Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVII

Otworzyłam oczy, ale za oknem było już ciemno. Musiałam zasnąć, ale sama nie wiem kiedy. Płakałam, a raczej ryczałam. Na same nieprzyjemne słowa usłyszane z ust chłopaka czuje się okropnie.

Tato gdzie jesteś?

Wstałam z łóżka wychodząc z pokoju. W salonie świeciło się światło. Uśmiech zagościł na mojej twarzy na myśl, że tata z Izą i Mike są w domu, jednak wchodząc do pomieszczenia czułam rozczarowanie. Na sofie leżała naga Rachel, a nad nią pół nagiego blondyna.

Naprawdę? Nie masz kurwa swojego pokoju.

Nie chcąc patrzeć na okropny widok tej dwójki poszłam nie zauważona do kuchni. Zajrzałam do lodówki, z której wyjęłam potrzebne rzeczy do przygotowania kanapek. Wszystko było pięknie przygotowane, a jedyne czego potrzebowałam to talerz, które niestety wypadł mi z rąk, a w całym domu było słychać hałas tłoczącego się szkła.

- Szlak. - powiedziałam pod nosem, a zaraz po tym usłyszałam głos Blacka.

- Kurwa!

- Co jest kochanie? - tuż za nim rozniósł się głos rudowłosej.

- Zbieraj się. - powiedział do niej i pojawił się w pomieszczeniu, w którym obecnie przebywałam.

Spojrzał na mnie, a ja na niego. W jego oczach było widać złość, wrogość.

Też Cię nienawidzę.

Spuściłam wzrok na białe kafelki, na których znajdowały się białe kawałki szkła z czarnym wzorkiem.

Przepraszam Iza, że zbiłam jeden z talerzyków z twojej zastawy. Nie chciałam.

Schyliłam się i zaczęłam zbierać szkło.

- Zostaw to. - usłyszałam nad sobą głos Blacka.

- Idź do niej. - odpowiedziałam, zbierając odłamki szkła. - Zostaw mnie. - dodałam cicho i jak na złość jeden z kawałków wbił mi się w palec, przez co syknęłam pod nosem.

- Mówiłem. - powiedział po czym opuścił pomieszczenie.

Wypuściłem kawałki szkła na kaszelki, a moja dłoń zaczęła zachodzić krwią. Wstałam dając obolały palec pod bierząco płynącą wodę. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz bólu, a zaraz po tym usłyszałam trzask drzwi frontowych.

Gdy krew przestała się lać, zawinęłam palec ręcznikiem papierowym i poszłam po apteczkę, w której znalazłam wodę utlenioną. Kiedy ciecz znalazła się na moim palcu poczułam to okropne pieczenie, a ciecz zamieniała się w pianę. Po wszystkim nakleiłam plaster, a wszystko odniosłam na miejsce, sprzątając stłuczony talerz.

Black:

- Ale ona mnie wkurwia. - powiedziała Rachel, gdy zaparkowałem pod jej blokiem.

Dziewczyna nie wywodzi się zza bogatej rodziny, ponieważ mieszka w bloku, w nie za bogatej dzielnicy. Tak, leci na hajs, ale jej wygląd zawsze powalał. Jest inna niż te dziewczyny z jej dzielnicy. Wywyższa się to wiadomo, ale jednocześnie wyglada na bogatą.

- Nie myślałeś nad wyprowadzeniem się stamtąd? - zapytałam i położyła dłoń na moim udzie. - Moglibyśmy zamieszkać razem. - dodała, gdy spojrzałem na nią.

- Już Ci mówiłem, że nie. Zostało mi mało czasu na spędzenie z matką. - odpowiedziałem stanowczo.

- Naprawdę chcesz wyjechać?

- College to coś co planowałem od dawna. Nie chce odzywać tych planów.

- Ale przecież możesz zostać tu i studiować.

- Rachel zostawmy ten temat, nie zmienię zdania.

- Mówiłeś o tym matce?

- Jeszcze muszę dać jej czas.

- Jak tam chcesz, ja Cię nie zatrzymuje.

Zapadła chwila ciszy.

- Wejdziesz? Rodziców nie ma moglibyśmy coś porobić ciekawego. - powiedziała zadziornie sięgając do mojego krocza.

- Nie tym razem. - odpowiedziałem na co wycofała rękę i zmarszczyła brwi.

- Czy ty coś kurwa do niej czujesz?

- Co? O co Ci chodzi?

- Lili. Zawsze, gdy się pojawia odtrącasz mnie.

- Nie słyszałaś co wczoraj powiedziała? Nienawidzi mnie z wzajemnością.

- To co jest ważniejsze ode mnie? - kontynuowała.

- Mam sprawy do załatwienia na mieście z Leonem. - wyjaśniłem.

- Ale to przecież nie potrwa długo.

Lili:

Po zjedzonym posiłku talerz odstawiłam do zmywarki i sięgnęłam po szklankę, do której nalałam wodę. Gdy podniosłam szklankę do ust drzwi wejściowe wydały z siebie trzask.

Proszę niech to nie będzie Black.

Odstawiłam szklankę na blat i poszłam sprawdzić kto przyszedł. Nie wierzyłam w to co widzę.

Co on z sobą zdobił?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro