VIII
Kobieta przesuwa się i wpuszcza mnie do środka.
- Usiądź w salonie zaraz po niego pójdę. - mówi idzie w stronę drzwi tarasowych.
Stoję na środku salonu i patrzę przez okno mające widok na ogród. Jest w nim Black. Stoi na środku ścieżki z białą siatką i rozmawia przez telefon. Po jego minie można odczytać, że jest zdenerwowany.
Zajmuje miejsce na sofie i ostrożnie stawiam siatkę na stole kawowym. Rozglądam się dookoła. Wszędzie wiszą ramki ze zdjęciami. Nie byłam tu nigdy, ale wnętrze jest przepiękne. Co prawda dom nie jest tak duży jak mojego ojca, ale jest zadbany i ładnie się prezentuje.
- Proszę to chyba twoje. - z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos kobiety.
- Dziękuje. - uśmiecham się i odbieram od kobiety to co moje. - Ja już pójdę. - mówię, a dziewczynka na jej rękach zaczęła się niespokojnie wiercić.
- Przepraszam Cię jeszcze raz za Blacka.
- Nie ma za co. Każdy ma prawo się pomyśleć. - uśmiecham się do kobiety i wychodzę.
Wchodząc po chwili do swojego domu, z którego dobiegają mnie głosy. Znajome głosy. Na podjeździe jednak nie zauważyłam ani jednego samochodu nie należącego do taty.
- Mam. - oznajmiłam wchodząc do kuchni i trzymając siatkę.
- Dogadujesz się z Blackiem? - pyta nagle tata.
- Podwiózł mnie tylko do domu. Raczej za sobą nie przepadamy. - odpowiadam.
- Rozumiem. - kiwnął głową.
- Babcia i dziadek już przyjechali? - pytam podekscytowana.
- Jeszcze trochę czasu zostało. Idź się przebierz na górę. - oznajmił nie odpowiadając na moje pytanie.
Wycofałam się z pomieszczenia i poszłam w stronę schodów. Będąc w połowie drogi usłyszałam za sobą głos taty.
- Lily zaprosiłem Izabellę. - powiedział z dziwnym wyrazem twarzy, jakby czekał na moją reakcje.
- Oczywiście. - posłałam mu pełen nadziei uśmiech, że cieszę się z jej przyjścia tu.
- Mam nadzieje, że nie jesteś zła? - zapytał.
- Nie, bardzo się cieszę, że ją zaprosiłeś.
- Cieszę się. Leć już. - uśmiecha się i wraca do kuchni.
Czyli dlatego Black był tak ubrany. Ale dlaczego nie powiedział od razu, że mój ojciec ich zaprosił? Wszystko co wiąże się z Blackiem to wielka tajemnica.
Weszłam do pokoju i zmieniłam ubranie na zwykłą białą sukienkę na ramiączkach, przylegającą do mojego ciała. Pomalowałam lekko tuszem rzęsy i zeszłam na dół. Do moich uszu dotarły rozmowy dochodzące z tarasu. Zajrzałam do kuchni, ale nikogo tam nie było. Podeszłam do okna balkonowej i wyszłam na zewnątrz.
Wszystko było pięknie ozdobione. Duży stół z krzesłami dookoła. Moim oczom ukazała się babcia z dziadkiem i ciocia z wujkiem. Nie mam za wielkiej rodziny.
- Lily chodź tu do babci. - mówi babcia, gdy mnie zauważa i otwiera ramiona.
Podchodzę do niej, a następnie zostaje zamknięta w jej uścisku.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - powiedziała, gdy się odsunęła.
- Lily tu masz prezent od nas. Mamy nadzieje, ze Ci się spodoba. - mówi dziadek i podchodzi do mnie.
- Dziękuje. - uśmiecham się wdzięcznie.
Odbieram prezenty od gości i zanoszę je do pokoju ustawiając na komodzie. Do moich uszu po chwili dociera dźwięk dzwonka co oznacza, że przyszła pani Iza. Idę w kierunku drzwi, a moim oczom ukazuje się kobieta z wózkiem i synem obok.
- Zapraszam. - otwieram szerzej drzwi by wózek zmieścił się w nich.
- Wszystkiego najlepszego Lily. - mówi kobieta i przytula mnie, co odwzajemniam.
- Dziękuje bardzo. - posyłam jej serdeczny uśmiech.
- Black. - kobieta cicho upomina syna.
- Tak, więc wszystkiego najlepszego. - mówi i niepewnie mnie obejmuje w swoich wielkich ramionach.
Do moich nozdrzy dociera zapach jego wody kolońskiej. Pachnie inaczej niż inni chłopcy.
- Dzięki. - odpowiadam również posyłając mu swój uśmiech.
- Tutaj taki mały prezent od nas. - podaje mi torebkę blondynka.
- Dziękuje, ale nie trzeba było. - odpowiadam. - Zapraszam dalej.
***
Od godziny siedzimy na tarasie i świętujemy moje siedemnaste urodziny. Wszyscy są pochłonięci rozmową. Wujek się mnie wypytywał czy planuje już gdzie pójdę na studia, ale powiedziałam, ze jeszcze mam czas na tą decyzję. Babcia zaczęłam mnie wypytywać czy mam jakiegoś przystojniaka, a Black omal nie wybuchnął śmiechem.
Aktualnie siedzę przy stole nie wiedząc co z sobą zrobić. Nasza sąsiadka pilnuje wnuczki, który powoli zasypia w wózku na trawniku.
- Lily widziałaś gdzieś Blacka? - pyta. - Miał iść z Mają na spacer. - oznajmia.
- Nie widziałam go, ale ja mogę się z nią przejść. - informuje.
- A to nie kłopot? Jednak to twoje urodziny.
- Chwile mnie nie będzie. - odpowiadam. - Nic się nie stanie. - uśmiecham się do niej.
- Dziękuje. - odpowiada i daje wózek w moje ręce.
- Wrócę za dwadzieścia minut.
- Okey. - odpowiada i wraca do stołu.
Idę z wózkiem w stronę furtki i zerkam na małą. Słodko wyglada jak śpi. Kocham małe dzieci i lubię się nimi zajmować. Czasem myśle nad dorabianiem sobie jako opiekunka, ale nie mam za bardzo na to czasu. Wychodzę przed furtkę na chodnik i idę w stronę parku. Mijam domy, a w oddali widzę zbliżająca się postać. Znajoma postać. To Black. Idzie w moim kierunku, a za nim biegnie rudowłosa. Jeszcze jej tu brakowało. Szarpie blondyna za koszule i wbija się w jego usta. Przez chwile stoję bezruchu obserwując całą tą sytuacje. Nagle chłopak ją odpycha na co ta wybucha.
- Co się stało? Dlaczego teraz?! - wrzeszczy na niego. - Znalazłeś sobie jakąś sukę i teraz mnie zostawiasz!
- Zamknij się. - odpowiada jej.
- No przyznaj się. Kim ona jest?
- Nie znasz.
- Z czym jest lepsza?
- Kocham ją.
- A mnie nie kochałeś?
- Nie. - odpowiada i dostaje z liścia w twarz.
- Nienawidzę cię! - mówi i ucieka w boczną uliczkę.
Idę powoli, a Black stoi chwile po czym odwraca się i patrzy przed siebie. Jego wzrok spoczywa na mnie.
- Co tu robisz? - pyta, gdy przechodzę obok niego.
- Wyszłam na spacer z małą, bo ty zaginąłeś nagle. - odpowiadam nie zatrzymując się.
- Dużo widziałaś? - idzie za mną.
- A co się wydarzyło? - pytam jakbym nie wiedziała o co chodzi.
- Nic. - odpowiada. - Możesz mi ją oddać. - oznajmia.
- Aktualnie jest pod moją opieką, więc możesz wrócić usiąść na krześle i poczekać, aż wrócę by móc ją pilnować.
- Wole obiekt monitorować cały czas. - mówi na co ja marszczy brwi i spoglądam na niego.
- To jest dziecko. - odpowiadam.
- I muszę dopilnować by wróciło do domu całe i zdrowe.
- Od kiedy ty jesteś taki troskliwy? - omal wybuchem śmiechem.
- Od kiedy zostałem wujkiem.
- Mała współczuje Ci. - mówię do śpiącej dziewczynki.
- Chyba zazdrościsz tak przystojnego wujka.
Zatrzymuje się i odwracam do niego twarzą w twarz.
***
Kolejny rozdział jeszcze dziś jak odbijecie 30 gwiazdek❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro