34 {Back to you}
Wraca.
W końcu wraca.
Czekam, aż jego samolot przyleci, przestępuję z nogi na nogę, czekając na niego.
Jego samolot już przyleciał, teraz tylko czekam, aż się pojawi.
Tęskniłam za nim.
Specjalnie odwołałam wszelkie plany, żeby móc spędzić z nim cały dzień. Obiecał mi to. Wyłączyłam już nawet telefon i zatankowałam samochód.
Zauważam go. Widzę, jak on rozgląda się za mną.
– Kochanie! Luke! Sprinterze! – krzyczę na zmianę.
– Peggy – nie krzyczy, odczytuję to z ruchu jego warg.
On staje, a ja biegnę do niego.
Luke otwiera przede mną swoje ramiona, a ja wpadam w nie, o mały włos go nie przewracając.
Czuję łzy, cieknące po mojej twarzy.
– Kocham cię – szepcze do mojego ucha. Czekałam na to cały miesiąc, a teraz nie tylko to mówi, a także mnie dotyka. Jest tu. Cały mój. Moje dłonie znikają pod jego kurtką, a potem pod koszulką. Dotykam jego mięśni brzucha i układam dłoń na jego sercu, które bije, a wręcz wali dla mnie. Całuję to miejsce przez koszulkę.
– Nie zostawiaj mnie więcej – ściskam go mocniej, unoszę na niego oczy – Znaczy, nie zostawiaj mnie, gdy nie będziesz musiał, proszę.
– Jestem już.
– Tak bardzo tęskniłam – całuje mnie w głowę, w ucho, w szyję – Proszę – nie jestem pewna, o co go proszę.
Luke odsuwa mnie od siebie, ale tylko po to, żeby podnieść mnie, owinąć wokół siebie i dogłębnie pocałować.
– Zabieram cię stąd. Mówiłaś, że coś zaplanowałaś?
– Gdzie masz telefon?
Podaje mi go do ręki, a ja szybko go wyłączam. Chowam go do kieszeni i znowu skupiam swoją uwagę na nim.
– Jedziemy z dala od świata i internetu, tylko ty i ja.
– O niczym innym nie marzę.
Daję mu szybkiego buziaka i chcę zeskoczyć na własne nogi, ale on postanawia zanieść mnie tak do samochodu. Nie sprzeciwiam się. Korzystając z okazji i z każdego odsłoniętego fragmentu, całuję go po wszystkich możliwych miejscach.
Wsiadamy do samochodu, a ja nie mogę pozbyć się uczucia, że póki nie będziemy nadzy to nie będziemy wystarczająco blisko. Póki on nie będzie we mnie.. włoski stają mi dęba na całym ciele.
– Dokąd jedziemy? – to ja siedzę na miejscu kierowcy.
– Obiecałam ci kiedyś, że nauczę łowić cię ryby, to idealna okazja do tego. Kiedy musisz być na treningu?
– Trener pozwolił mi odpocząć, ale za dwa dni, a raczej trzeciego dnia popołudniu, mam pierwszy zaległy egzamin ro zdania.
– Pomóc ci w nauce?
– A będziesz pomocna? – ściska moje udo i zaczyna rysować na nim szlaczki.
– Luke! Prowadzę!
– Przecież nic nie robię.. – ściska moje udo, przypominając, co robi.
– Kocham cię, wiesz?
– Tęskniłem za tobą – dotyka mojego policzka, ale nie mogę się na tym skupić, bo muszę prowadzić.
– Godzina jazdy, a potem rzucę się na ciebie.
Chyba myśli, że żartuję, jednak ja nie mogę o niczym innym myśleć.
– Co z wytwórnią?
– Jeszcze ćwiczymy. A co w Londynie?
– Wyjeżdżam na zgrupowanie – po prostu wyjeżdża – Półtora tygodnia w Paryżu, za dwa tygodnie.
– Dwa tygodnie?!? – krzyczę ze złością.
– Wszystko w końcu zaczyna nabierać porządnego tempa, Peggy.
– Paryż?
– Byłem na wycieczce w liceum, średnio mi się podobało.
– To jeszcze dalej niż Londyn! – krzyczę.
– Ale trzy raz krócej, kochanie.
Zrzucam jego dłoń z mojego uda.
– Nie psuj wspólnego czasu razem. Chcę przez te dwa tygodnie być najlepszym chłopakiem na świecie i poznać więcej twoich sekretów.
– Cały czas ciebie nie będzie.
– Jestem teraz – pozwalam mu się dotknąć, ale tak naprawdę zbiera mi się na płacz.
Gdy sobie coś wyobrażamy, zapominamy o realiach oraz o marzeniach drugiej strony. W głowie wszystko jest lepsze i ustalone pod ciebie.
– Kochasz mnie?
– Wiesz, że tak – zaciskam dłonie na kierownicy.
– A ja kocham ciebie, właśnie dlatego wszystko nam się uda, moja słodka Peggy.
– Nienawidzę tego imienia – fukam.
– A ja kocham je, bo należy do ciebie.
Przewracam oczami.
– Hej! Starałem się być romantyczny!
– Będziemy romantycznie łowić ryby – robię minę jak ryba, mocno zasysając policzki.
– Najpiękniejszą udało mi się już złowić – całuje mnie w policzek.
– Słódź mi słódź, skoro znowu mnie zostawiasz – robię smutną minę, czuję to aż w sercu. Opuszcza mnie i tak będzie w kółko.
– Możesz pojechać ze mną – proponuje – Pokażę ci Paryż.
— Będziesz miał czas?
Teraz to on się krzywi.
Super świetnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro