Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXV

Około dziewiętnastej byliśmy w mieszkaniu w Leona, a Mike podrzuciliśmy po drodze do Dominika. Gdy tylko zobaczyłam przyjaciółkę przeraziłam się, że wygląda, aż tak źle. Miała sińce pod oczami i była blada. Jakbym zobaczyła ją na ulicy chybabym jej nie poznała. 

- A teraz odpowiadaj. - powiedziała Amanda i położyła się na łóżku w sypialni, a ja zamknęłam drzwi.

- Jesteśmy razem. - odpowiedziałam i również się położyłam.

- Naprawdę? - zapytała niedowierzająco.

- Tak. Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Ja nie wiedziałam co w tamtym momencie zrobić i powiedziałam tak.

- To dobrze. Jak będzie dupkiem to z nim zerwiesz.

- On jest dupkiem. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a drzwi do pokoju zostały otwarte przez Leona.

- Tylko bez picia mi tu. - ostrzegł nas i zagroził palcem.

- Jasne misiu, a zrobisz nam koktajl?

- Jaki?

- Truskawkowy.

- Okey już się robi. - odpowiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

- Black Ci mówił?

- O czym? - zapytałam nie rozumiejąc o co chodzi.

- Że nie możemy się spotykać same po szkole. - powiedziała rozczarowana.

- Tak, ale poprosiłam by tego nie robił.

- Leon się bardzo wkurwił, z resztą nie dziwie mu się. 

- Chcesz to tak po prostu zostawić?

- Lili nie róbmy problemów.

- Ty mówisz poważnie?! - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na przyjaciółkę.

- Li to tylko na pewnie czas.

- Nie wierzę, że to powiem, ale zawiodłam się na Tobie. - wstałam i opuściłam pomieszczenie.

- Lili czekaj! - usłyszałam za sobą.

- Black chce do domu. - powiedziałam wchodząc do salonu.

- Niedawno przyjechaliśmy. - odpowiedział z wkurzonym wyrazem twarzy.

- Więc wrócę sama. 

- Czekaj. Już idę. - na te słowa zatrzymałam się i założyłam buty.

- Lili zostań proszę. - usłyszałam za sobą Amandę, która stała za mną.

- Am przepraszam, ale muszę to przemyśleć. Powiedz Blackowi, że czekam na dole.

- Li. - usłyszałam, gdy zamknęłam drzwi.

Dlaczego ona mu tak ulega? Jak może pozwolić na takie coś. Rozumiem, że są razem i to dla jej dobra, ale gdzie jest zaufanie? Schodząc schodami z czwartego piętra trochę się zmęczyłam, ale przynajmniej nie musiałam czekać na chłopaka, który właśnie wyszedł z windy.

- Co się stało? - zapytał, ale go wyminęłam i wyszłam na świeże powietrze. - Lili. - usłyszałam za sobą i poczułam jego dłoń na ramieniu.

- Nie chce o tym rozmawiać. 

- Myślałem, że w związku chodzi o szczerość...

- I zaufanie. - przerwałam mu i odwróciłam się w jego stronę.

- Nie ufasz mi? 

- A ty mi ufasz?

- Tak.

- Więc czemu Leon nie ufa Amandzie?

- Do czego zmierzasz?

- Jakbyście nam ufali to nie byłoby zakazu.

- To dla waszego dobra.

- Pieprze takie dobro. Chce móc widzieć przyjaciółkę i normalnie spędzać z nią czas.

- A kto Ci zabrania?

- Same bez was w pobliżu. - wytłumaczyłam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No nie obrażaj się już. - powiedział i mnie przytulił. - Porozmawiam o tym z Leonem. - wyszeptał w moje włosy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro