5 {Meeting for eating}
– Pobudka! – skaczę po łóżku Violet – Pobudka! – moja przyjaciółka obraca się na drugi bok.
– Peggy – podcina mi nogi i ląduje na niej.
– Zostałam sprowadzona do friendzonu, wiesz? – moja mina nie zdradza żadnych konkretnych emocji – Rzucam żartem o randce, a on że może mi zaoferować przyjaźń.
– Och, Peggy – przytula mnie do siebie.
– To dużo więcej niż kilka dni temu, prawda? Bałam się do niego podejść, a wczoraj spędziłam z nim czas sam na sam!
– Peggy, nie rób sobie nadzieje, że...
– Weź, przestań, będę się cieszyć tym, co oferuje – patrzę na nią – Nie uwierzysz, co widziałam! – siadamy naprzeciw siebie — Calum i Ashton są tacy uroczy!
– Jak mogłam się nie zorientować, że on jest gejem? – krzywi się.
– Starają się ukrywać – przewraca oczami.
– Całkowicie im to nie wychodzi! – wybuchamy śmiechem – Masz rację, są uroczy – ktoś puka do naszego pokoju, a po chwili po prostu wchodzi, co oznacza, że to Tony.
– Cześć, laski, wiesz, że zaraz będziemy spóźnieni na zajęcia, Peggy? – o cholera, wyskakuję z łóżka i biegnę do szafy.
Siedzimy na wykładach. Robię szczegółowe notatki gdy nagle głośno, na całą sale burczy mi w brzuchu. Cholera, zapomniałam o śniadaniu. Gdyby tego jeszcze było mało..
– Proszę o uwagę – znam ten głos.. – Mój kolega szuka dziewczyny, którą chciałby zabrać na śniadanie – kładę głowę na stole, kto robi takie rzeczy? Pewnie, nie chciała się z nim umówić, a tak nie będzie miała wyjścia, bo cała szkoła będzie wiedzieć – Wie tylko jak ma na imię..
– Peggy – głos się zmienia. Bardzo dobrze znam ten głos, właściwie to mam na jego punkcie obsesje. Unoszę głowę z ławki – Zjesz ze mną śniadanie w stołówce? – Wszyscy w klasie patrzą na mnie – Cholera, chyba bałem się, że mi odmówisz po wczoraj, a tak nie masz możliwości – Ludzie dookoła chichoczą i nie przestają się na mnie gapić – O dwunastej w stołówce! Zaopatrzę nas w jedzenie, Peggy! – uśmiecham się od ucha do ucha.
Nigdy tego nie zapomnę.
– Czy to był Luke Hemmings?!? – szturcham Tony'ego.
– Było wczoraj iść z nami.
– Byłem na randce – robię wielkie oczy – Nic ci nie powiem, tak jak ty mi nic nie powiedziałaś – przewracam oczami.
Violet dopada mnie na pierwszej przerwie między zajęciami.
– O Boże! O Boże! Słyszałaś to? On musi być tobą zainteresowany!
– Spokojnie, Violet, wdech i wydech – sama szczerzę się jak głupia.
O dwunastej moje nogi kroczą w stronę stołówki. Co jeśli to żart? Zaczynam się denerwować, chyba najpierw powinnam wywietrzyć pachy. Wietrzenie pach jest polecane każdemu. Unosisz ręce i machasz nimi jak skrzydłami. Cóż, nie polecam tego wszędzie, dlatego w tej chwili bardzo się pocę.
Głęboki wdech, najlepszy uśmiech na twarz i do przodu.
Widzę go. Siedzi przy stoliku, na który nigdy nie zwracałam uwagi. Rozgląda się dookoła jakby mnie szukał.
Mnie.
Dziewczyny, która stalkowała go przez ostatnie kilka miesięcy i dzięki Mike'owi po prostu dostała szansę. A on tak po prostu mnie polubił.
Tak po prostu.
Z zabawne najgłupszym uśmiechem na świecie idę w jego stronę.
– Cześć, sprinterze – ściskam jego barki i cmokam w policzek — Co tam dla mnie masz?
– Jesteś – siadam naprzeciw niego.
– Nie wiem, dlaczego miałoby mnie nie być – otwieram jego pojemniczki, całkiem ładnie wygląda to zdrowe jedzenie – Musisz mnie nakarmić.
– Spójrz na mnie, Peggy – staram się to zrobić bez rumieńca – Wczoraj zanim Mike zadzwonił, powiedziałem, że mogę dać ci tylko przyjaźń, potem zdałem sobie sprawę, że to do dupy brzmi.
– Lubię mieć facetów za przyjaciół – kiwa głową.
– Mam dziewczynę, która studiuje w Londynie – dobra to jest dużym zaskoczeniem.. – Chciałem, żebyś wiedziała – chyba dalej mam szeroko otwartą buzie.
– Szczęściara – mówię ze sztucznym uśmiechem – Co studiuje?
– Jest baletnicą – a ja potrafię stać na rękach.
– To niesamowite! – otwiera pudełeczka.
– Więc nie jesteś zła?
– Daj spokój, zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi od jedzenia.
– Więc... – patrzymy w pojemniczki – Trochę kaszy z warzywami, bądź kanapki z chleba zrobionego przez moją mamę, bądź trochę owoców.
– A mogę spróbować wszystkiego? – siadam bliżej niego. Nie zamierzam mu się narzucać, przyjaźń to dużo.
– Wiedziałem – daje mi pstryczka w nos.
– Na moją obronę mam to, że muszę dużo jeść, żeby mieć siłę to spalać i jeszcze, muszę mieć siłę, żeby móc utrzymywać dziewczyny na wieży.
– Co? – ona jest baletnicą, ale ja..
– Jestem czirliderką – prawie krztusi się wodą, która cały czas popija.
– Czirliderką drużyny futbolowej? – dumnie się uśmiecham.
– Tak.
– Muszę to zobaczyć – wodzi po mnie wzrokiem, ale gdzieś w połowie przerywa, jakby sam siebie skarcił.
– Jasne, zapraszam.
Jeśli ktoś ci się podoba, nie pozbędziesz się tego nawet, jeśli okaże się, że kogoś ma. Tylko możesz albo kibicować ich miłości albo być suką i niszczyć związek.
Bycie suką jest do dupy.
Wspierajmy miłość.
Więc dlaczego się krzywię?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro