Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Miss Right

No to pora na wyjaśnienia...

S: Czyli miałem rację.-rozsiadł się wygodnie w fotelu, a każdy na niego spojrzał

J: Z czym?-zapytał tak samo ciekawy jak reszta

S: Z tym, że Ari poszła z nim na randkę. Nigdy tak nie panikowała, że gdzieś nie zdąży,a tym razem była gotowa poruszyć Niebo i Ziemię, aby dotrzeć na czas.-uśmiechnął się triumfalnie 

JK: Wybacz Suga, ale to nie była randka.-zaczął tłumaczyć

A: Dokładnie. Tak jak wam wcześniej mówiłam nie chciałam wystawić go tak jak tamta.

JK: A z racji tego, że jest dobrą przyjaciółką nie zostawiła mnie na pastwę losu.

R: To jak wytłumaczysz to, że ona trzyma cię pod ramię?-poruszał zabawnie brwiami

A: Potknęłam się i mnie lekko kostka boli.

V: Dlaczego masz jego bluzę?

JK: Bo jest zimno, a z racji tego, że jestem dobrze wychowany dałem jej swoją bluzę.

JM: To dlaczego ona się tak wystroiła?

JK: To nie...-przerwałam mu

A: Przestań.-popatrzył na mnie nie zrozumiale-Tylko winni się tłumaczą.

JH: A coście robili od wejścia tutaj?-zapytał,a ja już miałam szczerze dość

A: Ok. Mam dość tych pytań. Idę do siebie. Buziaki panowie.-ruszyłam w stronę schodów, ale kiedy byłam już w połowie usłyszałam

JK: Zaczekaj pójdę z tobą.-podszedł do mnie

S: Tylko bez wygłupów dzieciaki!-krzyknął

Pokręciłam głową śmiejąc się z całej zaistniałej sytuacji i razem z Kookiem poszłam do mojego pokoju. Weszliśmy do środka, Kook zamknął drzwi (oczywiście nie na klucz) i usiedliśmy po turecku na moim łóżku.  Kook patrzył chwilę po moim pokoju, aż w końcu popatrzył się wprost na mnie. Patrzyliśmy tak na siebie chwilę, aż ciszę przerwał on...

JK: Dzięki,że przyszłaś dzisiaj.-mówił zakłopotany,a wiem to stąd, że kiedy to mówił drapał się po karku

A: Spoko. Przecież wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi, więc nie mogłam cię tak zostawić.

JK: No tak,ale myślałem, że się nie zgodzisz po tym jak wróciłaś i nawet się nie przywitałaś. Każdy z nas myślał nad tym dlaczego taka jesteś. Ale jak widzę chłopaki chyba z tobą rozmawiali i znają powód, a ja nie.-zrobił smutną minkę

A: Powiem tak. Mój powód był głupi, ponieważ rodzice i koleżanka powiedzieli mi, że mam wracać, ponieważ mam być supportem na waszym koncercie za dwa tygodnie, a dzisiaj się okazało, że to nie była prawda. Tak,że... W skrócie mówiąc. Obwiniałam was za coś czego nie zrobiliście.

JK: Nie mogłaś nam od razu o tym powiedzieć?-zdziwił się-Myśleliśmy,że coś się stało kiedy tam byłaś. Że ktoś ci coś zrobił. Nie mogłaś nawet zadzwonić, żeby zapytać się czy to jest prawda?-mówił tak jakbym to ja była wszystkiemu winna. W sumie jestem.

A: Rozumiem cię, ale wiesz... Nie wszystko idzie po naszej myśli.-mówiłam smutno,ponieważ słowa Kooka mnie dobijały. Nie dość, że sama siebie o to obwiniam to jeszcze on będzie mi tu kazania robił.

JK: Ari... Wybacz. Ja nie chciałem...-mówił zakłopotany- Ej... Mała nie płacz. Nie warto przeze mnie.

Usiadł bliżej mnie. Otarł moją łzę spływającą powoli po moim policzku i przytulił mocno do siebie. Taki przyjaciel to skarb. Ale on chyba nie wie, że nie płaczę przez to co mi powiedział. O nie. Ja płaczę przez to, że właśnie sobie uświadomiłam jak naiwna jestem. Jak ludzie mogą mną pomiatać.

Jungkook  trzymał mnie w swoich objęciach dopóki się nie uspokoiłam oraz pięć minut dłużej. Kiedy mnie już puścił uśmiechnął się i po chwili zaczął robić śmieszne miny. Dlatego,że się tego nie spodziewałam zaczęłam się śmiać. Najwidoczniej mu o to chodziło ,bo kiedy się śmiałam on uśmiechnął się jeszcze bardziej. Czy mówiłam już, że taki przyjaciel to skarb? Kiedy przestałam się śmiać popatrzyłam na telefon, który wskazywał 23:49 , a do tego 9% baterii! Szybko wstałam z łóżka i podłączyłam telefon do ładowania. Najwyraźniej rozbawiłam Kooka swoim zachowaniem, ponieważ zaczął się głośno śmiać. Z racji tego, że kontakt mam nie daleko od łóżka wzięłam niespostrzeżenie poduszkę i rzuciłam nią w najmłodszego,a on dalej nic. W dalszym ciągu się śmiał. Podeszłam do niego i wyciągnęłam z kieszeni bluzy, którą mi dzisiaj pożyczył , jego telefon na co szybko zamilkł i patrzył uważnie co ja robię. Ja tylko odblokowałam telefon , pokazałam mu która jest godzina oraz żeby był ciszej, a później zrobiłam kilka fotek na snapa i insta. Oczywiście na zdjęciach byłam ja i on. Podpisy, które stworzyłam też nie były jakieś typowe "Po udanym dniu należy go jakoś uczcić" , "Chcę iść spać, ale przy nim się nie da" , "Dlaczego każdy myśli, że byliśmy na RANDCE?!". Oczywiście oddałam mu telefon, a on pierwsze co sprawdzał czy nie zrobiłam niczego więcej na nim. Odetchną z ulgą, że jednak wszystko jest w porządku. Usłyszałam dźwięk mojego powiadomienia o tym, że o 24"05 miał zacząć się film, który nie chciałam oglądać na internecie. "Obecność" , a później "Obecność 2". Wstałam z łóżka, włączyłam telewizor i korzystając z tego, że zostało 10 minut do filmu postanowiłam się szybko umyć i przebrać. Kiedy wchodziłam do łazienki usłyszałam głos Maknae.

JK: Będziesz coś oglądać czy idziesz się umyć i spać?

A: Jakbym chciała iść spać włączyła bym telewizor?

JK: No nie.-podrapał się po karku,a ja się jedynie zaśmiałam

A: Idę się umyć, ponieważ mam jeszcze troszkę czasu. Jak chcesz możesz oglądać ze mną, a jak nie to możesz już iść.

JK: To mam pomysł. Też się pójdę umyć i przyjdę zaraz do ciebie na film.-uśmiechnął się jak głupek i tyle go widzieli w moim pokoju

Wzięłam ośmiominutowy prysznic i weszłam przebrana w koszulę nocną do pokoju. Kiedy przekroczyłam próg stanęłam jak sparaliżowana. Kook leży na moim łóżku w samych bokserkach!

- Ari spokojnie...Oddychaj.... To tylko twój przyjaciel...-powtarzałam sobie w myślach-Nie zwracaj uwagi na jego mięśnie, ten słynny ABS... Nie możesz... Zabraniam ci...

Biłam się tak z myślami, aż w końcu poczułam, że nie mam gruntu pod sobą. Kook stwierdził,że lepiej mnie było już zanieść na to łóżko niż, abym jeszcze stała tam z pół godziny. Jestem pewna,że kiedy na mnie spojrzał zaśmiał się z tego iż byłam czerwona jak burak.

JK: Ari. Czemu zasłaniasz twarz włosami?-zaśmiał się lekko-Nie będziesz widzieć filmu.

A: Będę widzieć.- mówiłam zażenowana 

JK: Ari. No weź na mnie spójrz.-kiedy pokręciłam głową na nie on zrobił to samo co zawsze,sam mnie zmusił do patrzenia w te jego brązowe oczęta

A: Wyglądam okropnie. W ogóle nie patrz na mnie.-protestowałam

JK: Wyglądasz uroczo z rumieńcami na twarzy. -uśmiechnął się patrząc w moje oczy

Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w pewnym momencie...



Mam nadziej, że się podobał. Oraz, że nie niszczę jakoś tej opowieści. 
Dzięki za wszystkie :
- komentarze 📝
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
Pozdrawiam 💓😘❤


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro