Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

       Spojrzała na zegarek. Stała w przedpokoju swojego domu z torbą w dłoni, gotowa do wyjścia. Nie mogła niczego zapomnieć, w końcu sprawdziła torbę trzy razy. Przejrzała się jeszcze w lustrze, by upewnić się, że mundurek układa się tak, jak powinien, a co najważniejsze, czy spódnica nie zadarła się do góry. Ostatnie czego chciała, to ludzie podziwiający jej bieliznę pierwszego dnia szkoły.

       Wyszła z domu, po czym zamknęła za sobą drzwi na klucz. Po drodze czekał ją jeszcze jeden przystanek, dlatego upewniła się, że wyszła wcześniej.

       Otworzyła drzwi do piekarni, mijając wcześniej wielką figurkę trójkolorowego kota z czerwoną chustą i złotym dzwoneczkiem. Jego lewa łapka uniesiona była do góry, a przewieszona była na niej tabliczka z napisem „OTWARTE".

       Piekarnia Maneki i stróżujący jej Maneki-neko — pomyślała. Typowe.

       — Ach, [____]. Przygotowałem już dla ciebie bułki — powiedział mężczyzna, wyciągając spod lady małą torebkę z pieczywem.

       — Dzięki, tato. — Podeszła do lady i wzięła torebkę. Zapach pieczywa, który poczuła już przy wejściu, zrobił się intensywniejszy. Lubiła ten zapach, uspokajał ją i przypominał o domu. Tego rodzaju uspokojenia właśnie potrzebowała pierwszego dnia liceum.

       — To twój pierwszy dzień, więc przygotuję na obiad coś specjalnego. — Mężczyzna uśmiechnął się lekko.

       Gdyby była królikiem, z zainteresowaniem zastrzygłaby uszami. Taka obietnica brzmiała interesująco.

       — Do zobaczenia! —  zawołała na pożegnanie. Wychodząc, kątem oka spojrzała na Maneki-neko.

       Podobno, trójkolorowe są niezwykle rzadkie i zapewniają dużo szczęścia i bogactwa. Uniesiona lewa łapka ma przywoływać klientów i gości.

       Zabawne  — pomyślała. Nawet moja nowa szkoła ma w nazwie „neko".

       Stanęła na przejściu przed skrzyżowaniem, czekając na niebieskie światło. Obok niej stała przygarbiona staruszka, drżącą ręką opierając się na lasce. [____] miała wrażenie, że staruszka może w każdej chwili runąć. Gdy światło zmieniło kolor, podeszła do niej.

       — Potrzebuje pani pomocy? — spytała.

       — Ach, byłabym wdzięczna — odparła starsza kobieta. [____] chwyciła ją pod ramię, po czym powoli przeszły razem na drugą stronę ulicy. Dziewczyna zaczęła trochę się denerwować, ale uspokoiła się, zdając sobie sprawę, że to przecież nie wina kobiety. — Dziękuję bardzo, kochanie. — Kobieta uśmiechnęła się, mrużąc oczy. — Trochę niedowidzę, a nie mogę sobie pozwolić na nowe okulary — dodała, a [____] wyczuła w jej głosie odrobinę żalu.

       — Nie mam pieniędzy — powiedziała. — Ale proszę przyjąć to. — Podała kobiecie zapakowane bułki.

       — Jesteś pewna, drogie dziecko? — spytała kobieta, mrugając oczami, jakby chciała wyostrzyć sobie pole widzenia. — Czy to nie twoje śniadanie?

       To trochę taka tradycja, że [____] przed lekcjami wstępuje do piekarni ojca po coś słodkiego na "osłodę" w ciągu dnia.

       — Mam ze sobą drugie śniadanie. — Znacząco wskazała swoją szkolną torbę.

       Staruszka sięgnęła dłonią do kieszeni płaszcza i wyjęła małą sakiewkę.

       — Więc proszę, przyjmij ode mnie to. — Wyciągnęła ku niej zawiniątko. [____] z lekkim zdumieniem przyjęła podarunek, a w zamian dała staruszce bułki.

       — Co... to? — spytała niepewnie dziewczyna.

       — Ach, to z piekarni Maneki, cóż za zbieg okoliczności! Podobno macie przy wejściu pięknego Maneki-neko!

       — Tak — przytaknęła i miała spytać, dlaczego jest to „zbieg okoliczności", ale przypomniała sobie, że się śpieszy. —  Muszę już iść do szkoły, do widzenia! — Zrobiła szybki ukłon i pobiegła. Nie widziała uśmiechu na twarzy staruszki, która skręciła w drugą stronę.

       Przypomniała sobie o upominku, który dostała. Wyjęła z kieszeni marynarki mundurka sakiewkę i wyjęła to, co było w środku. Uniosła brwi.

       Różowy Maneki-neko? — W zastanowieniu lekko zmarszczyła brwi. Mogłaby go sprzedać, zamiast oddawać mnie, dzięki temu odłożyłaby pieniądze na okulary. Poza tym... — Obróciła małą figurkę w palcach. Różowy Maneki-neko przyciągający adoratorów raczej nie jest tym, czego potrzebuję.

       Wciąż oglądając figurkę, w jej głowie pojawiło się następne pytanie.

       Skąd wiedziała, że piekarnia Maneki należy do mojej rodziny?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro