19 |Awkward kiss|
– Hej, co tutaj robisz? – uśmiecha się szeroko.
– Wpadłem tylko na chwile, żeby zapytać czy masz wieczorem czas? Znaczy, przyjadę po ciebie na próbę i gdzieś się wybierzemy?
– Co?
– No ostatnio mało czasu spędziliśmy razem, czas to nadrobić, Peggy – pstryka mnie w nos – Proszę? – schyla się, żeby mieć oczy na wysokości moich.
– Nie musisz prosić – uśmiecha się – Pod moim akademikiem o szóstej?
– Może być siódma? Trening..
– Tak, jasne i tak mam dużo nauki – całuje mnie w czoło.
– Ubierz się ciepło, bo kupimy wino i pójdziemy na plaże.
– To kawał drogi!
– Wezmę cię na barana – teraz to ja się uśmiecham.
– Nie będziesz zbyt zmęczony? – kręci głową.
– Położę się na plaży, co ty na to?
– Gdybyśmy nie brali wina, moglibyśmy pojechać samochodem.
– Co ci to robi za różnice, skoro nie pójdziesz o władnych nogach? Typowa kobieta na siłowni – szturcham jego ramie – No co? Prawdziwy sportowiec lubi dobry spacer.
– Chcę tylko bicki – ściska moje ramię. Przyzwyczaiłam się już do jego dotyku.
– Jak odpowiednio pomachasz rękami podczas spacerów... – ściska jeszcze przez chwile i puszcza.
– Nie spieszyłeś się na zajęcia?
– Kupisz wino? – wybucham śmiechem.
– Zapominasz, że mam dzisiaj próbę zespołu, biegaczu – kiwa głową.
– Przepraszam, czasem tak się zafiksuję, że zapominam... jestem okropnym przyjacielem, wiem.
– Już bez przesady – klepię go po ramieniu – Kupię wino i coś do zjedzenia. Zdrowego. Ty poniesiesz mnie na plaże i będziemy kwita – na jego twarzy pojawia się cień ulgi.
Wszyscy razem docieramy do garażu, w którym do tej pory odbywały się ich próby, a teraz nasze próby. Jestem podekscytowana, ale i zdenerwowana.
– Ustalmy jedno, Peggy – mówi ostrzegawczo Calum – Nie zmienisz naszej nazwy – chcę wybuchnąć śmiechem.
– Jakiej nazwy? – rozumieją mój żart, który tak naprawdę jest mało śmieszny – Chcę tylko mieć z kim śpiewać i grać, co wy na to, chłopaki?
– A my się zgadzamy – Ashton czochra mi włosy, a po chwili Mike robi to samo.
– No to od czego zaczynamy?
Tak wyglądają następne trzy godziny. Zgrywamy się niemal od razu. Mimo, że ten garaż to cholerny bajzel dobrze się tu czuję i dobrze mi się tu śpiewa. Myślę, że chodzi ludzi. Zawsze chodzi ludzi.
Ashton i Mike siadają na kanapie, a Calum dalej brzdąka na gitarze. Muszę już jechać, ale oni wyjmują piwo.
– Uczcimy to?
– Przepraszam, chłopaki, nie mogę – nie dopytują, a mogliby. Myślę, że wiedzą – Następnym razem?
– Jutro trening, Peggy.
– Będę, Mike – całuję każdego z nich w policzek.
Niedługo później, czekam już na Luke'a przed moim akademikiem. Ubrałam się ciepło, bo Dublin o tej porze roku nie jest najcieplejszym miejscem. Poprawiam czapkę, a potem ktoś mnie zaskakuje i naciąga mi ją bardziej na oczy, składając jednocześnie pocałunek.. No władne.. z przerażeniem obracam głowę w kierunku zaskakująco całującego i.. trafia w moje usta. Pocałunek w policzek trafia w moje usta, więc od moich ust, odbija się dzióbek Luke'a Hemmingsa. Nie wiem, które z nas odsuwa się gwałtowniej i nie jestem pewna czy chcę wiedzieć. W tej chwili jedyne o czym mogę myśleć, to jakby było, gdyby to był prawdziwy pocałunek.
– Właśnie dlatego, nie zaskakuje się ludzi – w odpowiedzi naciąga mi czapkę na oczy.
– Wskakuj na barana, dziewczyno – tylko dlaczego nie twoja dziewczyno? Cholera, nie mogę tak myśleć.
– Może by tak jakieś cześć?
– Udajemy, że to się nie wydarzyło? – wzruszam ramionami.
– Przecież nie zrobiłeś tego celowo... – kładzie dłonie na moich barkach, sugerując, że powinnam na niego spojrzeć.
– Mike by mnie zabił.
– To nie Mike jest naszym problemem – kurwa, kurwa, kurwa. Dlaczego to powiedziałam? – Hej! Idziemy na te plaże?
– Powiem Tess, jeśli chcesz.
– O czym niby? Że mnie wystraszyłeś i obróciłam głowę? Proszę cię, więcej gadania, niż czasu trwania.
– Ta, racja – pociera nerwowo kark – Masz to wino?
– Wino lepszy trunek, niż inne alkohole dla takiego sportowca jak ty? – Luke się uśmiecha.
– To ciebie zamierzam upić – pochyla się – Wskakujesz czy męczysz te swoje piękne nóżki? – patrzę na moje nogi, a potem na szanse siedzenia na jego barkach.
– Wskakuję – Luke poprawia mnie na swoich ramionach i łapie za kostki. Wydaję mi się, że przez chwile pieści je kciukami.
– Jeśli powiesz, cokolwiek o byciu na wysokości albo postrzeganiu świata. Wrzucę cię do wody albo pierwszej lepszej kałuży.
– Nie będzie cię jutro coś bolało?
– Kurwa, kocham to i wiem, że sport i kariera to wyrzeczenia, przyzwyczaiłem się, ale nie traktuj mnie, jakbym był z jebanego szkła. Niektórzy sportowcy to lubią, ale nie ja.
– To tak jak ze stereotypem czirliderki, no chyba, że jesteś w Pamiętnikach Wampirów i cnotka Elena jest cudowną czirliderką.
– Oglądałem to z Tess, znaczy robiliśmy to raz w tygodniu, bo więcej nie było czasu, ale wiem, o czym mówisz – no i znowu Tessa. W końcu po za sportem to cały jego świat, prawda?
– Cóż, baletnice to raczej w Step Up – on wie, że to żart i wybucha śmiechem.
– Jesteś sto razy piękniejsza od Eleny Gilbert.
– A od Catrinny?
– Od każdej cholernej postaci jaką grała Nina Dobrev – pochylam się, żeby cmoknąć go w czoło – Stamtąd chociaż nie ma wątpliwości, gdzie trafisz – nawet nie potrafię się uśmiechnąć.
– Do jakiego sportowca by cię przyrównać?
– Proszę tylko nie do ślepego Chaninnga Tatuma z Ona to on.
– Uwielbiam ten film! – krzyczę z góry.
– Channing był ślepy, że nie zauważył, że to ona. Cholera, ja bym wiedział, że mam pod nosem tę jedyną, nawet gdyby udawała faceta. To się wie – cóż, najwidoczniej on dokładnie wie, kto jest jego jedyną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro