6. - Pakt wrogów.
Kopalnia z energonem lub jej okolice. Czy postać nadal tam była? Tak. Jak uciekła sprzed wzroku Autobotów? Przecież oni nie byli ślepi czy głupi. To niezwykle proste. Wyjście z kopalni, można powiedzieć, składało się z dwóch części, jednak nadal był to jeden tunel. Choć połowy ponoć zawsze są równe, ta większa szła prosto, a druga, mniejsza, była pod kątem około czterdziestu pięciu stopni zwrócona bardziej na lewo. Dlatego też femme mogła tuż po opuszczeniu groty uskoczyć pomiędzy skały i się tam schować. Leżała tam skulona, aż niebezpieczeństwo odkrycia jej przez wrogie jednostki minęło. Czyli aż wszyscy przebiegli. Później ruszyła szybko, lecz o dziwo bezdźwięcznie przed siebie, jednak nadal wśród nierówno ukształtowanych formacji piaskowych czy też mineralnych. Gdy obeszła okolo 1/4 jaskini, usiadła na ziemi i wyjęła narzędzia. Wzięła dwa głębsze wdechy, nadal będąc bardzo zmęczona, wręcz wyczerpana, po czym zagłębiła spawarkę w ranę na brzuchu. Wypływający cały czas stamtąd energon jeszcze bardziej wzmagał słabość spowodowaną długotrwałym, niemal nieprzerwanym biegiem. Lecz ona nadal wyglądała z zewnątrz jak ktoś silny, dumny i nawet nie czujący bólu, który u innych wywoływałby krzyki, syki czy stęknięcia, u słabszych pewnie i utratę przytomności.
Nikłe, mrygające światło spawarki utrudniało skupienie się na operowanym fragmencie ciała. W naturalnym odruchu chciało się to przerwać, odsunąć ból, jednak wola przetrwania była silniejsza. Nie, tajemnicza femme nie należała do takich, co użalają się nad sobą, którym mocne łzy lecą, gdy tylko drzazga wbije się w palec czy też inne miejsce na ciele. Nie była z gatunku tych, co się poddają przy pierwszym niepowodzeniu. Coś jej nie szło? Ćwiczyła to, aż wyjdzie. Bolało? Starała się to ignorować, skupić się na tym, co robiła, co musiała zrobić. Nie miała wolnego, weekendu czy wakacji. Jej życie było nieustanną walką o przetrwanie, temu też ta naprawa już nie wywoływała u niej żadnej reakcji, choć kiedyś by tak zrobiła. Kiedyś postać nie przyjmowała operacji na żywca tak chłodno, tak spokojnie. Nagle coś usłyszała, wyłączyła spawarkę i się rozejrzała, jednak niczego nieokojącego tu nie zauważyła. Postanowiła wrócić do naprawy i to był jej błąd. Oznaka braku doświadczenia, jednak o tym mogła przekonać się dopiero po dłuższej chwili...
Zdała sobie sprawę z karygodnego zaniedbania, gdy tuż przed jej twarzą pojawiło się działo Autobota. To Optimus Prime zakradł się pomiędzy skałami, aby pochwycić postać, która im wcześniej tam łatwo uciekła. Musiała być naprawdę skupiona, skoro go nie zauważyła. Bo to właśnie on wydał wcześniejszy, głuchy dźwięk lekkiego otarcia się czegoś o skałę. Zrobił to, gdy niemal przebiegał między dwoma, większymi, lecz oddalonymi od siebie głazami. Także i pogoda działała na jego korzyść. Na niebie zauważyć można było chmury, rzucające cienie na skalisty grunt. To sprawiło, iż słońce nie świeciło centralnie na przywódcę tej bardziej pokojowej frakcji, nie rzucał więc on charakterystycznego, dużego cienia, który z pewnością by go zdradził.
- Nie ruszaj się, a nic ci się nie stanie - powiedział, zakrywając swe usta ochronną maską. - Nie chcę z tobą walczyć.
- Szkoda tylko, że ja z tobą chcę - odpowiedziała, nagle wstając i kopiąc z pół obrotu w jego broń. Nie chciała walczyć, chciała tylko przeżyć. Wiedziała, że jej sytuacja jest fatalna i nie da rady walczyć, postawiła więc na ucieczkę. Najpierw jednak przyjęła obronną postawę, chowając spawarkę i inne narzędzia, jakby nic jej nie było. Jakby nie biegła tylu godzin w pełnym słońcu, jakby nie trafił jej piorun, jakby miała w sobie odpowiednią ilość energonu, jakby miała sprawny modulator i jakby nie miała ogromnej rany w boku. Jakby po prostu nic jej nie było.
- Dołącz do nas. My bronimy tej planety oraz chcemy pokoju, to Decepticony dążą do zagłady, śmierci i cierpienia.
- Nigdy nie będę Autobotem - morderco. To słowo dopowiedziała jedynie w myślach, lecz mimo to było ono najgłośniejsze, najbardziej przejmujące. Przeszywające na wskroś i zmuszające do refleksji - kogo Optimus Prime zabił, że ta pełna tajemnic postać go tak znienawidziła i dlaczego zachowuje się, jakby o niczym nie wiedział? Jednak to nie czas na odpowiedzi, nie czas na pogawędki. To czas walki o przetrwanie.
Femme wyprowadziła szybki cios w brzuch, będący jednocześnie zwodem. Gdy lider robotów z naziemnym alt-mode zasłonił atakowane miejsce, ta już wspinała się po położonej za jej plecami ścianie skalnej. Niemal mdlała z wyczerpania, jednak tego po niej widać nie było. Gdy Optimus ruszył za nią, było już za późno, by ją dogonił i złapał, jednak mimo to wspinał się dalej. On w porównaniu do przeciwnika miał bardzo duże doświadczenie. Gdy zobaczył ranę, pomyślał, iż utrudniłoby to znacznie transformację, więc był przygotowany na ewentualność pościgu po ścianie skalnej. Co prawda przez większą masę i mniejszą zdolność przystosowania się do takich warunków był wolniejszy we wspinaczce, jednak to nie on grał tu pierwsze skrzypce, a schowany na górze Bulkhead, który złapał uciekinierkę, jak tylko pojawiła się na szczycie. Ta oczywiście od razu zaczęła się wyrywać i bronić, lecz nie była wstanie uciec większemu od siebie, sprawnemu przeciwnikowi. Spróbowała zranić go szponami, jednak on po prostu docisnął ją do ziemi na tyle mocno, że musiała się porządnie wysilić, aby ustać. Optimus przemyślał ten plan doskonale, jego to bowiem był pomysł, by tak zabezpieczyć się przed groźnymi atakami poszukiwanej od dawna botki.
- Dobra robota Bulkhead - powiedział do niego lider, gdy tylko wszedł na płaski teren. - Teraz pójdziesz z nami - rzekł, patrząc na opierzoną femme, która im więcej się szarpała im dłużej musiała się opierać przygniatającym ją rękom zielonego Transformera, tym bardziej słabła, aż w końcu nogi się pod nią ugięły. Splunęła pod nogi Prime'a, wiedząc, iż tę walkę przegrała.
Autoboty niemal przewlokły ją do bazy, trzymając mocno za ramiona. Nie sprawiło jej to zbytniego bólu, jednak nie można tego samego powiedzieć o dyskomforcie znalezienie się w placówce wrogiej armii. Natychmiast ściągnęła na siebie spojrzenia reszty zespołu, ale i trzech, schowanych za rogiem, małych par oczu. Rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu, nasłuchując obecnych tu dźwięków.
- Ratchet, ona jest ranna. Próbowała się zoperować schowana wśród skał, jednak najlepiej jej to nie szło. Potrzebuje naprawy w wykonaniu prawdziwego medyka.
- I ma podfajczony metal na plecach - wszedł liderowi w słowo pulchny, brudnozielony towarzysz. Jakby oberwała z pioruna czy coś.
Cyk - Miko już zrobiła zdjęcie i to ją zdradziło. Głowa nieznajomej od razu powędrowała za dźwiękiem, a jej optyki skrzyżowały się z oczami trójki dzieci. Zaskoczyło ją to mocno, jednak jej wyraz twarzy się nie zmienił. Choć twarz to w tym przypadku względne określenie, gdyż zza dzioba oraz piór widoczne są tylko ukazujące upór i nieugiętość optyki.
A więc Autoboty w tym względzie nie kłamały - pomyślała. Rzeczywiście miały tu ludzi, a skoro byli oni schowani, nie chciały, aby zostali zauważeni. Byli chronieni przed nieznajomym zagrożeniem. Zagrożeniem, które wewmętrznie nieco się uspokoiło.
- Kim jesteś? - po raz kolejny Optimus zadał to samo pytanie. Niepokoiło go, że to drapieżne spojrzenie powędrowało tam, gdzie zazwyczaj cała ekipa kazała się chować swoim ludzkim sojusznikom i przyjaciołom, gdy następowało jakieś niebezpieczeństwo. Inni także to zauważyli, ale na razie przemilczeli.
- Tego wam wiedzieć nie trzeba - jej głos był opanowany bez cienia słabości. - Macie nie pytać kim jestem, skąd jestem, dlaczego tu jestem, mogę tak dalej wymieniać. Nie dostaniecie na to odpowiedzi.
- Dlaczego mnie aż tak nienawidzisz? - spytał Prime, na co ona pierwszy raz w ich obecności prychnęła. - O co ci chodzi?
- Zamilcz - odpowiedziała. - I nie, nie dołączę do Autobotów.
- Więc jesteś Decepticonem - odparła pewna swego Arcee.
- Tak? To dlaczego nie jestem teraz na ich statku? Nie należę do żadnej frakcji i niech tak pozostanie.
- Widzę, że nie zmienisz zdania, ale skoro nie zgodzisz się do nas dołączyć, to z sobą nie walczmy. Nie potrzeba żadnemu z nas więcej rozlanego energonu. Poza tym nie jesteś kimś złym. Oddałaś połowę tego, co zażądałaś za Rafaela, gdy go porwałaś. Dlaczego?
- Nie jestem mordercą, a widziałam, że w kopalni nic nie udało wam się zdobyć - odparła szczerze.
- Wiedziałaś, że jest tam silna ochrona i tobie nie udało się nic zdobyć, dlatego zażądałaś energonu od nas i patrzyłaś, czy my sobie poradzimy - na wpół stwierdził, na wpół zapytał, jednak odpowiedziało mu milczenie. - Nie musimy ze sobą walczyć. Skoro do nas nie dołączysz, co powiesz na sojusz?
- Na jakich warkunkach by on miał być? - przynajmniej nie odmówiła od razu, Prime więc postanpwił dalej pociągnąć pałeczkę.
- Ty byś przeciw nam nie walczyła, a z nami, jednak mogłabyś odmówić bardziej ryzykownych walk. Nie byłabyś zobowiązana jak reszta. W zamian otrzymałabyś schronienie, pomoc medyczną i energon. Dzielilibyśmy sję zdobytym surowcem, nie pytając cię o twoje tajemnice, jednak w razie czego, ty także musiałabyś się podzielić.
Postać milczała chwilę.
- A gdzie jakiś haczyk?
- Nie ma. Wszystko byśmy ustatali i ewentualne spory starali się rozwiązać rozmową. Nie musiałabyś zdradzać, gdzie do tej pory stacjonowałaś, to by zostało twoją tajemnicą, jak reszta tych rzeczy, które skrywasz. I warunkiem by było nie zdradzanie naszych tajemnic Decepticonom.
- Gdybym je chciała zgdradzać, już by wiedzieli, gdzie jest wasza baza, ile macie energonu czy jak mogą namierzyć tych ludzi, których tu trzymacie.
- Skąd wiesz, ile mamy energonu? - spytał podejrzliwie Ratchet.
- Może stąd, że potrafię liczyć. Dostałam wszystko, oddałam połowę. Odejmij sobie od tego, ilość dni, które minęły, mnożąc ją przez liczbę korzystających z surowca - medyk nie był zadowolony z odpowiedzi i już zamierzał coś powiedzieć, gdy przeszkodził mu Optimus, zadając kolejne pytanie.
- Jak właściwie udało ci się namierzyć to miejsce?
- Wystarczyło trochę pomyśleć. I śledzić żółtego, gdy wracał z dzieckiem z jakiegoś budynku w środku miasta.
Wszyscy popatrzyli na stropionego zwiadowcę, który zabibczał przepraszająco, łapiąc się za kark.
- Więc jak, zgadzasz się na sojusz? - ręka lidera została wyciągnięta w jej stronę - Nie musi trwać na zawsze, choć przyznam, że tak by było lepiej.
- Zgoda - odparła postarć po chwili, ściskając jego dłoń. Dopiero wtedy została w pełni puszczona przez Bulkhead'a. Ledwo stała o własnych, jakże bardzo nadwątlonych przez ostatni czas siłach.
- Chodź, naprawię cię - odparł niezbyt zadowolony z układu Ratchet, idąc w stronę zatoczki medycznej. Nie ufał tej femme i nie zamierzał jej zaufać, musiał jednak słuchać rozkazów lidera - Co masz uszkodzone?
- Jak widzisz, bok. I po tym, jak dostałam z pioruna, a raczej kilku, nie mogę się transformować - odparła trochę niechętnie, ruszając za nim, po czym usiadła ma wskazanym jej stole.
- Przeskanuję cię, aby zobaczyć czy nie masz innych urazów - zaczął od dolnej części nóg, jadąc urządzeniem w górę. Nie było to komfortowe, wiedząc, że widać dokładną budowę i wszystkie uszkodzenia - słabości. Gdy medyk dotarł do kolana, zmarszczył brwi. Masz zwichnięte kolano, powinno być usztywnione - odpowiedziało mu wzruszenie ramion, wiązka światła pojechała więc dalej. - Źle naprawiona rana w boku i jedna świeża. Do tego uszkodzony modulator - przesunął urządzenie wyżej, ale już nic nie znalazł. Do głowy nie dotarł, ponieważ zostało mu to przerwane.
- Z głową nic nie jest.
- Skan wykazał krytyczny poziom energonu w przewodach, jakim cudem ty jeszcze funkcjonujesz?
- Starczy tych pytań. Ważne, że funkcjonuję - nie podobało jej się to. Nie zamierzała im nic pochopnie zdradzać.
- Podam ci narkozę, zaśniesz. Obudzisz się naprawiona - sięgnął po strzykawkę.
- Jeśli będę potem przypięta, pożałujesz - odparła groźnie - Ty lub ktoś inny.
- Nie będziesz i masz nikomu nie grozić - wstrzyknął jej to, a po niecałej minucie już operował śpiącą postać. Podpiął jej trzy kroplówki - Jej stan jest krytyczny Optimusie i sam nie wiem, jakim cudem jeszcze stała. Ma uszkodzoną nogę, jest przemęczona, w dodatku wykończona fizycznie, a raczej skrajnie wycieńczona. Nie widziałem jeszcze nikogo, kto by takie coś przeżył i był w tak złym stanie, a po niej niemal nic widać nie było. Poza tym widziałeś, że zobaczyła dzieci? Nie są tu bezpieczne.
- Zgodziła się na sojusz przyjacielu, poza tym gdyby chciała któreś z nich skrzywdzić, mogłaby, skoro wiedziała, gdzie chodzą do szkoły.
- Optimusie, nie można jej ufać. Nie powiedziała Decepticonom, gdzie mamy bazę, ale co by było w przypadku tortur? Gdyby ją złapali. Sam powiedziałeś, że nie ma wobec nas żadnych zobowiązań.
- Rozumiem twoje obawy Arcee, jednak mimo iż wiele nam nie mówi, nie życzy nam źle. Poza tym jest uparta. Gdyby nie chciała, nie zgodziłaby się na sojusz.
- Albo chciała darmowy energon i naprawę - odrzekł niezadowolony Ratchet - Ona nas wykorzystała, a to ty to zaproponowałeś.
- I nam na korzyść wpłynie układ z nią. Ma duże umiejętności, a każda dodatkowa para rąk pomoże w zdobyciu energonu. Nie ma nas tu niestety zbyt wielu i wiesz o tym tak samo dobrze, jak ja. Jest silna i spostrzegawcza, a także bardzo sprytna, skoro potrafiła nas wyprowadzić w pole. Warto ją mieć po swojej stronie.
Na tym skończyła się dyskusja, a dzieci wyszły z ukrycia. Miko poszła na podwyższenie dla ludzi (jak i reszta młodocianych), po czym zrobiła leżącej na stole operacyjnym postaci kilka zdjęć. Jedno przecież jest niewystarczające, a tu widać ją lepiej.
- Robienie jej zdjęć nie było zbyt rozsądne Miko - pouczył dziewczynę Optimus.
- Tak właściwie, jak ona ich po tym zobaczyła? Dzieci były dobrze schowane, tylko głowy im wystawały - nie mógł zrozumieć Bulkhead.
- Tego niestety nie wiem. Może zobaczyła błysk i to zwróciło jej uwagę.
- Ejj no, weź mnie nie obrażaj - odparła nastolatka. - Nie robię zdjęć z flashem, bo są wtedy prześwietlone. Poza tym kontury by się zamazały. Chyba że ona byłaby strasznie ciemna, a wszystko dookoła niemal białe lub bardzo jasnożółte.
- Rozumiem, jednak co to ma do obrażania?
- Nie przejmuj się Optimusie, tak się tylko mówi.
- Co nie zmienia faktu, że postąpiłaś bardzo nierozsądnie, zdradzając pozycję swoją i swoich przyjaciół.
- A skąd ja mogłam wiedzieć, że ona tu popatrzy? Przecież nic nie błysnęło.
- Hmm, więc to może ruch ją zaniepokoił.
- Nie mów lepiej nic o niepokoju. Jej obecność tu jest niepokojąca tak jak to, że będzie się tu kręcić - tym razem to Ratchet wtrącił się do rozmowy.
- Postaraj się mi zaufać przyjacielu. Wiem, co robię.
Pochmurny medyk tylko coś odburknął, po czym kontynuował ledwo zaczętą naprawę.
Gdy tajemnicza femme się obudziła, nie otworzyła optyk, a nasłuchiwała. Czuła się dziwnie i dopiero po chwili pojęła, że cały ból zniknął. Musiała mieć podane odpowiednie leki. Także i poziom energonu w jej przewodach został unormowany. Usiadła, rozglądając się. Nie miała pojęcia, ile spała.
- Nie wstawaj, masz usztywnioną nogę - powiedział Ratchet gdy tylko zobaczył, że jego pacjentka nie śpi. - Poza tym musisz odpocząć.
Nieznajoma zerknęła na usztywnienie, po czym je zdjęła i wstała.
- Nie potrzeba mi tego - odrzekła i ruszyła rozejrzeć się po bazie, a zrzędliwy medyk poszedł za nią.
- Masz leżeć, a nie chodzić! Tak to ty nigdy nie będziesz sprawna.
- Jakoś dwa, trzy dni temu to zwichnięte kolano było złamane. Wiem, na ile mnie stać, a bezruchu mi nie potrzeba - odparła spokojnie, aczkolwiek stanowczo. Poza tym zobaczyła ludzi - ciekawili ją, a nawet przywoływali wspomnienia. Bolesne, aczkolwiek radosne. Przypominali jek o czymś.
- Patrzcie, wstała! - krzyknęła Miko i natychmiast pobiegła do końca barierki - Jak się nazywasz! Umiesz latać? Wiesz, że wyglądasz jak ptak? Jak silna jesteś, lubisz rocka? - zalała ją milionem pytań.
- Mogę się transformować w myśliwiec, więc latać potrafię - nie potrzeba im było wiedzieć, że posiadała skrzydła, jak zwykle schowane w plecach, a powiedziała to tylko dlatego, że sami już o tym dobrze wiedzieli.
- Nie jest ci za ciepło z tymi piórami? Masz je na prawie całym ciele. Pocisz się?
- Nie, nie jest mi gorąco. Chronią zarówno przed ciepłem, jak i zimnem - Autoboty z zaskoczeniem zauważyły, że femme była chętniejsza do rozmowy z ludźmi, niż z nimi. - A co do rocka, nawet nie wiem, co to jest - na pytanie o pocie nie odpowiedziała. Nawet nie wiedziała, co to jest.
- To ja ci pokażę, czym jest prawdziwy rock! - Miko zaraz się rozochociła i czym prędzej pobiegła po gitarę, a zaraz później w kierunku wzmacniaczy dźwięku.
- No nie, zostaw to! - krzyknął Ratchet, ruszając do niej. Tajemniczy transformer może i śledził wzrokiem dziewczynę, lecz doskonale zdawał dobie sprawę z tego, co się wokół niego dzieje i że w pomieszczeniu zgromadziły się już wszystkie Autoboty. Nim jednak medyk zdążył dojść do nastolatki, pomieszczenie przeszył głośny jazgot elektrycznej gitary lecący z głośników.
- Oh yeah! - krzyknęła, zaczynając swój popisowy numer. Jedno można było stwierdzić bez problemu - dobra gra to nie była, aż audioreceptory bolały. Głośność stprzętu była tak wysoko ustawiona, że Jack musiał zatkać uszy. I w sumie nie tylko on. Ona jednak stała niewzruszona. Może i był to nieznośny jazgot, ale starała się go zignorować, doznać innych wibracji, atakujących jej membranę, a nie tylko tych najbardziej dobośnych. Był to dobry trening słuchowy, szybko jednak przerwany przez zdenerwowanego medyka. Wyjął on bowiem kabel łączący gitarę oraz sprzęt nagłaśniający.
- Seeerio? - spytała noezadowolona Miko. Nawet dwóch linijek nie zagrałam. I nadal nie wiem czy ona lubi rocka.
- Nie lubię - odrzekła i poszła dalej zwiedzać bazę.
<^>^<^>^<^>^<^>^<^>^<^>^<^>
2811 słów. Przepraszam, że nie 3000, ale i tak udało mi się przedłużyć rozdział z 2500. Dlaczego wstawiam go o 4:17 trzydziestego sierpnia, w jeden z ostatnich dni przed szkołą, kiedy to powinnam się wyspać. Bo dziś (albo raczej dnia poprzedniego) zachorowałam i nie mogę spać z powodu kataru, teraz od pisania w nocy boli mnie i głowa, bo mam za jasny ekran telefonu na minimalnej jasności.
Mam nadzieję, że nie było tu błędów i że część Wam się spodobała, choć niestety jest w niej chyba za dużo dialogów. Poza tym dam Wam prezent - wrzucone jeszcze 2 rozdziały w dwóch innych książkach. Jeden w memech z TFP, które oczywiście sama robię, a drugi w moich pracach na konkursy Wattpadowe, zachęcam Was do przeczytania ich i dziękuję za to, że owa książka jezt na drugim miejscu w tagu Słoneczniki2019. Na pierwszym jest oficjalny konkurs, więc można chyba uznać, że tych kilka prac zajmuje miejsce pierwsze <3
Jak za bardzo to poplątałam, to przepraszam. Jestem padnięta, ale nie mogę zasnąć, więc chciałam choć trochę Was uszczęśliwić i dokończyć ten rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro