Rozdział 19
Eleven czuł, że przez cały film Neskot co jakiś czas na niego zerkał. Nosz do jasnej cholery, aż taki ładny to on nie był! A przynajmniej tak chciał myśleć. Wyszli z sali po upływie prawie dwóch i pół godziny. Pozostało zejść na dolny poziom galerii i ewakuacja była całkiem możliwa. Zerknął na telefon, gdzie ujrzał wiadomość od Kitsu. Chłopaki uwierzyli, albo znowu udają, a Daria zrozumiała i prosiła, żeby zadzwonił. Zobaczył też wiadomość od swojej dziewczyny, ale przecież nie mógł zadzwonić, miał inny głos. Odpisał więc tylko, że załapał przy okazji jakąś chrypę oraz że nie wie, kiedy wróci, ale na pewno da jej znać. Pozostało mieć nadzieję, że to ją przekona.
Elek i Neskot dotarli do ruchomych schodów, które akurat nie działały. Mateusz ponownie spojrzał w ekran, czytając po raz kolejny wiadomość niebieskowłosej. Jego jedynym marzeniem w tamtym momencie była jak najszybsza ewakuacja. Co prawda miał na nogach trampki i mógłby biec, ale sam doszedł do wniosku, że to byłoby niegrzeczne w stosunku do rudego przyjaciela. Nawet jeśli miał możliwość poprzebywać z Martą tylko paręnaście godzin. Wtedy uświadomił sobie, że to będzie cholernie podejrzane, jeśli wejdzie do domu pod pretekstem bycia kuzynką Kitsune. Nie, trzeba będzie wymyślić coś innego. Oby tylko nie musiał na razie wracać do mieszkania i mógł odciąć się od uparcie towarzyszącego mu rudzielca.
Cóż, marzenia się nie spełniają.
Mateusz poczuł, że leci do przodu. Nie patrzył pod nogi, tylko w telefon, przez co stanął na krańcu schodka, a jego stopa się ześliznęła. Usiłował złapać równowagę, ale na marne. Na szczęście był to ostatni stopień. Blondyn zdążył tylko przytrzymać przy ciele spódniczkę. Wypuścił z dłoni telefon, który ślizgiem pokonał dobre trzy metry po posadzce. Upadek był nawet mniej bolesny, niż chłopak się spodziewał. Obrócił się i podniósł do siadu. Zaraz znalazł się przy nim rudzielec.
- Marta, nic ci nie jest?
- Raczej nie - pokręcił głową Elek i spróbował wstać, ale zaraz wylądował z powrotem na podłodze, czując kłujący ból w stawie skokowym - Shit - skrzywił się.
- Chodź, pomogę ci - Neskot złapał blondyna za ręce i pomógł się podnieść - Możesz stanąć?
- Średnio, chyba skręciłam kostkę - blondyn zastanawiał się, jak można być aż takim pechowcem.
- Odstawić cię do szpitala? - Tomek wydawał się szczerze zmartwiony stanem nowej znajomej.
- Nie! - Elek machnął ręką, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że taka gwałtowna reakcja musiała wyglądać co najmniej dziwnie - Znaczy... jestem trochę nie stąd i chyba wolałabym jednak darować sobie ostry dyżur - spróbował się uśmiechnąć, ale wyszło raczej mało naturalnie.
- To może wezmę cię ze sobą i w mieszkaniu zrobię jakiś okład z lodu? - rudy nie ustępował - Co prawda akurat jestem u przyjaciela, ale wyjechał na trochę i raczej nie będzie miał nic przeciwko.
Eleven nie miał siły się sprzeczać, zwłaszcza że kostka dawała o sobie znać pulsującym bólem. Westchnął tylko i pokiwał głową, a Neskot jakby bardziej się ucieszył. Mateusz pokuśtykał do telefonu i podniósł urządzenie z posadzki. Na szczęście nie ucierpiało. Tomek podszedł do niego i bez uprzedzenia podniósł w stylu panny młodej, a Eleven ledwo zdążył przytrzymać spódniczkę. Mimowolnie objął dłońmi szyję rudzielca, nie chcąc spaść. Tamten tylko się uśmiechnął i ruszył w stronę przystanku autobusowego.
Pół godziny później stali już przed drzwiami mieszkania. Choć "stali" to dużo powiedziane. Neskot stał, a Eleven bardziej na nim wisiał, trzymając się podłogi na jednej nodze. Drzwi otworzył Weza, a jego zdziwienie było wręcz niesamowite. Oto Tomek przyprowadził do nieswojego mieszkania całkiem ładną dziewczynę, bez uprzedzenia kogokolwiek oraz pod nieobecność właściciela. No i przecież to Neskot. Rudzielec spojrzał na przyjaciela wzrokiem, mówiącym "Wytłumaczę ci później" i pomógł blondynowi dostać się do kuchni. Znalazł w zamrażalniku woreczek z kostkami lodu i przyłożył do poszkodowanej kostki.
- Dzięki - mruknął Eleven, bo zimny okład naprawdę przyniósł mu ulgę.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się rudy.
- Nie mówiłeś, że właściciel mieszkania wyjechał? - Mateusz postanowił zachować jako takie pozory i zgrywać głupa - Kim więc jest tamten koleś?
- To Daniel, też przyjechał w odwiedziny do Mateusza, znaczy właściciela. Jest jeszcze Kitsune, nie wiem czy ją znasz.
- Kojarzę - mruknął Elek.
- Mówiłaś, że nie jesteś stąd. Co cię sprowadza do Krakowa? - rudzielec obrócił okład na zimniejszą stronę i ponownie zapatrzył się na twarz blondyna.
- Przyjechałam do znajomych, ale tak jakby mnie wystawili, więc stwierdziłam, że połażę po mieście i pozwiedzam, a potem wrócę do domu - Mateusz wzruszył ramionami. Historyjka całkiem zgrabna, sam był z siebie dumny.
- To może zostaniesz trochę u nas? - zapytał ze słyszalną nadzieją w głosie Tomek - Reszta na pewno się nie obrazi.
- No... ok, w sumie mogę. W domu i tak nie spodziewają się mnie tak szybko - problem nocowania załatwiony, ucieszył się wewnętrznie blondyn, a na zewnątrz tylko uśmiechnął się uroczo do rudego, a był to najbardziej dziewczęcy i jednocześnie naciągany uśmiech, jaki w życiu posłał komukolwiek. Co najlepsze, wypadł zupełnie naturalnie.
Neskot znalazł apteczkę, opatrzył zranioną kostkę nowej znajomej i pomógł przemieścić się do sypialni, gdzie Eleven rozłożył się na swoim łóżku, na kilka sekund zapominając o wszystkim. Potem w polu widzenia pojawił się Tomek i czar prysł. Nie to, żeby był na niego zły. Zwyczajnie chciał być sobą w pełni i nie musieć się przejmować zachowaniem w towarzystwie przyjaciół. Nagle do pokoju wpadła Kitsune. Spojrzała na leżącego na materacu blondyna i lekko pobladła.
- To Marta - odezwał się Neskot, widząc minę niebieskowłosej - Może pogadacie, a ja zrobię kawę? Jaką pijesz? - zwrócił się do Elevena.
- Czarną, bez cukru - uśmiechnął się uroczo w odpowiedzi, a Tomek opuścił pokój.
- Marta?! - Kitsu wrzasnęła szeptem, siadając obok blondyna - Co ty odwalasz? I dlaczego do jasnej cholery podrywasz Neskota?!
- Wcale tego nie robię. Na mózg ci padło? - Mateusz aż usiadł z wrażenia.
- Chyba tobie. Ten uśmieszek był zdecydowanie kokieteryjny i nie próbuj zaprzeczać - uniosła dłoń, jakby chciała zablokować nadchodzący sprzeciw - Jestem dziewczyną, znam się na tym - powiedziała poważnie, z miną prawdziwego znawcy.
- Pragnę zauważyć, że w tej chwili też jestem dziewczyną. Nie dasz rady mi wmówić, że uwodzę Tomasza, bo nawet się nie staram. Nie moja wina, że sam mój wyraz twarzy wydaje ci się przesadnie zalotny. Co ja poradzę na to, że faceci na mnie lecą? - Kitsu wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem - No co?
- Przepraszam - niebieskowłosa mówiła niemal przez łzy - Po prostu to ostatnie zdanie mnie rozwaliło. Dobra, powiedzmy, że wierzę. Ale plis, postaraj się nie rozkochać w sobie rudego, bo potem będzie mu przykro.
- Ta, jakby faktycznie cię to obchodziło - mruknął pod nosem Mateusz, ale Kitsu to usłyszała.
- Śmiesz wątpić w moje szczere intencje? - zapytała ze śmiechem, po czym trzepnęła przyjaciela poduszką.
Oboje padli na materac, śmiejąc się chaotycznie. Po chwili wrócił Neskot z trzema kubkami pełnymi ciepłego napoju, a kawowy aromat rozszedł się po całym pokoju. Eleven przyjął kubek, starając się nie wyglądać przesadnie, jak to ujęła Kitsune, kokieteryjnie. Przenieśli się do salonu, gdzie Weza siedział na kanapie, oglądając telewizję. Skończyło się na powtórkach "Z Archiwum X", przegryzanych słonymi precelkami.
Ale dochodziła dopiero osiemnasta. Dzień zdecydowanie jeszcze się nie skończył.
~~~
Get de landon luk.
Koniec komentarza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro