Rozdział 13
*w 3*
Eleven stał w drzwiach jak sparaliżowany. Nie był zdolny do najmniejszego ruchu, a to że nie był chwilowo w swoim ciele ani trochę nie działało na jego korzyść. Sytuacja była absolutnie dramatyczna, a na pewno z jego punktu widzenia. Oto miał w odległości metra przed sobą chłopaka Matei. Szatyn uśmiechał się tak promiennie, jakby właśnie przed chwilą zobaczył ósmy cud świata. W dłoniach ściskał bukiet z czerwonych i żółtych tulipanów, przewiązanych złotą wstążeczką. Jakby nie patrzeć było to słodkie, ale w obecnej chwili Mateusz nie miał miejsca w głowie, żeby pomyśleć o docenieniu starań. Uśmiechnął się tylko niewyraźnie.
- Hej Mati - chłopak objął Elka lekko, wręczając mu kwiaty - Wszystko w porządku? Jakaś blada jesteś - wyglądał na szczerze zatroskanego.
- Nic mi nie jest - Eleven starał się przywołać na twarz bardziej naturalny uśmiech, z naciskiem na "starał się" - Trochę mnie głowa boli, ale to nic.
- Skoro tak mówisz... - szatyn nie wyglądał na w stu procentach przekonanego, ale po chwili na twarz powrócił mu radosny wyraz - To kiedy wychodzimy? Myślałem o kinie, a potem może jakaś kawiarnia... - zapewne chciał mówić dalej, ale brutalnie mu przerwano.
- Czeeeść! - krzyknęła entuzjastycznie Daria, wyłaniając się z kuchni i odbierając od blondyna bukiet - Wstawię je zaraz do wazonu, a wy możecie już wychodzić. Mati jest gotowa, prawda? - ruda w podskokach udała się z powrotem do kuchni, a Eleven skinął niewyraźnie głową w przestrzeń.
- Nie no, chciałem się przywitać z chłopakami, jak już są - krzyknął szatyn wgłąb domu, po czym zwrócił się do Elka - Na pewno wszystko w porządku? Jeśli źle się czujesz, nie musimy wychodzić. Matuś, wiesz, że możesz powiedzieć prawdę. Przecież się nie obrażę.
- Nic mi nie jest, naprawdę. Chodź, Weza akurat robi kawę.
Mateusz zaprosił "swojego chłopaka" do mieszkania gestem dłoni, a szatyn uśmiechając się, podążył do pomieszczenia, gdzie przed chwilą zniknęła Daria. Blondyn zamknął drzwi i oparł się plecami o drewno. Postanowił nie zjeżdżać na podłogę, bo jednak miał sukienkę, ale czuł, że chyba dłużej nie wytrzyma. A dzień przecież dopiero się zaczął.
Skąd mógł wiedzieć, kto jest drugą połówką jego żeńskiej wersji? Owszem, przeczuwał wcześniej, że Matea może mieć chłopaka, jednak starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli. Kiedy okazało się, że niestety miał rację, pragnął tylko, aby był to ktoś zupełnie losowy, przy kim potencjalnie nie czułby się aż tak źle. To znaczy, i tak czułby się nieswojo, ale jednak nie aż tak. Tymczasem będzie musiał przez bliżej nieokreślony czas udawać, że jest po uszy zakochany w kimś, kogo wykluczył z grona podejrzanych już na początku, i to zupełnie nieświadomie.
Przed oczami stanęły mu dziwne obrazy, powiązane z trzecią rocznicą. Gdy przypomniał sobie imprezę w drugim wymiarze i sytuację z Darią, natychmiast poczuł się słabo. Co, jeśli chłopak Matei czeka właśnie na TO COŚ. Albo gorzej, jeśli stało się to u nich normalne, jak u długo będących ze sobą par. Jakby Mateusz na to nie spojrzał, jednego był pewien. Miał absolutnie przejebane. Jak on spojrzy temu biednemu człowiekowi w oczy w swoim wymiarze? Chociaż pozostawała jeszcze kwestia, kto w tej sytuacji jest tym biednym.
Mateusz odbił się od drzwi i na chwiejnych nogach wszedł do kuchni, gdzie całe towarzystwo debatowało o pierdołach nad kawą i ciasteczkami. Dosiadł się do nich i powoli sączył resztkę swojej kawusi. Stracił zapał do czegokolwiek. Wziął z talerzyka ciastko z bitą śmietaną i ugryzł, chcąc choć na chwilę zapomnieć o wszystkim. Niestety, to nie pomogło, a nawet pogorszyło sytuację.
- Masz śmietanę na nosie, Mati - chłopak Matei uśmiechnął się rozbawiony - Czekaj, zetrę.
Przybliżył się zdecydowanie za bardzo i zebrał puszystą masę na palec, oblizując go niemal od razu. Zanim Mateusz zdążył cokolwiek zrobić, szatyn cmoknął go w policzek. Blondyn wstał od stołu i poszedł do łazienki, czy może raczej pobiegł. Stanął przed lustrem, obserwując z niesmakiem pojawiające się na policzkach rumieńce. Nie chciał, żeby to się działo, a przecież całus nawet nie był w usta. Jeśli do tego dojdzie, Elek przeczuwał, że chyba spali się ze wstydu. I to raczej dosłownie. A nawet jeśli nie, zaowocuje to niezbyt przyjemnymi sytuacjami w przyszłości, kiedy wróci do swojego ciała.
Wrócił do przyjaciół, oznajmiając mruknięciem, że właściwie mogą już wychodzić. Nie był gotowy ani trochę, ale musiał iść na tę randkę dla dobra Matei, nawet jeśli on sam uważał to za zbyt dotkliwą złośliwość wszechświata. Szatyn wstał, pożegnał się z ekipą, przynajmniej do wieczora, i podszedł do wciąż lekko rumieniącego się blondyna. Czy może bardziej blondynki.
Złapał dziewczynę za rękę i opuścili mieszkanie. Na klatce schodowej panował lekki półmrok, z czego Eleven się cieszył, bo jego rumieńce były zdecydowanie mniej widoczne.
- To co, najpierw kino? - chłopak zdawał się nie przejmować chwilowym dziwnym zachowaniem swojej dziewczyny.
Elek tylko mruknął niewyraźnie coś, co miało być potwierdzeniem. Wyszli z bloku na ciepłe, letnie powietrze. Spacerowali spokojnym tempem, trzymając się za dłonie. Do głowy Mateusza napłynęły nagle wizje wszystkich durnych memów, artów i filmików, które pojawiały się na Flocie umieszczane przez niepoprawne shiperki. Teraz dostrzegł ich sens. No bo kto mógł przypuszczać, że los kiedyś postanowi z niego zakpić i rzeczywiście zmusi do związku z Zeronem?
*w 1*
Matea denerwowała się potwornie. Wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa z Kitsune. Zresztą sama się w nią wpakowała. Zastanawiała się usilnie, czy jest sens mówić prawdę, czy jednak udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po zastanowieniu postanowiła, że jednak spróbuje wyjaśnić niebieskowłosej sytuację, w której znalazła się przecież wbrew swojej woli. Na samą myśl o Darii coś przewracało jej się w żołądku. Oczywiście ruda była jej dobrą przyjaciółką, ale myśl, że miałaby udawać Mateusza i zachowywać się naturalnie, jak chłopak w związku, przerażała ją. Podejrzewała, że blondyn ma podobne uczucia co do Zerona.
- No hej Mati, co tym razem? - do pokoju wkroczyła Kitsu - Weza mówił, że znowu mam przymusowo robić za twojego osobistego psychologa.
- Tak, ale... może lepiej usiądź - westchnęła Matea - I zamknij drzwi.
Niebieskowłosa spełniła obie prośby i już po chwili siedziała obok blondynki na materacu.
- Słuchaj Kitsu, strasznie głupio to mówić, ale stało się coś złego, bardzo złego. Nie jestem Mateuszem, nie w tej chwili. Zaszło tragiczne nieporozumienie i jakoś chyba zamieniliśmy się wymiarami.
- A coś takiego nie jest przypadkiem niemożliwe? - Kitsune uniosła brwi.
- Też tak myślałam, ale to się naprawdę stało. Normalnie mam na imię Matea i uwierz lub nie, ale jestem dziewczyną.
- Czy ty sobie robisz ze mnie żarty? - niebieskowłosa wyglądała na totalnie skołowaną.
- Nie, nie robię, naprawdę. Zadaj mi jakieś pytanie. Coś, co Eleven powinien wiedzieć, ale nie wiedzą tego wszyscy.
- Możesz coś wymyślić - Kitsu zerknęła podejrzliwie na towarzyszkę, ale pod wpływem jej spojrzenia ustąpiła i westchnęła - No dobra. Gadaj mi tu, co się stało, kiedy przyjechałam.
- Jeśli dobrze zrozumiałam paplaninę Wezy, to gadaliście, bo Mateusz paplał od rzeczy.
- I tyle? - Kitsu ponownie się zdziwiła, bo przecież działo się ciut więcej, ale blondyn skinął głową - Hmm... A powiedz, masz ty jakiegoś chłopaka w tym swoim wymiarze? - brzmiało to lekko ironicznie, ale Matea się nie przejęła, tylko ponownie pokiwała głową - A kto to?
- Zeron - twarz Matei wyglądała śmiertelnie poważnie, czy może raczej twarz Mateusza.
- Okej, wierzę ci - wyraz twarzy niebieskowłosej zupełnie się zmienił.
- Tak po prostu? - blondynka mimo wszystko się zdziwiła.
- Tak. Elek nie żartowałby w ten sposób w takiej sytuacji. Przyznanie się do czegoś takiego absolutnie nie wchodziłoby w grę, nawet dla żartów. Pytanie tylko, co my z tym faktem teraz zrobimy...
~~~
No, szykujcie się na całkiem sporą dawkę cukru na randce. Kto zgadł, że wybrankiem Matei jest Zeron?
Spokojnie, drama jeszcze będzie. Muszę tylko wymyślić coś takiego, żeby ludziom topniały oczy od czytania. Tymczasem zostawiam was z tym.
Ata
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro