Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLIX

Black:

Usłyszałem klakson dobiegający z podjazdu. Wyjrzałem przez okno, gdzie dostrzegłem Garego opierającego się o swój samochód. Lili podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Momentalnie ciągnienia i się podniosło. Wsiedli do samochodu i odjechali.

Czy jestem zazdrosny?

Nie.

Boję się, że skrzywdzi ją jak te inne dziewczyny. To prawda sypiam z dziewczynami, ale jeśli tego chcą. Nic nie robię bez ich woli, natomiast on z tego co mi wiadomo upija je i wykorzystuje. I tak pewnie będzie tez w przypadku Lili.

Zawiodłaś mnie mała.

Wyciągnąłem telefon z kieszenie spodni i zadzwoniłem do Leona, który ja zwykle był zajęty Amandą. Cieszę się ich szczęściem, ale jeden dzień mógł by poświecić przyjacielowi.

I tak się stało, że jadę właśnie do Rachel. Tylko ona mi została. Jest na każde moje zawołanie. Podoba mi się to, ale nie chce, żeby robiła z tego nie wiadomo czego. Nie jest w moim typie i nie wyobrażam sobie z nią dalszego życia. Zostanie moją kumpelą z korzyściami z czasów liceum.

- No cześć kociaku. - mruknęła do mnie po otwarciu drzwi.

Nie odpowiedziałem, a wpadłem do mieszkania prosto do salonu. Rozsiadłem się wygodnie na sofie jakbym był u siebie. Jej rodziców znów nie ma, ale to żadna nowość.

- Co ty taki wkurzony. - zmarszczyła brwi i oparła się o ścianę.

- Nie pierdol tylko zabierz się do pracy. - warknąłem.

- Tak się bawić nie będziemy! - podniosła głos. - Cały czas pierdolisz, że nie jesteśmy razem.

- Bo nie jesteśmy. - wtraciłem.

- Oczekujesz ode mnie tylko własnej przyjemności. - skrzyżowała ręce na piersi.

- A ty ode mnie nie?

- Nie traktuj mnie jak dziwkę.

- Dobrze wiesz, że nie bawię się w związki.

- To powinieneś zacząć. - powiedziała i opuściła pomieszczenie.

Dziś nie miała tapety na twarzy i była ubrana w luźne dresy. To nie w jej stylu coś musi być na rzeczy. Wpatrywałem się w przestrzeń przed sobą.

Co jest kurwa ze mną nie tak?

- Rachel? - wstałem z sofy idąc w kierunku kuchni, gdzie przy wyspie kuchennej siedziała. - Myślałem, że o to Ci chodzi. Przyjaciele z korzyściami.

- Tak było.

- Było?

- Mam też swoje potrzeby. Wyjdź. - powiedziała i odwróciła głowę w drugą stronę.

Stałem chwile, a później opuściłem mieszkanie. Siedziałem w samochodzie i nie wiedziałem co z sobą zrobić. Miałem tyle planów na ten wieczór, a wszystko się zjebało. Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Nie chciałem odebrać, ale urządzenie nie dawało za wygraną.

- Czego? - zapytałem nie patrząc kto dzwoni.

- To ja powinienem o to zapytać. - usłyszałem Leona.

- Masz czas na przyjaciela? - prychnąłem.

- Za piętnaście minut tam gdzie zawsze?

- A gdzie masz Amandę?

- Pokłóciliśmy się.

- Za piętnaście minut. - odpowiedziałem i się rozłączyłem.

Po dziesięciu minutach już siedziałem w loży. W barze panowała cicha atmosfera. Dziś było niesamowicie mało ludzi.

- Siema. - usłyszałem nad sobą przyjaciela, który znają miejsce na przeciwko mnie. - Co jest?

- Mój plan nie wyszedł. - powiedziałem bawiąc się palcami na stole.

- Co zrobiłeś?

- Chciałem spędzić z nią ten wieczór, ale ona wybrała jego.

- Kogo?

- Garego. - zacisnąłem pieść pod stołem.

- Jesteś zazdrosny. - zaśmiał się. - Czujesz coś do niej przyznaj się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro