Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII

- Dobra skończmy temat Blacka. Powiedz co jest mniejszy Tobą, a Amandą. - powiedziałam i poprawiłam pościel.

- Przygotowana do historii życia? - zaśmiał się.

- Oczywiście.

- Wiec raz przypadkowo do niej napisałem. Byłem lekko popity i nie wiem co mną kierowało.

- Pijany człowiek robi to co na trzeźwo się nie odważy. - wtrąciłam.

- Prawda, prawda, ale to wszystko było inne. Kojarzyłem ją ze szkoły, obozu sportowego. Tak w sumie odchodząc od tematu dlaczego nie byli Cię na obozie? - zapytał, a mnie zrobiło się smutno.

- Zabrakło miejsc, a ja nie chodzę na zajęcia sportowe. - próbowałam udawać, że mnie to nie rusza, ale prawda była inna.

Chciałam chodzić na zajęcia sportowe, ale jestem zbyt leniwa i nie nadaje się do niczego.

- Jeśli byś chciała mogę Cię jakoś wciągnąć do drużyny. - gdy to usłyszałam spojrzałam mu prosto w oczy.

- Ale jak to? Jak? - pytałam nie dowierzając.

- Znam wszystkich trenerów i mam z nimi raczej dobry kontakt tylko musiałabyś powiedzieć co byś chciała robić. Zrobimy z Ciebie siatkarkę czy cheerleaderkę?

- Chyba wolałabym cheerleaderką.

- O to świetnie. Pani Walker da się przekonać, żeby Cię przyjęła.

- Jejku dziękuję Ci. - objęłam do w ramionach, a on mnie w tali. - Ten dzień ma jeszcze szanse być wspaniałym. - powiedziałam dalej go obejmując, a drzwi się otworzyły.

- Gołąbeczki, a co wy robicie? - zaśmiał się, a ja odskoczyłam od szatyna na drugi koniec łóżka.

- Po co tu przyszedłeś? - pytam mierząc go z góry do dołu.

Miś?

Kwiaty?

Czekolada?

Czy to są żarty?

- Przeprosić? - bardziej zapytał niż stwierdził i podszedł do łóżka. - Nie jestem w tym dobry więc przepraszam. - mówiąc to podał mi kwiaty.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech.

- Mam nadzieje, że zapomnisz o tym co powiedziałem. - mówił, a mi zrobiło się lepiej na sercu? Sama nie wiem. - Lecz wiesz, że fajnie by było gdybyśmy się nie znali. - i znów mnie wkurwił.

- Wzajemnie. - powiedziałam oburzona.

- Ja mam świetny pomysł. - usłyszałam z drugiej strony szatyna, a wzrok mój i Blacka spadł na jego postać.

- Dajesz. - odpowiada Black odkładając prezenty i zajmując drugie krzesło.

- Skoro się tak nienawidzicie. - mówiąc to pokazał cudzysłów w powietrzu. - Daje wam wyzwanie.

- Możesz mówić jaśniej? - pytam chcąc usłyszeć co wymyślił.

- A więc, gdy Lili wyjdzie ze szpitala unikajcie się przez cały czas jakbyście się nie znali. Drugi z was jest dla was powietrzem. Zobaczymy, który dłużej wytrzyma bez rozmowy z drugim.

- Chciałeś chyba powiedzieć kłótni. - wtrącił Black.

- Uważaj to jak sobie chcesz.

- Wchodzę w to. - mówię z uśmiechem i patrzę na Thomasa.

- Zobaczymy ile wytrzymasz kotku.

- Dłużej niż ty. - odpowiedziałam i pokazałam mu język, krzyżując ręce na piersi.

- Witam! - usłyszałam pisk Amandy. - Ale was tu dużo. - dodała lekko speszona, a jej wzrok spoczął na Leonie.

- Opowiadaj co się stało, bo wchodziłam na zawał. - mówi Nikol w ogóle nie przejmując się innymi osobami będącymi w pomieszczeniu.

- Rachel ją zaatakowała. - prychnął Black, a wszystkich wzrok był skupiony na chłopaku ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.

- Możesz się zamknąć? - spytałam uprzejmie.

- Jasne.

- No to opowiadaj. - powiedziała blondynka i usiadła obok drugiej na moim łóżku.

Zaczęłam opowiadać całą historię, a w niektórych monetach słyszałam, że Black coś gada pod nosem, ale nie zwracałam na to uwagi.

- Ale z niej suka. - warknęła Amanda.

- Jak każda z was. - znów wtrącił blondyn.

- Nie słuchajcie go. - machnęłam ręką.

- To teraz dokończcie z Leonem waszą historie. - mówiąc patrzę na Amandę, której na policzka wkroczyły rumieńce.

- Mówiłeś jej? - pyta zerkając na chłopaka.

- Black przerwał historie.

- Jak zwykle wszystko psuje. - powiedziałam nawet na niego nie zerkając, na co on prycha.

- To może ja Ci wszystko opowiem jak będziemy same. - mówi zawstydzona.

- A ja chciałbym usłyszeć jak ty to wszystko widziałaś. - wtrąca szatyn zabawnie poruszając brwiami.

- Chwila wy jesteście razem? - Thomas zmarszczył brwi.

- Nie powiedziałeś mu o nas? - Am się zdziwiła i usiadła na kolanach u Leo.

- Nie dziwie mu się. - stwierdziłam. - Tez bym mu na twoim miejscu nie powiedziała. - spojrzałam na blondyna.

- Chciałem powiedzieć, ale on nie wierzy w coś takiego ja związek misiu. - wytłumaczył i pocałował ją w czoło.

- O ja słodko. - usłyszałam Nikol.

- No więc? - pytam czekając na długo wyczekiwaną historie.

- No więc napisał do mnie. - spojrzeli sobie prosto w oczy. - Pisaliśmy długo.

- Za długo. - dodał Black.

- I w pewnym monecie zaprosił mnie do kina, a później poszliśmy na lody do pobliskiego parku.

- Zazwyczaj to Leon na lody chodzi do kibla w klubie. - usłyszałam głos blondyna na co twarz Amki posmutniała.

- Black nie zajmujemy się teraz moją przeszłością bez Amandy, a z Amandą.

- Jasne, jasne.

- Kontynuuj kochanie. - powiedział i położył jej głowę na ramieniu.

***

Całe popołudnie i wieczór spędziłam z tymi wspaniałymi ludźmi nie licząc oczywiście Blacka, który co chwile coś dopowiadał psując świetną atmosferę.

- Do zobaczenia kochana. Jutro z Nikol do Ciebie jeszcze wpadniemy co nie? - powiedział blondynka w objęciach chłopaka do drugiej.

- Jasne, że wpadniemy.

Nikol, Amanda i Leon się ze mną pożegnali, opuszczając pomieszczenie, a ja opadłam z braku sił na materac. Leżałam tak nie mam pojęcia jak długo. Miałam nadzieje, że Black sobie pójdzie, ale tak się nie stało. Spojrzałam w jego kierunku i zauważyłam, że jego wzrok jest skupimy na mnie.

- A ty nie jedziesz do domu? - zapytałam marszcząc brwi.

- Myślę co powiedzieć twojemu ojcu. - odparł.

- Może po prostu prawdę?

- Jasne, żeby mnie wyjebał z domu.

- Przecież miałeś się wyprowadzić.

- Właśnie miałem, ale twoja przyjaciółeczka i tak niedługo zajęłaby moje miejsce.

- Lekarze nie dzwonili do opiekuna prawnego?

- Udało mi się wraz z Davidem z tego wykręcić.

- Właśnie gdzie David?

- Na jego miejscu bym do Ciebie więcej nie przyszedł.

- Dlaczego?

- Bo jesteś kłamliwą suką. - warknął. - Jak mogłaś okłamać własnego brata?

- Nie mów tak. - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła mała łza. - Chciałam, żebyś chociaż raz poczuł to co ja czułam wtedy.

- Trzeba było nie wciągać w to innych.

- Idź już! - powiedziałam i zakrywam dłońmi twarz zwijając się w kulkę pod ciepłą kołdrą.

Usłyszałam odsuwające się krzesło i jego oddalające się kroki.

Zostanę tu sama.

Całkiem sama.

- Black!

***

Dziś niestety jeden rozdział, ponieważ nie mam wenty...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro