Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXIX

Nie mam pojęcia ile siedziałam na tym tarasie. Wpatrywałam się w niebo. Nagle usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Nie chciało mi się nawet iść zobaczyć czy Rachel wyszła czy może Mike wrócił. I w tym momencie postać blondyna pojawiła się na tarasie. Było już ciemno, ale ja doskonale widziałam jego zbliżającego się w moim kierunku.

- Gdzie byłaś? - zapytał i oparł się o barierkę tuż przed moim krzesłem.

- Daleko. - odpowiedziałam nie będąc w nastroju do rozmowy.

- Zachowujesz się jak dziecko. - powiedział i zajął miejsce obok mnie.

- Przynajmniej nie bawię się uczuciami innych.

- Myślisz, że mówiąc to obrazisz mnie? - zaśmiał się. - To one wskakują do łóżka każdemu kogo tylko zobaczą.

- A ty to wykorzystujesz.

- O co Ci teraz chodzi? - zapytał.

- Zastanawiam się po co mnie pocałowałeś. - spojrzałam na niego, ale jego wzrok bul skupiony na drzewie.

- Bo miałem taką ochotę.

- Mam jedno rozwiązanie albo się zaprzyjaźnimy, albo unikajmy siebie jak powietrze.

Wpatrywałam się w niego. Na wypowiedzenie tych słów wciągnął głęboko powietrze i momentalnie spojrzał na mnie.

- Nie możemy się unikać. - powiedział i wbił się w moje usta.

Znów czuje te jego miękkie wargi na swoich. Nie chciałam odwzajemnić tego pocałunku, ale to było silniejsze ode mnie.

Moje racjonalne właśnie wróciło.

Odsunęłam się od niego, a on spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- Przed chwilą pieprzyłeś się z Rachel, a teraz mnie całujesz. Czego oczekujesz, bo chyba nie rozumiem. - powiedziałam i wstałam.

Szybko znalazłam się w domu, jak i w swoim pokoju. Nie było mi przykro. Nie byłam zazdrosna. Byłam po prostu zdziwiona jego zachowaniem.

***

Cały wieczór, a raczej połowę nocy spędziłam w swoim pokoju przed telewizorem. W czasie przerwy między serialem poszłam wziąć szybki prysznic i unikam włosy. Gdy już układałam się do snu usłyszałam pukanie do drzwi.

- Proszę. - odpowiedziałam i poprawiłam pościel.

Do mojego pokoju wszedł Black, na co ja mu posłałam pytające spojrzenie.

- Tabletka. - pokazał na listek z białymi tabletkami w ręce.

- A zapomniałam. - powiedziałam cicho.

Podszedł i podał mi szklankę wody, a następnie jedną z tabletek.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i czekałam, aż wyjdzie. - Coś jeszcze? - zapytałam.

- Chciałabym z Tobą porozmawiać. - oznajmił na co ja tylko kiwnęłam głową. - Mogę? - zapytał wskazując ręką na moje łóżko.

- Jasne siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie.

Blondyn zajął wyznaczone miejsce odwracając się do mnie przodem do mnie.

- Połknij. - pokazał na tabletkę w mojej ręce.

Wykonałam polecenie i położyłam pusty kubek na szafce nocnej.

- Więc o czym chcesz gadać? - poprawiłam się na łóżku czekając na to co ma mi do powiedzenia w czasie bawiąc się kciukami.

- Przepraszam Cię za to wszystko. - spuścił wzrok na moją zabawę palcami.

- Powiedzmy, że Ci wybaczam. - wywróciłam oczami, ale to jest ostatnia szansa na naszą wspólną relacje.

- Wiem, że Cię krzywdzę, ale przypominasz mi... - zaciął się.

- Może coś więcej? - zapytałam zaciekawiona.

- Przypominasz mi moją byłą. - powiedział na jednym tchu.

Przez chwile nastała cisza.

- Twoją byłą? - zdziwiłam się.

- Moją dziewczynę z dzieciństwa. - wytłumaczył. - Zawsze kiedy jeździłem do babci na wieś spędzałem cały czas z nią. Byliśmy nierozłączni. Miała takie piękne czekoladowe włosy. - powiedział rozmarzony.

- Co się z nią stało?

- Wyjechała z rodzicami na drugi koniec świata.

- Ile miałeś wtedy lat?

- Dwanaście. Już wtedy wiedziałem, że to ona będzie moją przyszłą żoną.

- Byłeś dzieckiem. - zaśmiałam się. - Nie możliwe, że byłeś zakochany. Nie ty Black. - pokręciłam głową.

- Była dokładnie taka jak ty. Niby silna, ale wystarczyło jedno słowy, by wybuchła płaczem i pokazała swoje drugie oblicze.

- Nie próbowałeś się z nią skontaktować?

- Byłem młodym chuliganem jak to każdy mówił. Jej rodzice chcieli by trzymała się zdała ode mnie i znaleźli rozwiązanie wyjeżdżając stąd.

- To od tego się zaczęło? - zapytałam rozumiejąc co się dzieje.

- Tak. Zacząłem traktować ludzi by czuli się tak jak ja w chwili, gdy ona odeszła.

- Nie możesz tak robić.

- Nie umiem inaczej.

- Spróbuj.

- Nie dam rady.

- Spróbuj być dla mnie miły przez najbliższy czas i nie dopuść do wypowiedzenia tych wstrętnych słów, którymi już zdążyłeś mnie obrzucić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro