Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX

Mijał tydzień po tygodniu. W domu panowała najnormalniejsza atmosfera jaka mogła by być. Wrześniowe weekendy spędziłam w ogrodzie z Izabellą. Z tatą spędziłam kilka wieczorów filmowych, a Mike zaczął częściej opuszczać dom z jakimiś wymówkami, wiec nie miałam okazji spędzić czasu. No i jeszcze Black. Kilka razy minęliśmy się w domu jak i w szkole. Nie odzywamy się. Chyba dobrze? Chodź brakuje mi jego podwózek do szkoły. Muszę jeździć rowerem, autobusem, a w najgorszym wypadku chodzić z buta. Myślałam niekiedy o tym by poprosić Izę by poprosiła go o podwózki do szkoły, ale w każdej sytuacji stchórzyłam.

Dziś mamy piękny listopadowy wieczór. Mam dziś kolacje rodzinną. A może bardziej kolekcje domowników plus rodzina córki Izabelli.

Stałam przed lustrem w czarnej sukience do połowy uda. Mój makijaż składał się tylko z korektora i tuszu do rzęs. Nie licząc henny na brwiach. Moje włosy były naturalne. Po prostu proste.

Usłyszałam trzask drzwi wejściowych, a po nich pisk Mai. To cudowne dziecko. Pilnowałam jej kilka razy, gdy Iza musiała pilnie wyjść i nie miała małej z kim zostawić.

- Babcia! - usłyszałam radosne powitanie dziewczynki.

Wyszłam z pokoju i zeszłam ma dół, gdy przywitałam się z Betty i Aleksem. Na koniec w moje ramiona wskoczyła mała blondyneczka.

- Co tam u Ciebie słychać słońce? - zapytałam dziewczynkę, ale gdy chciała odpowiedzieć do pomieszczenia wszedł wielki pan Black.

- Wujek! - pisnęli i wskoczyła chłopakowi w objęcia, który wraz z siostrzenica obrócił się kilka razy wokół własnej osi.

Spojrzał na mnie, a ja posłałam mu wrogie spojrzenie.

Wszystko psujesz.

- Zapraszam wszystkich do stołu. - usłyszałam z jadalni głos kobiety, a wszyscy zajęliśmy swoje miejsce.

Na jednym krańcu dwunastoosobowego stołu siedział mój ojciec po jego prawej stronie Iza obok niej Mike, a obok niego ja. Natomiast po jego lewej stronie siedział Aleks obok Betty i na przeciwko mnie Black, a obok niego mała Maja.

Dziewczynka bardzo go lubi.

- Patrz wujek. - pokazała palcem na stół i zaczęła się śmiać, a chłopak razem z nią.

Kolacja trwała od godziny, a każdy rozmawiał oprócz mnie. Nie wiedziałam o czym rozmawiać w gronie wszystkich.

- Lili? - usłyszałam swoje imię co wyrwało mnie z rozmyśleń.

- Tak? - spojrzałam na Betty.

- Mogłabyś jutro zająć się Mają. Chcieliśmy z Aleksem zabrać mamę z Alanem gdzieś.

- Jasne. - odpowiedziałam krótko.

- Ja mogę się nią zająć. - wtrącił nagle Black i spojrzał na siostrę.

- To możesz pomóc Lili. - odpowiedziała.

- Jasne. - pokiwał głową i posłał mi ten swój zadziorny uśmieszek na co ja fałszywie się uśmiechnęłam.

- Przepraszam ma chwile. - powiedziałam zwracając wszystkich uwagę na mnie i wstałam od stało idąc na taras.

Dziwnie się czułam.

Słabo?

Kręciło mi się w głowie jak wtedy w szpitalu.

Wyszłam przez szklane drzwi na drewniane deski, a moje ciało zderzyło się z chłodnym powietrzem.

No tak. Uroki jesieni.

Podeszłam do barierki, o którą się oparłam. W moje głowie toczyła się bitwa. Zamknęłam oczy, a chwila cichy nie trwała długo, ponieważ usłyszałam za plecami odchrząknięcie ojca.

- Coś się stało? - zapytałam i odwróciłam się do niego.

- Chodź do środka. Mamy wam z Izą coś do przekazania. - oznajmił i zniknął wewnątrz domu.

Mam się bać?

Wolnym krokiem skierowałam się do wejścia, a następnie zajęłam swoje miejsce przy stole.

- A więc wraz z Izabellą w ostatnim czasie zaczęliśmy współpracować z większą ilością firm niż dotychczas. Co wiąże się z dużą ilością spotkań służbowych.
Chcielibyśmy wam przekazać, że wyjeżdżamy na sześć tygodni do stanów. - ogłosił przemowę, a mój wzrok momentalnie poleciał na Blacka, a z jego wyroku twarzy dało wyczytać się jedno.

Szczęście.

Był zachwycony tym faktem.

Dlaczego mnie to spotyka?

I nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami.

Co się dzieje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro