Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

~*~

Obudziłam się w moim dawnym pokoju na łóżku. Znajomy róż wywołał nostalgię. Tyle się tu wydarzyło. 

"Wiedziałam, że wrócisz"

Usłyszałam jakby echo, ale rozpoznałam w tym kobiecy głos. Zaraz potem zaczęło mnie potwornie boleć w klatce piersiowej. Odruchowo przesunęłam ręce w miejsce bólu. Chciałam wydać z siebie krzyk bólu, ale głos utknął mi w gardle. Z moich oczu popłynęły łzy. Po chwili ból zniknął. Dźwięk przestał docierać do moich uszu, a ciemność pojawiła się przed moimi oczyma. 

Przede mną po chwili pojawił się obraz mojego pokoju. Na łóżku leżała skulona dziewczyna, która była mną. Najdziwniejsze było to, że płakała. Poczułam spływającą ciecz na policzku. Nie pewnie skierowałam tam rękę. Pod powierzchnią palców poczułam coś mokrego. To były łzy. Ponownie spojrzałam na obraz. Twarz miała wykrzywioną z bólu, a po policzka ta sama ciecz ciągle spływała. W pokoju ktoś się pojawił. Był to Shu? Co on tu robi? Przytulił skuloną dziewczynę, odruchowo się przytuliła. Płakała nadal, ale łzy powoli przestawały lecieć. Po chwili nic nie spływało po jej twarzy. Z mojej twarzy też przestało cokolwiek płynąć. Uśmiechnęłam się na widok spokoju na jej twarzy. Dziewczyna usnęła. Myślałam, że chłopak od razu wyjdzie, ale on nadal tak ją przytulał. Chciałabym czuć to ciepło, które czuje ona. Mimo iż jestem nią. Nie czuję nic. Moje zmysły jakby się wyłączyły. Jedyne co mam przed oczami to tą scenę. Jakbym stała obok nich, a tam leżał ktoś inny, a nie ja. Poczułam zazdrość do samej siebie. 

Czułam, że zostałam sama. 

*  *  *

Z krzykiem zerwałam się z łóżka. Byłam cała zlana zimnym potem oraz ciężko oddychałam. Pośpiesznie rozejrzałam się po pokoju. Nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą.

- To był tylko sen...- Szepnęłam nadal ciężko oddychając.

Chciałam wstać z łóżka, ale zaraz ponownie usiadłam uświadamiając sobie coś. Po moich policzkach po raz kolejny spłynęły łzy.

- Jestem sama...

TIME SKIP

Po około godzinie się uspokoiłam. Nie płakałam już, ale nadal czułam ogromne przygnębienie. Nawet już nie wiedziałam dlaczego. Wstałam w końcu z łóżka i ruszyłam w stronę szafy. Założyłam dżinsowe spodenki do połowy ud, czarną koszulkę z krótkim rękawem oraz na to białą bluzę z kapturem z króliczymi uszami. Na nogi założyłam czarne zakolanówki, a na to czarne creepersy. Ubrana uczesałam moje białe włosy i zostawiłam je rozpuszczona aby potem zejść na dół by coś zjeść. Skierowałam swe kroki w stronę kuchni. Przy okazji spojrzałam na zegar w salonie, 7.23.

- Przynajmniej nie będę musiała sobie robić jedzenia...- Mruknęłam i zmieniłam kierunek.

Weszłam spokojnym krokiem do jadalni, ale tam jeszcze nic nie było. Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do salonu i zauważyłam Shu leżącego na kanapie. Najprawdopodobniej spał. Cicho podeszłam do niego i ukucnęłam przy żółtej kanapie, która znajdowała się przy ścianie. Spojrzałam na niego z przekrzywioną głową. Podniosłam rękę i chciałam go pogłaskać po włosach, ale w ostatniej chwili się zawahałam. Zagryzłam wargę i niepewnie ponowiłam czynność, ale gdy już miałam dotknąć jego włosów chłopak chwycił mnie za nadgarstek. Przerażona chciałam go wyrwać, ale on przeciągnął mnie na siebie.

- Co ty robisz?- Zapytał zaspanym głosem i spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ehh... Raz się żyję!

- Chciałam cię pogłaskać po włosach...- Odpowiedziałam nieśmiało z rumieńcami na policzkach.

- Aha.- Ponownie zamknął oczy puszczając mój nadgarstek. Zamarłam w bezruchu. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Chciałam już wziąć rękę, ale ten ponownie mnie za niego złapał i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.

- Nie chciałaś czegoś zrobić?- Odezwał się chłopak patrząc na mnie tymi niebieskimi ślepiami.

Ponownie puścił mój nadgarstek, a ja się lekko uśmiechnęłam i już miałam go pogłaskać, ale dzwon wybił oznaczając, że już czas na śniadanie. Z niechęcią mnie puścił, a ja z niego zeszłam. Razem skierowaliśmy się w stronę jadalni przeklinając dzwon w zegarze. 

*  *  *

Cisza jaka panowała w jadalni była nie do wytrzymania, a ja nie miałam pomysłu jak ją przerwać. Może rzucę w kogoś widelcem? Ehh... Nie ważne. Przez całe śniadanie czułam na sobie wzrok, ale kiedy się rozglądałam każdy był zajęty swoimi sprawami. Koniec, końców od razu jak zjadłam poszłam umyć naczynia. Spokojnie nucąc piosenkę myłam naczynia. Niestety ktoś zagłuszył ten spokój wchodząc do kuchni. Dobra to nie mój dom, ale chwila spokoju by się przydała. Zaraz po tym wyszłam na dwór. Spokojnym krokiem przemierzałam różany ogród aż doszłam do jakiejś wieży. Skądś ją kojarzyłam. Rozejrzałam się i nagle dostałam olśnienia.

- To przecież tu widziałam Subaru i matkę!- Krzyknęłam cicho.

Przyjrzałam się dokładnie wieży, która znajdowała się na końcu mostu. Ruszyłam w jej kierunku.

"Nie idź tam"

Kobiecy głos rozbrzmiał w mojej głowie jak echo. Zatrzymałam się i powtórnie się rozejrzałam, ale nikogo nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami i po raz kolejny ruszyłam.

"Powiedziałam nie idź tam!"

Krzyk ogłuszył mnie na moment, więc ponownie się zatrzymałam. Z lekkim wahaniem znów się rozejrzałam. Po raz kolejny nikogo nie zauważyłam. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku drzwi.

"Pożałujesz tego!"

Kolejny raz kobiecy krzyk usłyszała, ale tym razem się nie zatrzymałam. Byłam już metr od drewnianych drzwi gdy po raz kolejny usłyszałam ten głos. Tylko tym razem był straszniejszy.

"Ostrzegałam!"

Wrzasnęła wściekła. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam gałkę. Wtedy w mojej klatce piersiowej rozszedł się ogromny ból. Moje serce waliło jak szalone. Pot spływał po moim czole. Puściłam klamkę. Usiadłam na ziemi trzymając ręce przy klatce piersiowej. Ból z czasem stawał się lżejszy, ale głośno oddychając skierowałam się w stronę rezydencji. Obróciłam się po raz ostatni w stronę wieży i wtedy zemdlałam.

~*~

Przepraszam, że taki krótki! Postaram się jutro jeszcze wstawić, a jak wstawię to oficjalnie rozpocznę maraton! Czyli codziennie nowy rozdział i tak do końca tygodnia(03.07.2016r.) Również przepraszam za te nawiasy, ale tak było mi łatwiej wszystko opisać! Tak w ogóle miał być rozdział wczoraj, ale jak już napisałam pod komentarzem Kirara055 to miałam urodzinki i spędziłam je z przyjaciółką i rodziną, a później byłam zbyt zmęczona żeby coś napisać, więc wybaczcie mi! Teraz idę grać w osu z kumpelom, a wy czekajcie na jutrzejszy rozdział i oficjalne rozpoczęcie maratonu! 

GWIAZDKUJCIE I KOMENTUJCIE!!!

Bayo!

Kazenaki

PS. Dobry boże już myślałam, że się usunie! Internet mi padł... Wrócił!! No już, już wstawiam XD

  PS. Połączony rozdział 11 i 12,13 ^^  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro