Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. - Na Nemezis.

Po treningu w lesie, Wrongedspark ruszyła w stronę bazy Autobotów, by wprowadzić w życie pierwszą część swojego planu na przetrwanie. Rozłożyła skrzydła i leciała tam spokojnie. Znajdowała się na wysokości chmur. Było tu zimno, ale zimno koiło ból, który jej chyba bez przerwy doskwierał. Takie skutki życia samotnie, walcząc ze wszystkimi. Jednak na szczęście nie było teraz tak źle. Wiatr, owiewał jej skrzydła, a nocne powietrze orzeźwiało. Do tego gwiazdy, które zobaczyła po wzlocie ponad chmury. To było coś niesamowitego. Tyle małych z tej perspektywy, lecz w rzeczywistości ogromnych kul energii. A wydawały się tak spokojne. Nie mordercze jak obietnica sfajczenia się żywcem przy bezpośrednim spotkaniu z nimi. Ale kojące. Mrugające nieznacznie jakby na pozdrowienie nieboskłonu, z którego dało się je dostrzec. Ale Wrongedspark nie miała czasu na rozkoszowanie się spokojnym lotem, gdyż niepokój był zbyt silny, by czuć ukojenie. Femme leciała więc do silosu, a następnie weszła tam ostrożnie.

Obawiała się, że Autoboty mogą jeszcze nie spać lub czuwać w obawie przed nią. Na szczęście w centrum dowodzenia nie było nikogo. Ruszyła w stronę magazynu z energonem. Poruszała się bardzo ostrożnie, niemal bezdźwięcznie. Uważała na to, by nikogo nie spotkać, bo jeśliby ktokolwiek ją zauważył, jej plan natychmiast ległby w gruzach. Przez to szła powoli, a gdy doszła na miejsce otworzyła niezamykany na kod magazyn z energonem. Czekało ją teraz nieco czasochłonnej, ryzykownej pracy. Musiała uwinąć się z nią do rana, bo cały jej plan ległby w gruzach szybciej, niż naprawdę by się zaczął. Wzięła 4 kostki życiodajnego paliwa i wyszła z magazynu. Zamknęła drzwi. Ruszyła szybko, lecz nadzwyczaj cicho i ostrożnie, do wyjścia z bazy. Idąc, nasłuchiwała, co się dzieje dookoła. Na szczęście nie działo się nic. Kiedy femme znalazła się za silosem, na skrzydłach zaczęła sprintować do jaskini. Drogę musiała przebyć w jak najkrótszym czasie. Śmigała z kostkami w powietrzu, by następnie wrócić na pustynię i zrobić jeszcze jeden taki szybki, niebezpieczny kurs. Niebezpieczny, bo w końcu któryś z Autobotów mógłby się obudzić i wszystko zaprzepaścić. Na miejscu, w ukrytej, leśnej grocie,  zostawiła zagłuszacz sygnału, by w razie niepowodzenia nie wpadł w niepowołane ręce. By nie został jej odebrany. Przez nikogo.

Potem jeszcze raz weszła do bazy drużyny Optimusa Prime'a, ale nie zamierzała już kraść im paliwa, a zrobić z nim co innego. Weszła do magazynu i zaczęła przenosić kostki do schowka z gratami służącymi do sprzątania. Co ciekawe, była tam i farba. Femme wpadła na pomysł, jak w odpowiednim momencie przekazać Autobotom, gdzie mają energon. Ale to jeszcze nie teraz, teraz zajęła się jego przenoszeniem wewnątrz silosu. Szczęśliwie, wszyscy w tym miejscu (oczywiście oprócz niej) byli pogrążenie w śnie. Nieświadomi tego, co tu się działo. Dla niej dobrze, dla nich niekoniecznie. Jak przeniosła cały energon pozostały w bazie do tego schowka, wzięła farbę i ruszyła z nią do centrum dowodzenia. Tam otworzyła puszkę, a następnie wyrwała sobie jedno z niewielkich piór. Zamoczyła jego twardszy koniec w białej farbie, a następnie wzięła pada do gry na konsoli znajdującego się na stole. Odwróciła go, a na spodzie napisała po cybertrońsku ,,Posprzątajcie''. Ludzkiego języka pisanego nie znała.

Z tego, co obserwowała dzieci, w końcu sięgną do po pady. Wrongedspark odniosła farbę, a pióro dała do schowka w swojej ręce, gdzie trzymała narzędzia. Ruszyła do wyjścia z tego miejsca, by je w końcu opuścić. Wykonanie pierwszej części konceptu trwało prawie całą noc, więc najwyższy czas udać się było w stronę kopalni energonu należącej do Decepticonów. Femme leciała tam na skrzydłach, by nie słychać było szumu silników. Potem, gdy upewniła się, że teren jest względnie bezpieczny, ruszyła w stronę pobliskich skał, by się tam ukryć. Chciała przeczekać do rana. Liczyła, że  pojawią się tu pozornie pozbawione energonu Autoboty. Schowała się między skałami okalającymi kopalnię. Teraz pozostawało jej czekać.

Po kilku godzinach Wrongedspark usłyszała, jak otwiera się most ziemny. Autoboty wybiegły z niego i ruszyły czym prędzej do kopalni, od razu zabijając strażników. Vehiconów było tam na tyle dużo, że wyparły ich z jaskini, jednak nie mogły pozbyć się wroga. Raz po raz powtarzały prośbę o wsparcie, jednak dopiero po dłuższej chwili ponad głowami wszystkich otworzył się drugi most ziemny. Wyleciały z niego Trepy dowodzone przez Starscreama. Wrongedspark z ukrycia obserwowała, jak walczą, aż gdy dostrzegła odpowiedni moment, sama przetransformowała się gdy nikt nie patrzył, i zaczęła strzelać we wroga Decepticonów, wpasowując się w ich powietrzne szyki. Strzelała więc w Autoboty - a raczej nie bezpośrednio w nie, a tuż obok nich - w końcu jej celem nie była eksterminacja, a kamuflaż. Wykonanie planu dopiętego wręcz na ostatni guzik. O ile w obecnej sytuacji było to w ogóle możliwe.

Niespodziewanie Bulkhead rzucił w Trepa obok niej martwym Vehiconem. Musiała to przyznać - roboty z drużyny Prime'a dobrze walczyły. I jak z góry widziała, dbali o towarzyszy. W końcu brudnozielony mech ostrzegł Arcee, nim zrobił zamach truchłem w żywego jeszcze lotnika i choć został zbesztany, Wrongedspark widziała, że tak na prawdę Arcee nie była na niego zła, tylko się... obawiała o niego, o innych. Przetransformowana w Vehicona postać nie znała na to odpowiednich określeń. No bo skąd?

Optimus, gdy tylko zobaczył, że nie uda się jego drużynie pokonać decepticońskiej blokady, zarządził odwrót. Autoboty wbiegły niechętnie w most ziemny. Na ten obrót spraw, Starscream sam wezwał most. Nie było potrzeby, by dłużej zaszczycać swoją postacią tę zatęchłą dziurę. Kiedy dostał transport, wrócił na statek flagowy Megatrona dumny ze swego zwycięstwa. I nawet nie stracił tak wielu żołnierzy. Jeden z Trepów wziął się za spisywanie raportu. Reszta, wraz ze dwoim dowódcą, ruszyła w głąb statku. Nadprogramowy żołnierz także, choć brany był za zwykłego klona. Idealnie.

Kiedy Starscream się oddalił, by rozkoszować się sam ze sobą swoim zwycięstwem, ekipa Vehiconów rozluźniła wojskowy szyk.

- Haha, wiali, że aż się kurzyło, nie CH-B4E?

- Tak. I kiedyś oberwą za zabijanie tylu naszych. Kiedy tylko lord Megatron podbije tę planetę, zmiecie z jej powierzchni ich iskry - odparł bojowo, zapytany.

- A to nie miało być na odwrót? - zastanowił się inny z lotników.

- Mam to gdzieś, ważne, żeby zgaśli. I żeby cierpieli za to, że my cierpimy.

- Zluzuj, stary, za dużo czasu spędzasz w towarzystwie komandora. I tobie zaczyna trzepać na dekiel.

- Dobra, dobra. Ale sami zobaczycie. Jeszcze wygramy. 

- Tak, na pewno - poklepał go po ramieniu żołnierz po prawej stronie, po czym wszyscy wkroczyli do łaźni. A raczej w miejsce, gdzie znajdowały się kabiny prysznicowe. Grupka weszła jednak w odnogę po lewej stronie od drzwi.

- Ehh, mycie, jak ja tego nie cierpię - rzekł jeden, po czym reszta zawtórowała mu niezadowolonymi pomrukami. Wączył mechanizm przez specjalny panel okryty gumową warstwą ochronną. Drzwi za nimi się zamknęły, a ze ścian oraz sufitu wyłoniło się coś na kształt wielu wmontowanych w powierzchnię słuchawek prysznicowych. Wrongedspark niemal nie popatrzyła za siebie, gdy została jej odcięta ewentualna droga ucieczki. Choć z zewnątrz starała się ukazywać postawę rozluźnioną, jak jej tymczasowi towarzysze, wewnętrznie się bała. Przynajmniej uspokajała ją myśl, że Vehicony wiedzą, co robią. Nie są tu wszak, jak ona, pierwszy raz.

CH-B4E nacisnął kolejny przycisk, na co z nie za dużych dziurek trysnęła na nich pod ogromnym ciśnieniem, niemal wrząca woda. Szybko usunęła brud ze zbroi wszystkich tu zgromadzonych, nagrzewając ich. Jednak trwało to na tyle krótko, że nie spowodowało żadnych uszkodzeń. Prócz lekkiego bólu z powodu nagłej zmiany temperatury zewnętrznej karoserii. Było tu teraz parno. Gorąca ciecz spłynęła przez małe dziury w podłodze do umieszczonego pod nią zbiornika filtrującego H2O od zanieczyszczeń. Działo się to za pomocą specjalnych rurek, co by nie kapało i żeby wilgoś nie wydostała się poza nierdzewne pomieszczenia. W końcu nikt, szczególnie Megatron, nie chciał, by Nemezis trafiła korozja. I to w wewnętrznych układach, do których problem było się dostać. Następnie pomieszczenie rozgrzało się na tyle, że woda zwyczajnie wyparowała i kropelki zostały wessane z specjalnie pod to przygotowane wentylatory na suficie.

Gdy cała pozostała woda spłynęła lub została wciągnięta w mechanizm, Vehicon stojący przy panelu otworzył drzwi przed nimi. Wszyscy wyszli czyści, choć niezbyt zadowoleni. Wrongedspark oczywiście zapamiętała, jak działa ten zmodyfikowany pod Vehicony prysznic. W końcu po co Trepy miałyby tracić czas na mycie się, które można wykonać w kilkanaście sekund. Zamiast tego mogły pracować, więc taka modyfikacja statku owocowała w wydajność, choć nie w morale załogi. Ale kto by się tam tym przejmował?

Trepy ruszyły do wyjścia z pomieszczenia, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Wrongedspark także, udając, że wie, gdzie idzie. W końcu raz już była na Nemezis i część znała.

- Ty! - usłyszała skrzeklowy krzyk po upływie kilku chwil. Odwróciła się i zobaczyła Starscreama. Przy magazynie z częściami zamiennymi widziałem brudną plamę i jakieś wgniecenia na ścianie. Zajmij się tym! A ty mu pomożesz! - wskazał na Vehicona stojącego nieopodal. 

- Tak jest, komandorze Starscream - powiedział, a zakamuflowana femme rzekła tak samo.

Zadowolony Seeker ruszył przed siebie, natomiast Wrongedspark poszła za tymczasowym towarzyszem po potrzebny im do wykonania zadania sprzęt.

- Uhh, ale on się rządzi, a miałem już wolne - powiedział.

- Trudno z nim czasami wytrzymać - odrzekła postać, mając na dzieję, że dobrze. W końcu ostatnie, czego jej teraz było trzeba to jakieś podejrzenia idące w jej kierunku.

- I ciągle się chwali, że ubił tego Cliffjumpera, jakby to była jego zasługa, a nie nasza. Ale kto zyskał zasługi i zadowolenie Megatrona? On, a nie my. A to myśmy mu go przywlekli ledwo żywego, on go tylko dobił. I jeszcze się chwali, jak to on się nie namęczył(!) A do nas to tylko- zrób to, napraw tamto, co się obijasz, do roboty, nie ważne, że harowało się już w cholerę bez odpoczynku. Ughhh! - żalił się Vehicon o trybie alternatywnym samochodu. Wrongedspark, mimo masek na ich twarzach, doskonale dostrzegała gorycz, przepracowanie, zmęczenie czy wściekłość. Wściekłość z bezilności. I zainteresowały ją usłyszane informacje. Nie wiedziała, o kogo chodzi, ale Autoboty z pewnością znały tę postać.

- Tak, to niesprawiedliwe - odrzekła, nie wiedząc, co by mogła jeszcze dopowiedzieć. W jej głosie (oczywiście głosie zwykłego Vehicona, gdyż transformując się w Trepa, dpstosowała pod jego postać i swój przetwornik mowy) były gorycz oraz poczucie niesprawiedliwości. Je akurat umiała tam wpleść, gdyż znała je dobrze. Za dobrze...

Ty weź narzędzia - otworzył drzwi obok nich i zaczął nalewać do znajdującego się tam wiadra wodę z kranu umiejscowionego na ścianie. Wrongedspark złapała za jedną z kilku skrzynek leżących na podłodze, z którwj wystawały potrzebne im przedmioty. Później ruszyli na wskazane przez Starscreama miejsce.

- Nie no, nie wierzę, i on do takiego gówna nas wołał?? - zapytał retorycznie zły Vehicon, widząc na ziemi kropkę oleju wielkości źrenicy kogoś, kto patrzy się prosto w refkeltor. - I na chuja ja wiadro wodą zapełniałem, jak tu starczyłaby mokra szmatka, a nie mop?(!)

- Wyjątkowo wrednie - odparła femme w ciele mecha, zajmując się naprawą lekko uszkodzonej (od w sumie nie wiadomo czego) ściany.

- Czyli jak zawsze, uhhh - mocno niezadowolony Trep zabrał się za mycie podłogi. W wiadrze był już oczywiście odpowiedni płyn do takich zabrudzeń.

- Denerwujące - odpowiedziała mu Wrongedspark.

- Jak chuj.

Hmm, oni używają dużo brzydkich słów. Warto zapamiętać - pomyślała wojowniczka.

***

- Knooock Out, znoowu się nam odpływ zatkał, weź coś z tym zrób, no - nad audioreceptorem medyka ślęczał jojczący Vehicon.

- Wiesz dobrze, że mam własne obowiązki - odparł niezadowolony, bo przerwano mu polerowanie.

- Ale no prooooszę! Bądź tak zajebisty, jak twój lakier!

- Hah! - śmiechnął czerwony Transforner. - Ja już jestem tak zajebisty! Ale dobra Steve, pomogę wam.

- Yeay! - podskoczyła ta fioletowa kulka ADHD, klaszcząc ohoczo łapkami.

- Ale mi pomagasz - dodał mech.

- Gheeeeeeee, muszę?

- Musisz.

Tak więc oba Decepticony ruszyły w stronę pryszniców. W sumie w pełni tylko jeden, bo drugi był już myślami na wieczornym wyścigu.

- Knock Out?

- Tak? - zapalony wyścigowiec wyrwał się z zamyślenia, gdy byli prawie u celu.

- A gdzie ty masz narzędzia? - zapytał Steve, uśmiechając się pod maską. Mógł zapytać o to wcześniej, ale tak - spędzi z doktorkiem więcej czasu! Bo go lubił, to dlaczego by miał mu wcześniej przypominać, że nie wziął sprzętu!

- Co? - medyk popatrzył na swoją pustą rękę. Uhh!

***

- No, dobra, zrobione. Już się nie powinien czepiać. Odnieśmy wszystko i po robocie - Vehicon wziął wiadro.

- Uhh! - dało się słyszeć z głębi korytarza. - Przynieś tu ktoś narzędzia! - krzyknął Knock Out.

- Czyli jednak się rozchodzimy, narka - rzekł Trep, ruszając w swoją stronę, Wrongedspark natomiast ruszyła w stronę głosu decepticońskiego medyka.

- Narka - odpowiedziała mu, a po około czterdziestu krokach znalazła się przy Knock Oucie.

- No, ktoś mądry. Idziemy naprawiać prysznic - powiedział, po czym poszedł w wiadomą stronę. Kiedy znalazł się w odpowiednim pomieszczeniu, popatrzył na stojące tam, brudne i mokre Vehicony. Mokre, gdyż prysznic zatkał się, więc nie można było dokończyć procedury mycia, a co za tym idzie, włączyć suszenia. Albo raczej chwilowego piekarnika.

Vehicony popatrzyły na swojego wybawiciela.

- Coście zaś poknocili?

- Bo chyba tak jakby było na nas za dużo kamieni, gruzów i błota? - nieco przyciszonym głosem jeden spytał retorycznie.

- Ehh, co ja z wami mam - westchnął Knock Out i wszedł do ich prysznica, zabierając przy okazji narzędzia od zaskoczonej ich relacjami Wrongedspark. Zaczął odkręcać specjalne śruby w podłodze. Trepy przyglądały się jego pracy, więc i ona mogła, nie zyskując podejrzeń.

- Dwójka czystych, podnieść mi to - rozkazał kucający przy ziemi mech po rozkręceniu śrub trzymających podłogę.

Steve ruszył do wyjścia z prysznica, bo było ono naprzeciw doktorka i podczas podnoszenia blachy będzie mógł sobie na niego popatrzyć bez wykręcania głowy. Ale to był sprytny pomysł! - pochwalił w duchu sam siebie. A skoro on był tam, femme musiała stanąć obok medyka. Razem ze Steve'm, patrząc jak on to robi, uniosła podłogę, pod którą ukazała się masa rurek. Rurek zapchanych błotem, gruzem, jakimś innym szlamem i patykami.

- Na jaja Unicrona! - krzyknął Knock Out - Ja tu wieczność na tym spędzę - zajęczał niezadowolony, po czym zabrał się za usuwanie brudu. Z każdej, pojedynczej rurki osobno. Z każdej powalonej rurki! Po kilku miał dość, a co dopiero, po takiej ilości.

- Wisicie mi nowy lakier - powiedział. - Ten na pewno mi zaraz zwilgotnieje i się zmarszczy. Bleah, w co wyście włazili? Śmierdząca robota. Ale fakt, zapach wydobywający się z rurek nie był przyjemny. A cała ta maź z wszystkim innym lądowała w innym zbiorniku poniżej, niż ten główny. Stamtąd zostanie wywalona ze statku.

- Dajesz Knock Out, jeszcze tylko kilkanaście rurek! - dopingował medyka Trep z naprzeciwka.

- Ja ci dam kilkanaście rurek, sam będziesz marudził, jak będziesz to czyścił! - pogroził mu pięścią, choć nie na poważnie.

- Ale tylko ty robisz to tak zajebiście, że brud sam se idzie, jak widzi twój idealny lakier!

- A utkaj łeb - nieco rozbawiony mech pokręcił głową, po czym kontynuował pracę.

←_←→_→←_←→_→←_←→_→

2407 słów! A rozdział dedykowany jest @MadieAdy. Choć sama się pewnie zdziwi, widząc tę dedykację XD

Ale ma ją dlatego, że po prostu zatrzymały mnie w pisaniu sceny na Nemezis. Zwyczajnie nie umiem pisać Vehiconami, bo nie wiem, jak opisać ich życie. Nie miałam na to pomysłu. Ale że napisała opowiadanie ,,Ja jestem Steve'', gdzie jednym z głównych bohaterów jest właśnie Vehicon, przeczytałam je i zaraz po tym zabrałam się za pisanie. I macie efekt! Dzięki Madie za nieświadomą pomoc, bo jeszcze pewnie długo nie byłoby rozdziału <3

Przepraszam, że jest to taki krótki rozdział, ale po prostu nie wiem ile jeszcze mi zajmie pisanie WS na Nemezis, a chcę, by nie było to wszystko w jednym rozdziale, by zajmowało więcej. Bo to opko to taki jeden, wielki spontan pisany tak, by doprowadzić wszystko do kilku punktów ustawionego z góry planu. Co i tak mi nie idzie, bo Untrakaktusa miało jeszcze nie być, ale nie wiedziałam, jak go w prowadzić. Ale że mi to spontan zaproponował, cóż miałam robić? Zgodziłam się i przyspieszyłam nieco tym samym poznawanie samej postaci XD Z drugiej strony, gdyby nie spontan, wielu rzeczy by u mnie nie było i wszystko tu zapewne toczyło by się inaczej.

Ale się rozpisałam. No, to miłego nowego roku, zdrowia, żebyście spotkali na ulicy swoje ulubione Transformery i żeby nikt z Was nie oberwał kluczem Ratcheta. Hail Megatron XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro