.

— Imponujące.

— Co mam powiedzieć? To wszystko sprawka jej starszego brata — zażartował Junhong.

— Czemu mnie to nie dziwi?

— Oczywiście mówię o dobrych stronach — powiedział z uśmiechem Choi. — Nie wspominam o huśtawkach nastroju i dzikim bałaganie w pokoju.

— Szczerze mówiąc, ja nie poświęcałem mojemu synowi tyle czasu, ile powinienem był. W pewnym okresie mego życia za dużo pracowałem.

Junhong czuł wyraźnie, że trudno było mu się do tego przyznać, i zaciekawiło go, dlaczego w ogóle o tym powiedział. Zanim jednak zdążył zastanowić się głębiej, zadzwonił telefon i oboje odwrócili się na jego dźwięk.

— Przepraszam — powiedział Choi, wstając z fotela. — Muszę odebrać.

Yongguk odprowadził go wzrokiem. I tym razem nie uszło jego uwagi, że Junhong jest atrakcyjnym chłopakiem. Mimo kierunku praktyki lekarskiej, który podjął w późniejszych latach, zawsze mniej interesowała go powierzchowność niż to, czego nie da się zobaczyć, a mianowicie życzliwość i uczciwości, poczucie humoru i wrażliwość. Był przekonany, iż Junhong ma wszystkie te cechy, odniósł jednak wrażenie, że były przez długi czas niedoceniane, może nawet przez niego samego.

Zauważył, że siadając koło niego, był wyraźnie zdenerwowany, i uznał to za osobliwie ujmujące. Bardzo często, zwłaszcza w jego specjalności, ludzie wyraźnie próbują imponować innym, stworzyć wrażenie, że to, co mówią, jest słuszne, pochwalić się swoimi osiągnięciami. Inni znowu rozwodzą się, jak gdyby dla nich rozmowa była jednokierunkową ulicą, a nie ma nikogo bardziej nużącego od samochwały. Żadna z tych cech nie pasowała chyba do Junhonga.

Poza tym musiał przyznać, że miło było rozmawiać z kimś, kto go nie znał. W ciągu kilku ostatnich miesięcy albo spędzał czas samotnie, albo zbywał pytania zadawane w trosce o jego samopoczucie. Kilkakrotnie koledzy polecili mu dobrego terapeutę, zwierzając się, że ta właśnie osoba ogromne im kiedyś pomogła. Yongguka zmęczyło już wyjaśnianie, że wie, co robi i że jest pewny swoich decyzji. A jeszcze bardziej miał dość zatroskanych spojrzeń, którymi go odrzucali, w reakcji na jego słowa.

W Junhongu było coś takiego, co sprawiało, że wyczuwał jego zrozumienie dla tego, przez co przechodzi. Nie potrafił wyjaśnić, skąd się bierze to wrażenie albo dlaczego jest dla niego ważne. Tak czy owak, był tego pewny.

◈◈◈

Tak dla wyjaśnienia, bo dużo osób pewnie będzie zadawało sobie pytanie: Ile Yongguk ma lat skoro ma już dziecko, a Junhong opiekuje się siostrą, która ma siedemnaście lat?

A więc tak: Yongguk ma 33, a Junhong 25 lat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro