Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Od zawsze marzyłam o miłości takiej jak w bajkach, albo na filmach. Myślałam o tym od 12 roku życia, ale raczej mieszkając na obrzeżach Warszawy ciężko jest spotkać miłość życia spacerując po plaży w świetle księżyca. Wszystko potoczyło się inaczej niż myślałam...

18 lat wcześniej

- Jaka ona jest śliczna. Masz takie szczęście, Luizo - powiedziała ciocia Ewa do mojej mamy. Ogólnie miałam wtedy trzy tygodnie, więc nic nie ogarniałam.

- Kuba, chcesz potrzymać Lenkę ? - zapytała ciocia.

- Taaaaaaak - powiedział 2-letni Kubuś wyciągając ręce w moją stronę.

Resztę pamiętam tylko z opowieści rodziców. Kuba wziął mnie na ręce i kurczowo trzymał, oczywiście w asekuracji cioci Ewy i mojej mamy. Następnie Kuba pocałował mnie w czoło. Później wylądowałąm na rękach Uli, starszej siostry Kuby, która miała wtedy 5 lat.

Moje relacje z Kubą były czymś dziwnym. Do 7 roku życia wszystko robiliśmy razem. Każde wakacje spędzaliśmy razem, dosłownie każde. Później Kuba zaczął dorastać i diametralnie się zmnienił. Z pokornego chłopca stał się buntowniczym nastolatkiem. Zaczęliśmy co raz mniej ze sobą rozmawiać, nie spotykaliśmy się tak często. On wolał towarzystwo swoich kolegów, a nie moje. Strasznie mi tego brakowało, a jemu ani trochę. Bolało mnie to, że tak rzadko się widzieliśmy. Jeżeli już widzieliśmy się, to dwa razy w roku: na wakacje i w Sylwestra. Ula też od kiedy znalazła chłopaka i poszła do liceum co raz rzadziej się ze mną widywała. Na Sylwestra, jeśli Danowscy przyjeżdżali do nas to bez Kuby i Uli. Z koleji jak my jechaliśmy do nich była tylko ciocia Ewa, wujek Tomek, moja mama, mój tata, moja trzy lala młodsza siostra Marysia i ja. Nasze relacje zaczęły się poprawiać dopiero po moich 15 urodzinach. W życiu nie spodziewałabym się, że zobaczę coś takiego. Na moją 15-stkę zaprosiłam Danowskich na obiad. Oczywiście z Kubą i Ulką, choć wiedziałam, że nie przyjadą. Ku mojemu zdziwieniu było inaczej.

***

Był 25 sierpnia. Jak zawsze byłam zdenerwowana. Krzątałam się po domu od 7 rano, co nie spodobało się mojej rodzince. Ogólnie było straszne zamieszanie.

- Mamo, już 14:49. Wszystko jest gotowe ? - krzyczałam z salonu, bo moja mama pichciła coś w kuchni.

- Tak skarbie, nie denerwuj się. Obiad jest dopiero na 15:30, ale jeśli chcesz mi pomóc, możesz nakryć do stołu.

- Ok - powiedziałam i szybkim, zdecydowanym ruchem poderwałąm się z kanapy. Podeszłam do stołu w jadalni i zaczęłam rozstawiać talerze. - Mamo, na ile osoób mam nakrywać ?

- My czworo, babcia i dziadek, ciocia Dorotka i wujek Franek, ciocia Ewa i wujek Tomek. No i Kuba - powiedziałą moja mama wychodząc z kuchni.

Zaśmiałam się tylko pod nosem. Kuba, też coś. On nawet nie pamięta kiedy ja mam urodziny. Na pewno go nie będzie. Szczerze mówiąc trochę przykro mi z tego powodu. Znamy się 15 lat, a on wie tylko jak się nazywam i gdzie mieszkam. Ogólnie mój Kubuś to wielka gwiazda na mieście. Zna go chyba pół Warszawy. Nie wiem w sumie dlaczego, ale stał się mega sławny. Dla mnie osoba, która jest szanowana, bo ma dużo kasy i markowe ciuchy nie reprezentuje kompletnie żadnych wartości. Wstyd sie przyznać, ale takim właśnie człowiekiem jest Jakub Danowski. Nim się obejrzałąm, a stół był już nakryty. Stanęłam w tym momencie przy dużym kredensie wykonanym z ciemnego drewna i trzymałam w rękach talerz i komplet sztućców przeznaczony dla Kuby. Spojrzałam na zegarek. 15:03. Odłożyłam nakrycie spowrotem do kredensu i uznałam, że czas dresy zamienić na sukienkę. Nagle usłyszałam dźwięk, który utwierdził mnie w przekonaniu, że pora się pospieszyć. Mianowicie był to dzwonek do drzwi.

- Lena, otwórz - usłyszałam krzyk mojego taty z góry. - To pewnie ciocia Dorotka i wujek Franek - dopowiedział po chwili. W tym momencie zlałam się potem od góry do dołu. Dzwonek zadzwonił drugi raz. - Lena !

- Już tato - powiedziałam i szybko zamiast do drzwi, pobiegłam do salonu, gdzie na kanapie leżała Mary. - Marysia, otwórz. Proszę Cię. Ja jestem w proszku. Muszę się jeszcze ubrać i umalować - mówiłam dość nieskładnie. Na szczęście moja siostra chyba w tym momencie doznała objawienia i zamiast walnąć typową dla niej odzywkę w stylu "radź sobie sama", ona posłusznie odłożyła telefon na bok i podeszła do drzwi. Ja nie tracąc czasu na oglądanie tego paranormalnego zjawiska pobiegłam marmurowymi schodami do swojego pokoju. Otworzyłam szafę w pośpiechu i wyjęłam z niej wiszącą na drewnianym wieszaku sukienkę. Wzięłam ją i położyłam na łóżko słysząc z przedpokoju głos wujka Frania. Szybko wbiegłam do mojej łazienki i weszłam pod prysznic. To był chyba najszybszy prysznic w całym moim życiu. Trwał jakieś 3-4 minuty. Ledwo co zdążyłam namydlić swoje ciało moim ulubionym różanym płynem do kąpieli i go spłukać, a już wychodziłam spod prysznica. Owinęłam swoje ciało miękkim szarym ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Od razu podeszłam do toaletki i usiadłam przed nią na stołeczku. Z szufadki wyjęłam szczotkę i lokówkę, aby podkręcić moje blond sięgające do połowy pleców włosy. Zrobiłam to i postanowiłam się umalować. Makijaż nie był mocny. Był idealnie zrobiony, jak na mój wiek. Do planowanej godziny obiadu zostało 10 minut. Szybko włożyłam sukienkę, w której wyglądałąm moim zadniem bardzo dobrze. Koleżanka z pracy mojej mamy przywiozła mi ją z Mediolanu.

Ten dzień był ciepły. Co ja gadam? Było gorąco jak w piekle. Spojrzałam na ekran mojego telefonu. 15:28. Szybko zbiegłam, przepraszam, zeszłam bo na szpilkach nie jest tak łatwo biegać. Schodząc na dół już widziałam ciocię i wujka siedzących przy stole oraz babcię Stasię i dziadka Zenka z Marysią na kanapie. Mama robiła coś jeszcze w kuchni, a tata zniknął gdzieś w garażu. Zeszłam ze schodów i skierowałam się do salonu, aby powitać babcię i dziadka. Kiedy tylko mnie zobaczyli, wstali z kanapy i podeszli do mnie.

- Lenko, jak ty dziecko wyrosłaś - powiedział mój dziadek ściskając mnie mocno jakby nie widział mnie co najmniej 10 lat, a nie trzy tygodnie.

- Dzięki dziadku, Ciebie też miło widzieć - powiedziałam, po czym poszłam przytulić również babcię.

- Sto lat kochanie - powiedziałą moja babcia Stasia. Właściwie to nie moja babcia. Moja babcia zmarła jeszcze przed moim urodzeniem, ponad 20 lat temu, a Stasia to druga żona mojego dziadka. Była ze mną zawsze, była dla mnie jak babcia. I nie przeszkadzało mi to, że to nie moja prawdziwa babcia, która miała na imię Hanna. Mój tata również nie uważa, że babcia jest złą macochą. Ona kocha go jak własnego syna, a mnie i Mary jak swoje prawdziwe wnuczki.

Babcia i dziadek wyglądają jak standardowi dziadkowie. Stasia ma długie blond włosy, zawsze spięte w koka z ogromną brązową spinką. Muszę powiedzieć, że taka fryzura na prawdę jej pasuje. Jest szczupła, ale nie za bardzo wysoka. Tak mniej więcej mojego wzrostu. Dziadek natomiast jest zupełnym przeciwieństwem babci. Jest wysokim brunetem z krótkimi włosami. On absolutnie się do tego nie przyznaje, ale jego wiek zdradzają delikatnie siwe pasma włosów po bokach głowy. Poza tym nie jest taki szczuplutki. Na moje oko waży tak ze 120-125 kg. W sumie nie widać tego tak po nim. Ma tylko trochę zaokrąglony brzuch, przez co babcia Stasia śmieje się, że dziadek jest w zaawansowanej i dodatkowo bliźniaczej ciąży .

Następnie skierowałąm się do cioci Dorki i wujka Franka, siostry mojej mamy i jej męża. Oni nie mają dzieci, dlatego mnie traktują jak swoją córeczkę. Zawsze byli dla mnie cudowni. Kilkanaście lat temu, kiedy Marysia była malutka, a ja zazdrościłam jej uwagi rodziców, ciocia i wujek zabierali mnie do swojego domku nad jeziorem, albo jechali ze mną do wesołego miasteczka. Cudownie wspominam te lata beztroski. Później, kiedy Mary chorowała często na anginę i zapalenie uszu, pomagali mi w lekcjach podczas pobytu młodej w szpitalu.

- Sto lat nasze słoneczko - powiedziała ciocia i mnie przytuliła.

- Dziękuję bardzo.

- Zdrowia, szczęścia i KASY oczywiście - dodał wujek ściskając moje obydwie dłonie i trzęsąc nimi.

- Dziękuję wujku - powiedziałam i też go przytuliłam.

- A to skromny upominek od nas dla naszej 15-latki - wręczyli mi malutkie pudełeczko w beżowej torebeczce. Od razu postanowiłam otworzyć je i zobaczyłam śliczną bransoletkę wykonaną ze złota z malutkim znakiem nieskończoności. To było coś pięknego. Od razu nałożyłam ją i przytuliłam ich szepcząc im do uszu ciche "Dziękuję".

Oni zaś są prawie identyczni. Oboje są tancerzami, więc mają świetnie wyrzeźbione sylwetki. Oboje też mają czarne jak smoła włosy, tylko wujek krótko ostrzyżone, a ciocia sięgajace za uszy. Są wysocy i mają takie samo kocie spojrzenie. Nie wiem, czy to efekt wieloletniej pracy z dziećmi w ich szkole tańca, do której ja kiedyś, też uczęszczałam czy po prostu tak już mają.

Z uścisku wyrwał mnie głos mamy:

- Lena, ciocia Ewa i wujek Tomek przyjechali ! - usłyszałam.

- Idę - i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wyszłam za drzwi i zobaczyłam jak zza rogu domu wychodzą ciocia, wujek... i Kuba?

Byłam w szkou. Stałam jak nieruchoma kilka sekund po czym podeszłam do cioci i mocno ją przytuliłam.

- Wszystkiego najlepszego Lenko - powiedziała ciocia i ucałowała mnie w policzek.

- Dziękuję bardzo- odpowiedziałam, biorąc do ręki malutką torebeczkę, jak się domyślam, z prezentem dla mnie.

- Sto lat Lena - powiedział wujek Tomek również przytulając mnie.

- Dziękuję wujku - odpowiedziałam.

I w tym momencie nastąpiło coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Zza rogu mojego domu wyszedł Kuba, wysoki i umięśniony szatyn z oczami barwy czystego oceanu (no dobra, już wiem na co lecą te puste laski). Z wielkim misiem i przepięknym bukietem moich ulubionych białych róż. Podszedł do mnie, powiedział "wszystkiego najlepszego Lenka" po czym mocno mnie przytulił. Byłam w ciężkim szoku, ponieważ od kiedy pamiętam nasze kontakty ograniczały się do podania ręki i to też bardzo rzadko. Po chwili mój szok minął i odwzajemniłam gest również go przytulając.

Po chwili oderwałam się od chłopaka i powiedziałam:

- Dziękuję za prezenty i zapraszam na obiad.

Wszyscy weszliśmy do domu i ruszyiśmy do jadalni. Moja mama jest urodzoną kucharką. Zrobiła rosół z kaczki, karkówkę w sosie BBQ, zapiekankę warzyrną, dorsza w pomidorach i tysiąc innych sałatek. Na deser oczywiście czekoladowe ciasto z polewą kakaową i malinami. Po skończonym jedzeniu, zaśpiewaniu Sto Lat i ogólnie całej urodzinowej rutynie dorośli poszli do salonu, Mary do swojego pokoju, a ja i Kuba do mnie.

- Wejdź - powiedziałam siadając na łóżku.

- Ok - powiedział Kuba zamykając drzwi i siadając na krześle przy biurku.

Po chwili niezręcznej ciszy odważyłam się pierwsza ją przerwać:

- Mogę Cię o coś zapytać? - niepewnie zaczęłam.

- Pytać możesz, ale czy odpowiem... - rzucił mi to swoje figlarne spojrzenie, którego swoją drogą nie znosiłam u niego.

- Dlaczego dzisiaj przyszedłeś? Myślałam, że moje urodziny Cię nie interesują.

- Kto tak powiedział? Oczywiście, że mnie interesują.

- Jakoś od dawna się nie interesowałeś swoją młodszą koleżanką.

- To nie prawda. W zasadzie też po to tu przyjechałem. Chciałem wytłumaczyć Ci to wszystko.

- Nie rozumiem. Co chcesz mi wytłumaczyć ? - dopytywałam.

- Moje zachowanie. Wiem, że przez ostatnie lata spędzaliśmy co raz mniej czasu razem. Unikałem Cię, nie widząc jaki błąd popełniam. Przepraszam - powiedział, a ja dalej nie mogłam otrząsnąć się z szoku, jakiego doznałam po jego słowach.

- Kuba, nic się nie stało. Ja to rozumiem -  znaczy starałam się zrozumieć. Tak na prawdę nie miałam pojęcia dlaczego on mnie unika. - A powiesz mi skąd taka nagła zmina myślenia ?

- Wczoraj poszedłem do kupla pograć na x-box'ie. I do niego przyszła Zuzia, jego przyjaciółka. Niby nic ich nie łączy, ale ja widziałem jak on na nią patrzył. Zachowywał się jakoś inaczej. Nie walił typowych dla niego sprośnych tekstów, przynosił jej sok, dawał swojego świętego pada, którego oprócz niego nie mógł dotykać nikt. Jak na niego patrzyłem, zastanawiałem się, jakby to było mieć taką niebiologiczną siostrę, która byłaby jak kumpel i siostra w jednym - słuchałam go i poczułam zbierające się łzy w oczach.

- I wtedy pomyślałeś... - nie dał mi dokończyć tylko położył palec wskazujący na moich ustach i kontynułował swoją wypowiedź, jakby to był co najmniej wykład w Oxfordzie.

- I wtedy pomyślałem, jak traktowałem Ciebie przez te lata. I chciałem właśnie za to przeprosić.

- Nawet nie wiesz, ile znaczą takie słowa dla mnie - poczułam mocny uścisk chłopaka. Kuba przytulił mnie z całej siły.

- Czy możemy zacząć naszą przyjaźń od nowa ? - zapytał.

- Tak. W takim razie jestem Lena Kotlińska - podałam mu rękę.

- Miło mi, Kuba Danowski - odwzajemnił mój uścisk dłoni.


Od tamtej pory wszystko było inaczej. WSZYSTKO.








Cześć kochani to pierwsza historia jaką publikuję więc mam nadzieje że wam się spodoba. Rozdziały będą się pojawiać około co tydzień. Wszystkie gwiazdki i komentarze mile widzianie. Do następnego!!!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro