25. - Nie!
[Notka od autorki - zachęcam do komentowania - koniec notki]
Rankiem, gdy wszyscy już byli na nogach, Wrongedspark obudziła się. Jedynym, który do tej pory nie wstał, był Bumblebee. Zapewne długo został pod gołym niebem i jeszcze nie wybudził się z hibernacji. Usiadła na filarze. Nie chciała jeszcze wstawać, czując strach przed tym, co się miało wydarzyć. Nie chciała też jednak przypadkiem podsłuchiwać Autobotów - temu też dała im znak, iż się już wybudziła. Skoro mimo niechęci pozwalali jej tu być, postanowiła zachowywać się wobec nich sprawiedliwie i ukazywać, kiedy zaczyna słyszeć, co się tu dzieje.
Nad wyraz niezadowolony z jej obecności tu Ultramagnus, stał przy Optimusie i ustalał z nim, jaką taktykę najlepiej obrać przeciw Decepticonom. Spojrzał ku stropowi, milknąć. Nie chciał, by to coś dowiedziało się o ich wojskowych planach.
- Dlaczego zamilknąłeś w pół słowa? - spytał go Optimus.
- Bo jesteśmy podsłuchiwani - rzekł twardo mech.
Pióra femme najeżyły się. Była jeszcze mniej pewna tego, co powiedziała Bumblebee dzisiejszej nocy.
- Ultramagnusie - upomniał go przywódca. - Wrongedspark nie jest naszym wrogiem i proszę cię, byś nie okazywał jej takiej wrogości. Szczególnie, że wpłynęły z jej strony na ciebie poważne, uzasadnione oskarżenia.
- Tym bardziej nie mam powodu, by okazywać takiemu tworowi jakiekolwiek zaufanie - komandor cały czas był wrogi.
Femme znów chciała się na niego rzucić, jednak pozostawała w miejscu. Pamiętała o obietnicy złożonej Optimusowi podczas ponownego zawarcia sojuszu. Prime już chciał bronić jej honoru i skarcić swego komandora, jednak nim to zrobił, odezwał się Ratchet.
- Jeśli ją sprowokujesz, zmarnujesz nam tylko i tak zbyt mocno ograniczone zapasy energonu - chciał go powstrzymać przed byciem nierozsądnym. Nie miał ochoty znowu naprawiać poszarpanej szponami zbroi komandora.
- Widział ktoś Bee? Raf dzisiaj zaczyna lekcje razem z Miko. Zwykle wyjeżdżamy po nich razem - spytał Bulkhead, biorąc na siebie spojrzenia tu obecnych. Nawet tego nieświadom, zakończył swoim wtrąceniem narastający w pomieszczeniu spór.
- Jak tak o nim wspominasz, to faktycznie powinien już tu być - zastanowiła się Arcee. - Zobaczę czy jest u siebie - femme ruszyła w głąb bazy. Wyszła z pomieszczenia, w którym zapadła cisza. Słychać było jedynie szum wentylatorów oraz sprzętu elektronicznego.
Nie minęło kilka minut, a stropiony bot wkroczył wraz Arcee do centrum dowodzenia.
- *Wybaczcie, zaspałem* - przetarł się dłonią w okolicach głowy, a dokładniej od potylicy do karku.
- Przecież ty nigdy nie zasypiasz. No w sensie, nie spóźniasz się - powiedział Bulkhead zdziwiony. Nie dostał jednak odpowiedzi, gdyż żółty mech zobaczył osobę siedzącą przy stropie. Nie był pewien, jak powinien się zachować, więc spuścił z niej wzrok i popatrzył na resztę.
- Wszystko dobrze, Bee? - zmartwiła się dwukółka.
- *Tak, tak* - odparł odrobinę nerwowo. Miał wiele zalet, ale ściemniał gorzej niż Starscream bronił się przed karami dawanymi mu przez Megatrona.
- Coś ci nie wierzę - fembotka zaniepokoiła się jeszcze bardziej.
- *Pogadamy, jak odwiozę Rafa, okay?* - Bee nieco się uśmiechnął, choć jego brwi pozostawały nieco przymarszczone.
- Niech będzie, Bee. Jedź spokojnie - Arcee klepnęła go po ramieniu. Skoro obiecał, że później wyjaśni, co go niepokoi, botka nie miała nic przeciwko, aby go teraz puścić w drogę. W końcu odwiezienie podopiecznego do budynku, w którym pobierał naukę, również było ważne.
- No to jedziemy! - Bulkhead transformował się, puszczając w swym wnętrzu przez radio jeden z lepszych, metalowych kawałków. Gdy jego towarzysz również znalazł się w formie pojazdu, oboje ruszyli.
Kilka minut po ich opuszczeniu bazy, odezwał się Ratchet.
- Wrongedspark, zejdź tu. Chcę sprawdzić czy twoje optyki są już całkowicie zregenerowane.
Fembotka na to właśnie czekała. Sprawnie opuściła swe miejsce przy suficie, po czym podeszła do medyka.
- Połóż się na kozetce.
I to polecenie zostało wykonane. Sprawna optyka bota wychwyciła, iż jego pacjentka zdaje się być bardziej zestresowana tudzież spięta, niż ostatnim razem, gdy się nią zajmował. Zachował to jednak dla siebie, nie chcąc jej bardziej niepokoić.
Gdy dotknął palcami jej twarzy, ujrzał, iż jej pióra zostały nieco bardziej uniesione. Zaniepokoił się. Niebezpiecznym było denerwowanie jej.
- Spokojnie. Ściągnę ci blaszkę przysłaniającą optykę - po tych słowach, uczynił to.
Wrongedspark zamrugała. Po takim czasie w mroku, musiała dostosować obraz, by był wyraźny i jej nie raził. Dostrzegła szczegóły pochylającego się nad nią medyka.
- Widzisz dobrze? - spytał.
Ta skinęła mu w odpowiedzi.
Zabrał się więc za jej drugi narząd wzroku i ściągnął pozostałe na jej twarzy ciało obce będące zabezpieczeniem medycznym.
- A teraz? Czy obraz jest wyraźny? Nie razi cię, gdy już dostosujesz odległość patrzenia?
Wrongedspark zamrugała ponownie - tym razem obiema optykami. Rozejrzała się.
- Widzę prawidłowo - wstała. Mech, widząc jej ruch, odsunął się, by mogła to uczynić.
- To dobrze. Rekonwalescencja przebiegła więc prawidłowo.
Femme skinęła. Była milcząca. Po nocy ciężko jej było przebywać wśród nich bez okazywania czegokolwiek. Udała się więc w stronę windy. Chciała wybyć, nim wróci żółto-czarny zwiadowca, ale nie chciała, by oni wiedzieli, że wylatuje lub wyjeżdża.
Autoboty patrzyły za nią. Były pewne, iż po prostu wyjedzie na wierzch ich bazy, by tam posiedzieć w spokoju i samotności. Arcee chciała zapytać jej czy skoro widzi, pomoże im szukać decepticońskich kopalni energonu, wyjeżdżając na patrol, jednak gdy tylko otworzyła usta, lider powstrzymał ją swoją ręką. Nie był pewien dlaczego, ale czuł, że Wrongedspark chce teraz zostać sama. Nie zdawał sobie sprawy, iż po prostu dostrzegł nieco inne ułożenie jej upierzenia. Posłuchał jedynie swojego instynktu. Arcee więc nie odezwała się, a Wrongedspark wyjechała na szczyt silosu, gdzie przetransformowana w myśliwiec wzleciała w chmury, udając się następnie do swojej skrytej w jaskini kryjówki.
Gdy Bumblebee i Bulhead odwieźli dzieciaki do szkoły, wrócili do bazy. Arcee podeszła od razu do swojego krewniaka.
- Więc? Co się stało? Zmartwiłeś mnie, Bee.
Bot nieco zamyślił się i popatrzył na Ultramagnusa rozmawiającego znów z Optimusem na temat strategii. Nie chciał mówić tego wszystkiego przy nim. Czułby się, jakby w pewien sposób zdradził tym zaufanie Wrongedspark. Poza tym, nie ufał mu już.
- Bee? - Arcee powędrowała za jego wzrokiem i znów spojrzała na niego.
- *Ja chciałbym ze wszystkimi porozmawiać, ale bez komandora* - wybibczał dyskretnie. Nie chciał, by tamta dwójka go usłyszała. Nie spodziewał się jednak, iż skupiony na czyszczeniu swych sprzętów medycznych Ratchet ma tak dobre audioreceptory mimo swojego starczego wieku. Medyk podsłuchiwał bowiem tę rozmowę, sam niepokojąc się nieco stanem zawsze otwartego, a dziś nieco skrytego zwiadowcy.
- Tylko jak my odciągniemy komandora z bazy bez wzbudzania podejrzeń? - Cee wiedziała, że Bumblebee musi mieć dobry powód, by złożyć tak niecodzienną prośbę.
- Ja też nie mam pojęcia - odezwał się równie cicho Bulkhead.
- Optimusie - medyk postanowił działać i ruszył w stronę dowódcy.
Prime spojrzał na niego, przerywając prowadzoną konwersację.
- Jak już wcześniej wspomniałem, nasze zapasy energonu nie są największe. Proponuję rozdzielić się i poszukać go.
- To dobry pomysł. Sam go rozważałem.
- Najskuteczniejszą metodą będzie pojechać pojedynczo. Komandorze, czy mógłbyś? - zaprosił go do akcji Ratchet, łapiąc za wajchę mostu ziemnego.
- Jestem teraz zajęty, jakbyś nie widział, doktorze - odparł niezadowolony mech z jego impertynencji. Rozkazywanie mu, gdy rozmawiał z dowódcą, było okazą zniewagi.
- Komandorze. Słyszałeś Optimusa. Zgodził się z moją propozycją, by pojechać pojedynczo. Każdy pojedzie, więc nie ma znaczenia, kto pierwszy - mech podczas swego wywodu patrzył mu prosto w optyki. Teraz spojrzał na twarz Prime'a. Jego poważny wyraz twarzy skłonił lidera do poparcia jego słów.
- Pojedź, komandorze. Dokończymy naszą rozmowę później.
Mech spojrzał na niego nieznacznie zagniewany, jednak nie mógł zignorować bezpośredniego rozkazu od przełożonego.
- Tak jest - podszedł do mostu ziemnego i transformował się. Wyjechał, gdy medyk otworzył mu portal.
Ratchet, zamykając go, popatrzył na trójkę stojących obok siebie i obserwujących sytuację towarzyszy.
- Czy któreś z was raczy mi powiedzieć, dlaczego właśnie skierowałem komandora na patrol, przerywając jemu oraz Optimusowi ustalanie naszej taktyki w walce z Decepticonami? - założył ręce na siebie. Oczekiwał wyjaśnień.
Prime z medyka przeniósł swój wzrok na pozostałe w pomieszczeniu Autoboty.
- Sam chciałbym poznać powód waszego niecodziennego zachowania - odparł spokojnie. Zastanawiało go, co sprawiło, iż chcieli się pozbyć z bazy Ultramagnusa. Mimo ostatnich sporów, był to kompetentny żołnierz. Tak przynajmniej sądził.
- Bumblebee się dziwnie zachowywał i powiedział, że chce z nami wszystkimi porozmawiać, ale bez obecności komandora. Dziękuję za pomoc, Ratchet - Arcee domyśliła się, że mech dosłyszał ich cichą rozmowę.
- Sam chcę się dowiedzieć, co się tu dzieje. Od rana zachowujesz się inaczej, Bumblebee.
- *Chodzi o Wrongedspark* - zaczął zwiadowca.
- Odniosłem wrażenie, że znowu nam bardziej nie ufa. Była nerwowa podczas zabiegu. Zrobiłeś coś?
- *Była nerwowa, ale z innego powodu. Rozmawiałem z nią wczoraj. Powiedziała, co tak poróżniło ją z komandorem* - drzwi mecha podniosły się, a sam stał się zbulwersowany. - *Optimusie, nie będę w stanie słuchać się jego rozkazów. Zachował się względem niej gorzej niż Decepticony*
- Mówiła ci o sobie? - Ratchet mocno się zdziwił. - Kiedy? Przecież nie było momentu, gdy bylibyście tu sami. I żadne z was wczoraj nie zachowywało się podejrzanie.
- *W nocy. Obudziłem się przez koszmar i chciałem się przewietrzyć. Wyjechałem na górę bazy. Ona się rozpłakała. Boi się. Ona cały czas żyje w strachu. I przez Ultramagnusa nie potrafi nikomu zaufać* - prócz bulwersacji, dało się dostrzec w nim zmartwienie.
- Na pewno możesz nam o tym mówić? - zmartwił się Optimus. - Cieszę się, że tobie zaufała, ale...
- *Pozwoliła* - przerwał mu Bumblebee. Doskonale rozumiał obawę lidera.
Prime skinął, usłyszawszy te słowa. Uspokoił się.
- Powiedz więc, co się stało.
Po tych słowach, Bee opowiedział wszystkim historię usłyszaną kilka godzin temu z ust Wrongedspark. Podczas tego żywo gestykulował. Podczas relacjonowania momentu o morderstwie Optimusa na jej matce, a także mordowaniu jej gatunku przez zjednoczone Autoboty oraz Decepticony, zarzekł się, iż ma pewność w szczerość jej słów mimo tego, że nic z nich nie rozumie. Milczący Prime nakazał mu wtedy kontynuowanie opowieści.
Kiedy bot dotarł do końca, w pomieszczeniu zapadła cisza. Bumblebee był roztrzęsiony. W optykach pojawiły mu się łzy.
- To dlatego... nie chciałeś tu komandora - powiedziała Arcee, będąc w szoku, czego dopuścił się tak wysoko postawiony Autobot. Wszyscy popatrzyli na Optimusa. W jego optykach czaił się ból i nieco bardziej widoczny zawód. Czuł się winnym cierpienia botki poprzez danie takiego stanowiska botowi o tak psychopatycznych, ukrytych zapędach.
- Optimusie, to, co on zrobił, to nie twoja wina - Ratchet widział w wyrazie twarzy lidera, co może zajmować teraz jego myśli. - To o zgaszeniu iskry matki Wrongedspark też, jeśli to rzeczywiście prawda. Sama tak powiedziała Bumblebee. A skoro postanowiła się tym z nim i z nami podzielić, musi nam w pewnym stopniu ufać.
- A to sukinsyn! - zbulwersował się Bulkhead. - Optimusie, nie mogę słuchać rozkazów kogoś takiego.
Najwyższy mech w pomieszczeniu milczał. Myśli kotłowały się w jego głowie - począwszy od wątku jego zabójstwa, aż do tego, cóż uczynił jego zaufany dotąd podwładny. Myślał też, jaką rolę w tym wszystkim ma widzianą wtedy przez Wrongedspark i zgodnie z jej słowami - wiedzący o niej dość sporo - Megatron.
- Zgadzam się z Bulkiem. Nawet niektóre Decepticony nie torturowałyby dla czystej przyjemności. Jak tak w ogóle można? - Arcee poparła towarzysza.
- Macie rację - Optimus rzekł ciężko z nutą smutku. - Od tego momentu Ultramagnus nie będzie już dłużej komandorem. Jego doświadczenie oraz wiedza będą nam wciąż przydatne, jednak pozbawię go stopnia oficerskiego, gdy wróci. Skłamał już raz i skoro Wrongedspark mówiła szczerze, jak twierdzi Bumblebee, nie mam powodu, by nie wierzyć w jej słowa. Mimo iż niektóre mogą nie mieć dla nas sensu.
- *Jednak jestem pewien, że mówiła mi to wszystko z głębi iskry i że nie kłamała. Poza tym, kiedy mi to opowiadała, nie mogła powstrzymać płaczu i drżenia. Jej emocje musiały być szczere i bardzo silne, skoro tego nie ukryła, jak zazwyczaj*
- Musiało być jej naprawdę ciężko. Skrywanie wszystkiego w sobie nie jest zdrowe. Szczególnie gdy jest uo powiązane z tak wielką traumą - rzekł medyk.
- To bardzo smutne, nie mieć nikogo i bać się każdego. Ja, jakbym już Miko stracił, czułbym się źle. Was też - Bulkhead posmutniał.
- Powiedzenie ci tego musiało ją wiele kosztować - Arcee spojrzała na krewnego.
- Dlatego była dzisiaj jakaś taka bardziej nerwowa... - zamyślił się Ratchet. - Teraz rozumiem.
- Naprawdę? Nie zauważyłem - zdziwił się brudnozielony, masywny mech. Ratchet posłał mu zmęczone jego ignorancją spojrzenie.
- Tylko jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Megatron? Wszyscy wiemy, że gdy tylko miał okazję, próbował ją złapać. To tym bardziej potwierdza słowa Wrongedspark.
- Nie wiem, przyjacielu - rzekł Optimus do wyrażającego swe obawy starszego bota kontynuującego uzewnętrznianie swych myśli. - Jednak spróbujemy się tego dowiedzieć i ochronić przed nim Wrongedspark.
- Myślicie, że dobrze z nią o tym teraz porozmawiać? Skoro się boi, może zdołamy ją jakoś uspokoić - zaproponował wrecker.
- *To nie byłby dobry pomysł. Poza tym, nie ma jej teraz w bazie*
- Wyjechała na górę - Arcee wskazała na windę.
Bee pokręcił głową przecząco.
- *Nie ma jej tam. Mówiła, że wyleci. Może jej nie być kilka dni. Potrzebuje się teraz uspokoić. Boi się nas, skoro tyle o niej wiemy*
- Skoro po poznaniu prawdy przez Ultramagnusa tyle wycierpiała, nie dziwi mnie jej zachowanie. Przeżyta trauma często oddziałuje na charakter oraz decyzje danego bota. A jej trauma z pewnością jest wielka. Tym bardziej, że nie mogła o tym wszystkim z nikim porozmawiać i cały czas dusiła wszystko w sobie.
- Musiało jej być naprawdę ciężko. Gdy wróci, postarajmy się jej dać namiastkę domu, którego nigdy nie miała - poprosił towarzyszy Optimus.
- I żeby Magnus częściej wybywał, żeby nie musiała znosić kogoś takiego - zaproponowała Arcee stanowczo.
Prime skinął.
- Pomyślę, czym się od teraz będzie zajmował.
- Może sam się przejedź, Bumblebee. Dobrze ci to zrobi. Miałeś od nocy sporo emocji. Powinieneś się zrelaksować - polecił medyk.
Zwiadowca skinął, transformując się.
- Pojadę z nim - Arcee zrobiła to samo. - Nie powinieneś być po tym wszystkim sam - zwróciła się przednim kołem ku krewnemu.
Wyścigówka odbipnęła, zgadzając się, po czym oboje wyjechali głównym wyjściem z silosu.
Następne dni w bazie były bardzo nerwowe. Ultramagnus, gdy tylko wrócił i dowiedział się o degradacji, był wściekły. Zbulwersowany, wykłócał się o to, zarzucając Wszystkobotowi kłamstwo. Nie chciał przyjąć odebrania mu stanowiska i postawienia go na równi z szeregowymi. W dodatku Autoboty - jeśli nie wrogo - zachowywały się wobec niego z dystansem. Nie było w ich głosie należnego mu szacunku. Nie mógł ścierpieć, że przywódca bardziej wierzy jakiemuś wybrykowi natury, niż jemu!
Jednak nie tylko tu panowała nerwowa atmosfera. Megatron, coraz bardziej zdenerwowany, walnął w ścianę, idąc po korytarzu i powodując tym samym upuszczenie przez idącego w pobliżu trepa niesionej przez niego skrzynki z narzędziami. Popatrzył tam wściekły. Przerażony Vehicon czym prędzej posprzątał rozsypane narzędzia i ruszył dalej, gdzie zmierzał. Lidera Decepticonów denerwowało to, iż nie może pozbyć się tego jednego, cholernego Wszystkobota! Jego plan był przecież tak idealny i raz na zawsze miał unicestwić tę niebezpieczną dla jego knowań, pokojową rasę! Aż nagle odnalazł na tak odległej planecie prawdopodobnie ostatniego ocalałego, który w dodatku - tak jak się obawiał - sprzymierzył się z jego wrogami! I nawet jak miał go w garści przerażonego, nie będącego w stanie się już obronić przed łączem korowo-hipokampowym, ci zwinęli mu go ze statku!
Były gladiator wszedł na mostek swego ogromnego statku wojskowego.
- Jakieś postępy?
Soundwave, do którego skierowane było to pytanie, nie odpowiedział.
Srebrny mech warknął, wiedząc, co to znaczy. Zupełny brak postępów. Co za niekompetentna załoga! Jakim cudem kilkaset Decepticonów nie może poradzić sobie z garstką Autobotów i Wszystkobotem?! No tak, Wszystkobot. Jeden wart jest kilku wojowników, posiadając wiele rodzajów uzbrojenia oraz trybów alternatywnych. Ogranicza go tylko to czy zdołał zeskanować dość potężnych wojów, by osiągnąć trudną do pokonania moc. Megatron musiał go czym prędzej zniszczyć, nim nabierze doświadczenia!
Niespodziewanie, zaśmiał się cicho i mrocznie.
Załoga zerknęła tam niepewnie.
- Panie? - spytał go Starscream, nie mając pewności czy dla własnego bezpieczeństwa nie powinien się nieco od niego odsunąć.
- Skoro Soundwave nie może jej znaleźć, sami ją sprowokujemy do ujawnienia się. Skoro współpracuje z Autobotami, zrobimy na nich tyle zasadzek, aż w końcu się z nimi pojawi.
Megatron nie miał pojęcia, iż obecnie nie ma jej z nimi w bazie.
*U Autobotów*
- Optimusie, namierzyłem sygnał energonu - odezwał się Ratchet, przerywając obrzucanie się nieprzyjaznym wzrokiem swoich towarzyszy z Ultramagnusem.
- Otwórz most. Autoboty, transformacja i jazda! - zarządził przywódca i wszyscy prócz medyka popędzili wraz z nim przez otwarty portal.
Ratchet zamknął most.
- Gdzie jest Miko? - rozległo się pytanie skierowane do niego oraz Rafaela przez Jacka. Chłopcy oraz Autobot rozejrzeli się. Gitara dziewczyny leżała na ziemi zaraz przy głośniku, jednak jej samej nie widać było w pomieszczeniu.
- Primus, nie znowu! - krzyknął medyk, nie mogąc zrozumieć, jak ta dziewczyna może być aż tak nieodpowiedzialna.
- Optimusie, mamy problem - powiedział Ratchet, chcąc połączyć się ze swoim liderem. Nie mógł jednak tego zrobić. - Optimusie - Brak odzewu. Medyk zaczął nerwowo klikać w komputerze, próbując się dowiedzieć, co spowodowało problem w komunikacji.
- Pomogę ci - Rafael czym prędzej usiadł do swojego laptopa i zaczął szybko klikać na jego klawiaturze.
Autoboty zostały ostrzelane zaraz, gdy tylko opuściły portal mostu ziemnego. Teren był płaski, ale skalisty, położony wysoko nad ziemią. Zobaczyły Vehicony stojące przy wózku kopalnianym wypełnionym energonem. Gdy tylko dostrzegły przeciwników, zrzuciły go w przepaść. Paliwo czym prędzej zniknęło pod mgłą znajdującą się poniżej terenu, na którym stały. Kryształy dopiero po chwili uderzyky o podłoże - przepaść więc musiała być dość sporych rozmiarów. Dla Megatrona taka strata paliwa była niczym wobec zasadzki, jaką urządził na swoich wrogów. I nawet jeśli Wrongedspark się tu nie pojawi, przynajmniej zostanie zgaszone parę wrogich iskier. Autoboty wymierzyły w trepy, które transformowały się, odlatując wzwyż. Za Autobotami otworzył się most ziemny i wybiegł z niego oddział wojska Decepticonów, natychmiadt zaczynając ostrzał we wrogów. Boty odwróciły się tam, by odeprzeć atak. Nie dostrzegły, jak od strony ich tyłów z chmur wyleciał Starscream ze swoją armadą, odpalając rakietę w stronę największego celu.
- Bulk, uważaj!! - nieroztropna Miko, krzyknęła ostrzegawczo do swego opiekuna zza skały, za którą wbiegła tuż po opuszczeniu portalu mostu ziemnego, który przebyła niepostrzeżenie.
Boty rozejrzały się, przez co Bulkheadowi w ostatniej chwili udało się uniknąć zauważonej rakiety. Niestety, pod wpływem wybuchu, przewrócił się.
- A co my tu mamy? - spytał retorycznie Starscream, zmieniając kurs. Ile sił miał w silnikach, popędził po pupilka Autobotów. Ahh, jak Megatron go wynagrodzi, jeśli zdobędzie coś tak dla ich wrogów cennego!
- Miko, uważaj! - będąca najbliżej Arcee przetransformowała się i omijając pociski, ruszyła czym prędzej w stronę dziewczyny.
Szczupły mech, widząc, że ma obecnie niewielką przewagę w odległości, nie zamierzał się teraz z dziewczyną zabawiać w "udawaj że łapiesz, ale nie potrafisz i daj się dzieciakowi zmęczyć bezcelowym uciekaniem". Teraz stanął przy niej w formie robota i mimo, iż nastolatka czym prędzej ruszyła w przeciwną stronę, złapał ją w swą szponiastą dłoń. Nie czekając aż dwukółka tu dojedzie, transformował się ponownie, zamykając dziewczynę w swej kabinie, po czym wzleciał w górę. Niespodziewanie obok walczących otworzył się kolejny portal.
*W bazie*
- Niech to szrot! Prime, odezwij się! Arcee! Bumblebee! Bulkhead! Ultramagnusie! No odbierz ktoś, widzę, że jesteście zdrowi! - medyk coraz bardziej niepokoił się brakiem możliwości komunikacji.
- Nie mamy z nimi kontaktu. Czy to możliwe, że Decepticony jakoś zagłuszają sygnał? Albo oni są w miejscu, który to robi? Na przykład gdzieś głęboko pod ziemią? - spytał Rafael.
- Gdyby byli pod ziemią, nie namierzyłbym sygnału energonu. Ale zagłuszanie... niech to szrot! To możliwe, Rafaelu.
- Czy to możliwe, że wpadli w zasadzkę? - zmartwił się Jack.
- Jak najbardziej, a Miko razem z nimi - medyk cały czas próbował zrobić coś z systemem komunikacji, jednak komórka dziewczyny również podczas próby zadzwonienia nie odpowiadała.
- Może Wrongedspark zgodzi się pomóc? - zapytał Derby.
- Ona... obecnie chyba nie chce z nami rozmawiać - odrzekł Ratchet, ale obawiał się, iż poproszenie jej o pomoc byłoby najrozsądniejszym wyjściem.
- Jeśli nie z wami, to może ja ją o pomoc poproszę? W końcu chyba lubi ludzi.
Ratchet nie był do końca pewien swej decyzji, ale zadzwonił do botki.
Wrongedspark kuliła się w swej jaskini. W przeciągu ostatnich kilku dni, miała niewielkie ataki paniki. Na szczęście dawała radę je zdusić. Chwilę temu, rozpłakała się cicho. Bała się reakcji Autobotów. Nie chciała tam wracać, ale i energonu nie miała już wiele. Zaledwie trzy kostki. Podkuliła się, aż nagle podskoczyła, uciszając płacz. Iskra zaczęła walić jej w piersi ze strachu. Nie miała pojęcia, co to za dziwne uczucie w jej głowie. Spróbowała uspokoić rozedrgany oddech. Czuła, jakby coś chciało się dostać do jej procesora. Jakieś niewidzialne, niewielkie falowanie. Jakiś... sygnał. Spięła się, przypominając sobie lekcję łączenia się z innymi lub z bazą sygnałem telekomunikacyjnym udzielaną jej przez Prime'a. Zamrugała, zbierając się w sobie i odebrała.
- Wrongedspark? - fembotka nie spodziewała się usłyszeć głosu ludzkiego dziecka obecnego czasem w bazie ich sojuszników.
Odetchnęła bezdźwięcznie.
- Tak - jej niepokój wzrósł. Dlaczego się z nią łączyli, choć mieli tego nie robić i miało to być tylko jej zabezpieczenie, gdyby zaatakowały ją nagle Decepticony?
- Wybacz za połączenie, ale Miko znowu w portal wybiegła i Ratchet nie może się z nikim połączyć. Podejrzewamy, że Decepticony zrobiły zasadzkę - chłopiec był zestresowany i nieco nieskładnie prosił fembotkę o pomoc. Ta jednak nie rozumiała, o co chodzi z Miko i Decepticonami. Nie była w końcu świadkiem jej ucieczek na pole walki.
- Tu Ratchet - mech wiedział, że lepiej wyjaśni, o co im chodzi. - Przepraszam cię za zadzwonienie, mimo iż chciałaś, by zostawić cię w spokoju. Zamierzaliśmy to wszyscy uszanować i nie kontaktować się z tobą, jednak chciałbym cię prosić o pomoc - mówił szybko. - Cała drużyna wyjechała za sygnałem energonu i od tej pory nie mam z nikim kontaktu. Miko musiała przebiec przez most razem z nimi. Wygląda to na zasadzkę Decepticonów. Nie wiem, ilu ich tam jest, ale oni wszyscy włącznie z dziewczyną mogą być w dużym niebezpieczeństwie. Dlatego mimo iż nie chcieliśmy cię niepokoić, dzwonię prosząc o wsparcie. Jeśli się nie zgodzisz, sam ruszę to sprawdzić.
Wrongedspark obawiała się, ale słyszała po głosie medyka, iż był zmartwiony. Brzmiał też szczerze, gdy ją przepraszał. Wstała.
- Przylecę - wyszła szybko z jaskini i ruszyła biegiem ku wyjściu z lasku.
- Jeśli byś podała swoją lokalizację, mógłbym ci wysłać most ziemny, ale nie zmuszam, choć martwi mnie czy mamy wiele czasu - medyk postanowił być z nią szczery i grać w otwarte karty.
Femme rozłączyła się i gdy tylko mogła, przetransformowana, o pełnej mocy, ruszyła w kierunku bazy Autobotów.
- Jaka ulga - stwierdził Jack.
- To prawda. Nie jestem tak sprawny w boju, jak niegdyś - przyznał medyk. Obawiał się, iż jeśli femme odmówi, sam nie będzie w stanie w razie przywrócenia sygnału pomóc z bazy swoim towarzyszom.
Nie minęła chwila, a odebrał połączenie przychodzące, zaskoczony nim.
- Odsuń się z drogi i niech ludzie będą w bezpiecznym miejscu. Zwolnię tylko na tyle, by nie uderzyć w wejście i by wykręcić - Wrongedspark, dla zwiększenia szybkości działania, nie zamierzała przerywać lotu.
- Oczywiście. Rafaelu, Jack, odsuńcie się. Pęd myśliwca mógłby was pchnąć w tył.
- Dolatuję. Bądź gotów otworzyć most - femme mimo strachu była stanowcza. Wiedziała, że na lot ze swej kryjówki do bazy Autobotów straciła nieco czasu i że jeśli potrzebna jest tamtym pomoc, każda kolejna sekunda jest na wagę energonu.
- Oczywiście - medyk złapał za wajchę. - Powiedz mi, kiedy.
Drzwi do bazy otworzyły się i wszyscy znajdujący się w niej usłyszeli huk silników odrzutowca. Femme, gdy tylko znalazła się przy pomieszczeniu, tak skręciła lotkami, żeby po wyłączeniu silnika odwróciło ją w odpowiednią stronę. Silnikiem znalazła się w stronę ściany, a przodem ku mostowi.
- Otwórz - powiedziała, ponownie włączając silnik i nieco osmalając ścianę wydobywającym się z niego ciepłem. Korygując nieznacznie lot, wleciała w otwarty portal. Zobaczyła, iż Autoboty są mocno ostrzeliwane. Dziewczyny jednak nie widziała. Oddała strzał w znajdującego się najbliżej Vehicona.
Autoboty od razu rozpoznały w niej swoją sojuszniczkę.
- Wrongedspark, Starscream ma Miko! - krzyknęła Arcee, starając się ostrzelać jego silnik.
Wszystkobotka skręciła tam, pędząc za nim z zawrotną prędkością. Nagle zza chmur od góry i z mgły poniżej, ze wszysykich stron, poleciał na nią zmasowany ostrzał. Mimo uniku zrobionego zaraz gdy zobaczyła pierwsze wiązki pocisków, oberwała w silnik. Rozległ się głośny huk i silnik femme strzelił, wyrzucając z siebie kłęby czarnego dymu. Wrongedspark czym prędzej zajęła się korygowaniem lotu.
- Zniszczyć jej sterowniki! - rozkazał srebrny Seeker, zawracając, by zobaczyć, jak wróg jego pana spada w stronę przepaści.
- Nie! Wrongedspark! - przypięta pasami Miko zaczęła walić pięściami wnętrze Starscreama i kopać go na tyle, na ile mogła.
Femme ponownie oberwała, ale przez uszkodzenie sterowania, nie była w stanie skręcić nad ziemię. Spadła pod strefę chmur, prosto w okrytą nieprzeniknioną mgłą przepaść. Następnym, co wszyscy zobaczyli był rozświetlający ją wybuch wraz z dobrze słyszalnym, towarzyszącym mu hukiem sypiących się, uszkodzonych skał.
- Nie! - twarz dziewczyny zalała się łzami.
- *Wrongedspark!* - boty podbiegły do przepaści i spojrzały tam. Widziały, tylko dym unoszący się ponad obłoki.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
4011 słów. Rozdział wstawiam w weekend, jak obiecałam. Ten również został napisany dzięki wenie pozyskanej ze słuchania piosenki z mediów z poprzedniego rozdziału.
Jak się Wam podobał? ;P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro