Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

*w 3*

Eleven obudził się późno, bo w południe. Miła odmiana po wczorajszym wstawaniu o siódmej. Przez chwilę miał nadzieję, że może to oznaczać powrót do rzeczywistości, ale niestety wciąż tkwił w ciele swojej żeńskiej wersji. Może faktycznie był zmęczony wczorajszym dniem bardziej niż przypuszczał wieczorem? I nawet jeśli pominąć chodzenie po mieście, same emocje randkowania z Zeronem to już było coś ponad możliwości przetwórcze jego biednego mózgu. Jeśli jakimś cudem wróci do siebie, chyba będzie unikał szatyna przez parę następnych miesięcy.

Odrzucił kołdrę i wygrzebał się z łóżka. Było wyjątkowo duszno, mimo że miał na sobie tylko krótkie (może nawet ciut za krótkie) spodenki i luźną błękitną koszulkę z krótkim rękawem. No i stanik, z którym już wczoraj nie chciało mu się mocować. Blondyn uchylił okno w pokoju, z grubsza ułożył włosy i udał się do kuchni. Nie przebierał się, bo miał zamiar po śniadaniu jeszcze się wykąpać, co wczorajszego wieczora uniemożliwiło mu zmęczenie.

Gdy wszedł do kuchni, zastał tam Wiśnię zajadającego jajecznicę. Blondyn mruknął niewyraźne przywitanie i podszedł do szafy. Wyciągnął jakiś kubek, zagotował wodę i zrobił sobie kawę. Potem szybko przygotował kanapkę z pomidorem i usiadł przy stole na przeciwko Czereśni. Zauważył, że brunet cały czas się w niego wpatruje. To znaczy, w jego mniemaniu wpatruje się w Mateę. Elek postanowił przerwać ciszę, która nagle stała się dziwnie przytłaczająca.

- Reszta jeszcze nie wstała?

- Z godzinę temu wyszli na miasto - odpowiedział Wisienka, wzruszając ramionami.

- I nawet mnie nie obudzili? - szczerze zdziwił się Mateusz, przełykając kęs kanapki.

- Daria mówiła, że byłaś wczoraj wymęczona po randce z Zeronem - wymawiając imię szatyna, Czereśniak ledwo zauważalnie się skrzywił - Stwierdzili, że dadzą ci spać, a później najwyżej obejrzymy wspólnie jakiś film.

- A ty nie chciałeś iść? - tym razem Mateusz był mniej zdziwiony, a bardziej podejrzliwy.

- Stwierdziłem, że mi się nie chce - Wiśnia ponownie wzruszył ramionami - I tak nie ma co robić za bardzo, a jakąś pizzę możemy zamówić sobie z dowozem.

Eleven był zdumiony poziomem obojętności przyjaciela. Skoro nie chciał spędzać czasu z resztą ekipy, to po co w ogóle przyjechał? Blondyn potrząsnął głową, odpędzając od siebie myśli. Dokończył kanapkę i poszedł do pokoju zgarnąć czyste ciuchy. Następnie udał się do łazienki, na wszelki wypadek zakluczając drzwi od środka. Sam nie wiedział, czego właściwie się bał. Powiesił ubrania na drzwiczkach prysznica, podobnie jak ręcznik, zrzucił to, co miał na sobie i wszedł pod strumień ciepłej wody.

Dwadzieścia minut później, jak na dziewczynę przystało, wyłączył wodę i ze zdziwieniem zauważył, że udało mu się jakimś cudem nie zamoczyć włosów. Chwycił ręcznik i ściągnął go z drzwi, a razem z nim spadła piżama i czyste ciuchy. Wszystko wylądowało wewnątrz kabiny i, jak można się domyślić, natychmiast stało się mokre.

- Szlag - mruknął blondyn z niezadowoleniem, wysupłując z plątaniny ubrań czystą bieliznę, która o dziwo pozostała sucha.

Wyszedł spod prysznica zawinięty w ręcznik, w bieliźnie i skarpetkach. Chciał przejrzeć się w lustrze, ale było zaparowane. Roztrzepał więc tylko włosy dłonią, po czym zgarnął mokre ubrania i wyszedł z łazienki. Gdy dotarł do pokoju, rozwiesił wszystko na krześle i wyciągnął z szafy suche jeansy i koszulkę, rzucając je w stronę łóżka.

- Ej, co ja, wieszak? - Elek usłyszał czyjś rozbawiony głos.

Odwrócił się z przestrachem i zobaczył siedzącego na materacu Wiśnię. Odetchnął, a zaraz potem przypomniał sobie, ze stoi przed nim zawinięty w ręcznik. W dodatku w ciele dziewczyny. I to niebrzydkiej. Twarz blondyna natychmiast pokryła się rumieńcem. Podszedł do łóżka i nie mogąc wykrztusić nawet słowa, sięgnął po leżące obok Wiśni spodnie. Jednak zanim zdążył ich dotknąć, Czereśnia podniósł się i pociągnął szczupłe ciało blondynki do siebie, przez co Mateusz uderzył plecami o materac. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, brunet znalazł się nad nim, opierając się na biodrach Mateusza i przenosząc ręce blondyna nad głowę, przytrzymując je za nadgarstki. Eleven stracił możliwość wykonywania jakichkolwiek manewrów.

- W-wiśnia? Co ty odpierdalasz? - zdołał wydusić niepewnym i bardziej piskliwym głosem niż zamierzał.

- Ja? Nic - brunet uśmiechnął się tak, jakby to było zupełnie normalne, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

Mateusz spróbował się szarpnąć, ale nie przyniosło to żadnego efektu, brunet był silniejszy. Eleven patrzył tylko przestraszony na uśmiechającego się przyjaciela, nie mogąc wydusić z siebie nawet słowa. Nie był w stanie nawet poruszyć rękami, bo Wiśnia ciągle przyciskał jego nadgarstki do materaca. Trzymał chude ręce tylko jedną dłonią, ale wystarczyło. Brunet pochylił się niżej, a Mateusz odwrócił głowę, spodziewając się, co za chwilę może się stać. Zaraz potem poczuł szarpnięcie za podbródek, co zmusiło jego twarz do powrotu do poprzedniej pozycji. Poczuł mocny i zachłanny pocałunek. Ogarnęło go obrzydzenie.

- Oj, Mati, nawet nie wiesz, jak długo czekałem na chwilę, żeby móc zostać z tobą sam na sam - uśmiechnął się perfidnie, odsuwając się trochę - Pewnie nie zauważyłaś, jak na ciebie patrzę? Oczywiście, że nie. Ty widzisz tylko Zerona i ten jego mamiący uśmieszek. Myślisz, że on cię kocha? Naprawdę chyba jesteś głupia. Czemu ciągle z nim chodzisz, skoro tak blisko siebie masz mnie?!

- O czym ty pieprzysz? - w Elevena wstąpiła nagła złość. Domyślał się, że Czereśniak kłamie co do szatyna, przecież widział jego zachowanie i spojrzenie. Wychodzi na to, że brunet był po prostu chorobliwie zazdrosny.

- Nie zgrywaj idiotki. Nie domyślasz się? Więc ci wyjaśnię. Od teraz będziesz moja.

Wolna dłoń Wiśni znalazła się przy górnej granicy ręcznika, który po jednym porządnym szarpnięciu znalazł się na dywanie. Zimne palce przejechały po boku chudego ciała, a błękitne oczy rozszerzyły się w czystym przerażeniu. Mateusz ponownie się szarpnął, mocniej niż wcześniej, ale wciąż bez rezultatu. Natomiast brunet musiał mieć z przerażenia blondyna niezły ubaw, bo wciąż uśmiechał się perfidnie, bawiąc się ramiączkiem stanika. Gdy jego dłoń zjechała niżej, Mateusz wstrzymał oddech i ponownie spróbował się wyrwać, jednak niewiele to dało.

W błękitnych oczach błysnęły łzy. Elek wiedział, że ma solidnie przejebane. Przeklinał się w myślach, że dał się tak złapać. Kij nawet z tym, że to nie jego ciało, trauma pozostanie na jego psychice, a Matea po powrocie nie będzie niczego pamiętała. Uścisk na nadgarstkach wzmocnił się jeszcze bardziej, a druga dłoń bruneta sunęła niespiesznie po szczupłym brzuchu blondynki, zmierzając ku dołowi. Eleven był gotowy na to, co się stanie. Nie miał jak się uwolnić, choćby się starał. Wszelkie próby wyrwania dłoni, kopanie i szarpanie nie przynosiły najmniejszego efektu.

Drobnym ciałem wstrząsały dreszcze pod wpływem dotyku zimnych palców Wiśni. Mimo braku nadziei na wyrwanie się, Eleven ciągle nie przestawał się szarpać. W ciągu ostatnich czterech dni sytuacje o podobnym kontekście zdarzały mu się zdecydowanie za często, z tą różnicą, że wcześniej miał jakiekolwiek panowanie nad działaniami. Teraz został go pozbawiony. Dłoń Wiśni powędrowała na klatkę piersiową blondynki i przycisnęła ją do materaca. Skończyły się możliwości. Brunet ponownie pochylił się nad bezbronnym i pozbawionym nadziei Mateuszem.

Blondyn był absolutnie pewny, że przezwyciężenie kłębiących się uczuć nawet w jego wymiarze będzie trudne, a kontakt z Wiśnią zdecydowanie ulegnie popsuciu, przynajmniej przez jakiś czas. I to dłuższy, niż w przypadku Zerona. Tymczasem Czereśnia ponownie złączył zachłannie swoje usta z tymi należącymi do blondynki, po chwili schodząc ustami na szyję. Eleven czuł się źle,  fatalnie wręcz. Łzy ściekały mu już po policzkach, a gdy Wiśnia podniósł się do siadu i przystąpił do rozpinania paska swoich spodni, blondyn tylko bezsilnie kiwał głową w niemej prośbie o litość. Chciał, żeby to był tylko popierdolony sen, ale wiedział, że tak nie jest. To była rzeczywistość. Popierdolona, ale jednak rzeczywistość.

Nagle usłyszał trzask drzwi. Wiśnia najwyraźniej też, bo zamarł w bezruchu.

- Mati? Jesteś gdzieś tu? - to był głos Neskota.

- Tomek! Pom... - zdążył krzyknąć Mateusz, zanim Wiśnia zatkał mu usta dłonią.

Po chwili Neskot pojawił się w drzwiach pokoju. Zamarł w bezruchu, widząc to, co się tam działo. Dodanie dwa do dwóch zajęło mu może ze trzy sekundy. Niecałe pół minuty później Wiśnia leżał już na podłodze, trzymając się za krwawiący nos.

- Spierdalaj Czereśniak - warknął rudzielec - I lepiej zrób to szybko, zanim zadzwonię na policję.

Wiśnia mruknął coś niezrozumiałego, a potem pospiesznie opuścił mieszkanie, obrzucając otoczenie nienawistnymi spojrzeniami. Tymczasem Mateusz zdołał dźwignąć trzęsące się ciało z materaca i usiadł na brzegu łóżka. Tomasz natychmiast znalazł się obok i przytulił do siebie "przyjaciółkę". Elek nie próbował nawet się opierać, wtulił się w tors rudego, pochlipując. Nie obchodziło go nawet, czemu przyjaciel wrócił do mieszkania bez całej reszty, ani to, że ciągle jest w samej bieliźnie. Na jego ramionach wylądował puchaty kocyk, narzucony przez Neskota.

- Mati? W porządku? Nic ci nie zrobił? - Tomek szeptał uspokajająco, lekko kołysząc blondynką - Teraz już jest dobrze, już go nie ma. Jesteś bezpieczna.

- D-dzięki - Elek pociągnął nosem - Dobrze m-mieć takiego p-przyjaciela.

"Przyjaciela", powtórzył Neskot w myślach. Nikt o tym nie wiedział, ale czuł się zraniony, słysząc to słowo. Nigdy oczywiście się do tego nie przyzna, a przynajmniej dopóki Matea będzie w związku z Zeronem. Rudzielec nie chciał niszczyć ich relacji, wiedział, że oboje są szczęśliwi. Gdyby wyznał swoje uczucia tak po prostu, mogłoby zrobić się bardzo niezręcznie między nim a przyjaciółką, a tego też nie chciał. Stwierdził, że zadowoli się byciem przyjacielem, mimo że nie było to wcale takie łatwe.

Wyrwał się z zamyślenia, słysząc huk zza okna. Burza, idealna pogoda do panującego w mieszkaniu nastroju. Spojrzał na blondynkę. Spała. Położył ją delikatnie na łóżku wciąż zawiniętą w kocyk, nakrył dodatkowo kołdrą, żeby przypadkiem nie było jej zimno i wyszedł z pomieszczenia.

Mateusz już dryfował w otchłani snu, jednak grzmot przedarł się jeszcze do usypiającej świadomości.

~~~

Ostrzegałam, że będą złe rzeczy. Mam nadzieję, że jakoś to wyszło. Niedługo zobaczycie, po co mi to było, chociaż potencjalnie i tak większość uzna tę akcję za zbędny szajs. Trudno.
Pamiętacie, co oznaczała burza?
Trzymajcie się i do następnego.
Ata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro