Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. - Lęk wysokości.

Wrongedspark przetransformowała ostrze oraz działka z powrotem w swoją rękę. Znowu spojrzała na Autoboty. Była spokojniejsza, niż przed chwilą, ale nadal nie miała pewności co do tego, że jest tu bezpieczna. Mimo wszystko, obawiała się, szczególnie że już wszystko o niej wiedzieli.

- Ejj, ta ściana zawsze tak wyglądała? - Bulkhead wskazał na miejsce, które Wrongedspark osmaliła swoimi silnikami, przelatując im na ratunek przez pomieszczenie na pełnym ciągu.

- Wrongedspark leciała jak najszybciej, by wam pomóc i żar z jej dyszy to zrobił. Nie chciała marnować czasu na zwalnianie, więc tylko poprosiła, byśmy się odsunęli na bezpieczną odległość - Ratchet wytłumaczył Botom, dlaczego ten fragment ściany jest poczerniały.

- Bardzo pędziła, świetnie lata. Najlepszy pilot by tak nie wykręcił - powiedział Rafael. Szczerze mówiąc, był nieco zafascynowany precyzją, z jaką femme pokonała to pomieszczenie pewną chwilę temu.

- Zajmiemy się usunięciem tego śladu. Dziękujemy ci za pośpiech - rzekł Optimus do stojącej w pobliżu postaci.

- Odmówiłam podania swojej lokalizacji i użycia mostu ziemnego, więc w tym miejscu chciałam oszczędzić na czasie. Poza tym, wylatując szybko, miałam większe pole do manewru, zostawiając Decepticonom mniej czasu na reakcję.

- Jednak oni znów ustawili na ciebie zasadzkę. Tylko czekali, aż się pojawisz. Nie mieliśmy pojęcia, że aż tyle się ich tam czai - niepokoiła się Arcee.

- *To prawda. Gdy tylko się pojawiłaś, zaczęli w ciebie strzelać ze wszystkich stron*

- Jeśli mógłbym coś zasugerować, a konkretniej dwie rzeczy... - zaczął Ratchet, patrząc na Wrongedspark. 

Ta skinęła mu na potwierdzenie, więc medyk kontynuował.

- Po pierwsze, nie sądzę, że bezpiecznie jest dla ciebie przebywać na otwartym terenie samej, więc mogłabyś skorzystać, będąc poza bazą, z asysty któregoś z Autobotów nie mającego wtedy zajęcia - nie proponował jej oczywiście siebie, bo nadal jej do końca nie ufał i sam nie przepadał za towarzystwem;  wiedział jednak, że Optimus myślał już o takim rozwiązaniu, choć sam nie potrafił go botce zaproponować, nie chcąc wtrącać się w jej komfort oraz uprzedzenia, traumy czy nieufność. - Po drugie, radziłbym naprawić te uszkodzenia. Widzę, że nie możesz ruszyć tym skrzydłem, więc trzeba ci to poskładać, jak i inne zranienia.

Fembotka na pierwszą część jego wypowiedzi nieznacznie się spięła, jednak nie zareagowała w żaden inny sposób. Dobrze wiedziała, że Megatron jest bardzo uparty w próbie schwytania jej i z pewnością nie odpuści, póki nie dowie się od niej wszystkiego i później - jak się domyślała - nie zabije jej. Była też świadoma, iż posiada on odpowiednie środki do złamania jej i otrzymania tego, co chce. Na samą myśl, że mogłaby być znowu poddana działaniu substancji TW, szczególnie trzeciej wersji, bała się. Bardzo się tego obawiała, gdyż ból był straszny i okrutnie wykańczający. Dlatego nie zanegowała w swym umyśle propozycji Ratcheta, choć nie była w stosunku do niej ufna oraz pewna.

Bez słowa ruszyła ku kozetce. Bezwładne skrzydło ciągnęło się za nią po ziemi. Medyk, nim złapał za narzędzia, wziął w dłoń szmatkę.

- Wpierw trzeba nieco oczyścić miejsce operacyjne. Widzę, że energon nie leci jakoś bardzo mocno, więc na początku chciałbym zetrzeć jego nadmiar. 

Nie dostał odpowiedzi. Jednak dlatego iż Wrongedspark nie zatrzymała się i usiadła bez sprzeciwu, zabrał się za delikatne oczyszczanie nasady jej skrzydła z nadmiaru łatwopalnego i wybuchowego paliwa napędzającego jej przewody. Jak najostrożniej podważał pióra, ocierając karoserię przy nich. Femme była spięta, przez co przylegały one umiarkowanie do jej ciała, jednak nie trzymała ich w jednej pozycji na siłę, więc starszy bot mógł je uchylać. Gdy zobaczył on lepiej zranienie, wstrzyknął tam substancję znieczulającą, po chwili zabierając się za naprawę.

- Może to trochę potrwać - uprzedził. Przez to, iż nie mierzył się dotąd z taką raną, miał utrudnioną pracę. By sobie pomóc, użył w tym miejscu skanera, aby sprawdzić poziom uszkodzeń. Później zbadał nim drugie skrzydło. Góra torsu femme nieznacznie uchyliła się w bok. Medyk uniósł uptyki znad pola operacyjnego i dostrzegł, iż pacjentka patrzy w jego stronę.

- Muszę sprawdzić budowę twojego sprawnego skrzydła u nasady, by dobrze naprawić to drugie i nie zaspawać niczego więcej, niż powinienem. W odpowiedzi dostał nieznaczne skinięcie, więc wrócił do porównywania jej budowy po obu stronach pleców, a następnie do naprawy uszkodzeń.

Wrongedspark zaakceptowała jego tłumaczenie, wiedząc, iż jej budowa odbiega od budowy Cybertrończyków i że Ratchet zrobił to, by jej przypadkowo nie zaszkodzić, a nie by zaspokoić swoją ciekawość.

- Nic ci nie jest, Miko? Blada jesteś - ciszę przerwał Jack martwiący się o koleżankę.

- Na szczęście nic, tylko że chyba nieco boję się teraz wysokości... - nastolatka złapała się za ramię i nieco zacisnęła na nim palce.

- Może kiedyś ci to przejdzie - chłopak nieco nieudolnie próbował ją pocieszyć.

- Ale ja nie chcę kiedyś. Nie chcę się bać. Od zawsze chciałam zobaczyć jak to jest latać, tyle że tym razem było naprawdę strasznie - dziewczyna nie chciała się do tego przyznać, ale przez ten nowy lęk poczuła się słapa. Nieco opuściła głowę, jeszcze bardziej zaciskając dłoń na swojej ręce.

Femme spojrzała tam i ujrzała smutek oraz zmartwienie.

- No to może jakoś to szybciej przezwyciężysz. Ty jesteś silna - Raf wtrącił się do rozmowy.

- No ciekawe jak - Nakadai rzuciła z sarkazmem, choć jej ton był pochmurny. Z odruchu stała się bardziej niemiła, jakby tworzyła barierę między sobą a rozmówcami. Był to jej naturalnie wyrobiony odruch obronny.

- Może wyjedziesz windą na górę bazy? - zaproponował Esquivel.

- Albo spróbujesz skoczyć ze spadochronu. Mówiłaś mi, że chciałabyś to kiedyś zrobić - poddał jej pomysł Derby.

Nastolatka nie była przekonana. Taki skok byłby szybki i spadałaby w przepaść. To było bardzo podobne do momentu, gdy Wrongedspark ją uratowała z kabiny Starscreama i uciekała z nią z dużą prędkością w dół, ku Autobotom. Jednocześnie chciała się otrząsnąć po dzisiejszych wydarzeniach, ale nie była już taka pewna, że sprawiłoby to jej czystą przyjemność - choć skoku adreanaliny na pewno by dostała.

- Może - odparła z lekkim zawahaniem. Jednak jej brwi były nieco zmartwione. Spróbowała przybrać minę ukazującym jej dobry humor, jaki zwykle miała, jednak nie zdołała w pełni.

- To może wyjdziesz najpierw i spojrzysz w dół? Zobaczysz czy to naprawdę wysokości się boisz, czy może byłaś po prostu sytuacją wystraszona - Bulkhead również spróbował ją podnieść na duchu. Dziewczyna spojrzała na niego, wstała na jego dłoni i przytuliła mu się do karoserii. 

- Chyba możemy spróbować. Serio nie chcę się takiej pierdoły bać. I jak była mała, zawsze marzyłam, że jestem ptakiem, i mogę sobie latać gdzie chcę. Za każdym razem, kiedy się nad tym zastanawiałam, miałam wrażenie, że czułabym się wtedy taka wolna, mogąc lecieć przed siebie bez żadnych ograniczeń. Bo w domu zawsze miałam tyle obowiązków, że się czułam jak w klatce i często chciałam móc tak uciec - w głosie nastolatki wyczuwalne było nieco smutne, nieco nostalgiczne brzmienie.

- Nie rezygnuj z marzeń. Może jak skoczysz z tego spadochronu, zobaczysz, jak to jest - mech nie do końca ogarniał, czym jest spadochron, ale wyciągnął z kontekstu rozmowy, iż może to być coś podobnego.

- Ale to nie to samo... - dziewczyna zaprzeczyła jego rozumowaniu.

- Mogę ci pokazać, czym jest taki lot - odezwała się Wrongedspark, ściągając na siebie przez tę propozycję oczy oraz optyki wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu. Nie czuła się z tym komfortowo, jednak nie okazała tego.

- Mówisz serio? - spytała dziewczyna. Jednak choć sama nieraz ją o to prosiła, teraz nie była stuprocentowo pewna.

Femme wiedziała, jak bardzo strach więzi i ogranicza, jak jest bolesny. Dlatego też chciała pomóc dziewczynie i dlatego wyszła do niej z tą propozycją. Skinęła, odpowiadając na pytanie Nakadai.

- Byłabyś bezpieczna i leciałabym powoli, żebyś to poczuła - mówiła spokojnie, patrząc w oczy rozmówczyni.

- Najpierw to muszę ci załatać to skrzydło - rzucił Ratchet nieco burkliwie, jak to miał w zwyczaju. Ściągnął tym samym na siebie spojrzenie pacjentki.

Burkliwość ta jednak nie stropiła naprawianej fembotki. Poczuła się ona o dziwo nieco pewniej - a to dlatego, iż owym tonem odzywał się medyk do naprawianych Autobotów z jego drużyny. W stosunku do niej zachowywał dotąd większy dystans.

- Jednak później będzie sprawne - zauważyła.

- Jeszcze się okaże czy nie zalecę ci go oszczędzać - zaoponował.

- Lot jaki jej proponuję nie byłby dla moich siłowników na tyle wymagający, by mógł uszkodzić świeżo naprawione skrzydło - czując się pewniej, Wrongedspark wdała się z medykiem w dyskusję. Oboje wiedzieli, że nie jest to niebezpieczna dla ich wzajemnych stosunków kłótnia, dlatego też rozmawiali, wiedząc, iż druga strona nie poczuje się zagrożona.

Inni przyglądali się im podczas tej konwersacji. Wyglądała tak naturalnie. Na usta Optimusa wkradł się delikatny, ciepły uśmiech. Świadomość, iż Wrongedspark pomimo ostatnich wydarzeń poczuła się tu pewniej, rozgrzewała jego iskrę.

- To się jeszcze okaże. A teraz daj mi dokończyć - tymi słowami Ratchet chciał zakończyć ich niedługą rozmowę. Femme nie miała nic przeciwko i odwróciła od niego wzrok, ponownie spoglądając na Miko.

- Jeśli proponujesz... - buntownicza nastolatka nieco się rozpogodziła. Instynktownie wyczuwała w tej propozycji okazję, z której musiała skorzystać. Poza tym, pomyślała, że gdyby odmówiła, prędzej czy później pewnie by tego żałowała.

Femme patrzyła na nią łagodnie, na co dziewczyna nabrała ponownie pewności siebie. Uspokoiła się nieco i uśmiechnęła.

- Dzięki - powiedziała. W odpowiedzi dostała skinięcie.

Bulkhead nieco obawiał się, by Miko przebywała na wysokości lotu, ale nie oponował, bo już na tyle zaufał Wrongedspark, że był pewien, iż nie skrzywdzi ona dziewczyny ani nie będzie na tyle nieostrożna, by zrobić to przez przypadek.

- *Co ty na to, by któregoś dnia zagrać z nami znowu w rzucankę?* - spytał Bumblebee, chcąc jeszcze bardziej przełamać lody.

Wrongedspark zaskoczyła się, gdyż usłyszawszy propozycję zwiadowcy, odczuła lekką ekscytację.

- Zagram - uprzednio, mimo że oberwała od niezręcznego Bulkheada w głowę, podobała jej się gra.

- Chyba nie będziecie mieli szans, skoro ostatnio was ograła na ślepo, a teraz widzi - zażartowała Arcee, chcąc się odrobinę podroczyć z przyjaciółmi.

- *No to grasz z nami!* - Bumblebee podjarał się możliwością ponownego zmierzenia sił z nowym przeciwnikiem, którego ruchów jak na razie nie był w stanie przewidzieć.

- Ale że ja? Wiesz, że nigdy mnie ten sport nie interesował - zaoponowała.

- *No weeeeź, chociaż raz* - namawiał ją krewny.

- To mogłoby być ciekawe - poparł kumpla Bulkhead, nawet nie zastanawiając się nad tym, że taka nierównowaga sił nie byłaby do końca sprawiedliwa. 

- Wy naprawdę myślicie, że trzech na jednego to uczciwa gra? - rzucił Ratchet tonem, jakby go to wcale nie obchodziło.

- Emmm - zakłopotał się Bulkhead. Bumblebee mu zawtórował.

Pióra Wrongedspark lekko się podniosły, gdyż obecne zachowanie Botów wprawiło ją w rozbawienie. Sensory optyczne również jej się rozpogodziły.

- Nie mieliśmy tego na myśli, to nie miało tak brzmieć - Bulkhead nieporadnie spróbował się obronić, choć tym razem zupełnie nie miał przed czym.

- Taki rodzaj wyzwania to też dobry trening, temu zgodziłam się poprzednio - zaoponowała jego zmartwieniom Wrongedspark. 

- Poza tym ona dobrze czytała wasze zachowania, temu wygrywała, nie? - spytała Miko, zainteresowana ich rozmową.

- Jeśli chcę dobrze naśladować, muszę dobrze wiedzieć, co zrobią inni. Temu przewidywałam wasze ruchy - przyznała się femme, potwierdzając przypuszczenie dziewczyny.

- *No to będziemy przy następnej grze nieprzewidywalni!* - żółto-czarny mech podekscytował się jeszcze bardziej wizją ciekawej rozgrywki. Na tyle, iż drzwi na jego plecach delikatnie zatrzepotały.

- No pewnie! - zawtórował mu uśmiechnięty Bulkhead.

- Ciekawa jestem, czy zdobędziecie chociaż jedno trafienie - twarz Arcee również rozpogadzał delikatny uśmiech. Widząc swych towarzyszy w tak dobrych humorach, sama nie potrafiła się również nie rozpogodzić.

- Na pewno, nie damy się już tak łatwo wykiwać(!) - brudnizielona masa metalu aż nieco machnęła rękoma.

- Ejj, uważaj, bujasz(!) - nastolatka pacnęła go ręką w karoserię, gdyż cały czas stała na jego dłoni.

- Wybacz Miko, to było przypadkiem - mech nieco się stropił.

- Spoko Bulk, tylko daj mi na meczu z siebie wszystko, jasne? - dziewczyna tym samym zaznaczyła, komu zamierza kibicować.

- Nawet nie musisz prosić - dobry humor powrócił na jego twarz.

- No i prawidłowo - nastolatka poklepała go po blasze. - Dasz mnie przy kanapę? Siadłabym sobie na czymś nieco bardziej miękkim, niż ty - uśmiechnęła się niewinnie, jakby wcale nie powiedziała mu prosto w twarz, że jest niewygodny.

- Pewnie - opiekun nastolatki spokojnym ruchem przesunął swoją dłoń, na której stała dziewczyna, nad podwyższenie dla ludzi, zatrzymając ją tuż obok starej, nieco zdezelowanej, ale wciąż spełniającej swe zadanie kanapy.

- Dzięki - dziewczyna zeszła z jego dłoni i wyłożyła się na wygodnym meblu. Mimo wszystko, dzisiejszy dzień był dla niej męczący.

- Arcee, odwiozłabyś mnie już do domu? Obiecałem mamie, że umyję dziś okna. I chciałbym jej odgrzać kolację, nim wróci z pracy. Miała dziś długi dyżur.

- Jasne, wsiadaj - Botka transformowała się. Młodzieniec podszedł do motoru i usiadł na jego siedzeniu. 

- Do zobaczenia wszystkim - odwrócił się w tył i machnął ręką, by pożegnać się z przebywającymy tu osobami.

Bumblebee zabibczał i odmachał mu, by jego przekaz był zrozumiały. 

- Bezpiecznej drogi - życzył im Optimus ciepło.

Jack odwrócił się ponownie i złapał oburącz za kierownicę. Wtedy Arcee ruszyła.


- Ejj, Bee, co ty na to, by iść wymyślić strategię przeciwko Wrongedspark na mecz? Jeszcze zobaczysz, że tym razem wygramy - zaproponował Bulkhead koledze, wiedząc, że ich obopólne wymyślanie planu skończy się na tym, że to zwiadowca wymyśli wszystkie zagrania, a on je po prostu zaakceptuje.

- *Czemu nie* - zgodził się mech. Przejedziemy się? - zaproponował?

- Dobry pomysł - w końcu przypomniało mu się, iż osoba, przeciwko której mieli knuć, ma dosyć dobrze dostrojony aparat słuchowy.

- Możecie przy okazji postarać się poszukać sygnału energonu - Optimus nie miał nic przeciwko ich małej eskapadzie. Chciał jednak, by była ona bardziej produktywna i mogła się przysłużyć wszystkim Autobotom oraz Wszystkobotce, a nie tylko tej dwójce w pokonaniu jej podczas gry w rzucankę.

- *Oczywiście Optimusie, tak zrobimy* - potwierdził Bumblebee, zmieniając tryb na alternatywny, co zrobił i stojący obok niego mech o ciemniejszym lakierze.

Gdy przywódca otworzył im most ziemny, oboje przez niego przejechali.

- Raczej nie będą się skupiać na misji - zauważył Ratchet.

- Dajmy im się wyszaleć, to młode boty. Poza tym, każdy powinien mieć możliwość rozluźnienia. Dobrze im to zrobi - lider wiedział, iż odreagowanie i zrównoważony odpoczynek są dla jego żołnierzy równie ważne, co spełnianie swoich obowiązków.

- Tobie też by się czasem przydało - zauważył medyk, cały czas grzebiąc w skrzydle femme.

- Mógłbym o tobie to samo powiedzieć, przyjacielu - rzekł tytan ciepło.

- Ale sobie słodzicie, uroczo - Miko uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, że zdenerwuje tym pewną osobę.

- Nawet nie próbuj mnie denerwować - pogroził jej Ratchet trzymanym w ręku narzędziem.

- Miko, chociaż raz mogłabyś się opanować - rzekł Rafael z dezaprobatą, widząc jej niedojrzałe zachowanie. Czasami zastanawiał się czy ona na pewno jest od niego o tyle starsza. Poza tym, lubił medyka Autobotów i nie lubił, kiedy dziewczyna była dla niego niemiła.

- Przecież wiem, że Doktorek mnie uwieeeelbia - zaśmiała się cicho, specjalnie przedłużając ostatni wyraz.

- Jeszcze raz ci mówię, nie denerwuj mnie. Bo powiem Bulkheadowi, żeby cię odstawił do domu, bo potrzebuję się skupić na naprawie.

- Zrzęęęda - zamarudziła dziewczyna, ale już nic więcej nie powiedziała, odwracając od niego wzrok.

Ratchet odburknął coś cicho pod nosem i nie rzekł już nic więcej. Teraz ciszę przerywały jedynie odgłosy naprawy.

- Może zagramy na konsoli? - spytał Raf po chwili, kierując swe słowa ku leżącej na kanapie koleżance.

- Teraz to mi się nie chce. Innym razem, ok? - zaproponowała. Wolała mimo wszystko odpocząć jeszcze od wrażeń. Co nie znaczyło, że gdy zagrają, nie zamierza go zmieść w każdym wyścigu.

- Jasne - odparł chłopak. Rozłożył laptopa i zaczął na nim klikać. Zajął się sobą. Było tu spokojnie.


- No, skończyłem. Raczej nie musisz oszczędzać skrzydła, jednak radziłbym dać mu dzień spokoju - ciszę przerwał medyk, gdy załatał już uszkodzenia opierzonej fembotki. - Pamiętasz, gdzie mamy prysznice? Powinnaś zmyć ten energon z siebie.

- Pamiętam - wstała z kozetki i ruszyła wgłąb bazy. Jeszcze z nich nie korzystała, odkąd ją tu oprowadzili, ale nie zapominała niczego tak łatwo, by wyleciało jej to z głowy.

Wrongedspark zniknęła w korytarzu. Szła przed siebie i skręcała w odpowiednie przejścia, aż nie dotarła do odpowiedniego pomieszczenia. Nie było tu wiele kabin. Weszła do jednej i zastanowiła się, jak działa. Widziała pokrętło oraz wajchę. Złapała za tę drugą, po czym opuściła. Na jej karoserię spłynął dość mocny podmuch powietrza z góry. Zorientowała się, iż może to być prowizoryczny system obsuszania. Uniosła więc wajhę z powrotem i odkręciła pokrętło. Z grupy otworów znajdujących się tuż obok siebie i ułożonych w kształt koła, w centralnej części sufitu, poleciała chłodna woda. Była dosyć przyjemna. Femme zaczęła delikatnie pocierać ręką tam, gdzie widziała na sobje niebieski połysk, by pomóc mu spłynąć po jej ciele. Unosiła pióra w taki sposób, by spadająca na nią woda spłukiwała energon. Uniosła twarz w górę, by opłukać się i od spodniej strony dzioba. Pocierała palcami swoje pióra i ciało w taki sposób, by zmyć cały, zaschnięty w co poniektórych miejscach energon. Uniosła w górę dłonie i złączyła je palcami, by woda mogła swobodnie spływać po jej dłoniach i je oczyścić. Chwilę tak postała, po czym wróciła do obmywania się dłońmi. Robiła tak, aż nie widziała już na sobie niebieskiego poblasku. Zakręciła wodę i ponownie opuściła wajhę. Zaczęła się obsuszać. Było to interesujące wrażenie. Wiatr wiał na nią nieco jak podczas lotu, mimo że stała w zamkniętym pomieszczeniu w osłoniętej ze wszystkich stron formacji skalnej. Wyszła dopiero, gdy była już sucha, po czym wróciła do głównego pomieszczenia w bazie Autobotów, gdzie była już też i Arcee, która wróciła z domu Jacka.

- Tak właściwie, to jak ty ukryłaś, że masz takie duże skrzydła? Zupełnie nie było ich widać - spytała Miko.

W odpowiedzi Wrongedspark transformowała je i schowała w plecach.

- W ten sposób.

- Dlaczego je ukrywałaś? - była ciekawa. Ożywiła się, mogąc się dowiedzieć czegoś więcej o osobie, która tak ją fascynowała.

- Im mniej ktoś o mnie wie, tym mam większą przewagę w starciu. Poza tym, to wygodniejsze - dodała drugi aspekt, by nie mówić, że chowała je jedynie z nieufności. Mimo iż był to główny powód.

- Nie są mięciusie? Zwykle pióra i skrzydła takie są.

- Miko, ona jest z metalu. Metalu, który sam w sobie jest twardy - powiedział Rafael, nie mogąc pojąć, jakim cudem nastolatka zadała takie głupie pytanie.

Wrongedspark nieco się zastanowiła.

- Pióra są prędzej osłoną, niż czymś miękkim, ale nie sprawiają niewygody. Jedynie skrzydła przez ich rozmiar, choć w locie dają większe pole do manewru. Głównie wtedy są przydatne.

- No w sumie... w końcu to skrzydła, a nie poduszeczka. Trochę szkoda. Bo wyglądasz z nimi zajebiście - dziewczyna się uśmiechnęła i wstała z kanapy, podchodząc do skraju podwyższenia dla ludzi.

Nagle na jej twarzy pojawił się przebłysk olśnienia.

- Ejjjjj - uśmiechnęła się szerzej.

- Miko, co ty znowu knujesz? - zapytał Rafael.

- Nic, nic - Miko zachichotała.

- Nawet ja to słyszę, a na ciebie nie patrzę - wtrącił się medyk, czyszcząc narzędzia. Doskonale rozpoznał ton dziewczyny, który nigdy nie świadczył jej niewinnych zamiarów.

- No dobra. Chciałam ją spytać czy mogę się przejść po jej skrzydle. To musi buć ciekawe.

- Ma je ledwo po naprawie - medyk był już załamany dziewczyną.

- Ale po tym drugim - zaoponowała od razu.

- Miko - zaczął Esquivel, chcąc jej uświadomić, że takie pytania mogą być niestosowne, ale nastolatka mu przerwała.

- Mogę? Proooszę - powiedziała najbardziej błagalnym tonem, jaki umiała z siebie wykrzesać, patrząc na stojącą w pobliżu fembotkę.

Wrongedspark ruszyła w jej stronę.

- Jeśli będziesz uważać, by nie spaść. 

- Spoko-loko - krzyknęła uradowana dziewczyna, z radości wyrzucając ręce w powietrze, po czym nieco podskoczyła, trzymając się barierki. - Nie zeźlizgnę się z ciebie - obiecała.

Fembotka podeszła więc na odpowiednią odległość i rozłożyła nie uszkodzone wcześniej skrzydło tak, by było wyprostowane i kończyło się na szczycie schodów prowadzących do podwyższenia, na którym ludzie spędzali w tej bazie najwięcej czasu.

Nastolatka zaraz do niego podbiegła i zaczęła się wdrapywać, najpierw dla pewności na czworaka. 

- A podnieś mnie tak, żeby było prosto - poprosiła dziewczyna, próbując pokazać ręką, o co jej chodzi.

- Równolegle do podłogi. Tak się to mówi Miko, miałaś to na pewno na matematyce - Raf pomógł jej się wysłowić.

- Ciiicho, matma jest nudna! - podkrzyknęła.

- Nauka jest przydatna, nawet jeśli nuży - Wrongedspark wtrąciła się, pamiętając, że nastolatka ostatnim razem słuchała jej słów. Ta cicho jęknęła niezadowolona.

- Możemy nie rozmawiać o matmie?  - spytała. - To co, podniesiesz mnie tak? Żebym sobie stanęła - dziewczyna jak najszybciej spróbowała zmienić temat.

Wrongedspark nie spotkała się dotąd ze słowem "równolegle", lecz pojęła z kontekstu rozmowy, o co chodzi i ułożyła swoje skrzydło, na którym stała dziewczyna, pod kątem 90° względem swojego ciała.

- Tylko uważaj. Jesteś za mną i tak byłoby mi cię ciężko złapać, gdybyś zaczęła spadać.

- Jasne, będę - dziewczyna znów uśmiechnęła się z ekscytacją i ostrożnie zaczęła podnosić ręce z upierzenia swej idolki.

- Będę ją asekurować - Arcee podeszła do tej dwójki i przygotowała ręce do ewentualnego złapania dziewczyny. Druga femme nie miała nic przeciwko.

Nastolatka gdy tylko stanęła, zaczęła ostrożnie stawiać kroki wzdłuż wyciągniętego pod sobą skrzydła.

Rafael oraz Ratchet również tam zerknęli. Optimus zrobił to jedynie raz, gdy Miko stanęła prosto, po czym wrócił do pracy.

- To jest super(!) - krzyknęła przyciszonym tonem, skupiając się na tym, by iść prawidłowo i bezpiecznie po tej nierównej powierzchni. Stopy stawiała pomiędzy piórami, opierając je o delikatne zagłębienia między nimi. Dla większej stabilności ręce miała rozłożone na boki.

Raf patrzył na to zaciekawiony.

Kiedy Miko dotarła do pleców Wrongedspark, złapała dłońmi za znajdujące się tam pióra i podskoczyła lekko dwukrotnie, chcąc wyrzucić z siebie nagromadzoną ekscytację.

- Dzięki, że się zgodziłaś - przytuliła się do jej pleców.

Wrongedspark nie za bardzo znała to uczucie, ale było dla niej przyjemne. Miło jej było, iż ktoś jej tak ufa. Że kogoś cieszy, co ona robi.

- Uważałaś i nie było to specjalnie niebezpieczne dla ciebie - nie do końca wiedziała, jak ma na to odpowiedzieć.

- I tak dzięki - nastolatka puściła ją i zaczęła wracać, teraz już sprawniej, niż w pierwszą stronę.

Wrongedspark patrzyła na nastolatkę, nim ta ponownie nie stanęła na stabilnym gruncie.

- Mogę ci teraz pokazać, czym jest lot

Miko nadal była zestresowana, ale nie chciała zapamiętać przebywania na wysokości oraz bycia w powietrzu jako traumy.

- Okay.. - odparła nieco niepewnie. Fembotka podstawiła jej rękę, na którą dziewczyna weszła.

- Będę szybować ze szczytu bazy - powiedziała zarówno do niej, jak i Autobotów.

- To ja może pójdę z wami, tak w razie czego - odezwał się Bulkhead, martwiąc się mimo wszystko o swoją podopieczną, szczególnie po tej akcji dzisiejszego dnia.

Wrongedspark nie miała nic przeciwko. Ona ruszyła w stronę windy, Autobot zaraz za nią. Arcee oraz Bumblebee ciekawi "pokazu lotu" poszli w jego ślady, chcąc tym nieco lepiej poznać swojego sprzymierzeńca

Femme wyjechała z dziewczyną na górę, po czym podeszła do krawędzi. Widziała dobrze, iż Nakadai się spięła.

- Nie spadniesz - powiedziała do niej.

- Ja wiem, ale... - odrzekła dziewczyna, lękliwie spoglądając w przepaść - Trochę mnie to teraz stresuje - skończyła swą myśl po krótkiej przerwie.

Wrongedspark delikatnie złapała ją oburącz, chowając całe jej ciało prócz głowy w swoich palcach, po czym podeszła bliżej krawędzi. Rozłożyła skrzydła i pochyliła się w przód, spadając wpierw głową w dół, na co Miko cicho krzyknęła ze strachu. Jednak jak tylko femme zamachała skrzydłami, jej lot soę wyprostował i znalazła się równolegle do ziemi. 

Na krzyk dziewczyny jej opiekun bardziej się zestresował, ale uspokajała go pewność, że nic jej teraz  nie grozi i nie stanie jej się w rękach Wrongedspark najmniejsza krzywda. 

Miko, będąc pewnie, aczkolwiek delikatnie trzymana, sama chwytała opatulające ją mstalowe palce. Z obawą patrzyła w ziemię daleko pod sobą. Lekko nią szarpnęło i przestała spadać. Zamiast tego, poruszała się w miarę jednostajnym, spokojnym tempem daleko ponad skałą i piachem. Rozszalały puls zaczął jej się nieco uspokajać. Jednicześnie zarówno obawiała się teraz tej wysokości, ale i spełniała od dawna skrywane w niej pragnienie. Czuła we włosach delikatny powiew wiatru, mimo że dzisiaj nie było wietrznie. To przyjemnie chłodziło z tego skwaru wszechobecnego w Jasper. Kiedy jej puls się nieco unormował, i oddech zaczął stawać się spokojniejszy.

- Wow - powiedziała cicho po chwili spokojnego szybowania.

- To prawda - odpowiedziała jej femme, będąc dość oddalona od Autobotów, by ich nie słyszeli. - To potrafi uspokoić - odrzekła, łapiąc dziewczynę nieco inaczej, by jeszcze lepiej mogła poczuć delikatny pęd powietrza. Zawróciła jednocześnie, by nie zniknąć ze wzroku stojących na skale Cybertrończyków.

- Dziękuję, że zgodziłaś mi się to pokazać po tym, jak cię przeze mnie ściągali do bazy - dziewczyna posmutniała. Dochodziła do wniosku, że Autoboty mogą mieć jednak rację przed powstrzymywaniem jej od wbieganie w pole walki.

- Jeśli chcesz emocji związanych z lotem, je ci mogę teraz pokazać, ale jeśli dasz się złapać i skrzywdzić Decepticonom, jeśli zranią cię z twojej winy, będzie ci się ciężko po tym pozbierać. Szczególnie jak wrócisz do swojego domu i nie będziesz miała na codzień tych, których lubisz i którym ufasz - sama zbyt dobrze wiedziała, jak boli trauma.

- Ja... ja wiem, ale moje życie zawsze było takie ciężkie i nudne - Miko zaczęła nieco narzekać na realia Japonii, w której przyszło jej przyjść na świat. 

- Możesz z nimi przebywać, możesz teraz poszaleć, ale zrób to z nimi, a nie narażając się na pojmanie i tortury. Żałowałabyś tego znacznie bardziej, niż teraz. Ślady tego zostałoby ci na stałe - tu femme miała na myśli psychikę, nie znając ludzkiej zdolności zabliźniania ran. Blizny także zostają, więc byłaby do dodatkowa niemiła pamiątka.

- Masz rację - przyznała smutno nastolatka. I nie chcę od nich odchodzić - pojawiły jej się w oczach łzy.

- Może spróbujesz żyć z nimi tak, żeby niczego nie żałować?

- Spróbuję - dziewczyna przytuliła do niej głowę. - Dzięki. Możesz przyspieszyć.

Na te słowa fembotka zamachała kilka razy skrzydłami, przez co poleciała nieco szybciej.

- Wiesz, jednak to nie jest takie straszne. To musiał być faktycznie chwilowy strach po złapaniu mnie przez Starscreama.

- Chcesz, bym poleciała inaczej?

Dziewczyna się uśmiechnęła, potwierdzając. Chętnie zobaczy coś więcej, niż jednostajne sunięcie w powietrzu przerywane tylko wtedy, gdy Wrongedspark machała skrzydłami, aby nie przestać szybować.

Autoboty patrzyły na tę scenę. Widziały, że obie muszą ze sobą rozmawiać oraz że po chwili Miko musiała poczuć się lepiej.

- Wiesz Bee, ona bywa straszna, ale cieszę się, że tu jest. Ja bym nie zdołał tak łatwo uspokoić Miko - powiedział Bulkhead do swojego przyjaciela.

- *Też się cieszę. Mam nadzieję, że się z nqmi zaprzyjaźni*

- Miło byłoby mieć tu na stałe drugą femme. Choć bywa nieprzewidywalna i jak pokaże pazurki, trudno jej się nie zlęknąć - dodała Arcee.

- *Teraz przynajmniej wiemy, dlaczego taka jest. Musimy jej z tym pomóc, to strasznie smutne i przykre, i okropne* - to ostatnie żywo wybibczał zwiadowca, nadal żyjąc tym, co jej wtedy w nocy wypłakała.

- I pomożemy - Arcee dała mu rękę na ramię, uspokajając go.


- A weź szybciej - nastolatka poprosiła po chwili przyspieszonego lotu swoją obecną, powietrzną taksówkę.

Wrongedspark może i przyspieszyła, ale i zrobiła w powietrzu obrót wokół własnej osi, na co dziewczyna aż krzyknęła i się zaśmiała.

- Ejj! - nastolatka się uśmiechała. Była już na tyle ożywiona oraz "uspokojona", że femme wiedziała, iż może sobie na to pozwolić. Uśmiechnęła się bardzo delikatnie.

- Nie chciałaś trochę poszaleć? - spytała nawet rozluźniona. Przyjemnie jej było widzieć, jak ta chwila lotu tak bardzo cieszy dziewczynę, jak może komuś czymś tak drobnym przysporzyć tyle radości.

- No pewnie,  dawaj jeszcze - Miko chętnie przyjęła propozycję.

Wrongedspark zastanowiła się, co teraz zrobić. 

- Chcesz naprawdę zobaczyć, jak to jest latać? - spytała.

- No jasne, że tak! 

- Więc siądź lub stań na mnie - femme zwolniła odpowiednio i złapała ją jedynie w jedną rękę, kierując ją w stronę swoich pleców. - Tylko znajdź bezpieczne miejsce.

Bulhead zaniepokoił się, widząc ten ruch. 

- Chwila, czy ona chce ją na sobie postawić? W powietrzu??

Arcee dała mu rękę na ramię.

- Może i wygląda to groźnie, ale Wrongedspark na pewno na nią uważa - pocieszyła go.

Nakadai tymczasem ostrożnie złapała się jej piór i posadziła zadek na jej opierzonej szyi.

- Już siedzę - zakomunikowała, po czym została puszczona. Poczuła, jak femme przyspiesza i dała ręce w bok z uśmiechem.

- Juhu! - krzyknęła, kiedy femme przyspieszyła. Leciała jednak na tyle wolno i na takiej sytuacji, by dziewczyna nie miała większych problemów z oddychaniem.

- Złap się i siądź stabilniej. Pokażę ci coś.

Dziewczyna wykonała polecenie, osłaniając nogi dla pewności jej piórami, by ją dodatkowo trzymały. Kiedy to zrobiła, femme złożyła skrzydła i zaczęła spadać powoli głową w dół. Rozwarła je w połowie drogi do gruntu. Nawet Autoboty stojące w oddaleniu usłyszały ten pełen pozytywnych emocji pisk, jako dziewczyna z sebie wtedy wydała. Co prawda nieco je zmartwiło to spadanie, ale nie reagowały, nawet jeśli miałyby jak.

- Ja chcę jeszcze raz! - krzyknęła dziewczyna.

- Może chcesz poczuć spadanie jeszcze lepiej? - Wrongedspark zaczęła się na nowo wznosić?

- To da się lepiej? Jasne! - potwierdziła.

- Więc się ze mnie zsuń lub zeskocz. Złapię cię - zaproponowała femme. Na to dziewczyna zaczęła na niej wstawać.

- Okay, jestem gotowa - powiedziała, na co cemme skinęła. - Skaczę! - krzyknęła na tyle głośno, że jej opiekun dostał małego zawału iskry.

Dziewczynę owiał mocniejszy wiatr, kiedy tylko opuściła ciało Wronedspark. Uśmiechała się szeroko, spadając w dół. W tym czasie botka zlatywała tuż przy niej. Autoboty zobaczyły, że musiało to być planowane.

- Wychodzi na to, że jednak Miko nie dostanie lęku wysokości - skwitowała to Arcee.

Dziewczyna została złapana dobry kawałek od ziemi i przytulona na ręce przez Miko.

- Dziękuję. Latanie jest super - powiedziała.

- To prawda. Wrócę z tobą, żeby nie przeciążać skrzydła - skierowała się ku skale

- Polecisz ze mną jeszcze kiedyś?

- Polecę - obiecała femme, a dla niej obietnica była czymś nie do złamania.

- Dziękuję - Miko ucieszyła się jeszcze bardziej, że nie była to tylko jednorazowa atrakcja.


Kiedy tylko obie znalazły się przy Autobotach, dziewczyna pełna emocji zaczęła wykrzykiwać do swojego opiekuna, co robiły. Nie zważała na to, że ten wszystko widział. Bulkhead słuchał jej, nie wchodząc jej w słowa, bo i tak byłoby to bezowocne. 

- Dziękuję, że się nią zajęłaś - powiedziała Arcee, uruchamiając windę, by zjechać nią z innymi w dół bazy.

Wrongedspark skinęła. Sama była nawet rozluźniona i teraz bliskość Autobotów nie przeszkadzała jej aż tak, gdyż widziała, że są jej wdzięczni za uratowanie i pomoc Miko.

- *Przyjemnie jest latać?* - spytał Bumblebee podczas jazdy. Czasami zastanawiał się jak to jest, choć nigdy by nie zmienił swojego trybu alternatywnego na powietrzny. W odpowiedzi dostał skinięcie. Wszyscy wrócili do środka, by nieco odpocząć po dzisiejszym dniu. 


- Namierzyłem coś w bryle lodu. Z pewnością ma pochodzenie Cybertrońskie - rozległ się z głośników głos byłego komendora będącego obecnie na patrolu w strefie okołobiegunowej. - Nie jestem w stanie stwierdzić, co to.

- Przynieś to do bazy. Poczekamy, aż lód stopnieje i się dowiemy - rzekł do niego Optimus, pueczętując loc wszystkich tu obecnych żywych i niezwykle apetycznych robotów.

///////////////////////////

Równo 5000 słów i zapowiedź nowego rozdziału, który zakiełkował mi w głowie podczas pracy. Czekajcie z niecierpliwością. I tak, jeszcze żyję, choć długo mnie tu nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro