Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44 {You? Here? Fuck}

– Chodź, idziemy po niego. Będzie podekscytowany, że tu jesteś! – nie był do końca przekonamy – Nie rób takiej kwaśnej miny.

– Będzie zły. Myślę, że ja też byłbym zły, gdyby były chłopak mojej dziewczyny, pojawił się na ich wspólnym wyjeździe, bo nie spełniam obowiązku chłopaka i sprawiam, że jest samotna.

– Dzięki za podsumowanie, Mike.

– Ups? – mówi już z uśmiechem – Nie poczuje się z tym dobrze.

– Musi to zrozumieć... on cały dzień jest z ludźmi i robi coś, co kocha, a ktoś kogo ja kocham.. No właśnie..

– Powinnaś z nim o tym porozmawiać – mówi.

– Teraz nie będę miała wyjścia, prawda? – przewracam oczami, co go rozbawia.

– Jestem tylko dodatkiem. Nie będę zajmował wam czasu, gdy on go znajdzie.

– To takie skomplikowane i niesprawiedliwe..

– To mi wygląda na trójkąt, proszę pani.

Krzywię się. Kręcę głową. Fuj.

– Gdybyś tu nie przyjechał...

– Płakałabyś mi do słuchawki, a teraz przynajmniej się uśmiechasz – przyciąga mnie do swojego boku.

– Nie ma właściwego wyjęcia i właściwych słów.

– Takie jest życie – tulę się do mojego przyjaciela, biorąc od niego siłę i otuchę, przed prawdopodobnie pierwszą kłótnią z Luke'm. Jej nie było w moim wyobrażeniu, ale też nie było nieustającego trójkąta.

No to dochodzimy na stadion. Mike musiał mnie, w niektórych miejscach poganiać, bo zatrzymywałam się, żeby to opóźnić. Przed stadionem pyta mnie jeszcze, czy ma nas zostawić samych, ale on przyjechał tu dla mnie i nie chcę, żeby był sam, bo ja lepiej ni ktokolwiek wiem, co to samotność w Paryżu o zdecydowanie nikomu jej niw życzę.

– Luke! – krzyczę, gdy tylko go zauważam.

– Nie było cię dzisiaj... Mike? – jest naprawdę mocno zaskoczony – Co ty tu, kurwa, robisz? – w jakby obronnym geście przyciąga mnie do siebie. Moje plecy zderzają się z jego piersią – O czymś nie wiem?

– Peggy miała dużo czasu wolnego, postanowiłem dotrzymać jej towarzystwa.

– Poprosiłaś go o to? – jest wściekły.

– Zrobił mi niespodziankę! Czy to nie super?

– Zostawię was samych..

– Nie – mówię.

– Tak – mówi Luke.

– Zrobiłem to dla niej, żeby nie czuła się samotna. Nie bądź na mnie zły, stary, też się o nią troszczę.

– To nie ty jesteś jej facetem! Kiedy w końcu to zrozumiesz? – nie sądziłam, że to powie.

– Luke! – krzyczę.

– No co? Taka prawda! On nie jest tu jako przyjaciel, on tu jest, bo cię kocha, Peggy! A ty jesteś moja.

– Wiem, że Peggy jest twoja i nigdy nie zrobiłbym nic, co mogłoby narazić wasz związek – mówi spokojnie – Przyleciałem tu, bo Peggy sobie nie radziła, a chciała sobie radzić dla ciebie. Przepraszam, Peggy, że mu to mówię, ale nie może na mnie drzeć ryja, za to, że tu jestem.

– Wykorzystujesz to! Robisz coś, czego ja nie mogę! Mi o tym nie powiedziała!

– Bo robisz to, co kochasz! I chcę cię w tym wspierać! Ale potrzebuję, żeby ktoś wspierał mnie! – No i proszę, powiedziałam mu to, a właściwie wykrzyczałam.

– Peggy..

– Proszę, nie karz czuć nam się źle z tym, że cię wspieramy. Jesteśmy tu dla ciebie.

– On jest tu dla ciebie – warczy.

– Jest też twoim przyjacielem, Luke – dotykam jego policzka – Proszę, zrozum.

– Co mam zrozumieć? Że potrzebujesz za mnie zastępstwa? – zrzuca moją dłoń – Go nie powinno tu być.

– Więc mnie też nie powinno tu być – może za bardzo zaszalałam – To twój wyjazd, a my pojedziemy razem na wakacje, a nie.. do pracy.

– Peggy.. chciałaś tu być.

– Wiem i dziękuję ci za to, starałam się, ale za dużo czasu jestem sama. Potrzebuję ludzi.

– Co ty próbujesz mi powiedzieć? Że to koniec?

– Nie! – krzyczę – Jak w ogóle możesz tak mówisz?! Kocham cię! Boże! Co jest z tobą nie tak?

– Nic nie rozumiem, kurwa! – krzyczy – Nie rozumiem.. co tu się dzieje? Co Mike tu robi?

– Mówiłem ci...

– To brzmi jak słaba wymówka do zdrady! Nie widzicie tego?! To chore, co tu się dzieje!

Prawdopodobnie ma racje.

– Ty jesteś moja – teraz brzmi to okropnie – A nie jego! Wybrałaś mnie, takiego! – macha na siebie dłońmi – Takiego! – wygląda, jakby miał się rozpłakać – Tess to rozumie! Dlaczego ty tego nie rozumiesz?!

– Coś ty powiedział? Porównujesz mnie do Tess?!

– Tak jak ty mnie do Mike'a! Boli, co?

– Jesteś okropny!

– To ty to zaczęłaś! Byłaś taka samotna, że wolałaś mnie zranić?

– Uspokój się – próbuje przekonać go Mike.

– Nie! Bo, kurwa, nie rozumiem! Wracam na trening, a wy róbcie, co tam robiliście. Jesteście do siebie tacy dopasowani!

– Luke..

– Ja tylko chciałem mieć cię przy sobie! – to nie jest takie proste – Wypruwam sobie żyły, żeby złączyć te dwa światy! Dlaczego to za mało?!

– To nieprawda!

– Myślę, że przerasta cię rzeczywistość, Peggy – te słowa bolą i są ostatnimi, jakie do mnie wypowiada, zanim odchodzi.

**
Zapraszam na nowe opowiadanie o zdradzie:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro