Rozdział III
*punkt widzenia Taehyunga*
Stresuje się. Dlaczego? Jestem aż taki straszny? Nie Tae.. Nie myśl tak. Wszystko z Tobą w porządku. Może on po prostu nie czuje się na siłach. Może myśli, że będzie musiał się mną zajmować. Czemu ja się tak tym przejmuję? Nie daj po sobie poznać, że Ci zależy.
*punkt widzenia Jungkooka*
Czemu on się tak dziwnie uśmiecha? Nie mam pojęcia, co odpowiedzieć. Nie chcę się spotykać z kaleką. Mój związek ma być błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Nie dość, że siedzi na tym wózku, to może jeszcze jest chory umysłowo? Kto normalny mógłby tyle gadać do prawie całkiem nieznajomego?
W pewnym sensie... i tak miałem iść napić się kawy. Może chociaż przymknie się, kiedy będzie sobie ją siorbał z filiżanki. Albo po prostu, ja pójdę, przyniosę mu i on sobie wypije tutaj, a ja gdzieś wyjdę i wypiję z innymi?
- Ja.. no dobra. - wstaję i pytam. - Więc jaką kawę Ci przynieść? - nawet na niego nie patrzę, tylko kieruję się w stronę drzwi.
- Ej, zaczekaj! - woła za mną. O nie, tylko nie to. - Idę... hahaha... - śmieje się sam ze swojej niepełnosprawności. To nie jest normalne. - Jadę z Tobą. - podjeżdża do mnie.
Otwieram drzwi i wychodzę, on powoli wyjeżdża z pomieszczenia i zamyka drzwi.
- Masz klucz? - pyta. - Ja swojego jeszcze nie dostałem, a sądzę, że lepiej zamknąć. - wskazuje na drzwi.
- Taa.. mam. - odpowiadam niechętnie, wracam i zamykam drzwi.
Zmierzamy w stronę windy. Nie odzywa się, ale czuję, że ma jeszcze mnóstwo do powiedzenia. Czekać tylko, jak ta bomba, zwana bodajże Taehyungiem, wybuchnie.
*punkt widzenia Taehyunga*
Jadę obok niego. Albo mi się zdaje, albo patrzy na mnie z lekkim zniesmaczeniem. Staram się nie doprowadzać swoich myśli na aż tak złą drogę. Muszę się cieszyć tym, że właśnie idziemy ns kawę. Tak! Właśnie idziemy na kawę! Idealnie!
Po chwili znajdujemy się w windzie. Zjeżdżamy na dół. Wciąż nic nie mówi.
Na dole jest niewielka kawiarenka. Jungkook podchodzi do lady i zamawia sobie kawę. Ja robię to samo. Zanim dostanę swoje zamówienie, chłopak ze swoim odchodzi.
- Jungkook! - wołam niezbyt głośno. - Poczekaj! - odbieram kawę i jadę za nim. Muszę jechać powoli, by się nie wylała.
Spotkał kogoś. Zaczął z kimś rozmawiać. Zatrzymuję się i patrzę. Siada z jakimś mężczyzną przy stoliku. Nie powinienem przeszkadzać. Podjeżdżam do innego stolika. Stawiam na nim filiżankę. Każdy z kimś spędza czas. A ja jestem sam.
Po chwili słyszę głośny krzyk. Spoglądam w stronę, z którego nadchodzi.
- Jeon! Do mojego gabinetu, ale już! - spoglądam to na Jungkooka, to na zdenerwowanego Jimina. Ciekawe, co takiego przeskrobał.
~~~
Jeon, pana Parka się nie wkurza ^^
Miałam ochotę porzucić to ff, w sumie nadal trochę mam
Całkowicie ;_;
Albo zawiesić na czas nieokreślony ;;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro