37. Miss Right
No to pora na wyjaśnienia...
S: Czyli miałem rację.-rozsiadł się wygodnie w fotelu, a każdy na niego spojrzał
J: Z czym?-zapytał tak samo ciekawy jak reszta
S: Z tym, że Ari poszła z nim na randkę. Nigdy tak nie panikowała, że gdzieś nie zdąży,a tym razem była gotowa poruszyć Niebo i Ziemię, aby dotrzeć na czas.-uśmiechnął się triumfalnie
JK: Wybacz Suga, ale to nie była randka.-zaczął tłumaczyć
A: Dokładnie. Tak jak wam wcześniej mówiłam nie chciałam wystawić go tak jak tamta.
JK: A z racji tego, że jest dobrą przyjaciółką nie zostawiła mnie na pastwę losu.
R: To jak wytłumaczysz to, że ona trzyma cię pod ramię?-poruszał zabawnie brwiami
A: Potknęłam się i mnie lekko kostka boli.
V: Dlaczego masz jego bluzę?
JK: Bo jest zimno, a z racji tego, że jestem dobrze wychowany dałem jej swoją bluzę.
JM: To dlaczego ona się tak wystroiła?
JK: To nie...-przerwałam mu
A: Przestań.-popatrzył na mnie nie zrozumiale-Tylko winni się tłumaczą.
JH: A coście robili od wejścia tutaj?-zapytał,a ja już miałam szczerze dość
A: Ok. Mam dość tych pytań. Idę do siebie. Buziaki panowie.-ruszyłam w stronę schodów, ale kiedy byłam już w połowie usłyszałam
JK: Zaczekaj pójdę z tobą.-podszedł do mnie
S: Tylko bez wygłupów dzieciaki!-krzyknął
Pokręciłam głową śmiejąc się z całej zaistniałej sytuacji i razem z Kookiem poszłam do mojego pokoju. Weszliśmy do środka, Kook zamknął drzwi (oczywiście nie na klucz) i usiedliśmy po turecku na moim łóżku. Kook patrzył chwilę po moim pokoju, aż w końcu popatrzył się wprost na mnie. Patrzyliśmy tak na siebie chwilę, aż ciszę przerwał on...
JK: Dzięki,że przyszłaś dzisiaj.-mówił zakłopotany,a wiem to stąd, że kiedy to mówił drapał się po karku
A: Spoko. Przecież wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi, więc nie mogłam cię tak zostawić.
JK: No tak,ale myślałem, że się nie zgodzisz po tym jak wróciłaś i nawet się nie przywitałaś. Każdy z nas myślał nad tym dlaczego taka jesteś. Ale jak widzę chłopaki chyba z tobą rozmawiali i znają powód, a ja nie.-zrobił smutną minkę
A: Powiem tak. Mój powód był głupi, ponieważ rodzice i koleżanka powiedzieli mi, że mam wracać, ponieważ mam być supportem na waszym koncercie za dwa tygodnie, a dzisiaj się okazało, że to nie była prawda. Tak,że... W skrócie mówiąc. Obwiniałam was za coś czego nie zrobiliście.
JK: Nie mogłaś nam od razu o tym powiedzieć?-zdziwił się-Myśleliśmy,że coś się stało kiedy tam byłaś. Że ktoś ci coś zrobił. Nie mogłaś nawet zadzwonić, żeby zapytać się czy to jest prawda?-mówił tak jakbym to ja była wszystkiemu winna. W sumie jestem.
A: Rozumiem cię, ale wiesz... Nie wszystko idzie po naszej myśli.-mówiłam smutno,ponieważ słowa Kooka mnie dobijały. Nie dość, że sama siebie o to obwiniam to jeszcze on będzie mi tu kazania robił.
JK: Ari... Wybacz. Ja nie chciałem...-mówił zakłopotany- Ej... Mała nie płacz. Nie warto przeze mnie.
Usiadł bliżej mnie. Otarł moją łzę spływającą powoli po moim policzku i przytulił mocno do siebie. Taki przyjaciel to skarb. Ale on chyba nie wie, że nie płaczę przez to co mi powiedział. O nie. Ja płaczę przez to, że właśnie sobie uświadomiłam jak naiwna jestem. Jak ludzie mogą mną pomiatać.
Jungkook trzymał mnie w swoich objęciach dopóki się nie uspokoiłam oraz pięć minut dłużej. Kiedy mnie już puścił uśmiechnął się i po chwili zaczął robić śmieszne miny. Dlatego,że się tego nie spodziewałam zaczęłam się śmiać. Najwidoczniej mu o to chodziło ,bo kiedy się śmiałam on uśmiechnął się jeszcze bardziej. Czy mówiłam już, że taki przyjaciel to skarb? Kiedy przestałam się śmiać popatrzyłam na telefon, który wskazywał 23:49 , a do tego 9% baterii! Szybko wstałam z łóżka i podłączyłam telefon do ładowania. Najwyraźniej rozbawiłam Kooka swoim zachowaniem, ponieważ zaczął się głośno śmiać. Z racji tego, że kontakt mam nie daleko od łóżka wzięłam niespostrzeżenie poduszkę i rzuciłam nią w najmłodszego,a on dalej nic. W dalszym ciągu się śmiał. Podeszłam do niego i wyciągnęłam z kieszeni bluzy, którą mi dzisiaj pożyczył , jego telefon na co szybko zamilkł i patrzył uważnie co ja robię. Ja tylko odblokowałam telefon , pokazałam mu która jest godzina oraz żeby był ciszej, a później zrobiłam kilka fotek na snapa i insta. Oczywiście na zdjęciach byłam ja i on. Podpisy, które stworzyłam też nie były jakieś typowe "Po udanym dniu należy go jakoś uczcić" , "Chcę iść spać, ale przy nim się nie da" , "Dlaczego każdy myśli, że byliśmy na RANDCE?!". Oczywiście oddałam mu telefon, a on pierwsze co sprawdzał czy nie zrobiłam niczego więcej na nim. Odetchną z ulgą, że jednak wszystko jest w porządku. Usłyszałam dźwięk mojego powiadomienia o tym, że o 24"05 miał zacząć się film, który nie chciałam oglądać na internecie. "Obecność" , a później "Obecność 2". Wstałam z łóżka, włączyłam telewizor i korzystając z tego, że zostało 10 minut do filmu postanowiłam się szybko umyć i przebrać. Kiedy wchodziłam do łazienki usłyszałam głos Maknae.
JK: Będziesz coś oglądać czy idziesz się umyć i spać?
A: Jakbym chciała iść spać włączyła bym telewizor?
JK: No nie.-podrapał się po karku,a ja się jedynie zaśmiałam
A: Idę się umyć, ponieważ mam jeszcze troszkę czasu. Jak chcesz możesz oglądać ze mną, a jak nie to możesz już iść.
JK: To mam pomysł. Też się pójdę umyć i przyjdę zaraz do ciebie na film.-uśmiechnął się jak głupek i tyle go widzieli w moim pokoju
Wzięłam ośmiominutowy prysznic i weszłam przebrana w koszulę nocną do pokoju. Kiedy przekroczyłam próg stanęłam jak sparaliżowana. Kook leży na moim łóżku w samych bokserkach!
- Ari spokojnie...Oddychaj.... To tylko twój przyjaciel...-powtarzałam sobie w myślach-Nie zwracaj uwagi na jego mięśnie, ten słynny ABS... Nie możesz... Zabraniam ci...
Biłam się tak z myślami, aż w końcu poczułam, że nie mam gruntu pod sobą. Kook stwierdził,że lepiej mnie było już zanieść na to łóżko niż, abym jeszcze stała tam z pół godziny. Jestem pewna,że kiedy na mnie spojrzał zaśmiał się z tego iż byłam czerwona jak burak.
JK: Ari. Czemu zasłaniasz twarz włosami?-zaśmiał się lekko-Nie będziesz widzieć filmu.
A: Będę widzieć.- mówiłam zażenowana
JK: Ari. No weź na mnie spójrz.-kiedy pokręciłam głową na nie on zrobił to samo co zawsze,sam mnie zmusił do patrzenia w te jego brązowe oczęta
A: Wyglądam okropnie. W ogóle nie patrz na mnie.-protestowałam
JK: Wyglądasz uroczo z rumieńcami na twarzy. -uśmiechnął się patrząc w moje oczy
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w pewnym momencie...
Mam nadziej, że się podobał. Oraz, że nie niszczę jakoś tej opowieści.
Dzięki za wszystkie :
- komentarze 📝
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
Pozdrawiam 💓😘❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro