Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23 {Choose me}

Jest wiele rzeczy, które mogłam w życiu zrobić inaczej. Przez długi czas myślałam, że gdy podejdę do Luke'a i mu pogratuluję, będę szczęśliwsza. Może mu się spodobam i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jednak dzisiaj wiem, że to nie było błędem. Byłam blisko niego i wyobrażałam sobie różne rzeczy, ale nigdy nie przekroczyłam granicy. Nie zmieniłabym tego. Teraz mogę zwalić na Mike'a, że mnie z nim poznał czy na Luke'a, że mnie pragnął. Chciałam jak najbardziej zmniejszyć swoją winę.

Jednak wszystko było proste, póki nie zobaczyłam go z nią. Póki nasze usta się nie spotkały, mogłam traktować to jako fikcje. Jednak dzisiaj? Idący razem i śmiejący się?

Usunęłam się z ich pola widzenia, zanim mieli mnie szanse zobaczyć.

Przyjechała do niego.

Odwiedziła go.

Kocha go.

On kocha ją.

Ja jestem dobrym drugim wyborem.

Nienawidzę tego! Nienawidzę świadomości, że mnie pragnie, ale nie bardziej, niż jej. Nie cierpię tego, że jestem od niej gorsza. Nie cierpię tego, że ona jest dobra na odległość i z bliska. Jestem tylko zapychaczem, dodatkiem. Niczym wartościowym.

Dlaczego zawsze pragniemy tych, których nie możemy mieć?

Przyjechała do niego.

Prawdopodobnie jej powiedział, a ona mu wybaczyła, bo wytłumaczył jak bardzo tęsknił i jak bardzo tego żałuje.

Mam dosyć,  patrzenia na ciebie z innymi facetami.

Kręcę głową, chcąc wyrzucić to zdanie z głowy.

Chcę, przestać, czuć smak jego ust. Nienawidzę tego. Nienawidzę go, bo się w nim zakochałam, a on dawał mi nadzieje.

**

Dzisiaj są jego zawody.

Normalny człowiek by się tym nie katował. Trzymałby się z daleka od trybun i bieżni, ale nie ja.  Wraz z jego przyjaciółmi i Violet siadamy na najwyższym miejscu na trybunach. Wszyscy są w jakiś dziwnych nastrojach. Niewiele mówimy.

A wtedy och zauważam.

Tessa siedzi na jego ławce i się uśmiecha. On się rozgrzewa i także się do niej uśmiecha. Wspierają się, kochają się,

Po raz pierwszy przechodzi mnie fala zazdrości.

To powinnam być ja!

Zasługuję, żeby być numerem jeden!

Patrzę a Mike'a.

Byłam jego numerem jeden, a nie chciałam nim być.

Jestem hipokrytką, samolubną suką? Kim jestem do cholery?

Chciałabym, żeby Tessa mieszkała tutaj. Wtedy nigdy bym się w nim nie zakochała, a moje serce byłoby wolne i mogłabym je oddać komuś, kto pragnie go przez cały czas.

Znowu patrzę na nich.

Wtedy Luke unosi wzrok i patrzy na mnie.

Zamieram.

Przestaję oddychać.

Luke patrzy na mnie i się uśmiecha.

O cholera! A może on nie pamięta?

Był pijany.

On może nie pamiętać...

Może nie wiedzieć, co mi zrobił, co nam zrobił, co zrobił Tessie i co wtedy? Powinnam mu powiedzieć? O Boże!

Zaczynam się pocić.

Znowu dzieje się to gówno.

Jestem tylko dziewczyną, która zapełnia jego wolne chwile.

Nienawidzę tego.

Wtedy zaczyna się jego bieg.

Wystrzela jak błyskawica.

Pędzi jak Flash, mimo, że wiem, że to niemożliwe, ale dla mnie właśnie tym jest niemożliwym.

Jest moim Flashem.

Jednak przede wszystkim jest moją czarną dziurą.

Mogę wysłać mu wiadomość, ale stracę przez to czas z nim..

Uratuję innych, zapominając o sobie.

Wygrywa.

Uśmiecham się, ale nie krzyczę. Zawsze podziwiam z daleka, w ciszy..

Kończy zbierać oklaski.

Tessa bierze jego twarz w dłonie i całuje.

Pocałunek trwa chwile.

Ale jest.

To ja powinnam go całować!

Nienawidzę siebie za te myśli.

Zostaję do końca, żeby nikomu nie pokazać jak bardzo mnie to boli. Cała impreza się kończy. Wszyscy wychodzą z części sportowej i podążają do domów. Mamy iść pogratulować Lukowi. Wycofuję się, nie dam rady tego zrobić.

– Gdzie idziesz? – pyta Mike.

– Chcę zostać sama! – wtedy zauważam Luke'a i Tesse idących w naszą stronę. Są idealną parą. A ja to popsułam.

Niemal zaczynam biec, w przeciwną stronę.

Szybko ponownie znajduję się na stadionie.

Wiem, że nie powinno mnie tu być.

Staję na bieżni.

Jedyne, co jestem w stanie zrobić to się rozpłakać i dokładnie to robię.

– Peggy! – nie obracam się. Otaczam się ramionami i dalej szlocham – Peggy! – dlaczego?

Staje przede mną i kładzie dłonie na moich barkach.

– Nie pamiętasz, prawda?

– Czego?

– Imprezy – wierzchem dłoni ocieram łzy – Nie pamiętasz...

— Kocham cię – unoszę na niego moje już czerwone oczy – Tessa nie powinna mnie całować, ale to jest to, co robiliśmy przez ostatnie pięć lat. Udawaliśmy, że kochamy siebie w romantyczny sposób gdy tak naprawdę kochaliśmy to, że tylko my siebie rozumiemy. A teraz gdy jesteśmy z dala od siebie.. dostrzegliśmy co straciliśmy. Gdyby nie ty... chodziłbym na treningi, zajęcia i szedłbym spać i jadłbym moje zdrowe jedzenie, a ty? Sprawiłaś, że chciałem więcej. Powinienem do ciebie przybiec, od razu po rozmowie z Tess, ale ona tu była i... to było naturalne. Myślałem o tobie, o tym jak kochasz przyglądać mi się gdy trenuję gdy wygrywam, ale przede wszystkim gdy jestem przy tobie.

– Co ty mówisz?

– Mówię, że cię kocham, Peggy i przepraszam, że tyle przeze mnie wycierpiałaś – unoszę na niego oczy – Czy ty mnie kochasz? Czy.. taka dziewczyna jak ty.. chce być z takim nudziarzem i poukładanym i zarazem popieprzonym kolesiem? Bo ja bardzo chcę być z tobą. Chcę móc cię dotykać, kiedy chcę, nie chcę, patrzeć jak Mike cię trzyma, chcę być tym jedynym..

Nie jestem numerem drugim.

Jestem pierwszym.

Jestem zwycięzcą.

Jestem jego.

Całuję go, z całą miłością jaką mam i ze wszystkim, czego nie pokazałam ostatnio. Mój język wsuwa się do jego ust, ale on się odsuwa. W stanowczym ruchu ciągnie mnie za włosy.

– Powiedz, że mnie kochasz – opiera swoje czoło o moje – Bo kochasz, prawda?

– Ty pewny siebie, dupku, jesteś taką mieszanką wybuchową. Ranisz mnie, zostawiasz, ona cię całuje, a teraz twierdzisz, że cię kocham?

– Całujesz, jakbyś kochała.. – lubię gdy jest bardziej odważny gdy w pełni jest mój.

– Kocham cię, sprinterze.

Nasze usta uderzają o siebie. Potrzebujemy chwili, żeby się zgrać i chwili, żeby zrozumieć, a potem? Robimy najbardziej szaloną rzecz, w najbardziej szalonym miejscu.

Moje plecy lądują na bieżni, a on mości się pomiędzy moimi nogami. Podwijam jego koszulkę chcąc ją zdjąć, a on to samo robi z moją bluzą, pod która nim się nie znajduje. Jego koszulka jest w połowie drogi, jednak mu to nie przeszkadza i gdy tylko zdejmuje mi przez głowę bluzę, jego usta przysysają się do mojego sutka. Krzyczę z rozkoszy. Jego ciepłe usta czynią magię. Drapię go po plecach, a on przenosi usta na drugą pierś. Zdejmuję jego sportowe spodenki, a potem to, co ma pod spodem. Wszystko utyka w połowie drogi. Luke wstaje, a ja czuję pustkę. Zdejmuje z siebie w pośpiechu ciuchy i dociska się do mnie całkowicie nagi. Jego usta suną po moim brzuchu. Jego dłonie unoszą mój tyłek, żeby zębami z szarpać ze mnie leginsy i majtki. Leżę naga na bieżni, na której przed chwilą zdobył złoty medal, a teraz zdobywa mnie.

Podoba mi się, bycie jego trofeum.

Moje ręce zawijają się dookoła jego szyi, a on znowu pożera moje usta. Czuję jego męskości przy moim udzie, ale zamiast go dotknąć, zaplatam nogi wokół jego pasa.

Marzyłam o tym.

Śniłam o tym.

Luke bierze swoją męskość w dłoń i ustawia się przy moim wejściu.

– Nie mogę dłużej czekać – wypycham biodra do przodu, zachęcając go do wejścia we mnie – Nie mam...

– Kto nie ryzykuje ten nie wygrywa – zaryzykowaliśmy wszystko.

Wchodzi we mnie.

Wypełnia mnie.

Uszczęśliwia.

Czyni jego.

Przysuwa usta do mojej szyi, ale szybko decyduje się na wzięcie mojego policzka w dłoń,

– Nie zmykaj oczu – to trudne gdy zaczyna się poruszać i ocierać ustami o moje.

Jednak patrzę.

Patrzę na faceta, który mnie posiadł.

Faceta, który nigdy nie powinien być mój.

Faceta, którego kocham całą sobą.

Kocham jego niebieskie oczy.

Kocham jego bicepsy, które w tej chwili w końcu mogę ścisnąć i polizać.

Kto powiedział, że marzenia się nie spełniają?

Wszystko zaczęło się na tej bieżni.

Mam nadzieję, że kiedyś weźmiemy na niej ślub.

Etap pierwszy
ZAKOŃCZONY

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro