Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LIV

Lili:

Obudził mnie okropny ból głowy. Lekko otworzyłam powieki i zorientowałam się, że jestem na sofie w salonie. Próbowałam sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale to było za dużo na moją głowę. Jęknęłam pod nosem, a po chwili nad mną stanął Black z szklanką wody i tabletką w ręce.

- Moja księżniczka już wstała? - zapytał radośnie i podał mi tabletkę jak i szklankę.

- Żadna twoja.

- Wczoraj mówiłaś coś innego. - udał minę przybitego psa.

- Nie wiem co mówiłam wczoraj, ale.. - przerwałam by popić tabletkę wodą, a zarazem wypiłam całą zawartość szklanki.

- Ale?

- Ale byłam pijana.

- Podobno ludzie po alkoholu mówią to na co brakuje im odwagi na trzeźwo. - wyjaśnił i uniósł jedną brew ku górze.

- Nie w moim przypadku. - zaprzeczyłam i odłożyłam szklankę na stolik kawowy, a sama opadłam na poduszkę wzdychając. - Co mówiłam? - spojrzałam na niego, ale on tylko się zaśmiał.

- Dowiesz się w swoim czasie. - odparł i opuścił pomieszczenie.

Po godzinnym leżeniu na sofie postanowiłam wstać co nie było takie proste. Blacka nigdzie nie mogłam znaleźć, więc nie mogłam dowiedzieć się co wczoraj mówiłam, a co dopiero robiłam. Po pewnym czasie znalazłam swój telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.

- Ty żyjesz? - zaśmiała się na przywitanie.

- Ciebie też miło słyszeć, a teraz mów mi co się wczoraj działo o Black mi nic nie chce powiedzieć.

- No troszeczkę się upiłaś i później Black musiał Cię wynosić.

- Że co?

- Z tego co widziałam rozmawiałaś z Garym na tarasie, a gdy się pocałowaliście pojawił się Black i pojechaliście.

- Nie mogłaś go zatrzymać? - zapytałam spanikowana.

- Sama byłam pijana. Coś się stało?

- Nic nie pamiętam. Boję się, że mnie wykorzystał. - powiedziałam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

- Nie zrobiłby Ci tego. - zaprzeczyła.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Lili nie dramatyzuj.

- To nie ty możliwe, że zostałaś zgwałcona.

- Nie gadaj głupot. Przyjadę do Ciebie okey?

- Okey.

- Za jakieś dwadzieścia minut będę.

- Czekam. - odpowiedziałam i odłożyłam telefon na komodę.

Udałam się do kuchni coś zjeść, a Blacka nadal nigdzie nie było. Miałam czarne scenariusze. Bałam się, że nagrał nie wiadomo coś. Że się o mnie założył. Chciałabym, żeby to był sen, że zaraz się obudzę, a tata przywita mnie z tortem noworocznym, ale to nie sen, ani nie bajka. To życie, moje życie, a ja muszę się dowiedzieć co wczoraj się stało.

***

- Siemka! - przywitała się ze mną Amanda.

- Przyszłaś na nogach? - zapytałam i ją przytuliłam.

- Nie. - zaprzeczyła. - Leon mnie podrzucił. - wytłumaczyła i zdjęła buty.

- Chcesz coś do pica? - zapytałam.

- Tylko nie procenty. - zaśmiała się. - Ledwo dziś wstałam.

- Mam sok.

- Chętnie. - odpowiedziała i poszłyśmy do kuchni, gdzie zajęłyśmy miejsca przy wyspie kuchennej. - No to opowiadaj.

- Nie mam czego opowiadać, ja naprawdę niczego nie pamiętam.

- Powiedziałam o naszej rozmowie Leonowi. - odpowiedziała słabo się uśmiechając, a mi napłynęły łzy do oczu. - Spokojnie. - położyła rękę na moim ramieniu.

- Ja nie umie być spokojna, ale nie wiem co ona mi zrobił.

- Leon obiecał, że z nim porozmawia i się wszystkiego dowie. - powiedziała i mnie przytuliła. - Tylko nie rycz to na pewno nie to co myślisz.

***

Taka mała niespodzianka :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro