Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Lily:

Idę schodami do góry, a Black wchodzi i rozkłada się na sofie. Zostawiam to bez komentarza by nie wszczynać awantur i idę zająć się sobą. Pozostawiam rzeczy w pokoju, biorąc piżamę. Idąc przez korytarz do łazienki słyszę zmieniające się kanały w telewizorze. Otwieram drzwi pomieszczenia i nalewam wody do wanny.

Mija dziesięć minut od kiedy ciepła woda z pianą otuliła moje ciało, a słyszę pukanie do drzwi.

- Lily? - słyszę głos Blacka.

- Czego?

- Muszę się odlać.

- Na dole jest łazienka, jeśli nie pamiętasz.

- Mike tam jest.

- To idź na dwór.

- To potrwa chwilę. Otwórz.

- Wybij to sobie z głowy, że Cię tu teraz wpuszczę. - odpowiadam po czym w zapada cisza.

W mojej głowie toczy się miliony myśli. Jest dużo sposobów, żeby otworzyć drzwi łazienki. Postanawiam wyjść z wanny i sięgam po puchowy biały ręcznik, którym się owijam. Sięgam po piżamę i wychodzę z łazienki.

- Łazienka wolna! - krzyczę i szybko idę do pokoju by chłopak mnie nie widział.

Zamykam drzwi i przekręcam je na klucz. Podchodzę do wszystkich okien w pokoju i je zasłaniam. Gdy już wiem, że nikt mnie nie zobaczy zakładam piżamę, a ręcznik odnoszę do łazienki. Wracam do pokoju, z którego zabieram dwie butelki wina, które przyniósł kilka godzin temu Black i schodzę na dół.

- Chcesz mnie opić i wykorzystać? - śmieje się Black skanując całe moje ciało.

- Bardzo śmieszne. - odpowiadam i stawiam butelki na stoliku kawowym. - Co oglądasz? - pytam i zajmując miejsce na drugim końcu sofy.

- Pornosa. Chcesz się dołączyć? - znów się śmieje.

- Nie rób sobie że mnie żartów. - mówię obrażona i przykrywam się kocem.

- Znasz jakiś fajny film? - patrzy na mnie.

- Nic, który chciałbyś ze mną obejrzeć. - stwierdzam i biorę otwarte wino, upijając łyk.

- W takim razie obejrzymy Greya. - mówi i włącza film.

Ogladamy film zaproponowany przez Blacka. Oczywiście, że go już oglądałam i on z pewnością też.

- Boże jaka ona jest naiwna. - komentuje.

- Każda laska jest naiwna. - odpowiada na mój komentarz.

- Rachel też była naiwna? - rzucam nie wiadomo skąd, a blondyn wbija we mnie wzrok.

- Można tak powiedzieć. - odpowiada i otwiera drugą butelkę wina.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - dopytuje zaciekawiona tematem.

- Za dużo sobie wyobrażała. - mówi przystawiając butelkę do ust. - Jak ty to możesz pić? - pyta.

- Przyniosłeś, więc chciałam być miła i nie komentować tego, że to najgorsze wino jakie piłam.

- Jesteś za miła dla ludzi, którzy Cię nienawidzą. - Na jego słowa zrobiło mi się smutno.

Po co się o mnie troszczy i spędza czas skoro mnie nienawidzi?

- Ja też Cię nienawidzę. - odpyskowałam i wróciłam do ekranu telewizora.

- Miło słyszeć. Gdzie macie jakiś alkohol? - pyta, ale nie odstaje odpowiedzi przez co wychodzi z pomieszczenia.

Nie mija chwilą, a ja słyszę hałas tuczącego się szkła w kuchni. Podnoszę się i idę w tamtym kierunku. Wchodząc do pomieszczenia spotyka wzrok Blacka.

- Jakaś szklanka się potrzaskała. - machnął ręką, a ja podeszłam i zaczęłam zbierać szkło. - Zostaw to. - powiedział, ale go nie słuchałam.

- I tak tego nie posprzątasz. - warczę na niego, a on mija mnie z czysta wódka w ręce.

Pozbierałam największe odłamki szkła i wyrzuciłam do kosza. Resztę pozamiatałam robiąc to z nimi to samo co z poprzednimi. Wyciągam z szafki szklankę i nalewam sobie wody. Upiłam łyk, ale coś przykuwa moją uwagę. W rogu świeci się mały element. Podchodzę do miejsca, a mały przedmiot okazuje się być odłamkiem szkła, które podnoszę. Szkło w mojej ręce rozdziela się na kilka części, a jedna z nich wbija mi się w dłoń. Od razu wyrzucam szkło do kosza, a miejsce w którym pojawia się krew daje pod kran, z którego strumieniem leci woda. Ciecz spływająca po moich palcach zmienia się z przezroczystej w czerwoną.

- Ał. - syczę z bólu przez zaciśnięte zęby.

Biorę ręcznik papierowy i owijam sobie dłoń, by nie pobrudzić niczego krwią. Idę do łazienki po apteczkę, z której wyciągam potrzebne rzeczy. Rozwijam zakrwawiony papiery i wrzucam go do toalety, a ręce przemywam lekko wodą nad umywalką. Gdy krew znika z ręki zalewam ranę wodą utlenioną. Przez moje ciało przechodzi dreszcz wywołany przez odkażające bakterie. Przykładam do przeciętego miejsca gazę, a następnie owijam dłoń bandażem.

- Co ty... - słyszę za sobą głos Blacka.

- Wyjdź stąd. - patrzę w lustro, gdy dostrzegam go stojącego w progu drzwi.

- Co zrobiłaś? - pyta i podchodzi bliżej patrząc na zabandażowaną dłoń.

- To twoja wina. - odpowiadam i chowam rzeczy zpowrotem.

- Nie zwalaj tego na mnie. Mówiłem, żebyś zostawiła?

- I miałam czekać, aż ktoś się skaleczy? - pytam sarkastycznie. - Śmieszny jesteś Black. Wiem, że lubisz patrzeć jak ktoś przez Ciebie cierpi, ale to już lekka przesada.

- Przynajmniej nie jestem taki jak... - zaczyna, ale zatrzymuje się i wychodzi z łazienki.

- Taki jak kto? - pytam idąc za nim.

- Nie zadawaj mi dziś więcej pytań. Twój limit się wyczerpał. Chodź dokończymy film, napijemy się i zapomnijmy o tym wszystkim.

***

Do moich uszu dotarł huk trzaskających drzwi. Powoli otworzyłam oczy i jak się okazało spałam w salonie. Spojrzałam na śpiącego na drugim końcu Blacka i uśmiechnęłam się na naszą wczorajszą rozmowę. Chłopak wypił chyba całą butelkę wódki.

- Lily? - dotarł do mnie głos ojca. - Co tu się dzieje?

- Tato ciszej, bo go obudzisz. - mówię zaspanym głosem i idę do kuchni.

- Naprawdę nie ma mnie jedną noc w domu, a wy pijecie alkohol litrami. Przecież się nie lubicie podobno?

- Nie lubimy się. Tylko...

- Tylko co?

- Blacka zostawiła dziewczyna i przyszedł się wyżalić. - mówię pierwszą myśl, która mi przyjdzie do głowy.

- I akurat przyszedł do Ciebie? - marszczy brwi.

- Też się zdziwiłam.

- Okey. Powiedzmy, że Ci wierzę, ale prosiłbym, żebyście na przyszłość nie pili w moim domu.

- Dobrze.

- A co stało Ci się w rękę? - pyta i patrzy na bandaż.

- Lekki wypadek nic takiego. - odpowiadam na co on kiwa głową.

- Ja zaraz wychodzę do pracy, a ty zrób z nim porządek jak wstępnie. - mówi i wychodzi z pomieszczenia.

Wyciągam z górnej półki szklankę i nalewam do niej soku pomarańczowego. Siadam na wysokim prześlę przy wyspie kuchennej, myśląc nad tym co zjeść na śniadanie. Postanawiam upiec naleśniki i wyciągam wszystkie składniki na blat.

Po dziesięciu minutach ciasto na naleśniki jest już gotowe, a patelnia się nagrzewa. Wylewam na nią płynne ciasto, ktoś obejmuje mnie od tyłu.

***

Obstawiajcie w kom kto przytulił Lily❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro