Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. - Retrospekcja cz. 1

- *Zamknij most!* - krzyknął Bumblebee do Ratcheta, kiedy wraz z Wrongedspark wbiegł przez niego do bazy. Medyk wykonał polecenie.

- Jak widzę, przybyliśmy w porę - zauważył medyk, dostrzegając energon powoli płynący z ran femme. - Twoje szczęście, że namierzyłem słaby sygnał energonu. To z Vehiconów?

- Tak. Zaatakowali mnie w powietrzu i uszkadzając silnik, ściągnęli na ziemię - potwierdziła.

- Idź na kozetkę. Zajmę się tobą, gdy reszta wróci.

- *Zaraz powinni być* - wybibczał Bumblebee, na co medyk potaknął.

Kiedy tylko femme usiadła, usłyszała prośbę Optimusa, by Ratchet wysłał im portal. Nie minęła chwila, a wszystkie Autoboty były z powrotem w ukrytym silosie.

- Masz uszkodzoną optykę. Co ci się w nią stało? - spytał medyk.

- Dostałam w nią z blastera, gdy obracałam się po wstaniu z ziemi.

- Nie słyszałaś pocisku? 

- Pociski były za szybkie. I to wiązka energii, a nie przedmiot, jak rakieta Starscreama. Nie miałam jak ich unikać. Ostrzał też był zbyt duży, bo mnie otoczyli i strzelali z każdej strony.

- Widać. Twoje szczęście, że masz te całe pióra, bo bez nich twoja karoseria byłaby w o wiele gorszym stanie, niż jest teraz. Ale po naprawie twojej optyki, zdrowej przed tym, nim wyleciałaś, będę musiał osłonić ją specjalną blaszką. Byłaby zbyt śwtatłoczuła i patrzenie przez nią spowolniłoby gojenie się - stwierdził medyk, już zajmując się naprawą fembotki. Ta mu nie odpowiedziała, wiedząc, że bez potrzeby nie osłaniałby jej narządu wzroku. Nie miała więc powodu, by oponować przed zamontowaniem blaszki.

- Jak na ślepo dałaś radę tak dobrze walczyć? Przecież trafiałaś w Vehicony, które ciebie i potem nas atakowały - Bulkhead zadał nurtujące go nieco pytanie.

- Jak już powiedziałam, nie słyszałam pocisków. Ale słyszałam za to, skąd padają strzały. Strzelałam właśnie tam.

- A jakbyś przypadkiem trafiła w nas? Przecież my także strzelaliśmy - spytała ciekawa Arcee. Nie była pewna czy i oni podczas potyczki nie mogliby oberwać od opierzonej, tymczasowej sojuszniczki.

- Wasze blastery czy działa mają inny dźwięk. I inaczej się ruszacie. Nie byliście też cicho - Wrongedspark zaznaczyła tym, że Vehicony tylko strzelały, a Autoboty komunikowały się między sobą tudzież z nią czy finalnie z Megatronem. Nie liczyła tu oczywiście wykrzykującego rozkazy Starscreama. 

- *Szacun. Naprawdę świetnie się bijesz* - wybibczał Bumblebee. Co prawda nadal miał drzwi w usztywnieniu, ale pobiegł z Autobotami tylko w formie ogniowego wsparcia, temu też widział, jak nieprzeciętnie walczyła tam siedząca obecnie na kozetce postać. Był szczerze pod wrażeniem jej zaskakująco wielkich umiejętności.

Femme nic na to nie odpowiedziała. Nie miała po co tego robić. Mimo przemilczenia słów autobockiego zwiadowcy, odczuła w iskrze przyjemne ciepło. Lekką radość z powodu docenienia jej. Ukryła jednak to uczucie wewnątrz siebie i zgasiła w zarodku, pilnując, by nie było po niej nic widać. Co prawda po ostatnich wydarzeniach bardziej zaufała Autobotom, ale nie chciała się przed nimi od razu uzewnętrzniać. To byłoby dla niej zbyt niebezpieczne. Jak okazywanie czegokolwiek. Oni nie mogli stanowić wyjątku. W końcu Ultramagnus także był Autobotem. Ale czy to na pewno właściwa droga? Femme myślała nad tym. Nad tym, co może robić, a czego - dla własnego bezpieczeństwa - nie powinna. Granice ustalone przez nią po torturach od komandora Optimusa zaczęły się powoli zacierać. Zaczęła się gubić w tym, jak powinna żyć i ile o sobie zdradzać. Wiedziała, że sama miałaby znikome szanse, by przeżyć. Tu zapewnano jej bezbolesną opiekę medyczną, energon, a także schronienie i w miarę godne warunki życia. Spanie w bazie też było przyjemniejsze od regeneracji, na twardym i zimnym podłożu jaskini. Wrongedspark, choć była doskonale obeznana z bólem, nie lubiła go. Nie był przyjemny, więc zdecydowanie preferowała naprawy na znieczuleniu czy narkozie i później podane przez Ratcheta przwciwbólowe niż autonaprawy w otoczce tortur, a następnie walka o przetrwanie z dwiema wrogimi frakcjami wypełniona fizycznym cierpieniem przy każdym ruchu. Femme co prawda nie zamierzała zostawać Autobotem, ale i była skłonna do myślenia, iż nie warto by było już kończyć zawartego z Optimusem sojuszu.

- Dobra, skończyłem - powiedział Ratchet, wyrywając fembotkę z zamyślenia. - Możesz wstać.

Wrongedspark posłuchała go, zostawiając miejsce dla innych rannych. Po raz kolejny była ślepa, ale tym razem na szczęście słyszała otaczający ją świat. Doskonale za pomocą swoich wyćwiczonych audioreceptorów ''widziała'' Autoboty stojące w pomieszczeniu. Bulkhead właśnie kierował się w stronę Ratcheta. Położył się, po czym zostały mu podane znieczulenia w okolicach rannych miejsc. Opierzona femme niemal nie wzdrygnęła się, obrazując sobie w głowie ostatnie tortury, którymi przywódca Decepticonów obdarzył ją, gdy przebywała na jego statku bojowym. Zdecydowanie nie chciała przypominać sobie tego ogromnego, wręcz niewyobrażalnego bólu.

- Wrongedspark - powiedział Optimus, chcąc zacząć z nią rozmowę. Ta obróciła się do niego.

- O co chodzi? - spytała.

- Na pewno nie zgodzisz się, by połączyć cię z naszą linią komunikacyjną? W razie wypadku takiego jak ten mogłabyś poprosić o wsparcie.

Femme zamyśliła się. Nie odmówiła od razu, co dało masywnemu mechowi iskrę nadziei, że sojuszniczka zaufała im znowu odrobinę bardziej.

- Jeśli nie miałabyś naszego nadajnika, moglibyśmy namierzyć cię jedynie wtedy, gdy wykonywałabyś połączenie. Samego komunikatora nie sposób wyśledzić.

Wrongedspark była nieufna. Nie wiedziała czy Prime jej nie oszukuje. Czy nie mówi tak tylko dlatego, by móc kontrolować, gdzie ona w danej chwili się znajduje. By móc ją namierzać bez jej wiedzy.

- Na swoją iskrę i honor przyżekam, że nie kłamię - rzekł Optimus, zdający się wiedzieć, jaki jest powód jej chwilowego milczenia i o czym ona teraz myśli. - Mogłabyś zadzwonić w podobnej sytuacji, by zyskać wsparcie.

- Jakie mielibyście z tego korzyści? - femme odezwała się w końcu. Nie rozumiała, co by mogli zyskać, więc zarazem nie miała zbyt wielu podstaw, by mu wierzyć. Co prawda, nie widziała, żeby kłamał, ale Ultramagnus także kiedyś zdawał się być szczery. Choć może umknęło to jej wtedy przez brak doświadczenia. Lub przez strach, którego wtedy doświadczała.

- I dla nas niekorzystne by było, gdyby Megatron cię złapał. Mówiłaś, że powstrzymywałaś działanie łącza psychokorowego, jednak ostatnim razem nie byłaś w dobrym stanie, gdy się u nas ocknęłaś. Na pewno byłaś mniej skupiona. Podejrzewam, że gdy Megatron dowiedziałby się od ciebie tego, czego chciał, znalazłby w twoim umyśle położenie naszej bazy. Dlatego i w naszym interesie jest, by cię wspomagać w przypadku starć z Decepticonami.

Jego słowa brzmiały sensownie. Podawał dobre argumenty, nawet bardzo dobre. Wrongedspark to wiedziała i dlatego zastanawiała się czy nie warto by zmienić zdania.

- Daj mi się nad tym zastanowić - odrzekła, po czym ruszyła w stronę windy prowadzącej na szczyt bazy.

- Oczywiście - powiedział Optimus zadowolony z przebiegu rozmowy. Widział, iż choć femme ma z tym problem, stara się im coraz bardziej ufać. Napawało to jego iskrę dobrymi przeczuciami.

*******

- Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie... - powiedziała Wrongedspark cicho do siebie, siedząc na krawędzi skały, w której ukryta była baza Autobotów. Była przytłoczona tym, co się wokół niej działo. Siedziała tu już dobrą chwilę, obejmując się rękoma i opierając głowę na zgiętych, przyciągniętych do ciała nogach. Była zagubiona, a zgromadzone wewnątrz niej (głównie negatywne) emocje rozpierały jej iskrę, sprawjając, że było jej niezwykle ciężko. Nigdy nie chciała być sama, ale po tym, co zgotował jej w przeszłości Ultramagnus, zbyt bała się komukolwiek zaufać. Po prostu nie umiała. Kiedy tylko myślała o tym, że może mogłaby się przed kimś otworzyć, od razu nachodziły ją myśli, że przecież już kiedyś to zrobiła i wcale dobrze na tym nie wyszła.


Wrongedspark otworzyła optyki. Zamrugała, widząc przed sobą opierzoną femme, obejmującą ją ramionami. 

- Moja mała, kochana Wrongedspark - starsza femme pogłaskała młodszą, której był to pierwszy dzień na tym przepięknym świecie. Na planecie opływającej w przyjemnych promieniach słońca. W miejscu osłoniętym drzewami. Dorosła postać była jednak wystraszona, jej głos był zmącony nutą niepokoju, strachu i niezrozumienia. Z pewnością wpływały na to rzesze statków wlatujących w atmosferę. Przedstawiciele jej gatunku mieli inny sprzęt. Ten należał do Cybertrończyków, których planeta znajdowała się względnie niedaleko. Fembotka nie wiedziała, co tu robią, aż nie rozpoczęły ostrzału.

- Co się dzieje? - spytało dziecko, wtulając się w swoją mamusię.

- Nie wiem. Ale spokojnie skarbie. Nic ci się nie stanie. Mama cię obroni - mała Wrongedspark została delikatnie pogłaskana po główce, patrzącej dokoła przestraszonym wzrokiem.

- Boję się.

Na to nie uzyskała odpowiedzi, gdyż i obok nich padły strzały. Matka wzięła ją na ręce i zaczęła biec w poszukiwaniu lepszego schronienia. Wszystkoboty zaczęły atakować statki nieprzyjaciela. Były pokojowym gatunkiem, przez co nie posiadały floty. Mieli co prawda statki, którymi czasami wylatywali z planety, ale nawet gdyby chcieli ich użyć, nie mogliby, gdyż lądowisko zostało zbombardowane. Wielu też nie miało trybu alternatywnego, gdyż nigdy go nie potrzebowali. Był to jeden z powodów, dla którego krzyki opanowały tę zazwyczaj spokojną planetę. Niewielka ilość wojowników zaatakowała pojazdy nieprzyjaciela. Wojownicy, czyli głównie ci, którzy zazwyczaj latali po innych planetach. Na Cybertronie zdobywali po kilka form. Inni nie mogli jednak teraz od nich tych form pozyskać, gdyż jeden Wszystkobot nie mógł przeskanować drugiego. Tylko inne formy życia tudzież pojazdy.

- Co się dzieje? - optyki małej femme pokryły się łzami. Bała się wybuchów, krzyków strachu czy bólu oraz tego, że boi się jej mama, uciekając z nią w poszukiwaniu schronienia. Obok nich upadło jedno z większych drzew, odcinając im drogę ucieczki lądowej. 

Cybertrońskie statki zaczęły stawać na ziemi. Starsza femme wyciągnęła z pleców skrzydła i zamachała nimi, by wznieść się w powietrze. Dostała jednak w jedno z nich z taką siłą, iż nie była się w stanie unieść, by ominąć pień górą.

- Schowaj się, szybko - odstawiła córkę na ziemię.

- Mamo, nie - mała femme złapała starszą postać za nogę. Po jej twarzy spływały łzy.

- Posłuchaj mnie, skarbie. Idź tam - wskazała na korzenie drzewa, znajdujące się częściowo nadal w ziemi.- Siedź tam i bądź cicho. Nie daj się złapać. Idź juź - zaczęła ją pchać zmartwiona.

Dziecko popłakało się, ale pobiegło ku schronieniu. Było na tyle małe, że szybko i bezproblemowo wpakowało się w korzenie, kryjąc się wśród nich. Rzucało ku swojej rodzicielce przerażone spojrzenia. Szczególnie, gdy zobaczyło, jak z jednego ze statków wybiegają groźnie wyglądające boty. Niektóre miały czerwone optyki, inne niebieskie.  Z palcami tak samo - niektórzy poszczycić się mogli ostrymi, którymi mogliby bez problemu poszarpać czyjeś przewody; inni zaś mieli masywniejsze dłonie z palcami bardziej płaskimi. Bardziej drapieżnie wyglądali ci pierwsi, jednak to jednego z drugich mała femme przestraszyła się najbardziej. Widziała, jak popatrzył na jej przestrasozną, ranną mamę. Był naprawdę duży. Jego twarz skrywała się za maską. Dostrzec się powyżej niej dało tylko zimne, niebieskie optyki. Transformer zdecydowanie górował wzrostem nad dość niską, opierzoną fembotką.

- Zostaw mnie, kim jesteś? Co tu robicie? - spytała, starając się od niego odsunąć; zaczął bowiem iść ku niej, transformując rękę w niemałe ostrze. Nie wyrzekł w odpowiedzi żadnego słowa. Ruszył ku femme biegiem, a gdy ta zaczęła uciekać, strzelił tuż pod jej szponiaste nogi, sprawiając, że przewróciła się przez siłę wybuchu. Zaskakująco szybko znalazł się przy niej i za kończynę cisnął nią o pień drzewa, na którego końcu skrywało się małe dziecko, widząc wszystko doskonale. Śledząc przerażonym wzrokiem to, co się niedaleko niego dzieje. Mamo! - chciało krzyczeć, jednak pozostawało ciche, zakrywając rękoma dziób i słuchając rady, by pozostać cicho i się ukrywać. Z trudem powstrzymywało drżenie całego organizmu z przerażenia, by nie wywoływać tym niebezpiecznego dla niego szmeru. Tylko łzy spływały małym potokiem po jego dziobie, szyi, rękach oraz torsie.

Potężny mech złapał femme za szyję i podniósł w górę. Wyrwał jej skrzydło, patrząc prosto w optyki, a gdy ta, próbując się bronić, chciała zatopić szpony w jego klatce piersiowej, wbił swoje ostrze prosto w jej iskrę. Wisząca w dłoni napastnika postać drgnęła cała, wydając z siebie krzyk bólu. Po twarzy spłynęły jej ciężkie krople, a szpony zawisły. Dorosła femme rękoma złapała za rękę mecha, chcąc ostatkiem sił wyjąć jego broń ze swojej klatki piersiowej. Ten zrobił to, jednak zaraz potem wbił ostrze ponownie, po czym truchłem Wszystkobotki rzucił o glebę i pobiegł mordować innych.

Mała Wrongedspark ukryta w korzeniach przewróconego drzewa patrzyła na ciało swojej matki, obficie roniąc łzy. Spojrzała za odbiegającym gigantem. Zobaczyła drugiego, równie wielkiego, ale ten nie zabijał mieszkańców planety. On, stojąc w wyjściu jednego z największych tutaj statków, przyglądał się wszystkiemu. Jego czerwone optyki z zadowoleniem oglądały miejsce mordu, jaki miał tu miejsce. Na jego klatce piersiowej widniał jeden z dwóch symbolów, które posiadały osoby atakujące tę planetę. 

Krzyki zaczęły powoli ucichać. Napastników było o wiele więcej i byli lepiej uzbrojeni, toteż zabijanie nie przygotowanych do wojny Wszystkobotów szło im zaskakująco łatwo. Szczególnie, że zdecydowana większość, jak było już wspomniane, nie miała trybu alternatywnego - nie miała więc i żadnej broni prócz ostro zakończonych szponów oraz dzioba. Niektórzy co prawda skanowali przeciwników, ale nie umieli używać nowych form, dlatego szybko ginęli.

Kiedy mała Wrongedspark nie mogła już dosłyszeć krzyków spowodowanych bólem oraz strachem, Cybertrończycy zaczęli wnosić ze statków coś na planetę. Tymi przedmiotami okazały się głównie skrzynki, które po otworzeniu pełne były owalnych przedmiotów. Wnoszono to na wiele punktów planety, otwierając i zostawiając wszędzie, gdzie się dało. Nie dziwne więc, że po połowie godziny wszędzie pełno było najróżniejszych ładunków wybuchowych.

- Na statki! - rozkazał Megatron i dosłownie wszyscy, od razu, zaczęli zmierzać w ich stronę. Zaniepokojona niepokojąco wyglądającymi, rozstawionymi wszędzie dokoła przedmiotami, Wrongedspark w ukryciu także skierowała się mimo strachu ku najbliższemu ze statków. Nie był to statek mordercy jej matki. Wbiegła tam cicho, gdy nikogo nie widziała, a następnie schowała się w ciasnej, ciemnej przestrzeni - kanale wentylacyjnym. Niedługo po tym usłyszała, że drzwi zostały zamknięte. Do jej audioreceptorów dobiegł cichy szum - to maszyna została uruchomiona i wzniesiona do lotu. Skuliła się w swojej kryjówce, odsuwając jeszcze nieco dalej od jej wyjścia. Otarła łzy, które spływały jej po dziobie i reszcie głowy. Miała nadzieję, że słuchając przeczucia, dobrze zrobiła.

Niemal nie podskoczyła w swojej kryjówce, gdy dosłyszała ogromny huk, od którego aż statkiem zatrzęsło. Zadrżała, podpierając się ścianek szybu. Bardzo ciężko było jej tłumić płacz. Chciała wrócić do mamy. Wiedziała, że ją kochała. Czuła to, gdy była tulona. A teraz bardzo się bała. Nie powinna być sama. I choć Wszystkoboty już od pierwszego dnia mogły stawać się samodzielne, potrzebowały wsparcia rodziców. Szczególnie w ciężkich chwilach. Każde dziecko do swoich rodzicieli było mocno przywiązane i gdy oni byli zbyt starzy, by się o nie troszczyć, role się odwracały. Jednak o Wrongedspark nie miał już się kto troszczyć - nie miał kto jej ukształtować ani wesprzeć. Była całkiem sama na statku tych, którzy wymordowali jej gatunek.

Po kilkunastu minutach poczuła, że statkiem bardzo delikatnie trzęsie. Gdy majtnęło nim mocniej, dźwięk silników ustał. Statek wylądował. Femme podczołgała się ku wyjściu z szybu wentylacyjnego. Zobaczyła, jak nieprzyjazne postaci, jedna za drugą, opuściły maszynę. Przez drzwi wyjściowe widziała, że z innych statków także wielu podobnych im wychodzi, a następnie bardzo zorganizowanie idzie w z góry określonych kierunkach. Dojrzała także ponurą planetę pełną budynków w ruinie. Kiedy nieprzyjaciele odeszli, wyszła ostrożnie ze swojej kryjówki, a następnie opuściła statek. Nie widziała tu nikogo. Czym prędzej pobiegła w stronę jednej z ruin, a następnie skryła się wśród gruzów. Wrongedspark była na tyle mała, że bez problemu wcisnęła się w niewielką szparę umiejscowioną pod gruzem. Za nią była nieco więcej miejsca - przypominającego komorę utworzoną z zawalonych, ogromnych płyt. Femme była osłonięta zarówno z boków, jak i z góry. Położyła się więc skulona, słuchając, co się dokoła niej dzieje. Było na tyle cicho, że wykończona niezwykle silnymi emocjami, zasnęła.

Obudziła ją krzątanina - codzienna krzątanina Cybertrończyków pogrążonych w wojnie. Wystraszyła się, kuląc mocno i nie odważając się nawet zbliżyć do wyjścia ze swojej kryjówki. Bardzo się bała, że ktoś ją zauważy i zabije, jak mamę. Na wspomnienie o niej znowu z optyk małej femme spłynęły łzy. Na nich właśnie upłynął jej pierwszy dzień na nowej, nieznanej planecie.  Pod wieczór gdy była mniej widoczna, nie czuła się najlepiej. Głowa ją bolała, a instynkt podpowiadał jej, że musi rozeznać się w sytuacji. Widziała, jak obok jej kryjówki ktoś przejdzie czy przejedzie. Obserwowała, jak te postaci się poruszają. Słuchała, co mówią. W jaki sposób się ze sobą porozumiewają. Schowała się z powrotem. Widziała, że mama miała skrzydła. Widziała także, jak inni duzi, podobni jej, ich używali. Popatrzyła na swoje plecy i spróbowała jakoś nimi ruszyć. Nie wiedziała, jak to zrobić, więc nie szło jej to najlepiej, przynajmniej z początku. Dopiero po chwili z cichym trzaskiem transformacji ''wyciągnęła je'' sobie z pleców. Złapała jedno ręką. Poczuła, jak poruszyło się przy nasadzie, tuż obok jej łopatki. Spróbowała zamachać oboma, ale szło jej to nierówno. Gdy jedno się wznosiło, drugie już było na górze. A gdy dotarło, to pierwsze opadało. Mała femme podkuliła się. Normalnie matka pokazałaby, jak używać skrzydeł, ale teraz nie mógł jej nikt pomóc. Spróbowała więc znowu zamachać. Unoszenie tych części było dla niej lekko dziwne, w końcu przed chwilą ich nie miała. Mimo trudności, zaczęła nimi machać. Robiła to cicho, więc było bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś by ją przez to wykrył.

Dopiero gdy za każdym razem, kiedy zaczynała machać, wznosiła się nieco w powietrze, postanowiła, że może opuścić już kryjówkę, by lepiej rozeznać się w sytuacji. Instynkt nakazywał dowiedzieć jej się jak najwięcej o przeciwniku. Wyszła więc ostrożnie, patrząc najpierw czy nikogo w okolicy nie ma, a następnie zaczęła wzlatywać w górę. Nie była jeszcze zbyt szybka, ale jej ciemne ubarwienie bardzo dobrze ją maskowało. Lot także sam w sobie był cichy, więc nie zwróciłaby niczyjej uwagi hukiem silnika. Zobaczyła ponad sobą szarawe chmury, które zasnuwały nieboskłon Cybertronu, odkąd ten pogrążył się w wojnie. Wybuchy, ogień - to wszystko dało teraz Wrongedspark dodatkowe schronienie, z którego, obserwując teraz terez poniżej, była całkowicie niewidoczna. Mimo że chmury były wysoko, dobrze widziała, co się pod nią dzieje. Zobaczyła, że ci, którzy wybiegali razem ze statków, teraz ze sobą walczą. Wypływało z nich coś niebieskiego, co świeciło. To samo, co z jej mamy, kiedy oderwano jej skrzydło i kiedy ostrze kolosa zatopiło się w jej iskrze.

Mała femme zobaczyła, że walka toczy się o sześciany wypełnione czymś o takim samym kolorze. Przyglądała się temu uważnie, wiedząc już, że musi to być coś ważnego. Widziała, że gdy ci z niebieskimi optykami wygrali, zaczęli przenosić gdzieś kostki. Razem z rannym towarzyszem, któremu w wyniku starcia paliwo wyciekało dość mocno z wielu miejsc. Widziała, że schowali go w jednym z mniej uszkodzonych budynków. Wylądowała szybko na gruzach przeciwległego - by móc obserwować przez prawie nie uszkodzone okno, co dzieje się w środku. Ranny Autobot krzywił się z bólu. Podszedł do niego inny, dzierżący w dłoniach narzędzia. Wstrzyknął mu jakiś płyn, a gdy ten zadziałał, na twarzy uszkodzonego przestało być widać cierpienie. Medyk rozpoczął naprawę, po której podał pacjentowi jedną ze zdobytych kostek. Ten otworzył ją i wypił zawartość. Wrongedspark już wiedziała, że w przypadku zranienia to coś świecące na końcu zasklepia rany, a energon należy uzupełnić. Choć nie znała nazwy rzeczonego energonu. Dostrzegła jeszcze, że pozostałe Autoboty uzupełniły też po kostce, po czym zaczęły przenosić resztę z budynku w inne miejsce. Mała femme śledziła ich z powietrza, aż nie zobaczyła, gdzie skończyła się trasa tamtych - w niewielkim budynku ze strażą, z którego dobiegała niebieska poświata. Miejsce to było zamykane na kod wklepywany na panelu umiejscowionym ścianie - którego jednak z takiej wysokości nie widziała - strażnik osłonił panel ręką, wklepując kombinację. Sobą też go zakrył. Femme postanowiła bardziej dziś nie ryzykować i wróciła do kryjówki - zaczynało się bowiem przejaśniać.

Następnego dnia czuła się osłabiona. Nie dziwne - powinna była uzupełnić paliwo już wczoraj. Jednak o tym nie wiedziała. Nie miała skąd wiedzieć, bo nie miał jej kto nauczyć, jak trzeba żyć - że codziennie należy dbać o to, by wypić energon. Zaczęła się czołgać cicho bliżej wyjścia, by nie tylko słyszeć, co się na zewnątrz dzieje, ale i by to widzieć.

- Ty, zatrzymaj się! - usłyszała krzyk. Natychmiast znieruchomała, przywierając do podłoża najbardziej, jak umiała. Ktoś zaczął biec, a ktoś inny gonić go i strzelać - Decepticon! - na ten okrzyk zbiegło się więcej Autobotów, które okrążyły młodzika wysłanego na przeszpiegi i poszukiwanie życiodajnego surowca przez starsze osoby z jego grupy. Został złapany. Wrongedspark wysunęła się nieco i widziała, jak złapany, młody mech szarpie się. Dano mu rękę na usta, by krzykiem nie mógł ściągnąć swoich. Szarpał się jednak tak mocno, że zdołał ugryźć wrogą dłoń umiejscowioną na jego twarzy. Mech, którego jeden z palców został zmiażdżony przez nacisk szczęk młodego Cona, drugą ręką z całej siły uderzył go w brzuch, a następnie w twarz, na co ten wydał z siebie dwa, lekko tłumione krzyki.

- Zaraz się dowiemy, co ty tu robisz, śmieciu - powiedział wściekły, a inni zaczęli ciągnąć go do jednego z budynków w pobliżu. Choć młodziak się stawiał, nie był w stanie wyrwać się w pełni wyrośniętym mechom, które najpierw otumaniły go ciosem w głowę, a dy tylko doszły na miejsce, zaczęły przesłuchanie. Wrongedspark mimo strachu, śledziła ich ostrożnie i obserwowała. Teraz była względnie bezpieczna, gdyż uwaga wszystkich skupiona była na Decepticonie.

- Kto cię tu przysłał? - spytał jeden z Autobotów. Odpowiedziało mu milczenie. Choć młody Con próbował udawać dzielnego, widać było po nim strach.

- Dobrze, że się boisz, bo masz czego - postraszył go inny. 

- Ile macie energonu?

- Gdzie jest wasza baza? Gadaj, albo zdechniesz - po tych słowach, młody się zawachał. Wie, że jeśli by zdradził swoich, mocno by oberwał.

- Gadaj! - przesłuchujący zdzielił go po twarzy. Tu nie obowiązywały wszystkie zasady Optimusa. Teraz musiano troszczyć się o to, by w ogóle pozyskać energon i przeżyć.

- J-ja, ja nie wiem - jeniec odpowiedział nieco drżącym głosem.

- Na pewno wiesz, gadaj! - zostało mu przyłożone ostrze do klatki piersiowej. Niewielki mech szarpnął się ze strachem, ale nic mu to nie dało.

- W dawnym urzędzie, puśćcie mnie! - wkrzyczał wystraszony, patrząc a ostrze przy swojej klacie.

- Łżesz! Sprawdzaliśmy to miejsce! - mech walnął go kilka razy po twarzy, aż jego ręka została zalana przez energon, który zaczął lecieć z nosa młodziaka.

- A-ale to prawda! - odpowiedział nieco mniej pewnie.

- Jak chcesz kłamać, to se kłam. My już nie mamy czasu. Ani miejsca i surowców do przetrzymywania jeńca - mech pchnął ręką i zatopił ostrze w klacie trzymanego przez jego towarzyszy Decepticona. Ten krzyknął, a z przerażonych optyk puściło mu się kilka łez. Został puszczony. Złapał się w miejscu zranienia, w ostatnim porywie walki o przetrwanie, próbując zatamować życiodajne paliwo wypływające mu z przebitej iskry. 

- Złom, przez niego straciliśmy tylko czas - powiedziały Autoboty, ruszając do wyjścia z budynku. To było dla Wrongedspark wystarczającym sygnałem, by schowała się szybko z powrotem w swojej kryjówce. Bardzo się bała, że ją mogłoby spotkać dokładnie to samo. Podkuliła się, gdy dotarła na miejsce. Wiedziała, że będzie musiała pozyskać energon, ale bała się spotkać te przerażające Autoboty. Deceoticonów także się bała - bo i one mordowały Wszystkoboty na ich rodzimej planecie. Kiedy zapadł wieczór, zmusiła się mimo wszystko do wyjścia z ruiny i zaczęła przemieszzać się ostrożnie w stronę strzeżonego magazynu z energonem. Kiedy tam dotarła, ujrzała, iż pilnują go teraz inne Autoboty, niż dnia poprzedniego. Skryła się w cieniu jakiegoś rozwalonwgo zaułka i patrzyła, będąc nieruchomo. Czekała, aż coś się stanie. Dopiero po dłuższym czasie podszedł do strażników inny mech z tym samym znakiem frakcji.

- Hej, nie piłem jeszcze dzisiaj energonu. Otworzysz mi Trailcutter?

- Oczywiście, Windcharger - Autobot wklinął odpowiednią kombinację przycisków, po czym drzwi się rozstąpiły. Ten, co prosił o wstęp do kostek, wszedł do magazynu i wypił przydzieloną mu porcję paliwa. Wyszedł zaraz po tym.

- Od razu lepiej. Spokojnej straży.

- Dziękuję.

Po tej wymianie uprzejmości Windcharger odjechał. Wrongedspark postanowiła poczekać do późnej nocy, by przestali być aż tak czujni. 

- Zrobię obchód - zaproponował drugiemu strażnikowi znudzony Wheeljack. Wolałby teraz nawalać się z Decepticonami, niż stać jak ten kołek na warcie, na której niemal nigdy nic się nie dzieje.

- Tylko uważaj. Ostatnio Decepticony się tu kręcą.

- To może się na jakiegoś natknę. Zluzuj tłoki, Trailcutter - mech ruszył przed siebie, kończąc rozmowę. Wrongedspark bezszelestnie ruszyła za nim. Doskonale kryła się w cieniu, w czym pomagał jej niewielki rozmiar i maskujące ubarwnienie. Była też zaskakująco lekka, więc nie miała problemu z cichym chodzeniem. Przechodząc po chwili obok kupki gruzu, wzięła stamtąd kawał blahy. To wywołało jednak szmer, na który Wheeljack, zasuwając na twarz maskę, odwrócił się. Femme czym prędzej skryła się w cieniu i ruszyła szybko dookoła budynku. Biegła, bezszelestnie stawiając szpony na ziemi.

- Kto tam jest? - wrecker odbezpieczył broń. Gdy nikt mu nie odpowiedział, ruszył wgłąb uliczki. Wrongedspark tymczasem z drugiej strony budynku wzleciała za pomocą skrzydeł na górę i po chwili skradania się, zobaczyła mecha pod sobą. Poruszała się bez szmeru. Bardzo się bała go zaatakować, ale nie miała innego wyjścia, jeśli chciała zdobyć energon. Popatrzyła w dół i zeskoczyła na niego, uderzając go z impetu blahą w to miejsce, gdzie wcześniej grupa Autobotów uderzyła młodego Decepticona. Plan wypalił jej po części, bo co prawda Wheeljack padł ogłuszony, jednak jego towarzysz usłyszał hałas.

- Wheeljack?! - krzyknął, a gdy ten mu nie odpowiedział, chciał połączyć się z druhem za pomocą komunikatora, jednak skoro ten nie odebrał, przetransformował się i ruszył wesprzeć towarzysza, gdyby Decepticony chciały w tej chwili pozbawić go iskry. Poprosił też o wsparcie za pomocą połączenia się z bazą. Femme usłyszała ryk silnika i na skrzydłach, kryjąc się w cieniu budynków i zgliszczy, ruszyła jak najprędzej w stronę magazynu. Kiedy tam dotarła, wkliknęła kod. Zobaczyła przed sobą sporo kostek energonu. Czym prędzej wypiła jedną, ale nie miała szans wziąć czegoś na zapas, bo usłyszała w oddali silniki. Zbyt bała się zauważenia, wybiegła więc z magazynu, zamknęła go i wbiegła w ruinę naprzeciw. 

- Jesteśmy na miejscu - zakomunikowały Autoboty Trailcutterowi, łącząc się z nim. - Co z Wheelackiem? - chwila milczenia. - To dobrze. Pewnie Decepticony wystraszyły się tego, że je usłyszałeś i uciekły zaraz po tym, jak go ogłuszyły - powiedział czerwony mech z niebieskimi przedramionami oraz udami, a także ogromnym, owalnym, czerwonym działem umiejscowionym na lewym ramieniu.

- Ale ja chciałem sobie postrzelać! Doktorku, już się nastawiłem. Załatw mi tu Decepticony - zaczął jęcześ mu nad a-ceptorem Bot o dość zaskakującej budowie - mający jedną optykę zamiast, normalnej dla przedstawicieli jego rasy, twarzy.

- Uspokój się, Whirl. Innym razem postrzelasz - starał się uspokoić jego zapał szaro-zielony automobil mający kilka pomarańczowych wstawek.

- Ale no Kup!

- Spokój. Powiedziałem. A jak masz tyle energii, to sprawdź okolicę. Tylko bez wysadzania losowych przedmiotów tym razem.

- Przynudzasz - energiczny Autobot pobiegł przed siebie i tyle go reszta wreckerów widziała.

Kup popatrzył za nim, a następnie otworzył magazyn.

- Energon nie wygląda na ruszony - stwierdził.

- Zamek elektroniczny także - powiedział Perceptor po szybkim zbadaniu go wzrokiem.

Wrongedspark widziała, że jest tu za dużo Autobotów i jeśli by postanowili przeszukać te ruiny, to by ją znaleźli. Zaczęła się cicho wycofywać, uważając na to, by nie wywołać nawet najmniejszego szmeru. Ze względu na swoją wagę, udało jej się to. Zerknęła czy ulica jest czysta po czym przebiegła na jej drugą stronę. Obawiała się spotkać tego, którego nazywano Whirlem, ale wcześniej zachowywał się dość głośno, a teraz nikogo nie słyszała. Rozglądała się szybko, a kiedy upewniała się, iż teraz jest bezpieczny, przemykała dalej. Tym sposobem dotarła prosto do swojej kryjówki. Wcisnęła się tam i podkuliła do snu. Po wypiciu energonu czuła się lepiej. I nie była taka słaba. Temu też zasnęła bez problemu, choć doskwierał jej strach.

Następnego dnia Wrongedspark postanowiła sprawdzić czy także potrafi zamienić się w któregoś z Cybertrończyków. Widziała, jak na jej planecie dorośli w czasie ataku to robili. Przedtem jednak z ich optyk wychodziła ledwo zauważalna stróżka energii przechodząca przez systemy napastników. Femme wyjrzała z kryjówki, nadal jednak kryjąc się w jej cieniu, po czym czekała czy kogoś ujrzy idącego. Na jej nieszczęście nikt tędy nie przechodził. Dopiero po kilku godzinach bezczynnego czekania femme dojrzała ruch. Zerknęła w tamtą stronę. Był to Decepticon - nawet podobny do zabitego poprzedniego dnia, młodego mecha. Skupiła się na nim, jednak nic się nie działo. Dopiero gdy znikał w budynku, udało jej się uruchomić skaner. To jednak jej wystarczyło, by otrzymać dane budowy mecha. Była zaskoczona tym, jak informacje pojawiły jej się w głowie. Zamrugała. Dostrzegła jeszcze, jak Decepticon wyciąga z magazynu ciało ze łzami i bólem na twarzy, po czym się schowała. Nie chciała tego oglądać. Wolała też nie zostać zauważona.

Wrongedspark widziała, jak Transformery zmieniały ręce w boń, postanowiła więc - gdy minęła chwila - sama spróbować tak zrobić.  Widziała w planach budowy mecha, w co transformuje ręce. Skupiła się, by coś takiego i u siebie wytworzyć. Chwilę jednak jej trwało, nim ogarnęła, co powinna uczynić. Kolejnym problemem było dla niej zamienienie broni z powrotem w rękę. Jednak i to zdołała opanować, choć nie bez trudu. Wszystkie nowe czynności były dla małej femme bardzo czasochłonne oraz przychodziły jej doprawdy niełatwo. Ćwiczyła taką transformację do końca dnia - co jakiś czas nasłuchując jednak czy nik się nie zbliża. Na transformację w pojazd nie miała tu miejsca, ale to jej nie przeszkadzało. To mogła poćwiczyć kiedy indziej. Wyciągnęła z pleców skrzydła i pogładziła jedno. Nie chciała być sama oraz bała się czy nie zostanie zabita. Czy przeżyje. Podkuliła się i rozpłakała, tłumiąc w sobie jednak wszystkie dźwięki, żeby jej przypadkiem nie usłyszano. Potrzebowała teraz mamy, a jej nie miała. Lub kogokolwiek, kto by się o nią zatroszczył. Płakała skulona, bojąc się bardzo o swoją przyszłość. Przestała dopiero, gdy nastał czas, żeby wybrała się po energon. Otarła łzy i wyczołgała się z kryjówki, rozglądając przy okazji, by sprawdzić czy nie dojrzy przeciwnika.

Opuściła bezpieczny schron, nie dostrzegając go, po czym ruszyła na skrzydłach w stronę strzeżonego magazynu z energonem. Leciała wysoko, pozostając niewidoczną z ziemi. Zauważyła, że przy magazynie stoi Wheeljack oraz nieznany jej Autobot. Ten był zielony z żółtymi wstawkami. Zleciała szybko za magazyn, machając przy ziemi mocniej skrzydłami, by wyhamować, zahaczyła jednak jeden z budynków i wywołała tym samym szmer.

- Też to słyszałeś, Springer? - spytał wrecker mający upodobanie w walce katanami oraz w ładunkach wybuchowych.

- Nie nabierzesz mnie. Nie wyrwiesz się stąd tym razem. Mało co wczoraj nie zginąłeś przez opuszczenia posterunku.

- Dostałem z partyzanta, każdemu może się zdarzyć. I serio coś usłyszałem. Tym razem nie zmyślam.

- Skoro tak, sprawdź to. Ale nie oddalaj się zbyt daleko.

- Oczywiście, szefuńciu - niecierpliwy wrecker zainscenizował delikatny pokłon, po czym zasunął maskę na twarz i ostrożnie ruszył w stronę, gdzie spodziewał się zastać nieprzyjaciela.

Springer tylko lekko się uśmiechnął. Wheeljack był co prawda specyficzny, ale dało się do niego przywyknąć. Poza tym Whirl był gorszy. Z tą dwójką nie można się było nudzić. Dwójka fanów niekontrolowanych wybuchów to o dwoje za wiele - jednak w czasie wojny ich niszczycielskie zapędy bywały przydatne. Tak więc nie były zbytnio hamowane, jeśli nie naszła taka konieczność.

Mech stał przy magazynie, rozglądając się czujnie po otoczeniu. Nie chciał dopuścić do sytuacji, w której zaszedłby go ktoś od boku i zabił, wykradając następnie energon z magazynu.

Młoda femme - kiedy zorientowała się, iż było ją słychać - wzięła z ziemi kawał twardego gruzu, a następnie z pomocą skrzydeł dostała się na dach magazynu. Najpierw chciała ogłuszyć strażnika, bo choć oboje wyglądali groźnie, ten był bardziej skupiony i opanowany. Musiała mieć do tego kawał metalu, gdyż w jej dłoniach nie było takiej siły i wprawy, by za pomocą celnego uderzenia sprawić, że przeciwnik padł by nieświadomy. Dotarła więc nad krawędź budynku, nie wywołując nawet najcichszego szmeru, po czym skoczyła w dół, z rozpędu uderzając stojącego pod nią mecha gruzem w głowę. Użyła do tego całwj swojej siły. Zaraz potem wbiegła za krawędź budynku razem ze swoją prowizoryczną bronią, gdyż z drugiej strony wybiegł Wheeljack. Zawahał się, widząc dziwną nogę nieznajomego znikającą za ścianą, ale zaraz ruszył w pościg.

- Rozwalę cię! - krzyknął i doskoczył do rogu, za którym zniknął jego wróg. Z tej strony budynku znajdowała się barykada powstała przez zawalenie się biurowca obok. Nikt nie miał jak tędy przejść. Jednak nikogo tu nie było. Nim Wheeljack zrozumiał, iż powinien był spojrzeć w górę, i on oberwał w głowę z taką siłą, że padł, upuszczając katany.

Wrongedspark odetchnęła. Drżała lekko z nerwów oraz strachu. Bardzo się bała. Ba, była przerażona! Otrząsnęła się, a następnie dobiegła do drzwi magazynu. Otworzyła je i czym prędzej wypiła kostkę energonu. Poczuła się po niej lepiej - przynajmniej fizycznie. Wzięła dwie następne kostki w ręce, po czym wybiegła z magazynu, a następnie po zamknięciu go, ruszyła ostrożnym biegiem w stronę swojej kryjówki. ''Wyciągnęła'' skrzydła z pleców i osłoniła nimi kostki na miarę swoich możliwości, by przytłumić ich blask. 

Femme co chwilę musiała się zatrzymywać, aby sprawdzić czy na pewno może dalej biec, ale na szczęście nie napotkała żadnych przykrych niespodzianek na trasie i bezpiecznie wcisnęła - choć z lekkim trudem - kostki do swojej tymczasowej kryjówki. Zastanowiła się czy ruszyć ponownie do magazynu. By mieć więcej paliwa, postanowiła to zrobić. Widziała, że po wczoraj Autoboty były bardziej czujne. Teraz na pewno jeszcze bardziej wzmocnią straż. W tę stronę femme leciała na skrzydłach, aby szybciej się tam dostać i by zmniejszyć ryzyko złapania jej, jeśli tamci odzyskaliby świadomość. Na miejscu ostrożnie się rozejrzała, po czym podkradła jeszcze dwie kostki. Nie zamierzała już bardziej ryzykować, więc na tym skończyła dzisiejsze kradzieże. Miała cztery w zapasie i to musiało jej na razie wystarczyć.


¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥¥

5506 słów! Jestem z siebie taka zadowolona! Jednak nie napisałabym tego rozdziału bez pomocy dwóch osób, którym chcę bardzo podziękować:

@Bejbe713, która pomogła mi zrobić kursywę, gdyż ja na swoim telefonie nie mogłam tego zrobić, oraz pomogła znaleźć mi pomoc w kwestii, na której się nie znałam

@Atka556 - gdyby nie jej pomoc w tym, jakimi wreckerami dowodził Ultramagnus oraz opisaniu mi ich charakterów, nie byłoby tego rozdziału bardzo długo. Mam nadzieję, że dobrze przedstawiłam tu te Autoboty.

Dziękuję także użytkowniczce @dzika_krystynka, dzięki której dostałam przypływu weny.

Co sądzicie o tym rozdziale? Wiem, że czekaliście, aż cokolwiek odnośnie Wrongedspark się tu wyjaśni. W następnym rozdziale planuję też dokończyć sprawę z Ultramagnusem.

Co prawda napisałam ten rozdział dziś o godzinie 0:41, ale nie chciałam, by mi wena minęła podczas zerkania czy są komentarze. Wybaczycie mi to? 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro