Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LIX

Maraton 4/4

- Lili idę do Dominika. - do salonu wszedł Mike.

-Okey. - odpowiedziałam i pokiwałam twierdząco głową nawet na niego nie spoglądając.

Wstałam z fotela i podeszłam do okna. Zawiesiłam swój wzrok na kocie sąsiadki siedzącym na trawniku. Poczułam jego obecność w salonie.

- Starczyło wam czasu na bzykanko? - zaśmiał się i rozłożył się na sofie.

- Nie jestem dziwką. - odpowiedziałam wściekła odwracając się w jego stronę.

- No nie byłbym tego pewnie.

- Nie mów tak. - powiedziałam czując już łzy pod powiekami.

- Sprawa jest prosta. Wysłałaś mnie z Mike do sklepu by mieć wolną chatę.

- Wcale nie!

- To jakie masz wytłumaczenie?

- Nie będę się Tobie tłumaczyć. - odpowiedziałam i wyszłam z salonu idąc prosto do swojego pokoju.

- Lili stój! - usłyszałam jego głos za sobą, ale chciałam teraz zostać sama.

- Zostaw mnie w spokoju! - wydarłam się na cały dom i zatrzasnęłam drzwi za sobą.

Położyłam się na łóżku, a łzy uwolniły się spod powiek. To boli, to naprawdę bardzo boli.

- Nie chciałem Cię urazić. - wszedł bez pozwolenia do mojego pokoju.

- Ale to zrobiłeś. - powiedziałam w poduszkę. - Wynoś się stąd! - podniosłam się do pozycji siedzącej i rzuciłam w niego wszystkimi poduszkami jakie miałam na łóżku, na które zaraz po tym opadłam.

- Nie płacz, proszę. - powiedział troskliwie idąc w moją stronę.

- Wyjdź!

- Nie.

- Nie chce Cię rozumiesz? Chce zostać sama. - wyszlochałam i się skuliłam na łóżku.

- Wiesz jak to boli widząc Cię z nim? - zapytał nagle, ale nie zrozumiałam o czym mówi.

- O czym ty mówisz? - zapytałam spokojnie podnosząc na niego wzrok.

- Domyśl się. - odpowiedział i opuścił pokój.

- Black stój! - szybko podniosłam się z łóżka idąc za nim. - Black! - krzyczałam biegnąc po schodach, ale na ich końcu usłyszałam tylko trzask drzwi.

Wybiegłam na podwórko, ale było już za późno. Odjechał. Ponownie zaniosłam się płaczem. Usiadłam na schodach, a przez moje ciało przeszły dreszcze przez zimny wiatr.

Czy on się we mnie zakochał?

Dlaczego nie może tego tak po prostu powiedzieć?

Gdy było mi już naprawdę bardzo zimno wstałam i wróciłam do domu. Od razu chwyciłam za telefon dzwoniąc do Amandy.

- Ami przyjedź. - powiedziałam próbując opanować płacz.

- Lili co się dzieje? - zapytała spanikowana.

- Proszę.

- Zaraz będę. - odpowiedziała, a ja rzuciłam telefon na łóżko.

***

Amanda była u mnie już po dziesięciu minutach, a wraz z nią był Leon. Posłałam jej błagalne spojrzenie, a ona już wiedziała o co chodzi.

- Leon możesz nas zostawić same? - zwróciła się do swojego pokoju.

- Jasne będę w salonie. - odpowiedział i zostawił nas zamykając drzwi.

- Mów co się stało. - powiedziałam i złapała moje ręce.

- Ja nie umiem tak żyć. - powiedziałam słabo. - Wysłałam go z Mikem dziś do sklepu. Po ich wyjściu zadzwonił Gary i powiedział, że przyjedzie pogadać.

- I co dalej? - zapytała, gdy się zacięłam.

- Gary powiedział, że podobam mu się, ale nie chce na mnie naciskać, a ja oczywiście powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie i w tym momencie do domu wrócił Black. Zaczął mnie wyzywać od dziwek. Że wysłałam go do sklepu tylko po to, żeby mieć wolną chatę. - powiedziałam i ponownie się rozryczałam.

- Wy musicie szczerze porozmawiać.

- Ja nie umiem z nim rozmawiać o takich sprawach bez kłótni. Jestem za słaba. Każde jego słowo boli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro