52 {Can I love you?}
Peggy
Spędzałam dużo czasu z Mike'm i za cholerę nie potrafiłam przestać odczuwać tego dziwnego uczucia w piersi. Patrzył na mnie, a ja patrzyłam na niego. Widziałam go i w każdym jego spojrzeniu naprawdę to czułam. Nie mówiłam mu o tym, bo nie miałam odwagi przyznać się, że mi się to podoba. To nie było czyste zagranie, dlatego za każdym razem starałam się je zduszać w zarodku.
Dzisiejszy dzień nie był mniej dziwny niż ostanie kilkanaście. Spacerowaliśmy nadmorskim portem, gdzie cholernie mocno wiało. Mike opowiadał jedną ze swoich głupich historyjek o babci, a ja cały czas się śmiałam. Mieliśmy trochę wolnego przed kolejnym występem i często kończyło się to tak, że spędzaliśmy czas we dwoje.
– No i ona wtedy... – mocny podmuch wiatru uderza we mnie. Czapka spada mi z głowy i ucieka do wody, a ja się chwieję!
– O Boże! – No dobrze, nie chwieję się, lecę i to prawie do wody.
– Mam cię – Mike łapie mnie w ostatniej chwili i przyciąga do swojej piersi – Boże, żyjesz? – dotyka mojej twarzy i pociera moje powieki – Peggy? Boże...
Rzucam mu się na szyje i mocno do niego przywieram.
– Mój bohaterze – Mike parska śmiechem i pociera moje plecy w kolistych ruchach – O Boże.. prawie wpadłam.. – to powoduje, że wpadam w histerie i zaczynam płakać – Wpadłabym!
– Peggy – Mike całuje mnie w czoło – Moja, słodka, Peggy.
– Nie lubię zimnej wody! Nie tutaj! – piszczę.
– Myślę, że nie chodzi o zimną wodę Peggy, jesteś dzisiaj jakaś dziwna – wiedziała o tym, ale miała nadzieje, że nikt tego nie zauważy.
– Tęsknię za Luke'm i czuję się okropnie, bo... – pociągam nosem – Nie tęsknię za nim tak bardzo jak mi się wydawało, że będę, wiesz?
– Nie wiem, Peggy – odgarnia mi włosy z twarzy, a ja biorę jego dłonie i zostawiam je na mojej twarzy, rozgrzewając się.
– W Paryżu tęskniłam, bo byłam sama, a tu mam ciebie – nieświadomie pociera jego duże dłonie – Nie czuję się przy tobie pewnie – próbuję nerwowo chichotać – Jesteś dla mnie za dobry, Mickey.
– Co mi próbujesz, powiedzieć?
– Dajesz mi ciepło i bliskość, a ja cię zwodzę, prawda? Zwodzę cię i nie chcę przestać, bo za bardzo mi to odpowiada – Mike'a przechodzą ciarki i to nie z powodu zimna.
– A może ty.. – Mike kręci głową, jakby nie dał rady powiedzieć tego na głos.
– Co, ja? – czułam, że myślimy o tym samym.
– A może ty.. – boi się, widzę to, ale czego – Czy ty coś do mnie czujesz, Peggy?
To by było okropne, nie mogłabym tego zrobić Lukowi. Nie jestem taką dziewczyną i nie zamierzała nigdy być. Kochałam Luke'a i tak długo o nim marzyłam. To wszystko było dlatego, że byli od siebie oddaleni, to uczucie, które miała było tęsknotą.
Wybucham płaczem.
Czuję ręce Mike'a, ale potem znikają, jest niepewny, co zrobić, a ja jestem niepewna, co czuję.
– Nie zakochałam się w sportowcu! Zakochałam się w Luke'u! Ale teraz czuję... Boże.. Mike.. muszę mu powiedzieć.
– Jesteś zdenerwowana występem – prycham, wiedziałam, że to taki wykręt, że Mike nie wiedział, co powiedzieć – Wszystko będzie dobrze, zadzwoń, porozmawiajcie...
– Nie mamy o czym! – płaczę mocniej – Rozmawiamy o niczym! Opowiadamy o sobie, wyznajemy miłość, ale nic nas nie łączy! – krzyczę, w końcu powiedziałam to na głos – Nie czuję się jego dziewczyną! – mówię odważnie – Potrzebuję kogoś kto może być przy mnie, może to dziecinne, ale bardzo tego potrzebuję. Nie chcę być samowystarczalna, nie potrafię.. nie jestem taka odważna jak Luke, Mike.
– Musisz mu o tym powiedzieć – wiedziałam to.
– Wiem, ale jak mam biegaczowi powiedzieć, żeby przestał biegać? Nie mogę być taka samolubna! Kocham go! – kochałam go, bardzo, ale go tu nie było i nigdy nie będzie, a Mike.. Boże nie byłam taką dziewczyną, nie – Chcę zostać sama – mówię – Zostaw mnie samą, Mike!
– Nie powinnaś być sama – po prostu nie wytrzymałam, to zbierało się we mnie od tygodni.
– Muszę teraz zostać sama! Jak ja mogę...
Mike całuje mnie w czoło.
– Zadzwoń do niego, niech przyjedzie i to sobie wyjaśnicie – Mike nigdy nie zrobił nic wbrew mojej woli czy mojej miłości do Luke'a, a ja.. co się ze mną dzieje.
***
Miałam pomysł na to opowiadanie od początku do końca, ale gdzieś zniknęły chęci.
Jak bardzo będziecie źli, jeśli po tym dodałabym epilog?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro