Chapter #30 - Święta, czyli kocie uszka, ciasto i inne sprawy
— Ile razy mam przepraszać? — jęknął Kuroo.
— Żadna ilość przeprosin nie naprawi tego, co zrobiłeś.
— Nawet jeśli zrobię słodką minkę?
— Nawet wtedy.
— No weź, [____]-chan, chociaż na mnie spójrz — powiedział, próbując dotknąć palcem policzek dziewczyny, co ta zręcznie ominęła. — To już dwa dni. Łamiesz mi serce.
— Kuroo — zaczęła, przerywając jedzenie drugiego śniadanie. — Zjadłeś połowę mojego śniadania, gdy rozmawiałam z Yumi i Mai. Nie sądzę, że możesz to naprawić. Nie pojmujesz wartości jedzenia.
— Przecież zaproponowałem, że w zamian coś ci postawię.
Ale gdybym od razu się zgodziła, nie byłoby zabawnie — pomyślała.
— Jeśli będziesz siedzieć cicho przez resztę przerwy, rozważę sposób, w jaki mógłbyś odkupić swoje winy. Zaczynając od teraz.
— Nawet jeśli będę chciał powiedzieć, że ładnie dziś wyglądasz?
— Nie przekupisz mnie komplementami.
Kuroo ułożył usta w podkówkę, ale nic już nie powiedział. Tymczasem [____] od początku planowała przystać na jego ofertę, ale nie zamierzała ułatwiać mu sprawy. Poza tym Kuroo nic się nie stanie, jeśli trochę się pomęczy.
*
— Tetsurou. Miałeś jakąś dziewczynę w liceum?
Chłopak spojrzał na Shinę znad swojego zeszytu i uniósł brew. Szybko zaaklimatyzowała się w liceum, ale miała wiele do nadrobienia, dlatego Kuroo czasem jej pomagał. Tak jak teraz.
— Czemu mnie o to pytasz?
— Hm... — zastanowiła się, opierając brodę na obu dłoniach i patrząc w sufit. — Tak tylko się zastanawiałam... Nie mogę dojść do tego, co jest między tobą a [____].
Kuroo szybko zorientował się, że Shina nie była tylko wesołą i rozgadaną dziewczyną, jaką znał kiedyś. Była cwaną lisicą i jej pojawienie się mogło oznaczać kłopoty. Przypominała mu jego mamę i to nie w pozytywny sposób. Podobnie jak ona, lubiła się z nim droczyć (co było przecież jego zadaniem!!!) i potrafiła znaleźć pretekst, by mu dokuczyć.
— Jest moją przyjaciółką.
— I tu cię mam — zaśmiała się złowieszczo. — Kłamiesz.
— Skąd taki wniosek? — Kuroo uniósł brew.
— Flirtujesz z nią cały czas! — zawoła Shina. — Przecież to oczywiste!
Kuroo uniósł brwi i kilka razy zamrugał oczami. Naprawdę to robił? Nigdy nie myślał o tym w ten sposób. Lubił droczyć się z [____] i czasem powiedzieć coś dwuznacznego, ale tylko w żartach, tak żeby troszkę jej dokuczyć.
— Jejku, naprawdę, to aż razi w oczy. Czasem, gdy zdarza mi się dłużej was posłuchać albo na was popatrzeć, to mam ochotę zrobić to — dodała, otwierając usta i udając, że wsadza sobie do środka dwa palce.
— Nie przypominam sobie, żebym pytał cię o zdanie — odparł poirytowany, na co Shina tylko przewróciła oczami.
— Powinieneś być bardziej zainteresowany tym, co mam do powiedzenia, bo jeśli nie podejmiesz jakiejś akcji, będziesz tak za nią biegać do końca liceum.
— Skąd w ogóle wiesz, że zamierzam coś takiego robić?
— Moi rodzice są psychologami. Nie masz pojęcia, jak wiele rzeczy można się dowiedzieć o człowieku, obserwując język jego ciała.
— Tak się składa, że WIEM parę rzeczy — powiedział Kuroo, uśmiechając się z wyższością. Jest spostrzegawczy i zazwyczaj wie, kiedy ktoś się denerwuje albo—
— Może i tak — przyznała Shina, aczkolwiek nieporuszona. — Ale totalnie nie wiesz co robić w sytuacji takiej jak wasza. Gdybyś wiedział, ona już dawno zauważyłaby, że coś jest na rzeczy.
Te słowa zmyły uśmiech z twarzy Kuroo. Zaczął dostrzegać ułamek szansy, że Shina może mieć trochę racji i ten ułamek wystarczył, by mina mu zrzedła.
— Gdy ją widzisz, twoja twarz jakby jaśnieje. Łagodnieją ci rysy, a oczy błyszczą. I jak zauważyłam, zawsze się prostujesz i lekko wypinasz klatkę piersiową, jakbyś przybierał postawę samca alfy. Niektóre ssaki tak robią, żeby wyglądać na silniejszych i atrakcyjniejszych dla samic. Co? Czemu robisz taką minę? Nie ma w tym niczego dziwnego, to naturalne zachowanie.
— Czemu mi o tym mówisz?
— Jestem ciekawa, jakie kroki podjąłeś. No weź, Tetsurou, wiem, że ona ci się podoba.
Tak naprawdę nie zrobił niczego, poza skorzystaniem z kilku rad przeczytanych w internecie, które okazały się kompletną klapą. On po prostu... był. Był przy niej, mając nadzieję, że pewnego dnia może coś do niego poczuje. Nie myślał o tym na co dzień, ale gdy teraz zdał sobie z tego sprawę, poczuł się jak głupek.
Zrezygnowany, zaśmiał się z tego, jak bardzo był żałosny, co spowodowało, że Shina spojrzała na niego zmieszana.
Oczywiście, że mu się podoba. Na tym etapie nie mógł oprzeć się jej oczom, uśmiechowi i sposobie, w jaki poprawiała włosy. I paru innym rzeczom.
— Wiesz, pytam, bo ona wydaje się zupełnie nieświadoma. Powiedziałabym nawet, że ignoruje twoje zaloty. A może już dała ci kosza? — spytała Shina, ignorując dziwne zachowanie chłopaka.
— Nie, nie dała — odparł twardo, nie chcąc nawet myśleć o takim obrocie spraw.
— Cóż, to trochę tak wygląda. — Shina skrzyżowała ręce na piersiach. — Ale lepiej dla ciebie, że tak nie jest.
Kuroo zmarszczył brwi i z niezadowoleniem wypuścił powietrze z nosa.
— Czyli ona nic nie wie? Wow, nie sądziłam, że jesteś tak nieśmiały w tych sprawach.~
— Jeśli nie masz nic sensownego do powiedzenia, to lepiej skup się na nauce.
W tej chwili na czole Kuroo widniało kilka wypukłych żyłek, które zaczynały pulsować.
— Zamierzałam powiedzieć ci coś na temat [____], ale w porządku — westchnęła Shina, rozkładając ręce.
Kuroo zastrzygłby uszami, gdyby mógł.
— Naprawdę? Co takiego?
— Nic, bo kazałeś mi się skupić na nauce — odparła Shina, zostawiając Kuroo sam na sam z jego przemyśleniami.
*
— Jakie macie plany na Boże Narodzenie? — spytała Mai podczas długiej przerwy.
— Spędzę je z rodziną, jak zawsze — powiedział Honda z lekkim uśmiechem. — Co roku jeździmy do dziadków, gdzie spotyka się cała rodzina. Zazwyczaj kończę bawiąc siódemkę mojego małego kuzynostwa.
— To musi być naprawdę przyjemne, spędzić ten czas w takim gronie — odparła Mai.
— Tak, ale cieszę się, że to tylko raz w roku — chłopak zaśmiał się nerwowo. — A wy?
— Dobrze, że zaczęliśmy te temat — odezwała się Yumi. — Mai, przychodzisz w tym roku na kolację do mnie?
— Ehehehe, w tym roku mam randkę. — Mai podrapała się w tył głowy.
— Randkę? — spytała zdumiona [____].
— Tak! Zapytałam Yamamoto-kun, czy chciałby pójść na jarmark. Będzie zabawnie!
— To nie randka — sceptycznie odparła Yumi, mrużąc oczy. — Po prostu to zaproponowałaś, a on nie miał jak odmówić.
— To nie prawda! Bardzo się ucieszył!
— Niech ci będzie — odparła Yumi. — To nawet dobrze, bo w tym roku nie będzie nas w domu.
— A ty, [____]-chan?
— Przyszła nasza kolej na goszczenie rodziny z Kanagawy.
— Wygląda na to, że tylko jedno z nas ma randkę — podsumował Honda. Yumi kaszlnęła.
— Kto by się spodziewał, że akurat Mai.
— Nie rozumiem, dlaczego Wigilia jest u nas traktowana jako drugie święto zakochanych — powiedziała [____]. — Walentynki i Biały Dzień nie wystarczą?
— Komercja — odparła Yumi.
— A czy to ma jakieś znaczenie? Można ten dzień spędzić też z rodziną i przyjaciółmi i dobrze się bawić. Ten dzień nie jest przeznaczony tylko dla par — powiedziała Mai.
[____] myślała, że byłoby miło spędzić ten dzień z kimś innym, niż z rodziną, ale wyglądało na to, że jej znajomi mieli już plany. Mai pewnie nie miałaby nic przeciwko, żeby dołączyła do niej i Yamamoto, ale czułaby się jak piąte koło u wozu.
Ciekawe co robi Kuroo — pomyślała, po chwili szeroko otwierając oczy ze zdumienia. Czemu w ogóle o tym pomyślałam?
Mimo skarcenia się za to w myślach jej wyobraźnia popłynęła jeszcze dalej i wyobraziła sobie, jakby to było, gdyby spędziła ten czas z nim. Mogliby udać się na jarmark i skorzystać z jego atrakcji, a potem zjeść coś ciepłego i może jeszcze pójść na spacer. To byłoby miłe i w sekrecie [____] chciałaby, żeby ten scenariusz się ziścił.
Nie, to się nie zdarzy. Ja i Kuroo razem na takim czymś? To byłoby zbyt dziwne. Nie zaproponuje mi tego, ja jemu też nie.
Chcąc nie chcąc, myślała o tym cały dzień, a także w nocy, gdy leżała już w łóżku. Podświadomie wiedziała, że jej małe życzenie jest śmieszne i nie powinna o tym rozmyślać, ale nie słuchała tego wydobywającego się gdzieś z głębi głosu.
Przecież tak tylko o tym rozmyślam. To nic nie znaczy.
*
Świąteczne ozdoby widniały na ulicach Tokio już prawie miesiąc, udzielając wszystkim wesołego nastroju. Kuroo niespecjalnie o tym myślał. Od rozmowy z Shiną zastanawiał się, co mógłby zrobić w sprawie swojego zauroczenia młodszą koleżanką.
Desperacko chciał zaaranżować przynajmniej jakieś spotkanie, zaprosić na randkę, tylko nie wiedział jak. Nie mógł przecież tak po prostu zapytać, czy się z nim umówi.
Kuroo poczuł wibrację swojego telefonu i wyjął go z kieszeni. Z jakiegoś powodu Shina ciągle wysyłała mu zdjęcia wszystkiego, co było związane z nadchodzącym świętem; przyozdobionych witryn sklepowych, ulic, śniegu padającego na tle świecących lampek choinkowych... Kuroo cierpliwie to ignorował, mając w głowie inne zmartwienie.
Gdy schował telefon i spojrzał przed siebie, zobaczył idącą z naprzeciwka [____]. Ich spojrzenia skrzyżowały się, więc jej pomachał.
Jego telefon znów zawibrował, ale tym razem nie miał zamiaru go sprawdzać.
— Cześć — przywitał, po tym, jak oboje stanęli przy szkolnej bramie i skierowali się ku drzwiom wejściowym.
— Cześć, Kuroo — odparła, poprawiając pasek torby na ramieniu.
— Gotowa na test?
[____] dzisiaj miała pisać test, do którego Kuroo pomagał jej się przygotować. Skinęła głową, ale po drodze do szkoły Kuroo i tak przypomniał jej o kilku rzeczach, o których powinna pamiętać, a które sprawiały jej trudność. Następnie życzył jej powodzenia i rozstali się przy szatniach, gdzie wyjął telefon, by odczytać wiadomość.
Shina: Yamamoto ma randkę z Mai w wieczór Wigilijny ahahahahshdkslakajssj
Shina: Nie wierzę, że on ma randkę a ty nie XDDD
Kuroo poczuł, jakby prosto do rąk spadła mu gwiazdka z nieba.
— [____]-chan!
Przebrała już buty i miała iść do klasy, ale odwróciła się zdziwiona tym, że Kuroo nie dość, że wciąż tam stał, to jeszcze tak nagle zawołał jej imię.
Wiedział, że od tego nie było odwrotu. Jeśli nie zrobi tego teraz, to później będzie mu jeszcze trudniej.
— Co robisz w wieczór Wigilijny?
[____] musiała się kontrolować, żeby w zdumieniu nie otworzyć szeroko oczu. Nawet jeśli jej serce mocniej zabiło i miała ochotę krzyknąć "tak!", to na zewnątrz zachowała spokój.
— Będę w domu... — odparła, z wahaniem patrząc w bok.
— Jeśli nie masz żadnych planów, to może chciałabyś gdzieś wyjść? Podobno w mieście będzie całkiem fajnie — powiedział lekko Kuroo, jakby nic go to nie kosztowało.
— Cóż, to na pewno będzie lepsze od siedzenia z rodzicami — przytaknęła.
— Czy to odpowiedź twierdząca?
[____] skinęła głową, nie będąc do końca pewną, czy zgodziła się na randkę, czy może było to tylko przyjacielskie wyjście.
*
[____] spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała wyjątkowo dobry humor i włożyła więcej wysiłku w to, by dobrze dziś wyglądać.
Nie dla Kuroo, oczywiście. Przecież to nie miała być nawet randka.
A może? — pomyślała, czując mrowienie w okolicy klatki piersiowej.
Przez ostatnie kilka dni nie była do końca sobą, a przynajmniej tak jej się wydawało. Normalnie nigdy nie przyszłoby jej do głowy, żeby umówić się z Kuroo i tyle o nim myśleć.
To nie może wiele różnic się od naszych innych spotkań — uspokoiła się w myślach, choć dziwne uczucie jej nie opuszczało. Nie umiała tego wytłumaczyć. Cieszyła się i jednocześnie denerwowała.
Uderzyła się otwartymi dłońmi w policzki, chcąc przywołać się do porządku.
Przecież to tylko spotkanie z Kuroo, nie ma się czym denerwować.
— Wychodzę — zawołała w przedpokoju, wkładając buty. — Mogę wrócić późno, ale będę pod telefonem.
— Baw się dobrze. — Usłyszała od taty z kuchni na pożegnanie.
Na umówionym miejscu pojawiła się kilka minut przed czasem. Kuroo jeszcze nie było, więc usiadła na pobliskiej ławce i zaczęła robić coś na telefonie.Co chwilę zerkała na godzinę, a — co było dla niej zaskakujące — Kuroo się spóźniał. [____] powiedziała sobie, że musiał mieć ku temu powód, bo nie wierzyła, że mógł zapomnieć albo— najczarniejszy scenariusz— wystawić ją.
Poczuła ulgę, widząc go tylko dziesięć minut po czasie. Dosłownie biegł.
— Przepraszam za spóźnienie — powiedział natychmiast, machając jej na powitanie z niepewnym uśmiechem. — Koty zrobiły bałagan, musiałem się tym zająć. Długo czekasz?
— Kilka minut — machnęła ręką. — Nic się nie stało.
Było już ciemno i wszystko wspaniale oświetlały lampki ozdobne; białe i niebieskie z przewagą czerwieni i bursztynu. Na ziemi leżała już warstwa śniegu, lecz ten nie przestawał prószyć. Z festiwalowych budek machali sprzedawcy i zapraszali wszystkich do skorzystania z tego, co mieli do zaoferowania.
— Widzisz coś ciekawego? — zapytał Kuroo.
— Jest tego tyle, że nie wiem, gdzie zacząć. — [____] pokręciła głową.
— Może tak się wydawać, ale w rzeczywistości większość oferuje to samo. Głównie są tu sklepy z pamiątkami. Na przykład ten. — Kuroo zatrzymał się przy jednej budce. — O, sprzedają tu nawet kocie uszka~.
Zdjął jedne z wystawy i założył [____] na głowę, szczerząc się. [____] odruchowo je poprawiła.
— Kuroo, nawet w taki dzień myślisz tylko o kotach?
— Są jeszcze rogi renifera, ale te bardziej ci pasują.
— Chyba nie mówisz, że serio mam je kupić?
— Czemu nie? Wyglądają uroczo.
[____] zdjęła z wystawy drugą parę i stanęła na palcach, po czym założyła je zdumionemu Kuroo.
— Tylko jeśli ty też to zrobisz.
Gdyby zobaczył go ktoś z drużyny, prawdopodobnie zginąłby na miejscu (nie Kuroo, tylko ten, który by go zobaczył), ale jak mógł odmówić [____]? W dodatku, gdy miała na sobie kocie uszka, które dodawały jej dziesięć punktów uroku.
— Co ja dla ciebie robię, [____]-chan— westchnął, wyjmując portfel i chwilę później, ruszyli dalej, oboje mając założone kocie uszka. [____] nie mogła powstrzymać się od spoglądania na Kuroo, który wyglądał jednocześnie dziwacznie i słodko.
— I jak wyglądam? Mrau. — Wykonał gest dłonią jak kot, który drapie. — Pasują mi?
— Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.
Po tych słowach dziewczyna nagle się zatrzymała. Kuroo podążył za jej wzrokiem. Strzelnica wiatrówkowa.
— Chcesz spróbować? — spytał.
— Zawsze zastanawiam się, czemu większość ludzi nie może trafić. To wydaje się proste.
— Naprawdę? — Uśmiechnął się chytrze. — Chcesz się założyć?
[____] spojrzała na Kuroo i wyciągnęła ku niemu dłoń.
— Zakład.
— Postanowione.
*
— Kuroo, jest 1:3. Może już wystarczy? — spytała [____]. Trzy razy zdobyła na strzelnicy więcej punktów od niego, a ten wciąż uparcie chciał poprawić swój wynik. Żadne z nich nie miało doświadczenia ze strzelnicą, więc decydowało szczęście.
— Zamierzam trafić tę dziesiątkę — powiedział z determinacją. [____] westchnęła.
— Po prostu nie potrafisz zaakceptować, że jestem lepsza. Jak chcesz. Zgłodniałam od tego strzelania, więc pójdę coś zjeść.
— Niech ci będzie. W końcu, jakim byłbym dżentelmenem, gdybym nie pozwolił damie wygrać?
— To nie ma nic do rzeczy. Jestem lepsza. — Zmarszczyła brwi. Kuroo uśmiechnął się, jakby kwestionował jej słowa.
— Przez resztę życia będziesz żyła w niewiedzy, czy rzeczywiście jesteś lepsza, czy po prostu pozwoliłem ci wygrać.
— Odpowiedź jest oczywista, Kuroo. W każdym razie miałeś postawić mi coś do jedzenia. Nie ma mowy, bym wyszła z tego festiwalu, nie kosztując ciasta świątecznego.
— Tak jest, madam.
Znaleźli stragan, na którym serwowano ciasto, będące namiastką tradycji, w które co roku zaopatrują się Japończycy. Było to bardzo słodkie ciasto tortowe z toną kremu, grubą warstwą czekolady i dodatkami na wierzchu w postaci owoców. Istna kaloryczna bomba, którą wszyscy uwielbiają.
— Na Buddę, to jest przepyszne — powiedziała [____] jedząc.
— Trochę się martwię, [____]-chan — powiedział Kuroo, opierając brodę na dłoni. — Szybko spalę te kalorie na treningu, ale co z tobą?
Dziewczyna wbiła w niego mordercze spojrzenie.
— Zostaw, proszę, moje kalorie w spokoju. Dobrze nam razem.
Rozbawiony Kuroo uniósł brwi.
— Masz krem na nosie.
Sięgnął po chusteczkę i delikatnie wytarł krem z nosa [____]. Gdyby nie to, że jej policzki były zaróżowione od zimna, to zaróżowiłyby się teraz.
— Kuroo!
Oboje odwrócili się w kierunku, z którego dobiegał głos. [____] była pewna, że już gdzieś to słyszała. Czy to...
— Bokuto? — spytał Kuroo.
— Hej!— zawołał na przywitanie, podchodząc do nich. — O, [____]-chan!
— Bokuto-san. — Skinęła głową.
— Co tu robicie? Jesteście może na randce? — spytał, szturchając Kuroo łokciem.
— Bokuto-san, nie zadawaj tak bezpośrednich pytań.— Dołączył do nich Akaashi i od razu spojrzał na Kuroo. — Bardzo ładne uszy, Kuroo-san.
W tej chwili Kuroo nie wiedział, kogo ma ochotę uderzyć bardziej. Bokuto, za jego pytanie, czy Akaashiego, za wzmiankę o uszach.
— Pójdę po coś do picia — powiedziała [____] i szybko odeszła do budki z napojami.
— Więc? To randka czy nie? — dopytywał podniecony Bokuto.
— Oficjalnie nie — powiedział z przekąsem Kuroo.
— Oya? A nieoficjalnie?
— Czy będzie różnica, jeśli oberwiesz oficjalnie i nieoficjalnie?
— W obu przypadkach odczuje ból, a ty, Kuroo-san, uciekniesz się do przemocy — powiedział spokojnie Akaashi. Zirytowany Kuroo zmrużył oczy i podrapał się w tył głowy.
— Nieważne, czy randka, czy nie. Ważne, że wszystko idzie dobrze i jeśli NIKT tego nie zepsuje, to może... Nieważne. W każdym razie spędzamy ten wieczór we dwójkę i chcę, żeby tak zostało.
— I tak musimy spotkać się z resztą drużyny. — Akaashi skinął głową.
— Serio? Myślałem, że do nas dołączycie! — jęknął Bokuto.
— Innym razem, bro — powiedział Kuroo, uśmiechając się promiennie, po czym oparł dłoń na ramieniu Bokuto, ściskając je. — Do zobaczenia!
Gdy [____] wróciła, dwójki chłopaków ze szkoły Fukurodani już nie było. Przyniosła dwa kubki gorącego napoju.
— Mam nadzieję, że lubisz czekoladę. A gdzie są Bokuto-san i Akaashi-san?
— Musieli iść. Umówili się z resztą drużyny — odparł Kuroo. — Tak, lubię czekoladę.
— To dobrze. — [____] podmuchała gorący napój i upiła mały łyk.
Po wypiciu czekolady przeszli przez jarmark do końca. Dalej nie było już nic ciekawego, więc zawrócili. Kuroo zdawał sobie sprawę, że ich wspólny wieczór dobiegał końca i jeśli chciał to zrobić, to będzie musiał zrobić to wkrótce.
Poczuł, jak ktoś chwyta go za rękę. Oczywiście nie pomyślał, że tym kimś mógłby być ktoś inni, niż [____]. Zdumiony przeniósł na nią wzrok. Nie sądził, że dziewczyna ujrzała coś szokującego i chwyciła go tylko w przypływie chwili, ale gdy podążył za jej wzrokiem, jego reakcja była niemal taka sama.
Zobaczył dwie dziewczyny, które znał. Jedną lepiej, drugą mniej. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie trzymały się za ręce i to zdecydowanie nie w przyjacielski sposób.
— Czy to... — zaczął.
Zszokowana [____] patrzyła na Yumi i Shinę, które szły, trzymając się za ręce. Gdy już oprzytomniała, mocniej chwyciła dłoń Kuroo i pociągnęła go za sobą za jedną z budek.
— Nie mogą nas zobaczyć — powiedziała.
— Czemu? Znaczy, wiem, że to trochę dziwna sytuacja, ale...
— Jestem pewna, że Yumi by tego nie chciała. Nie powiedziała nam nawet, że się kolegują! Nie robiłaby tego, gdyby nie chciała tego ukryć. Nie wierzę w to... — Dwoma palcami pomasowała skroń, po czym przeniosła wzrok na Kuroo. — Możesz zobaczyć, co robią?
Kuroo wychylił się zza budki.
— Całują się.
— C—co?!
— Żartowałem — odparł, szczerząc się. — Po prostu idą i trzymają się za ręce. Chcesz je śledzić?
— Nie — odparła, kręcąc głową. — Po prostu nie mogę w to uwierzyć — kontynuowała, gdy wyszli zza budki i ruszyli dalej.— Nigdy bym nie powiedziała... To znaczy, że Yumi... Kuroo, a ty wiedziałeś?
— Co takiego?
— Że Shina jest... No wiesz... — Zakłopotała się.
— Nie wiedziałem — powiedział, patrząc przed siebie. — Kto by pomyślał, co?
[____] nie odpowiedziała. Oczywiście nie robiło to żadnej różnicy. Yumi wciąż była jej dobrą koleżanką i nie miała z tym problemu. Po prostu się tego nie spodziewała, a sposób, w jaki się dowiedziała, był nagły i bezpośredni. Ciekawe czy Mai wie...
— Musiały się dość szybko poznać — powiedziała [____]. — Yumi nie należy do osób, które tak szybko by się zakochały i w ogóle...
Kuroo słuchał, ale jego myśli były gdzie indziej. Sytuacja z Shiną i Yumi nie wstrząsnęła nim aż tak. Między innymi dlatego, że sam miał mętlik w głowie.
Lubi ją, to nie ulega wątpliwości. Nigdy tak się nie czuł. Nikt nigdy nie wzbudzał w nim takich uczuć. Dla innych mogła być zwykłą, niczym niewyróżniającą się dziewczyną, ale dla niego była kimś niezwykłym. Te małe rzeczy w niej, jak przenikliwe spojrzenie, nerwowe poprawianie torby na ramieniu czy śmiech potrafiły sprawić, że plątał mu się język. Jemu, Kuroo Tetsurou, mistrzowi prowokacji.
Mimo to wciąż nie robił niczego. Żeby była reakcja, najpierw musi być akcja. I to on musiał wykonać tę "akcję". Przymknął oczy i odetchnął lekko. Jak powinien...
— Dobrze się dziś bawiłaś?
— Tak, było miło — odparła.
— Cieszę się — powiedział, uśmiechając się lekko. Byli na środku pustego, cichego parku. Gdyby nie zapalone latarnie, byłoby całkiem ciemno.
— A ty? — spytała [____], podnosząc wzrok na Kuroo.
— Cieszę się, że mogłem spędzić ten wieczór z tobą.
Oczy dziewczyny otworzyły się nieco szerzej. Zakłopotana spuściła wzrok.
— Cóż...
Poczuła, jak Kuroo delikatnie chwyta jej dłoń, tak jakby bał się, że jeśli będzie odrobinę ostrzejszy, to coś jej się stanie.
Serce [____] zabiło tak szybko, jak jeszcze nigdy. Trwało to sekundy, ale miała wrażenie, jakby czas się dłużył. Czuła, co się dzieje i co zaraz będzie się dziać.
— [____]-chan. — Kciukiem delikatnie pomasował wierzch jej dłoni. — Naprawdę nie wiem jak to powiedzieć inaczej, dlatego powiem wprost.
Przed kontynuacją wziął głęboki wdech.
— Naprawdę strasznie się w tobie zakochałem i już nie mogę przestać o tym myśleć.
--------------------------------------------------
polsat, yo
Żartuję, jeszcze muszę się nagadać.
WIEM, ŻE PRAWDOPODOBNIE MNIE NIENAWIDZICIE, ALE PROSZĘ, WEŹCIE POD UWAGĘ FAKT, ŻE PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ ZAMIAST CZYTAĆ LEKTURY, A MAM PIĘĆ DNI NA PRZECZYTANIE TRZYDZIESTU LEKTUR.
Ale pomijając sprawy organizacyjne...
Boże Narodzenie czy Wigilia w Japonii są obchodzone w inny sposób, niż u nas. U nich wszystko kręci się wokół nabijaniu kabzy firmom, ale w ten sposób obie strony są szczęśliwe, bo firmy zarabiają pieniążki, a ludzie mają żarcie i prezenty. Prawdopodobnie nie wiedzą nawet, że chodzi o urodziny Jezusa-chan.
Chcę was też psychicznie przygotować na to, że następny rozdział będzie albo ostatni, albo przedostatni :) Nic więcej nie powiem, bo zawsze wychodzi inaczej, niż zapowiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro