#3
Następnego dnia obudziłem sie z potwornym kacem. Jak zwykle.
Leniwie wstałem i zszedłem na dół poszukać Malika.
Leżał pod stołem razem z jakimś blondynem.
- Stary, jedziemy - potrząsnąłem nim, a on otworzył oczy.
30 min pozniej jechaliśmy juz drogą krajową, na której uboczu znajduje się Baza Danych.
Wbiegłem do niej i wyszukałem teczkę Jennifer Smith.
" Brunetka, nie wysoka, studentka..." Bla bla bla...
W koncu znalazłem to czego szukałem.
"536552778" wpisałem w telefon i wróciłem do samochodu.
Ruszyliśmy, a ja przyłożyłem słuchawkę do ucha.
- Halo? - rozległ sie delikatny głos po drugiej stronie słuchawki.
- Za godzinę pod mleczarnią. Radzę ci przyjść. W przeciwnym razie bedziesz miała większe problemy niz masz teraz. - warknąłem
Usłyszałem jak przełyka ślinę.
- Ale... - zaczęła
- Nie słyszałaś?! -podniosłem głos.
- Słyszałam - uległa i rozłączyła się.
Odetchnąłem z ulgą.
Nienawidzę tych telefonów.
Nienawidzę tej pracy.
Godzinę pozniej podjechaliśmy pod mleczarnię. Zobaczyłem idącą w naszym kierunku skuloną postać z ciemnymi włosami. To ona. Otworzyłem drzwi i wyszedłem z samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro