Chapter #11 - Zawsze mów to, co Ona chce usłyszeć
— Dzień dobry, [____]-san!
Słysząc swoje imię, dziewczyna się odwróciła. Była już tylko parę metrów od szkolnej bramy. Uśmiechnęła się uprzejmie.
— Dzień dobry, Honda-kun — powiedziała, gdy nowy kolega do niej dobiegł.
— Nie wiedziałem, że chodzimy do szkoły w tym samym kierunku. — Zaczął, gdy ruszyli w dalszą drogę do szkoły.
— Ja też nie. Pewnie dlatego, że po lekcjach mam jeszcze zajęcia klubowe. Dołączysz do jakiegoś klubu, Honda-kun?
W pierwszej chwili nie zauważyli, że naprzeciw nich szedł ich kolega z klasy i pewien drugoklasista. Kuroo uśmiechnął się do siebie, widząc [____]. Nadarzyła się okazja, by porozmawiać. Jednakże coś zwróciło jego uwagę.
Oya? To ten nowy uczeń. Wygląda na to, że się zakolegowali... Zna go jeden dzień i rozmawia jak gdyby nigdy nic, a ja próbuję od miesiąca i—
— Kuroo-senpai!
Zignorował swoje myśli, słysząc, że ktoś go woła. Wraz z Kenmą zatrzymał się przy szkolnej bramie. [____] i Honda podeszli do nich kilka sekund później.
— Dziękuję, za wskazanie mi wczoraj drogi, Kuroo-senpai — powiedział chłopak.
— Ach, to. Nie ma sprawy. Yo, [___]-chan.
[____] wciąż przetwarzała w myślach nową informację.
Więc to naprawdę był on. Co za zbieg okoliczności. Cz-cześć. — Skinęła głową. — Dzień dobry, Kenma-kun.
— Dzień dobry, [____].
— To właśnie Kuroo-senpai pomógł mi wczoraj znaleźć klasę. Ale nie wiedziałem, że się znacie.
— Oczywiście, że się znamy. — Wyszczerzył się Kuroo. – Prawda, [____]-chan?
Robi to specjalnie. Specjalnie chce, żebym to przyznała. Czy mam wybór?
— Jestem równie zdziwiona, co ty, Honda-kun. Nigdy bym nie powiedziała. I co teraz, Rozczochrańcu? 1-0 dla mnie.
— Mam nadzieję, że jest dla ciebie miła. Lubi pokazywać pazurki. 1-1, urocza damo.
— Naprawdę? — spytał zdumiony Honda. Nie widział sposobu, w jaki [____] mierzy Kuroo wzrokiem.
— C-co ty gadasz, Kuroo! — Zaśmiała się z zakłopotaniem. — Nie słuchaj go, Honda-kun. Zawsze tak sobie żartujemy. Prawda, Ku-roo-kun?~
— Tak. Jak widzisz, jesteśmy dobrymi znajomymi. — Potwierdził Kuroo, uśmiechając się, mrużąc oczy. Czyżbym zmusił cię do defensywy, [____]-chan?
Mam dosyć was wszystkich — pomyślał Kenma, nie chcąc dłużej być w pobliżu swojego idiotycznego przyjaciela, koleżanki z klasy ciskającej z oczu piorunami i chłopakiem, który był nieświadomy tej niezręcznej atmosfery.
*
— [____]-san, więc przyjaźnisz się z Kuroo-senpai?
— Hm? — Lekko przechyliła głowę, którą trzymała wspartą na dłoni. Honda podszedł do niej, chcąc porozmawiać, bo do dzwonka było jeszcze kilka minut. — A, cóż, nie do końca... ale znamy się.
— Naprawdę? Sprawialiście wrażenie, jakbyście byli ze sobą blisko. — Uśmiechnął się.
— C—co m—my my nie, to—to nic z tych rzeczy. — Zaczęła się tłumaczyć. Chłopak przekrzywił głowę. — P-przecież mówiłam mu po nazwisku, prawda? Używa mojego imienia, żeby się ze mną droczyć, to wszystko.
— Przepraszam, nie powinienem wtykać nosa w nie swoje sprawy. — Chłopak oparł dłoń na karku.
— Nie, to naprawdę nic takiego
— Dzień dobry, [___]-chan, Honda-kun! — Przerwał im znajomy, wesoły głos.
*
— Wyraźnie chciałaś mnie tam zabić wzrokiem. Miałaś naprawdę przerażające spojrzenie, wiesz?
[____] schyliła się, by wyjąć z automatu zakupiony napój. Wyprostowała się i stanęła twarzą w twarz z drugoklasistą.
— Nie wierzę w to.
— Hm? — spojrzał na nią pytająco.
— Nie wierzę, że przez te dwa dni myślałam, że potrafisz być miły. Znaczy, wiem, że nie jesteś złą osobą, ale mnie wkurzasz. — Zacisnęła pięść wolnej dłoni. — Dlaczego zawsze musisz się ze mną droczyć? Zrobiłeś to nawet przy osobie, którą ledwo co znam. Czy ty masz jakieś granice?
— Aw, nie bądź taka. — Jego usta wygięły się w przebiegłym uśmieszku. — Nie jesteś zabawna.
[____] zrobiła krok w jego stronę.
— Posłuchaj, panie jestem-tak-zajebisty-że-wszystko-mi-wolno. Nie rozumiem cię. Mówisz, że chcesz się ze mną „zaprzyjaźnić" — wolną ręką zrobiła cudzysłów w powietrzu — ale twoje zachowanie przeczy twoim słowom. Myślisz, że taką postawą mnie do siebie zachęcisz? To jest dla ciebie zabawne? Może to jakaś gra?
Uśmiech opuścił jego usta. Zdumiony wpatrywał się we wkurzoną dziewczynę.
— Nie chodzi już nawet o dzisiejszą sytuację, Kuroo. — Odwróciła wzrok. — Po prostu... nie rozumiem cię — ściszyła głos. — I jeśli zawsze jesteś taki, jeśli to jest twój charakter — zrobiła pauzę — to to nie wypali.
[____] odwróciła się z zamiarem odejścia. Kuroo zauważył zmianę w jej postawie. Wciąż była tą samą dziewczyną, ale miał wrażenie, że jej ekspresja, głos i oczy były inne. Nie była opryskliwa i pewna siebie. Nie była wkurzona o jakąś drobnostkę.
Była poważna. A Kuroo nie był głupi. Jasne, uważał swoje zachowanie za nieszkodliwe, ale teraz wiedział, że linia została przegięta.
— O-oi, zaczekaj — powiedział, wyciągając rękę do przodu i kładąc dłoń na jej ramieniu. Zrobił to odruchowo, chcąc ją zatrzymać. [____] zatrzymała się i odwróciła, by na niego spojrzeć.
Jest gorzej, niż myślałem. Naprawdę daje mi czas, bym coś powiedział. Normalnie powiedziałaby, że mam dać jej spokój.
— Być może trochę przesadziłem... — Odwrócił wzrok i z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy. Naprawdę nie uważam, żebym tak bardzo przegiął, ale chyba to chciałaby usłyszeć... na litość boską, moją specjalnością jest siatkówka, a nie dziewczyny. Masz rację, taki jestem. Ale nigdy nie robię tego, by kogoś zranić. A ty jesteś po prostu... wrażliwsza na tym punkcie. I nie uważam tego za zabawę ani grę. Dlatego, przepraszam. — Spojrzał na [____] niepewnie, czekając na jej reakcję.
Nie wiedział, że w jej głowie zapaliła się lampka.
— Za co? — Przekrzywiła głowę. Kuroo na początku nie zrozumiał, o co chodzi. Nie wiedziała, za co ją przeprasza?
— Za droczenie się z tobą. I chcę, żebyś wiedziała, że robiąc to, nigdy nie chciałem, żebyś się tak czuła. Więc byłabyś tak wyrozumiała i mi wybaczyła? I nie mówię tego z sarkazmem — dodał szybko.
— Naprawdę przepraszasz?
— Oczywiście. — Zrobił poważną minę.
— I obiecujesz, że nie będziesz już prowokował mnie przy innych?
— Cóż, tak myślę...
— Co to było?
— Powiedziałem, że obiecuję, że nie będę.
[____] westchnęła, zamykając oczy.
— Głupek.
— Co powiedziałaś?
— Powiedziałam, że jesteś głupkiem, Kuroo. — Podniosła na niego wzrok. — Nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz w stanie dotrzymać. Oczywiście, że będziesz to robił. Przyznałeś, że taki jesteś. Nie zmienisz się tylko dlatego, że tak kazała ci zrobić jedna, sfochowana dziewczyna.
— Wiesz, chodziło ci o prowokowanie cię przy innych, ale gdy jesteśmy we dwójkę to już inna sprawa. — Uśmiechnął się wyzywająco.
— Nawet nie wiem, czemu wciąż się wysilam. — Westchnęła, masując dwoma palcami skroń. — Jesteś tym samym idiotą, na którego byłam zła pięć minut temu. I dalej jestem, nie myśl sobie. — Zmarszczyła brwi.
— Nie jestem już taki sam — powiedział, udając powagę. — Po zdaniu sobie sprawy z twojego cierpienia, stałem się inną osobą. — Położył sobie dłoń na sercu.
— Jesteś dokładnie taki sam. Wciąż mnie wkurzasz. Ale przeprosiłeś, więc nie jesteś aż takim bufonem, za jakiego cię miałam — mruknęła.
— Czekaj, przez cały ten czas tak o mnie myślałaś?
— A jak inaczej miałam o tobie myśleć? Jakoś tak się przyjęło.
— Mam wrażenie, że to ja powinienem być tutaj zły, a nie na odwrót. — Nadymał wargi.
— Jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałabym spytać.
— Co takiego?
— Zacznę od tego, że powiedziałeś, że to nie były żarty, ani zabawa. W takim razie, dlaczego ja? Dlaczego tak uparcie za mną przez cały ten czas chodziłeś?
— No bo... — zaczął, odwracając wzrok w bok. — Zaczęło się od tego, co zrobiłaś wtedy na sali — powiedział w końcu. — Z mojej perspektywy to było imponujące i jednocześnie zabawne. Wiem, że wtedy przed szkołą mogłem nie sprawić najlepszego wrażenia, ale chciałem troszkę się z tobą podroczyć — mruknął. — A potem ty i Kenma wydawaliście się dobrze dogadywać i powiedział, że jesteś w porządku. A wiesz, on nie ma wielu znajomych i nie o każdym mówi, że jest „w porządku", więc jakoś tak wyszło, że chciałem cię poznać. — Mówiąc to, nie mógł spojrzeć [____] w oczy, a jego dłonie jakoś dziwnie się pociły. — To był pierwszy raz, gdy Kenma dogadywał się z kimś lepiej ode mnie i to było frustrujące. A teraz jesteśmy tu, więc to cała historia.
Dziwnie się zachowuje. Inaczej niż zwykle. Aż tak wstydził się do tego przyznać? Wygląda jak przerośnięte dziecko. Jak jedenastolatek z za długimi rękami i nogami. Nie sądzę, by jedenastolatek miał takie mięśnie. Znaczy, eee...
— Czyli byłeś zazdrosny.
— C— nie byłem!
— Byłeś. — [____] skrzyżowała ręce na piersiach. — O to, że Kenma-kun się z kimś dogaduje, a ty nie.
— Heh, jeśli tak się przy tym upierasz, to niech będzie. Może byłem.
— Przestań szczerzyć się jak Kot z Cheshire. — [____] podeszła do pobliskiego kosza na śmieci, by wyrzucić opakowanie po rurce, którą wbiła w kartonik soku. Po tym zaczęła odchodzić. Naturalnie, Kuroo podążył za nią.
— Ohohoho~. Czyżby gra słów?
— Jaka gra słów?
— Kot z Cheshire. Nekoma. Koty? Rozumiesz?
— Nie wciągaj mnie w swoje głupie kalambury.
— Nie ja je zacząłem~.
— Kuroo, proszę.
Nastąpiła chwila ciszy, przerwana przez Kuroo.
— To jak? Mamy rozejm?
— Nie wiem — odparła [____] wpatrując się w korytarz przed sobą. — Chyba zobaczymy.
*
— Woah! Czyli wreszcie się dogadaliście! — zawołała Mai. Trójka dziewczyn siedziała w WcDonald przy ich stałym stoliku.
— Nie nazwałabym tak tego — odparła [____]. — Powiedziałabym raczej, że osiągnęliśmy porozumienie. W pewnym stopniu. — Podkreśliła. W tle rozległ się odgłos otwieranych drzwi, ale żadna nie zwróciła na to uwagi.
— To będzie niekończąca się historia — powiedziała Yumi. — Zdenerwuje cię, ty zdenerwujesz się na niego i tak dalej.
— Wysoce prawdopodobne.
[____] nie zdążyła dodać nic więcej, bo znikąd pojawiła się duża ręka, zabierając kawałek jej porcji.
— Co do—
— Mmm, dobre.~
— Kuroo!
Chłopak wyszczerzył się tylko, po czym ruszył za kolegami zająć stolik.
A niech cię, Kuroo!
---
Wygląda na to, że Kuroo i Reader-chan wyjaśnili sobie parę rzeczy. Co o tym myślicie?
Zostało też wyjawione, dlaczego Kuroo tak uparcie próbuje zaprzyjaźnić się z Reader. Uznałam takie argumenty za słuszne i realne. Chyba że ktoś ma inny pomysł, jakaś własna interpretacja? ;)
Mam też trochę... złe wieści. Rozdział dwunasty jest w trakcie pisania. Ilość słów jest zadowalająca (ponad 1600), ale wolałabym dokończyć wątek w tym rozdziale i nie rozbijać na kolejny. To znaczy, że rozdział wyjdzie troszkę dłuższy (albo trochę bardzo dłuższy, jeszcze nie wiem) i nie wiem, czy zostanie opublikowany zgodnie z planem wydawniczym, tj. w następny piątek. Mówię wam o tym, bo jako tak wierni czytelnicy, którzy nie raz wywołali na mej twarzy uśmiech, macie prawo znać postępy ^____^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro