#8
Rano obudziłem sie przed siódmą.
Czułem na sobie jakiś ciężar.
Popatrzyłem w dół a Jennifer leżała z głową opartą o mój tors.
Miała lekko rozchylone usta - wyglądała słodko.
Delikatnie zsunąłem ją z siebie, wciągnąłem spodnie i założyłem bluzkę.
Cicho zszedłem na dół i zabrałem sie za przygotowywanie śniadania.
Nagle zadzwonił mi telefon:
- No jak tam stary? - rozległ sie głos Malika
- Narazie wszystko idzie zgodnie z planem. Spała ze mną.
- Co?!
- Nie, nie uprawialiśmy seksu - zaśmiałem sie. Spała ze mną bo cała sie burzy.
- Aaa - powiedział tylko po czym odłożył słuchawkę.
Co?!
Westchnalem i wróciłem do robienia naleśników.
Zdazylem ułożyć wszystko na stole, wtedy zeszła dziewczyna.
- Hej - uśmiechnąłem się
- Cześć - odparła ziewając.
- Zrobiłem Ci śniadanie. - wskazałem stół.
- Dzięki - usiadła do stołu.
Zachowywała dystans, ale nie była nie miła.
To już coś.
Zjedliśmy w ciszy. Potem zabrałem sie za zmywanie.
- Harry? - zaczęła dziewczyna.
- Tak? - odwróciłem sie w jej stronę.
- Ile bedziesz tu jeszcze mieszkał? - nie chciała juz chyba mnie stad wyrzucić. Jest plus.
- Aż wrócą twoi starzy - powiedziałem poważnie.
- No chyba nie - rzuciła we mnie poduszką.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro