#7
Schody były tak szerokie, że z pewnością pomieściły by 7 osób.
Wchodziłem do każdego pokoju, aż w końcu trafiłem na pokój Jennifer.
Wziąłem z łóżka jej pościel i poszedłem do pokoju, który miał być mój.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem ogromne łóżko.
Wow.
Położyłem pościel i postanowiłem zejść na dół by wziąć coś z lodówki.
Schodząc zauważyłem dziewczynę leżącą na kanapie i czytającą gazetę.
- Co chcesz? - spytała cały czas zapatrzona w tą beznadziejną kartkę papieru.
- Coś zjeść. Jestem Harry, tak w ogóle - przedstawiłem się.
- A co mnie to kurwa obchodzi?
Przyznaję, niezły dobór słów.
Nie odpowiedziałem, wziąłem tylko banana i poszedłem na górę.
Zdjąłem z siebie ubrania, tak że zostałem w samych bokserkach i położyłem się do łóżka.
***
W nocy obudził mnie cichy płacz. Podniosłem głowę i zapaliłem lampkę nocną.
Jenny siedziała na krześle w kącie i płakała cicho.
Gdy zobaczyła, że wstałem podniosła się i podeszła do łóżka.
- Co się stało? - zapytałem przeciągając się.
- B-burza - jąkała się.
Spojrzałem za okno. Faktycznie padało.
- Chodź. - poklepałem miejsce obok siebie.
Niepewnie weszła pod kołdrę.
Odsunęła się na drugi koniec łóżka - jak najdalej ode mnie.
Nie wiem czemu ale śmieszyło mnie to.
- Dziękuję - wyszeptała tylko.
Potem słyszałem tylko delikatne chrapanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro