9. - Ciężka atmosfera.
Lot Wrongedspark trwał naprawdę bardzo długo i mimo iż było to energooszczędne szybowanie, wykończył ją, gdyż już po użyciu na niej łącza psychokprowego była wyczerpana. Jednak nic nie trwa wiecznie. Dotarła w końcu przed bazę Autobotów. Kilka minut drogi przed nią wylądowała, by radar nowych sojuszników jej nie namierzył w powietrzu. Wolała zachować dla siebie to, iż ma możliwość lotu bez konieczności transformowania się w myśliwiec. Szła więc po pustyni, trzymając się za zranioną rękę, by już do końca nie stracić energonu. Otarła z niego twarz. Przed optykami jej trochę śnieżyło, jak to się mówi, gdy monitor kamery czy komputera nie działa prawidłowo i zamiast normalnego obrazu, pojawiają się na ekranie białe fragmenty. Szczerze mówiąc, postać była bliska zemdlenia. Koniecznie musiała odpocząć. Miała nadzieję, że nie zostanie oszukana, bo w takim stanie nie dała by rady się naprawić, a jeśli nawet, w swojej kryjówce nie miała ani kropli energonu. Zgasnęłaby marnie. Tak przynajmniej otrzyma paliwo oraz opiekę medyczną, choć nadal nie ufała tej ponoć dobrej frakcji i temu, kto ją naprawia w ukrytej placówce na Ziemi, Ratchetowi. Wiedziała, iż on jej też i nie jest względem niej przychylnie nastawiony. Zauważała jednak, że jego szacunek do dowódcy jest tak wielki, że nie zabiłby jej specjalnie, mając naprawić. Nie potrafiłby potem spojrzeć Prime'owi w optyki.
Gdy doszła na podjazd, metalowe wrota w otoczce skalnej, rozstąpiły się przed nią. Stawiała nieco ciężko krok za krokiem, ledwo powstrzymując chwianie się spowodowane drżeniem nóg z wycieńczenia. Oddychała głęboko i ciężko, powieki miała nieco bardziej opuszczone niż zwykle. Kiedy weszła do centrum dowodzenia bazy, zebrała na sobie najpierw zaskoczone, a później aż zszokowane spojrzenia. W głowach automobili nawet nie powstała myśl, że Wrongedspark mogłaby sama uciec Decepticonom i opuścić Nemezis. Szczególnie, że tryb myśliwca miała przecież uszkodzony.
- Ale mega! Udało ci się uciec? Jak to zrobiłaś? Bardzo jesteś ranna? Widziałaś Megatrona??? - zaczęła pytać Miko, zbiegając ze schodów i podbiegając do postaci, której pióra mechanicznie nastroszyły się z lekkiej irytacji. Nie miała sił na taki słowotok ani na jakiekolwiek pytania.
- Miko, wróć na górę. Nie widzisz, że ledwo stoi? - powiedział Bulkhead, zabierając swoją podopieczną ze strefy rażenia, jeśli tajemnicza femme by nie ustała i miała upaść.
- Pomogę ci dojść na stół operacyjny - powiedział Optimus Prime, podpierając Wrongedspark. Ta nie opierała się, gdyż i tak by nie miała na to sił, a w tym momencie było to ogromnie pomocne.
- Miko zadała jedno dobre pytanie. Jak im zwiałaś, co? - zapytał nieufnie Ratchet, szykując jednak narzędzia do naprawy oraz kroplówki z energonem, by zasilić nimi ledwo stojącą femme.
- Daj. Mi. Odpocząć. - wycedziła femme, jednak nie nienawistnie. Nieco cicho przez osłabienie. Musiała się też skupiać, by mówić, jej psychika koniecznie potrzebowała regeneracji i była w bardzo złym stanie. Nie chodzi tu o jakieś zaburzenia czy stany depresyjne, w żadnym wypadku. Po prostu walka z łączem psychokorowym to było wyzwanie ponad siły i jakiekolwiek przygotowanie.
Medyk chciał znów zapytać o to samo, jednak Optimus go powstrzymał, pomagając femobotce położyć się na stole operacyjnym.
- Później będzie na to czas przyjacielu, najpierw trzeba jej pomóc - rzekł spokojnie największy tu mech. Ratchet tylko skinął i podłączył do nieuszkodzonej ręki postaci dwie kroplówki z energonem, a następnie podał jej narkozę. Ta nie oponowała. Widziała w optykach przywódcy swoich sojuszników szczerość oraz pewien rodzaj niepokoju czy zmartwienia... o nią. O jej zły stan. Uspokoiła się.
- Ukryjcie znak na szczycie waszej bazy. Laserbreak was szuka - zdołała z siebie wydusić tuż przed zaśnięciem.
-CO? - spytał od razu zaniepokojony i zszokowany jeszcze bardziej medyk, jednak nikt mu nie odpowiedział. Autoboty popatrzyły po sobie.
- Skąd ona to może wiedzieć? - zastanowił się Bulkhead. - Czy myślicie, że... że nas zdradziła i teraz chce tak jakby, eee, nas udobruchać? - podrapał się po głowie, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów.
- Nie sądzę. Gdyby nawet to zrobiła, nie przyszłaby tu, a tym bardziej nie przyznałaby się. I ma honor. Miała już wiele okazji, żeby to zrobić, a jednak Decepticony nadal nic nie wiedzą o położeniu naszej bazy czy naszych ludzkich sojusznikach - spojrzał na Miko, gdyż na razie tylko ona tu była.
- Jednak porwała Rafaela, już zapomniałeś? - nie mógł jej tego zapomnieć Ratchet zajęty w chwili obecnej naprawą, jednak nadal słuchał, co się wokół niego dzieje i na jaki temat prowadzona jest rozmowa.
- Nie, nie zapomniałem. Ale nic mu nie zrobiła, była ostrożna i delikatna, sam to przyznał. A kiedy powiedział, że nie ma czym w jej rękach oddychać, zrobiła mu w nich szparę. Po prostu potrzebowała energonu, a nie miała jak go zdobyć.
- I zażądała od nas wszystkiego, co mamy, a ty się na to zgodziłeś - odburknął zły. Co jak co, ale urazę chować w sobie umiał.
- Oddała nam połowę, kiedy zobaczyła, że i my nie potrafimy go uzyskać.
- Nie znamy jej. A Megatron tak, skoro tak na nią poluje. Przecież to była zaplanowana akcja i tylko ją porwali. Jest zagrożeniem dla nas wszystkich i nie wiadomo, co zrobi ludziom, gdy będzie miała okazję.
- Już miała. I powiedziała wtedy Miko, jak ma na imię.
- Prawda, ona jest mega! Ejj, nie wiecie, jak ją namówić, żebym mogła się w niej przelecieć, gdy będzie myśliwcem?! - rozentuzjazmowała się nastolatka.
- Miko(!) - owrzeszczał ją nieco przyciszonym krzykiem Bulkhead. Nie wiedział, jakim cudem w takich chwilach przychodzą jej takie pomysły do głowy.
- To nie było pytanie na miejscu - rzekł czerwono-niebieski przywódca.
W tej chwili do ukrytego w skale silosu wjechała dwójka kuzynów - Bumblebee oraz Arcee. Zaskoczyli się mocno, gdy zobaczyli śpiącą na stole operacyjnym Wrongedspark naprawianą przez Ratcheta.
- Udało się wam namierzyć Nemezis i nawet mnie o tym nie poinformowaliście? - zapytała z wyrzutem niebieska femobotka, gdy Jack z niej zsiadł i mogła się przetransformować, nie ryzykując zmiażdżenia go swoimi przemieszczającymi się częściami lub zrzucenia go z siebie na ziemię.
- Nie udało nam się Arcee. Wrongedspark sama tu przyszła. Nie wiemy, jak się wydostała. Ale ledwo stała i zanim zasnęła pod wpływem narkozy, powiedziała tylko, że Laserbreak szuka naszej bazy i żebyśmy ukryli znajdujący się na jej szczycie symbol naszej frakcji.
- A skąd ona mogła to wiedzieć? Chyba nie myślisz, że zrobiła układ informacja za informację? Ale w sumie Megatron by jej tego nie zdradził i by się na takie coś nie zgodził.
- *Lepiej to ukryjmy. Jeśli nie skłamała, możemy być w niebezpieczeństwie* - zaniepokoił się żółty skaut przyozdobiony w czarne elementy, które w jego alternatywnym trybie tworzą dwa pasy przebiegające przez maskę, dach oraz bagażnik.
- Zgadzam się z tobą. Nie wybaczyłbym sobie, jeśli coś stałoby się Miko z naszej winy - Bulkhead zaaprobował jego słowa.
- Weź nie przesadzaj, umiem o siebie zadbać! I Jack też. Raf może tak niezbyt, ale to bez znaczenia - obraziła się Miko.
- Ejj! - młodszy chłopak krzyknął do niej nieco oburzony.
- Dajcie mi pracować i idźcie krzyczeć gdzie indziej! - wrzasnął, wkurzony tą bezsensowną sprzeczką, Ratchet. - Ta dyskusja to tylko strata czasu. Jeśli chcecie ukryć symbol, to to zróbcie. Tylko uprzedźcie tego całego Fowlera, bo znów będzie truł mi zderzak.
- Ratchet, wyrażaj się. Przypominam, że tu są dzieci - zganił go Optimus.
- Nie jestem dzieckiem! Poza tym znam dużo gorszych słów. Hallo, ja już do liceum chodzę! Tam się zna całą gamę przekleństw, na przykład... - i zaczęła wymieniać wiele niecenzuralnych słów i ich przeróżne kombinacje.
- Miko! - krzyknął Jack, zasłaniając w tym czasie uszy niezadowolonemu Rafaelowi, gdyż robił to nieco zbyt mocno.
- No co? Chciałam tylko udowodnić, że znam przekleństwa i nie jestem jakimś tam dzieckiem.
- Używanie tego typu wyrazów nie jest powodem do dumy Miko - spuentował ją Optimus niezbyt zadowolony z toku, jaki przybrała ta rozmowa.
- Aleś ty drętwy - powiedziała pod nosem, jednak tak, że wszyscy mogli to usłyszeć.
- Miko! - krzyknął zaskoczony jej bezpośredniością i złym zachowaniem Bulkhead.
- Cisza do cholery!!! - wrzasnął medyk, rzucając w losową osobę kluczem francuskim. Bumblebee ledwo się uchylił, wydając z siebie zaskoczone bipnięcie.
- Nie rzucaj po bazie sprzętem Ratchet. Uspokójmy się wszyscy, jest tu zbyt nerwowo.
- Łatwo ci mówić o spokoju, ty cały czas jesteś spokojny - powiedział medyk zdenerwowany całą tą sytuacją. - Ehh, przepraszam. Chyba mnie poniosło - dodał, gdy doszło do niego, co powiedział.
- Wybaczam ci, każdego czasem poniosą emocje.
- Ejj, a tak w ogóle to Wrongedspark nie jest trochę tak zawsze spokojna, jak ty Optimusie? - wszyscy spojrzenia zaskoczeni pytaniem na Miko. Oprócz oczywiście zajętego naprawą wspomnianej femobotki Ratchet.
- Musi dobrze panować nad emocjami. W ogóle nic po niej nie widać - potaknęła Arcee.
- Tak nie widać, że myśleliście, że to facet - cicho zaśmiała się nastolatka, czym nieco rozładowała panujące w pomieszczeniu napięcie.
- Każdemu zdarza się błąd - odparł nieco zawstydzony tym Ratchet. Kto jak kto, ale on powinien poznać, iż ma przed sobą femobotkę, nie mecha. Przecież jest medykiem.
- Więc dlaczego nie dopuszczasz tego u niej? - spytał Optimus. Ten chciał mu odpowiedzieć, ale gdy otworzył usta, to go zatkało. Nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć.
- Optimus 1, Ratchet 0! - krzyknęła dziewczyna, jakby to były jakieś wewnątrzfrakcyjne zawody w gaszeniu kogoś słownie.
Bulkhead czuł się nieco zażenowany zachowaniem dziewczyny, temu zaproponował jej przejażdżkę.
- I myślisz, że nie będzie mnie tu, jak się obudzi?? Nie ma szans! - zaoponowała. - Ona jest zajebista! Takie przeciwieństwo matmy. Matma to zło - powiedziała nieco mrocznie, po czym cicho zachichotała.
A Bumblebee miał tylko nadzieję, że Raf nie będzie taki, jak nieco dorośnie. Kompletnie nie rozumiał tej zwariowanej nastolatki.
- Wątpię czy tu wtedy będziesz, bo szybko jej nie naprawię. Szukanie zranień pod tymi piórami jest czasochłonne i jak się naprawia, trzeba je odsuwać, a to łatwe nie jest i długo trwa. A jej ręka jest przebita na wylot i naciągnięta, do tego musiała stracić sporo energonu. Tylko nie mam pojęcia, dlaczego była tak wykończona, jak tu przyszła. Nawet w głosie miała zmęczenie. Było z nią teraz gorzej, niż jak zawarłeś z nią ten cały sojusz - powiedział nieco kpiąco, po czym popatrzył na swojego lidera. A fizycznie jest z nią o wiele lepiej.
- Może ją razili dużo prądem? To u Decepticonów norma - podsunęła pomysł Arcee.
- No właśnie nie. Byłyby ślady spalonego pancerza. Czy tych piór. Albo inne ślady, a ona ich nie ma. Nawet ranna specjalnie mocno nie jest. Ma tylko uszkodzone części, które u niej były jako części skrzydeł myśliwca, przebitą rękę oraz ranną twarz. Z głębokości śladów wnoszę, iż zrobił jej to Megatron tymi swoimi szponiastymi palcami. A, i lekko potłuczony brzuch, ale z tego powodu jej nic nie groziło, jedynie bolał. Nie ma fizycznego powodu tego jej wyczerpania.
- Tam musiało się stać coś dziwnego - zaniepokoił się Optimus. - Podsumowując: jest wyczerpana, ale powód tego nie jest fizyczny. Sama uciekła z Nemezis, ale pewnie już wtedy była w bardzo złym stanie. Powrót do bazy by tego raczej nie spowodował...
- Na pewno nie - wtrącił się Ratchet.
- Kontynuując, zdobyła też jakoś informacje, że Megatron wysłał Laserbreaka, by nas szukał. On by jej tego jednak nie powiedział. Ktoś ma jakiś pomysł, co się tam wydarzyło? - popatrzył po reszcie tu zgromadzonych, jednak nikt nie zabrał głosu. Nikt nie miał żadnych mądrych pomysłów. Miko co prawda miała pomysły, ale nie na temat i wątpliwym jest, czy były mądre.
Dopiero po ok. minucie i czterdziestu siedmiu sekundach Autoboty mogły usłyszeć nieco nieśmiałe, wybibczane pytanie, a mianowicie: ,,*Skoro nie wiemy, może pójdziemy zamaskować lądowisko na szczycie naszej bazy?*''.
- Dobry pomysł Bumblebee - pochwalił go Optimus. Ratchet, ty naprawiasz Wrongedspark, a ty Bulkhead zostajesz i pilnujesz dzieci oraz zawiadujesz centrum dowodzenia - przywódca wolał nie zabierać go na dach. Będą pracować przecież także blisko krawędzi. Optimus wolał nie ryzykować śmiercią czasami niezdarnego, lecz wspaniałego pod innymi względami, nieco przygrubego towarzysza broni.
- Jasne - odparł brudnozielony mech, podchodząc nieco bliżej głównego komputera. Reszcie Autobotów przywódca nakazał zebrać materiały i udać się na dach, gdzie po kilku minutach zaczęto prace nad maskowaniem.
Miko chciała udać się windą razem z większością załogi, jednak została zatrzymana nie tylko przez chłopaków, ale i swojego robotycznego strażnika.
- Ty zostajesz - zaoponował jej wyjściu na szczyt silosu.
- To nie fair, ja zawsze zostaję - powiedziała głośno, obrażając się.
- A jak byś spadła? To niebezpieczne.
- Oni też mogą spaść.
- Ale będą uważać.
- A ja to niby co? Nie jestem samobójcą.
- Wieeesz, patrząc po tym, że wbiegasz za Autobotami w środek walki z Decepticonami, to bym się nad tym zastanowił - powiedział Rafael.
- A ty nie bądź taki do przodu, bo cię z tyłu zabraknie.
- Co? - zapytał, nie rozumiejąc, lecz nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie.
- Bądź milsza Miko - zganił ją łagodnym tonem Bulkhead.
- Jak przestaną zadawać głupie pytania - odrzekła.
- Zazwyczaj to ty takie zadajesz - zkwintował wszystko Jack, na co odpowiedziało mu urażone prychnięcie.
- Taaak, obraź się. Jeszcze takiej ciebie nam tu brakuje.
- Ty lepiej, uważaj, bo nie chcesz zobaczyć mojej najgorszej wersji - zagroziła Darby'emu Nakadai.
- Ejejej, bez gróźb mi tu. Spokojnie.
- Możecie się w końcu uciszyć? - zniecierpliwił się Ratchet.
- Przepraszam - powiedział Raf, który tu jako jedyny człowiek nic złego nie powiedział oprócz wysunięcia Miko przed nos prawdy o jej bezpodstawnym narażaniu się na wszelkie niebezpieczeństwo śmierci, zmiażdżenia czy bycia zastrzelonym z blastera kosmity.
- A ty za co przepraszasz? Ty się nie kłócisz, tylko ja i ten palant - spytała nastolatka, podczas gdy hormony jej buzowały. To przez nie miała dziś taką mieszankę nastrojów. Podczas wypowiadania ostatniego zdania, pokazywała na Jacka.
- Ejj! - krzyknął.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje Miko? Zazwyczaj taka nie jesteś.
- Taka czyli jaka, co? Poza tym co ty wiesz o ludziach?
- Miko, zluzuj trochę. Na wszystkich się wyżywasz - powiedział Darby? Coś się stało?
- Cielę oknem wyleciało. Czyli nie - dodała, gdy Raf chciał spytać, co w związku z ich rozmową ma niewyrośnięta krowa.
- Na pewno?
- Zamknijcie się w końcu, albo was stąd wyrzucę(!) - zagroził zniecierpliwiony Ratchet, mając już dość tych ciągłych sprzeczek i ciągłego gadania o głupotach. Nie tylko głupotach, ale głównie, szczególnie teraz.
- Sam się zam... - miała powiedzieć Miko, ale Jack w porę zatkał jej usta ręką. - M-mm! - zaoponowała, wyrywając mu się. - Łapy przy sobie!
- Jak się opanujesz.
- Bo co mi zrobisz?
- Zobaczysz.
- Proszę, skończcie. Nie przeszkadzajcie Ratchetowi. Szczególnie ty Miko, jak chcesz namówić Wrongedspark na to, żeby ci pozwoliła w sobie polatać. (Choć wątpię czy ci się to uda) - powiedział do siebie w myślach.
- No dobra. - powiedziała zła, ale ten argument ją przekonał.
- Primusowi dzięki - powiedział Ratchet pod nosem.
- Ale nie myśl, że przegrałam.
- Chwila, od kiedy to były jakieś zawody? - pogubił się Jack.
- Od teraz - dziewczyna pokazała mu język.
- Nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika - Raf powtórzył zdanie zasłyszane kilkukrotnie od dorosłych.
- A ty jak taki wyszczekany, to w budzie zamieszkaj.
- Miko! - tym razem Darby dołączył się do Bulkheada, robiąc z nim duet. Całe szczęście, że nie śpiewający, bo pewnie byliby w tym jeszcze gorsi, niż rozkapryszona nastolatka, którą mieli właśnie przed sobą.
Młodszy z chłopaków zwiesił nieco głowę.
- Przejdę się - ruszył do korytarza prowadzącego wgłąb bazy.
- Pójdę z tobą Raf - zaproponował jego starszy kolega, ruszając zaraz po nim i rzucając dziewczynie złe spojrzenie.
- Nie trzeba - chłopak nieco przyspieszył. Chciał być teraz sam. Co jak co, ale to ostatnie nieco go zraniło. I atmosfera tu panująca też nie pomagała, była naprawdę ciężka, i szczerze mówiąc, beznadziejna. Porównanie do psa było bardzo niemiłe. Szczególnie że miał z psami raz jedno nieprzyjemne spotkanie. Jakiś wygłodniały kundel zaatakował go kilka lat temu, została mu po tym mała blizna na nodze. Nikt jednak o tym nie wie z bazy. Poza tym strach przed psami wydaje mu się wstydliwy. Ma wrażenie, że inni by się śmiali, chociaż wie, że by tak nie było. Przynajmniej jeśli chodzi o Bumblebee. Z nim mógł pogadać o wszystkim, liczyć na zrozumienie. Sam się cieszył, że on, jako jedyny z ludzi, go rozumie. To dawało mu poczucie wyjątkowości, ważności. Wiedział, jak bardzo Bee tęsknił za swoim głosem i jak wielką mu radość sprawiało bycie zrozumianym przez kogoś innego, niż pozostałe Transformery.
- Na pewno? - spytał nieprzekonany Jack.
- Tak, pochodzę po bazie.
- Czyli mam zostać? - wolał się upewnić.
- Mhm - nieco bardziej zwiesił głowę, znowu nieco przyspieszając kroku. Obojgu chłopcom było smutno, ale Jack dodatkowo odczuwał gniew.
- Zadowolona jesteś z siebie?? - zapytał Miko, gdy jego młodszy przyjaciel zniknął z zasięgu wzroku.
- Nie moja wina, że się obraził - rzekła sama obrażona na cały świat.
- Twoja i dobrze o tym wiesz. Zraniłaś go.
- Życie rani, niech się przyzwyczai.
- Jesteś wredna - pchnął ją ramieniem, idąc w najbardziej oddalony od niej kąt.
- No to się porobiło... - powiedział Bulkhead cicho do siebie, drapiąc się po karku zakłopotany. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien teraz zrobić.
Rozzłoszczona Nakadai poszła natomiast na specjalne podwyższenie dla ludzi, po czym włączyła telewizję. Dopiero teraz Ratchet mógł naprawiać opierzoną femobotkę we względnym spokoju. Kłótnie w końcu ucichły. Szkoda tylko, że z takim efektem. Że Rafael czuł się zraniony, Jack był zły na Miko, a sama Miko obraziła się na cały świat. Nieco przestarzały medyk był odrobinę podobny do tej nastolatki, gdyż jego złość rozłożyła się na wszystkich tu obecnych i jeszcze tych na dachu. I na Decepticony. I na wszystkich ludzi. Po prostu na wszystkich, którzy oddychali, żyli i w ogóle zajmowali przestrzeń we wszechświecie, i marnowali procesory lub mózgi na bycie idiotami.
//2946 słów.. Nie 3000, ale to dlatego, że to nie wszystko, co dzisiaj wpadło! Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten maraton z okazji moich 18. urodzin, w końcu to trzeba uczcić! Temu przygotowałam dla Was mały prezent. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ^^ Dziękuję wszystkim za wsparcie i komentarze. Dziękuję w szczególności:
@CreeperPolsat która zasypuje mnie komami pod każdym rozdziałem
@Fajowa mojej siostrze, która daje mi wsparcie (choć kłótnie się zdarzają). Wpadajcie do niej o komentujcie proszę, ma opowiadanie o Airachnid i ciekawe pomysły na nie
@LamciaMc pomagająca mi w niekiedy w złych chwilach. Dająca z siebie dla innych więcej, niż sama ma. Za inspirację do tego, bym sama zaczęła pisać, za wszystkie nerwy, które na mnie zmarnowałaś. Za wspaniałe opowiadania
I oczywiście dziękuję @ Bejbe713 Dałaś mi wiele uśmiechu w złych chwilach, pomogłaś otrzeć łzy, doskonalić się. Podparłaś mnie, gdy upadałam, gdy nie miałam siły czy chęci na wiele. Ofiarowałaś mi wiele zabawnych sytuacji, jak i cele życiowe. Jak na przykład napisanie tego one shota, który ci przekornie obiecałam czy zmuszenie Cię komami do roześmiania się w autobusie xD
I dziękuję Wam wszystkim, który to czytacie, jesteście wielcy <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro