23. - Jak to nie znasz??
- Zgadzam się - powiedziała Wrongedspark po wyjściu z windy. Słyszała, że Optimus znajduje się w tym pomieszczeniu.
- Na co ona się zgadza? - spytał Ultramagnus, który wszedł tu przed chwilą.
- Na przyłączenie jej częstotliwości do naszej linii komunikacyjnej - wyjaśnił Prime swojemu komandorowi. Choć rozważał jego degradację z tego wysokiego stanowiska.
- Bardzo się cieszę Wrongedspark, że się zgodziłaś - powiedział teraz do niej. Jego iskrę radowało, iż femme zaufała im znowu trochę bardziej. - Czy mogłabyś podać mi swoją częstotliwość? Wprowadzę ją do komputera.
Lecz ku zdziwieniu wszystkich odpowiedziało mu milczenie. Femme była stropiona pytaniem.
- Czy jest jakiś problem? - spytał ni zmartwiony, ni zaniepokojony Optimus. To było coś pomiędzy.
- Nie znam jej.
- Jak to nie znasz?? - spytał Ratchet, niezwykle zaskoczony usłyszanymi właśnie słowami. - Przecież każdy Cybertrończyk od powstania ma ją zapisaną w swoim procesorze.
- Nie wiem, jaka jest - Wrongedspark odczuła stres i zdenerwowanie. Jej pióra delikatnie się nastroszyły, choć nie agresywnie.
- Spokojnie. Co powiesz na to, by zadzwonić do centrum dowodzenia, gdy podam ci jego częstotliwość? Wtedy twoja wyświetli się na monitorze - zaproponował Prime, chcąc, by femme nie musiała niepotrzebnie się stresować. Sam był mocno zaskoczony, słysząc, iż nie wie, jaką ma częstotliwość, ale próbował mimo braku zrozumienia załagodzić sytuację.
Ta w odpowiedzi tylko potaknęła. W odpowiedzi Optimus podał jej odpowiedni ciąg cyfr. Tu pojawił się kolejny problem. Femme nie miała pojęcia, co miałaby z nim zrobić. Autoboty popatrzyły na nią, na co jej pióra nie były już nastroszone, a odrobinę oklapły.
- Coś nie tak? - spytał Prime.
- Jak mam zadzwonić? - spytała. Widziała po ich postawach ciała, iż nie jest to dla nich codzienne pytanie. Przecież wszystkie boty były zawsze tego uczone przez starsze od nich Transformery. Temu drużyna Prime'a nie dowierzała w to, co słyszy. Postać tak dobra w walce, tak sprytna nie umiała jednej z najbardziej podstawowych czynności. Nikt z nich nie rozumiał, o co tu chodzi. Może prócz jednej osoby.
Wszyscy usłyszeli prychnięcie pogardy. Pochodziło ono od Ultramagnusa. I odziwo postawa fembotki nie stała się na to agresywna. Jej pióra jedynie zadrżały.
- Wyjdź, jak masz się tak zachowywać - obronił ją o dziwo Ratchet, kierując swe słowa do wyższego wzrostem oraz rangą mecha. Ten, niby urażony, opuścił to miejsce. Miał dość tego, że wszyscy troszcą się o takie coś, jak ta fembotka.
- *Nie wiesz, jak dzwonić?* - spytał Bumblebee. Wrongedspark zaczęła wątpić czy dobrze zrobiła, zgadzając się na propozycję ich lidera. Optimus, jakby wyczuwając jej wahanie, postanowił pomóc jej z tym zaskakującym problemem.
- To nic złego. Wytłumaczę ci, jak to zrobić - powiedział łagodnie.
Femme odetchnęła wewnętrznie i potaknęła lekko. Przybrała postawę podobną do tej, jaką miała przy pierwszym spotkaniu z Autobotami na tej organicznej planecie. Zamknęła wewnątrz siebie wszystkie odczucia i przestała uzewnętrzniać cokolwiek. Jedyną różnicą był brak wrogiego nastawienia w postawie ciała. Teraz stała odrobinę luźniej.
- Skup się na tej częstotliwości. Powtórzyć ci ją? - spytał Prime.
- Nie trzeba - Wrongedspark już ją zapamiętała.
- Dobrze więc. W głowie masz komunikator. Powinien znajdować się niedaleko twojego prawego audioreceptora. Jest niewielki i z kształtu przypomina owal. Jeśli chcesz się z kimś połączyć, w tym przypadku z komputerem, pomyśl o nim. Skup się, by sygnał wyszedł tam z twojej głowy - mech powtarzał jej to, czego niegdyś i jego uczono. Mówił spokojnie i łagodnie. To nieco uspokoiło Wrongedspark, choć nie było tego po niej widać. Starała się wykonać radę, jednak miała z tym problem. Płoszyło ją, iż wszyscy na nią patrzą. Odruchowo nasłuchiwała czy z żadnej ze stron nie nadchodzi na nią nagły, niespodziewany atak.
Prime próbował doradzić jej jeszcze, jak najlepiej ma to zrobić. Jak będzie najłatwiej. Dla nich taka czynność jak dzwonienie była już naturalna, ale jak widać, dla niej nie. Dopiero po chwili na monitorze komputera pojawiła się nieznana zgromadzonym tu postaciom częstotliwość, którą Ratchet od razu zapisał i skatalogował odpowiednio w komputerze. Wrongedspark niemal nie drgnęła, kiedy poczuła, iż jej... świadomość(?) jest z czymś złączona. To trochę tak, jak podczas łącza psychokorowego, ale o wiele, wiele słabiej. Teraz była tym uczuciem dość mocno zdenerwowana. Odczuwała duży stres w związku z podobieństwem łączenia się z czymś tak a z kimś od Decepticonów za pomocą specjalnego kabla.
- *Brawo, dobrze ci poszło* - wybibczał Bumblebee. Nie do końca tak sądził, ale uznał, że komplement może pomóc femme. Sam źle by się czuł w podobnej sytuacji i takie coś pomogłoby mu się uspokoić.
Wrongedspark jednak wiedziała, iż nie jest to prawdą. Uznała jednak, że zwiadowca nie zrobił tego, by ją oszukać czy z niej zakpić. Nie miał złych zamiarów, więc to zignorowała i nie policzyła jako nieprzyjazny objaw.
- Powiem ci teraz, jak się rozłączyć. To nieco podobne, ale powinno być ci prościej. Pewnie poczułaś w głowie połączenie. Wystarczy, że skupisz się na nim i wykonasz swoją wolą taki ruch, jakbyś chciała je uciąć.
Kolejny raz wszyscy w tym pomieszczeniu mocno się zdziwili, gdyż to wykonała niemal od razu.
- Jak udało ci się to zrobić tak szybko, skoro dzwonienie trwało ci tyle czasu? - spytała Arcee, nie rozumiejąca sytuacji. Nie chciała być niemiła dla opierzonej sojuszniczki. Po prostu zadała pytanie z zaskoczenia i chęci zrozumienia, dlaczego ta czynność poszła Wrongedspark zdecydowanie szybciej, niż poprzednia.
- To łatwiejsze, niż zakończenie połączenia z łączem psychokorowym - wszyscy przyznali jej cichą rację.
- Czy chciałabyś to przećwiczyć? Mogłabyś zadzwonić na przykład do mnie - Optimus podał jej swoją osobistą częstotliwość, aby femme miała możliwość zadzwonić tylko do niego - Usłyszałabyś mnie też w swojej głowie. Ja bym twój głos słyszał w swojej. Choć teraz będziemy się słyszeć i przez audioreceptory, skoro stoimy w jednym pomieszczeniu.
Ta potaknęła lekko po krótkim zastanowieniu. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą. Skupiła się i po nieco mniej niż połowie minuty zadzwoniła do lidera wszystkich Autobotów. Skupiała się na sygnale. Odczuła, najpierw, jak biegnie, a potem, jak gdzieś doszedł. W swojej głowie czuła, iż jest z kimś połączona przez komunikator. To Prime odebrał sygnał.
- Słyszysz mnie?
Wrongedspark omal nie powstrzymała drgnięcia. To było bardzo dziwne uczucie, słyszeć kogoś w swojej głowie. Tu też widziała podobieństwo jak przy łączy psychokorowym, ale i nie czuła w sobie świadomości Optimusa. To był jedynie jego głos.
- Tak - odpowiedziała, po czym się rozłączyła. Ta zdawkowa chwila rozmowy zdecydowanie jej wystarczyła. Wiedziała, że nie lubi dzwonienia. Choć wiedziała też, że to o wiele lepsze, niż kolejne tortury na Nemezis. Ostatnio miała szczęście, że Autoboty ją stamtąd wyciągnęły. Następnym razem pewnie by tak nie było. A sama z pewnością nie miałaby jak uciec Megatronowi czy jego żołnierzom.
Zanim ktokolwiek jej pogratulował udanej nauki, udała się w stronę ''swojego filara'', po którym zaczęła wspinać się ku sufitowi. Tam, położyła się w odpowiednim miejscu na plecach - by być całkowicie tyłem do nich. Nie chciała z nikim rozmawiać. Uszanowali to. Optimus także w chwili obecnej nie proponował jej przećwiczenia nowo pozyskanej umiejętności.
Bulkhead ruszył ku wyjściu z bazy, gdyż Miko za niedługo miała kończyć lekcje. Bumblebee, by mógł pojechać po Rafa, musiał poczekać jeszcze godzinę. Arcee dziś nie odwoziła Jacka, bo chłopak od razu po szkole udać się miał do pracy. Tak więc, brudnozielony, masywny mech, opuścił pomieszczenie. Następnie transfmormował się i ruszył do miasta po pustynnej drodze. Nim drzwi do ukrytego w skale silosu się zamknęły, słychać było dźwięk jego silnika. Wrongedapark znów zatonęła w swoich przemyśleniach. Część jej uwagi była skupiona na otoczeniu, ale doprawdy niewielka w porównaniu z tą zagłębioną w rozmyślaniach. Femme zastanawiała się nad tym, jak ma się zachowywać czy co ma robić. W jakim stopniu ma zaufać Autobotom, a raczej większości z nich i czy nie będzie to dla niej niebezpieczne. Aczkolwiek dostrzegała, iż niektórzy jej sprzyjali w pełni, niektórzy nie do końca, co było spowodowane brakiem zaufania. Wiedziała też, że nie musieli jej pomagać od czasu zerwania poprzedniego sojuszu, a jednak to zrobili i starali się poprawić stosunki między nimi.
Wrongedspark bezdźwięcznie westchnęła, po czym usiadła po chwili leżenia. Chciała teraz pobyć sama. Pomyśleć w spokoju (choć inni i tu starali się jej go zapewnić). Swoim ruchem zebrała ich spojrzenia, ale nie przejęła się nimi. Zaczęła schodzić z kondygnacji przy suficie, używając w tym celu filara przy ścianie, a gdy zeszła, ruszyła w stronę windy. Planowała udać się na dach.
- Jesteś ślepa, uważaj na siebie - poprosił ją Optimus. Zastanawiał się czy to zrobić, ale poczuł się zobligowany do tego, by przypomnieć jej o niebezpieczeństwie ewentualnego spadnięcia z wysokości. Miał w pamięci to, że potrafi ona rozpoznać teren jedynie ze słuchu i że ma zeskanowane przynajmniej dwa alt-mode'y powietrzne, ale wiedział też, że w razie zsunięcia się ze skały byłoby jej ciężko utrzymać się w powietrzu i dobrze lecieć.
Wrongedspark nie była pewna szczerości tych słów. Czy Optimus powiedział to, bo się faktycznie zmartwił? A może pozorną troską chciał zyskać coś dla siebie? Ziarno niepewności co do zamiarów innych zasiane w niej onegdaj przez Ultramagnusa nadal w niej kiełkowało i choć starała się przerwać jego rozwój, nie była w stanie wyplenić z siebie tego chwastu. A może to i dobrze? Może dzięki temu była bezpieczniejsza? Może dzięki całkowitemu brakowi zaufania względem innych nie narażała się tak na zranienia? Ale co jej to da, jak nie dopuszcza do siebie żadnej formy wsparcia? Uznała, że intencje Prine'a były czyste i skinęła mu w odpowiedzi. Nie uważała za potrzebne używać w tym momencie słów. Weszła do windy.
Nie była też pewna czy przywódca Autobotów nie oszukał jej w sprawie niemożności namierzania kogoś przez komunikator, lecz brzmiał szczerze i już udowodnił, że się stara - choćby przyznając jej rację w tym, że spotkała się już wcześniej jego komandora a także w tym, że starał się jej pomagać. Na przykład proponując ponowne zawarcie sojuszu, choć widział, jak niebezpieczma potrafi być dla Cybertrończyka. Szczególnie, gdy straci nad sobą kontrolę. Westchnęła, wjeżdżając na dach i opuszczając windę. Ruszyła ostrożnie do krawędzi, uważając na znajdującą się tu kupkę kamieni. Nie wiedziała, po co ona służyła, ale skoro tu była, z pewnością w jakimś celu i nie zamierzała tego negować. Usiadła na krawędzi, spuszczając z niej nogi. Nie mogła popatrzyć w dal, ale skupiła się na owiewających ją lekkich powiewach wiatru. Pozwoliła sobie w tej chwili na ukazanie słabości. Wiedziała, że jest tu całkiem sama i nikt jej nie usłyszy. Podciągnęła nogi pod siebie, po czym schowała w nich głowę. Po dziobie powoli zaczęły spływać jej łzy. Załkała. Bardzo cierpiała w związku z tym, co spotkało ją najpierw na rodzimej planecie, potem na Cybertronie w bazie Autobotów dowodzonej przez Ultramagnusa, a następnie tu, na Ziemi. Na statku wojennym Megatrona. Rozpłakała się cicho, myśląc o badaniu łączem korowo-hipokampowym, a następnie o wstrzykiwaniu jej przez lidera Decepticonów nieznanej jej, ale niezwykle bolesnej po użyciu substancji. Zadrżała lekko. Bała się. Bardzo się bała, doświadczyć ponownie tego bólu. Nie chciała tego. Nie chciała być taka, jaka zmuszona została być. Nie chciała musieć ciągle się obawiać, ciągle skrywać, też wewnętrznie, ciągle uciekać. Nie chciała takiego życia. Chciała jeszcze raz zobaczyć mamę. Przytulić się z nią i z nią zostać. W końcu nadal była bardzo młoda, a złych doświadczeń miała już aż nadto. W przeciwieństwie do dobrych, których niemal nigdy nie uświadczała. Femme rozpłakała się nieco bardziej, po czym, by zapewnić sobie choć cień tego, co powinna mieć, otuliła się skrzydłami.
W tym samym czasie Bulkhead wjechał do bazy. Zaraz jak tylko się zatrzymał, Miko wysiadła z impetem, rozglądając się.
- A gdzie jest Wrongedapark? - spytała, nie zauważając w pomieszczeniu swojego głównego w ostatnim czasie obiektu zainteresowania.
- Wyjechała właśnie na szczyt bazy - powiedział Optimus.
- Ale kicha! - nastolatka nie była zadowolona z takiego przebiegu spraw.
- Może pooglądasz telewizję? - zaproponował jej Bulkhead, chcąc odciągnąć jej uwagę od osłoniętej piórami femme.
- Nuuudyyy! - krzyknęła dziewczyna, ruszając w stronę windy.
- Pozwól jej pobyć samej. Po coś w końcu wyszła. Każdy potrzebuje czasem odpocząć od innych - nakazała Arcee, łagodnym tonem.
Na to Miko ruszyła biegiem.
- Luzik, do mnie nie ma takiego dystansu. Ze mną jej się chyba dobrze gadało
- Właśnie, chyba - Ratchet ją złapał. - Od ciebie też trzeba czasem odpocząć
- No ejjjj! - krzyknęła takim na wpół pretensjonalnym, na wpół urażonym tonem.
- To Akurat prawda - Arcee uśmiechnęła się lekko. - Jak na człowieka, bywasz dość żywiołowa i twój nadmiar energii mógłby ją zmęczyć. Szczególnie, że znpwu oślepła po walce z Decepticonami.
- No to akurat ją uspokoję.
- Tyle że teraz ona już słyszy i nie trzeba jej uspokajać - zauważył Bulkhead.
- To jak powie, że chce być sama, zaraz pójdę. Zobaczę tylko, co u niej. Ostatnio jej się przydało, jak byłam.
- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Zwykle się o nikogo tak nie troszczysz - spytał Optimus.
- Aż tak to nieee - Miko przeciągnęła swoją wypowiedź, dobrze wiedząc, że Prime ma w tej kwestii rację. Niespecjalnie dbała o innych.
- Ja sądzę, że tak - mech trwał przy swoim.
Nastolatka cicho westchnęła.
- Po prostu żal mi jej jest. I bardzo się ostatnio bała, i nie ma komu zaufać, bo chyba nie potrafi. Nikt nie chciałby być sam, a ona właśnie jest i to przez cały czas, i to jest takie smutne właśnie... - dziewczyna znowu pomyślała o tym, że gdy skończy się jej wymiana szkolna, będzie musiała opuścić Autoboty. Nie do końca sobie z tym radziła, ale tym lepiej wiedziała, jak bardzo wizja samotności jest bolesna. Autoboty nieco zaskoczyły jej słowa. Nie spodziewali się sensownego wyjaśnienia, a znów jakiejś wymówki. Optimus zastanowił się.
- Jeśli powie ci, byś odeszła, zrób to.
- Jasna sprawa, Optimusie - nastolatka nieco się rozpogodziła. Ratchet odstawił dziewczynę na ziemię, a ta ruszyła ponownie w stronę windy. Wjechała po tym na górę i zobaczyła Wrongedspark, siedzącą prosto z głową skierowaną przed siebie. Femme bowiem, gdy tylko usłyszała ten charakterystyczny dźwięk wydawany przez jadącą w górę windę, opuściła nogi i wyprostowała swoją postawę, chowając opatulające ją skrzydła w plecach.
- Hej, to tylko ja - Miko ruszyła do niej. - Wszystko u ciebie w porządku? - spytała.
Nie uzyskała jednak żadnej odpowiedzi. Femme i w tym aspekcie nie chciała używać kłamstwa. Nastolatka podeszła do niej i sama usiadła przy krawędzi.
- Boję się, wiesz? - Wrongedspark skierowała swą głowę nieco ku niej. - Boję się, że to wszystko kiedyś się skończy. Że zostanę sama. Ja tu nie jestem na zawsze, tylko chwilowo. Ja nie chcę ich opuszczać. Tu jest o wiele lepiej, niż w domu.
Wrongedspark nieco spuściła głowę, milcząc.
- W domu nie miałam przyjaciół. Ale teraz, kiedy poznałam ich i Bulkheada, wszystko się zmieniło.
- Dlaczego mi to mówisz? - spytała femme. Słyszała po tonie jej głosu, że Miko bardzo cierpi w związku z ciążącą jej sytuacją.
- Ja wiem, że dużo cię musiało spotkać i że temu się wycofujesz od innych, ale ja cię rozumiem. Ja wiem, że nie chcesz być samotna. Nikt nie chce - dziewczyna się podkuliła. - Proszę, daj im szansę. Nie dla nich, a dla siebie.
- Chcieli, żebyś mi to mówiła?
- Nawet o tym nie wiedzą. A znając Prime'a, nawet by się na to nie zgodził. On nie działa podstępem. Jest bardzo dobry i szczery. Choć wolę Bulkheada, Optimus jest taki za sztywny jak dla mnie.
- Dlatego, że jesteś taka pełna energii?
- Ta, nie ma z nim jak poszaleć. Ale wiem, że się stara i że się o ciebie martwi.
Femme nie odpowiedziała. Dostrzegała to już w liderze Autobotów, zmartwienie o nią, ale nie wiedziała czy się nie myli. Czy jej nie oszukuje.
- Dlaczego by miał? Nie przyniosłam im zbyt wielu korzyści. Oszukałam ich i zabrałam energon po prawie zabiciu jednego. Zerwałam też sojusz.
- On stara się ciebie zrozumieć i łatwo wybacza. Nie chce dla ciebie źle. Poza tym, jesteś zajebista w walce, a ich jest mało. Stracili już wielu towarzyszy. W porównaniu do Decepticonów nie mają dużej siły. Ale i tak wygrywają, bo są jak rodzina. To nie jest zwykły zespół. Oni się wszyscy o siebie troszczą. Nawet Ratchet, choć tego nie widać.
Wrongedspark ponownie zebrały się w optykach łzy. Tak bardzo chciała mieć wsparcie. By ktoś się o nią zatroszczył. Ale po tym, co przeszła, wydawało się jej to nierealne.
- Nie chciałabyś tak? - Miko zauważyła, że wkroczyła na drażliwy temat. Oparła swoją dłoń na jej nodze. - Ja boję się to wszystko stracić, ale ty możesz to zyskać.
- Już próbowałam. Nie skończyło się to dla mnie dobrze.
- Powiesz, co się stało? Obiecuję, że tym razem się przypilnuję i niczego im nie wygadam.
Femme nie była co do tego taka przekonana.
- Jak nie chcesz, to nie mów. Ale oni serio się o ciebie martwić zaczęli. Nawet Arcee, która na początku niezbyt cię lubiła. A teraz to nie chcieli, żebym tu szła, żeby dać ci spokój i prywantość.
- To dlaczego tu jesteś?
- Przekonałam ich, że nie będę ci przeszkadzać. I obiecałam, że pójdę zaraz, jak będziesz tego chciała. I mogę iść, jak chcesz lub jak ci przeszkadzam.
Femme zamyśliła się. Dawno tak z nikim nie rozmawiała i nikt jej się nigdy nie wyżalał jak Miko przed chwilą. Westchnęła cicho. Bała się uzewnętrzniać, ale miała pewność,że Miko nie zechciała by jej torturować jak Ultramagnus. Anawet jeśli, nie miałaby jak.
- Zaufałam raz komuś. Powiedziałam mu wszystko o sobie. Zamiast mnie wypuścić, jak obiecywał, torturował mnie. Nie wiem ile, ale trwało to długo.
- Temu się boisz innym zaufać? - dziewczyna była szczerze zmartwiona.
Femme skinęła.
- Oni tacy nie są. Już ich dobrze poznałam. Arcee bywa zmierzła, ale to dlatego, że zabili jej partnerów. Jednego chyba nawet tu, na Ziemi. Miał na imię Cliffjumper. Tu jest jego grób - dziewczyna wskazała na kupkę kamieni za sobą, choć nie miała pewności czy Wrongedspark to zobaczy.
- Cliffjumper? - spytała.
- Tak, a co?
- Znam jego imię. Gdy skrywałam się na statku Megatrona, Vehicony go użyły. Powiedziały, że przywlekły go ledwo żywego do Starscreama i to on go zabił.
- Nie wiem nawet czy Arcee o tym wie. Temu jest taka ostra i zamknięta w sobie.
- Nie mów mi o przeszłości innych. Jeśli będą chcieli, sami to zdradzą.
- Ahh, jasne. Sorka - Miko zrozumiała swój błąd. - Ale ona jest taka też ze strachu. Boi się, że mogłaby stracić jeszcze Jacka. Za to Bulkhead jest niezdarny, ale ma wielką iskrę. A Bumblebee się dobrze dogaduje z Rafem. Też są przyjaciółmi. Każde z nas przyjaźni się ze swoim opiekunem. Troszczą się o nas, chociaż każdy nieco inaczej. Ratchet też jest gburowaty, ale tam gdzieś w środku to chyba jest nawet miły - te szczere słowa pomagały uwierzyć w nie niepewnej femme. Dodawały wiarygodności całej wypowiedzi dziewczyny. Słychać było, iż Miko opowiada o Autobotach szczerze, opisując ich cechy, jak sama je widzi.
- A Optimus to jest z nich wszystkich najbardziej porządny. I bardzo o wszystkich dba. Nawet gotów jest sam zaryzykować, byle inni byli bezpieczni. Martwi się o nich. I o ciebie też, choć jeszcze mało cię zna.
- Nie jestem przekonana czy powinien poznać mnie bardziej.
- Może samo to jakoś wyniknie, jak spróbujesz im zaufać? Ja mogę cię wspierać. Nie musisz zaufać wszystkim. Wiem, że do Ultramagnusa coś masz grubego i jego miej gdzieś. - femme nie rozumiała wszystkiego, co powiedziała jej dziewczyna, głównie przez użycie przez nią powiedzeń. - Ale inni naprawdę chcą nawiązać z tobą kontakty. Nawet widzę, jak Ratchet się stara, a to serio jest rzadkie. Też mnie złapał, jak do windy biegłam.
- Nie wiem, dlaczego ty tak się starasz.
- Żebyś nie musiała być sama - dziewczyna przytuliła jej nogę. - Jak ja, kiedy wrócę do domu i nie będę mogła być u Autobotów - pociągnęła nosem i otarła zwilgotniałe oczy. - Chyba mi się kurz tam nazbierał - powiedziała odruchowo. Wrongedspark jednak bez problemu wyczuła kłamstwo.
- Nie lubisz pokazywać słabości?
- Ta.. - przyznała dziewczyna.
- Nie ty jedna - femme skieriwała głowę przed siebie. Z postawy była niewzruszona, ale w jej optykach byłoby teraz widać smutek, tęsknotę, ból czy żal.
- No to to mamy wspólne - dziewczyna poklepałają, po czym pogłaskała. Chciała ją wesprzeć, co jej się udało.
- Postaram się im nieco bardziej zaufać. Choć nie wiem, co z tego wyjdzie.
- Ja wiem - dziewczyna się uśmiechnęła. - Ulży ci i będzie ci tu lepiej.
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
3269 słów po tak długim czasie przerwy. Przyznam, że niestety utknęłam w martwym punkcie, a pójście na studia nie ułatwiło mi pisania. Zabrałam się za ponowne przeczytanie swojego opowiadania, by ruszyć je dalej, ale i po tym nie miałam pomysłu, co dalej. Aż nagle natknęłam się na komentarz @LorietRivaille , którego autorka powiedziała mi, że dalej czeka na tę serię i ma nadzieję, że będzie ona kontunuowana. Choć ten komentarz był z kwietnia, jeszcze raz przeczytałam zaczętą uprzednio część tego rozdziału, myślałam chwilę, jak go ruszyć i dostałam przypływu weny. Dzięki wielkie Loriet za morywację i kopnięcie mnie w cztery litery ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro