#5
Pobiegłem za nią aż do wielkiego domu.
Ona wbiegła do środka, a ja stałem jak głupi.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Jednak po chwili zauważyłem, ze rodzice dziewczyny wychodzą.
Zaśmiałem sie cicho i schowałem za rogiem.
Miałem juz plan.
- Jenny wracamy za 2 tygodnie - starsza kobieta uścisnęla córkę.
- Dobrze, dam sobie radę. - dziewczyna uśmiechnęła sie ukazując swoje śnieżnobiałe zeby.
- Ale napewno? Bo wiesz kochanie, zawsze mozesz zadzwonić a mu bardzo szynko przyjedziemy albo mozesz...
- Mamo! - przerwała jej z uśmiechem. Mam 17 lat, poradzę sobie - żartobliwie szturchnela rodzicielkę.
- Och dobrze, to cześć - w tym momencie rodzice dziewczyny opuścili dom i z piskiem opon ruszyli z podjazdu.
Wykorzystałem ten moment by wcielić w życie moj plan. Wszedłem do domu. Westchnalem z zachwytu. Nigdy tego nie robię, ale w tym momencie nawet największy twardziel nie mógłby sie powstrzymać.
Wlasnie wkroczyłem do domu, który kosztował chyba fortunę.
Wszystkie framugi, listwy, klamki i inne detale pokryte były złotem.
Dom utrzymywał sie raczej w jednych barwach.
Na ścianach wisiały zdjecia w także złotych ramkach.
Na jednym z nich zobaczyłem małą Jenny.
Jadła loda, a całą buzię miała w czekoladzie.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.
- Eee... A co ty tu robisz? - zza rogu wyłoniła sie Jennifer.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro