27 {Opportunity}
Luke
Budzę się obok dziewczyny, która uśmiecha się nawet przez sen. Właściwie to musi jej się coś śnić, bo zaczyna się wiercić. Całuję ją w szyje.
– Co ci się śni? – wtula się bardziej we mnie.
– Oo, nie śpisz – obraca się do mnie i oplata mnie jak małpka – Cześć – cmoka mnie w usta i nie mija chwila, zanim decyduje się pogłębić pocałunek – Jaki plan dnia na dziś? – pyta.
– Trening, trening i jeszcze raz trening.
– Co kupić do jedzenia gdy będę wracać z próby? – pyta.
– Przepraszam, że jeszcze nie znalazłem czasu.. ostatnio strasznie mnie ciśnie, jakby sprawdzał czy jestem wystarczająco wytrzymały – wzdycham – Jestem beznadziejnym chłopakiem.
– Hej, przestań. Nagram ci –całuje mnie w nos – Biegnijmy na zajęcia, może Mike i Violet znowu uraczą nas śniadaniem.
– Muszę zacząć przynosić się je ze sobą. Zdrowa dieta to podstawa w życiu sportowca.
– Mieszkanie w akademiku tego nie ułatwia, co?
– Dokładnie.
**
Jeszcze przed czasem, jestem już na bieżni i zaczynam się rozciągać. Większość z przygotowań, a nawet treningów mógłbym robić sam, ale dobrze mieć kogoś kto nad tobą czuwa.
Biegam odkąd pamiętam.
Zawsze mnie to fascynowało i zawsze marzyłem, żeby być najszybszym człowiekiem świata. No dobrze, może trochę przesadziłem. Chciałbym kiedyś po prostu być równie szybki, co Usain Bolt lub może szybszy. A jeśli to miało być niemożliwe, to chciałem chociaż zostać zapamiętany. To coś o czym marzą wszyscy ludzie. Ja czułem, że mam coś dobrego jako powód do zapamiętania. Nie będę kolejnym seryjnym mordercą, a kolejnym bardzo szybkim facetem.
Kocham to.
Dzięki temu jestem w tym miejscu, w którym jestem. Wiem, co to dyscyplina, odpowiedzialność i określony plan dnia. To życie nie jest proste. Czasem rezygnuje z bardziej przyziemnych rzeczy jak kolejne zajęcia o historii świata, żeby mieć trochę zwykłego życia, czasem gdy mam wolny dzień, przesypiam go całego. Mało kto wie, że czasem uciekam od planu, a dyscyplinę zamiatam pod dywan, ponieważ robię to bardzo rzadko.
– Cześć – mówi mój trener Nolan – Przygotowany?
– A kiedykolwiek nie byłem?
– Trochę ostatnio dawałem ci w kość, ale chciałem sprawdzić czy dasz sobie radę. Odezwał się do mnie jeden łowca talentów.. widział twój warsztat pracy na ostatnich zawodach.. – tych, na których w końcu zeszliśmy się z Peggy. Nie wiem, z którego powodu uśmiecham się w tej chwili – Zaproponował ci dołączenie do klubu. Profesjonalnego klubu, Luke. To ogromna szansa.
– Słucham?
– Wiem, że tak naprawdę dopiero zacząłeś studia, dlatego byłem mocno zdziwiony, ale to ogromna szansa.
– Jakby to miało wyglądać?
– Na początek kurs przygotowawczy. Dwa tygodnie z najlepszymi trenerami w Londynie. Potem kolejny tydzień z dietetykiem i badaniami. Łącznie nie byłoby cię miesiąc, a egzaminy zdałbyś w specjalnie wyznaczonym terminie. Takie okazje nie zdążają się często – jego oczy błyszczą, ja na razie jestem zbyt zdezorientowany, żeby w ogóle zrozumieć, co się dzieje – Kurs zaczyna się za tydzień. Musisz mi dać znać dzisiaj wieczorem, ale to ogromna szansa, Luke.
– Wiem – zaczynam się denerwować – To naprawdę się dzieje? Zostałem zauważony? – nie wierzyłem w to. Od zawsze byłem dobry, ale klub? Zawodostwo? Do tej pory to było tylko nieosiągalnym marzeniem.
– Tak. Musisz się zastanowić? Czy już mogę im dać znać, że się zgadzasz? Oni są naprawdę podekscytowani możliwością poznania ciebie i twoich możliwości..
– Nie mogę się tak od razu zgodzić – myślę o Peggy – Mam dziewczynę, trenerze..
– Przede wszystkim masz talent, chłopcze. Dziewczyny przychodzą i odchodzą, a niektóre szanse pojawiają się tylko raz. A jeśli dziewczyna naprawdę cię kocha, zrozumie i będzie cię wspierać.
– Już jest trudno z moim napiętym grafikiem.. – nie wiem, dlaczego się z nim tym dzielę – Muszę...
– Dobrze – to cała jego odpowiedź – Odpuśćmy sobie dzisiaj trening. Idź porozmawiaj z dziewczyną.
– Luke, pamiętaj o czym marzyłeś najpierw. Pomyśl czy będziesz potrafił uszczęśliwić kogoś, jeśli zbierzesz sobie coś, co kochasz.
– Dziękuję. Dam, panu, znać wieczorem. A jutro już nie odpuszczamy treningu.
Klub.
Zawodostwo.
Miesiąc w Londynie.
Co ja mam do chuja zrobić?
Gdybym był z Tess po prostu bym się cieszył. Teraz wszystko wygląda inaczej.
***
Gorąco zapraszam na BEAU. Dlaczego tak mało z was tam zagląda?
Aha i zapoznajcie się z nową propozycją Burn out love.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro