Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

- To dla was. - powiedział barman i postawił trzy wysokie szklanki wypełnione cieczy przed nami.

- Dzięki. - odpowiedziała blondynka i upiła łyk. - Lily nie wiem jak ty, ale ja chyba pójdę zatańczyć. - poinformowała i wypiła całą zawartość naczynia.

- Okey. - odpowiedziałam i spróbowałam napoju.

Ciecz przepłynęła przez mój przełyk zostawiając palący smak. Oblizałam usta i opróżniłam cała zawartość szklanki. Odstawiłam naczynie na blat i wzięłam drink należący do Amandy. Obejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam nigdzie jej, więc postanowiłam wypić za nią.

- Co taka ślicznotka robi tu sama? - zapytał męski głos nad moim uchem, a ja kojarzyłam go.

Odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu i zamarłam. Wysoki brunet... To David Jonas. Ten David Jonas.

- Lily? - zdziwił się.

- David? - zaśmiałam się.

- Co ty tu robisz? - zapytał.

- Siedzę, a ty? - odpowiadałam pytaniem na pytanie.

- Szukam partnerki do tańca. Zatańczysz? - do moich uszu dotarło jego pytanie, a mnie zamurowało.

Chłopak, który podoba mi się od dwóch lat zagadał do mnie.

- J-jasne. - odpowiedziałam zakłopotana.

Brunet ujął moją dłoń i poprowadził na parkiet. Stałam i nie wiedziałam co robić. Śledziłam każdy ruch chłopaka by nie wypaść na głupią czy jakaś. Złączył nasze dłonie i zaczęliśmy się kołysanka. W rytm muzyki. Była cicha i spokojna. Nasze klatki piersiowej się zbliżyły, a ja czułam oddech bruneta na swojej szyji. Przyjemny dreszcz przebiegł moje ciało co chyba David wyczuł, bo się lekko zaśmiał.

- Sama przyszłaś? - zapytał nagle.

- Z przyjaciółkami, ale je chyba zgubiłam. - odpowiedziałam na co się zaśmiał.

- Chyba dobrze, że Cię znalazłem.

- A ty jesteś sam? - zapytałam, a on spojrzał na moją twarz. - To znaczy.. - zaczęłam się jąkać. - Z kim tu przyszedłeś?

- Z grupką znajomych. Chcesz się czegoś napić?

- Przed chwil... - mina chłopaka się skrzywiła. - Jasne. - odpowiedziałam, a chłopak pociągnął mnie w kierunku baru.

- Barman! - powiedział głośno. - Dwa mocne! I cole. - dodał i odwrócił się w moim kierunku. - Co tam u Ciebie słychać? - zadał pytanie.

- A jakoś leci, a u Ciebie. - pytam zawstydzona.

- Spoko. - odpowiedział, a barman postawił przed nami zamówienie. - To za twoje zdrowie. - powiedział i podał mi mały kieliszek wymieniony różową cieczą.

Chłopak przechył kieliszek i wypił całą zawartość, a ja poszłam w jego ślady i zrobiłam to samo. Zaczęło mnie palić w przełyku, a po cieczy został posmak wiśni. Skrzywiłam się i odstawiłam naczynie na blat.

- Proszę. - podał mi szklankę z colą. - Chodź pójdę Cię zapoznać z moimi znajomymi. - powiedział.

- Okey. - odpowiedziałam i upiłam łyk picia.

Brunet położył rękę na moich plecach i prowadził w stronę loży. Wszędzie było pełno ludzi starszych odemnie. Rozglądałam się za Amandą i Nikol, ale nigdzie ich nie widziałam. Nagle brunet się zatrzymał, a ja razem z nim.

- A więc to jest Black, Rachel, Leon, Molly, Clara, Maks, Ashley i Tessa. - zaczął wymieniać imiona wszystkich znajdujących się w loży po kolei. - A to jest Lily. - pokazał na mnie.

- Siema Lily! - wykrzyknął któryś z chłopaków.

- A co ty mała tu robisz? - zapytała rudowłosa.

- Rachel nie przesadzaj. - odpowiedział jej Black.

- To co ty robiłaś w jej wieku. - dodał Maks, z którym kiedyś chodziłam na zajęcia dodatkowe.

- Wątpię w to. - skomentowała, a ja zmierzyłam ją wściekłym wzrokiem. - Kochaniutka powiedz nam czy kiedykolwiek zrobiłaś komuś dobrze? - zapytała, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Z tego co widzę... - zaczęła i zmierzyła mnie wzrokiem. - nikt jeszcze Cię do pierwszego orgazmu nie doprowadził.

- Zostawcie ją w spokoju. - wtrącił do rozmowy brunet z rozjaśnionymi końcówkami.

- Leo nie wtrącaj się. - warknęła Rachel.

- Ja już pójdę. - powiedziałam i położyłam szklankę z colą na stole. - Dzięki David za colę i taniec. - dodałam i wyminęłam go.

- Czekaj. - złapał mnie za nadgarstek. - Poczekaj przy barze zaraz tam przyjdę. - posłał mi przekonujący wyraz twarzy, a ja tylko kiwnęłam głową.

Brunet pościł mój nadgarstek, a ja poszłam do baru jak powiedział. Idąc tam rozglądałam się dookoła w przekonaniu, że gdzieś zobaczę jedną z przyjaciółek. Usiadłam na wysokim krześle i jeszcze raz rozejrzałam się. Na swojej drodze zobaczyłam jednak tylko Davida idącego w moim kierunku i Black oglądającego się za znajomym. Gdy nasze wzrok się spotkał zmierzył mnie wzrokiem i odwrócił się do znajomych.

- Możemy stąd wyjść? - zapytałam bruneta stającego przede mną.

- Jasne. - odpowiedział i zaczął mnie prowadzić do wyjścia.

Gdy już przeszliśmy przed tłum ludzi zostało nam tylko pokonać przejście obok ochroniarzy czego się najbardziej obawiałam. Szła jednak z nadzieją, że kuzyna Nicole, którego imienia nie pamiętam nie będzie, albo mnie nie rozpozna. Jednak moja nadzieja była na marne, bo chłopak spojrzał na mnie i kiwną głową.

- Siema stary. - przybił piątkę na przywitanie z Davidem.

- Siema. - odpowiedział mój towarzysz.

- Lily gdzie się wybierasz? - zadał mi pytanie, a wzrok bruneta spoczął na mnie.

- Wracam do domu głowa mnie boli. - wytłumaczyłam.

- Sama?

- Ja się nią zajmę. - wtrącił się David.

- Jasne tylko bez żadnych tych twoich numerów. - powiedział do bruneta na co ten kiwnął głową.

- Powiedz Nicole jak ją spotkasz i Amandze, że jestem w domu.

- Jasne. - odpowiedział.

Wystarczyły cztery kroki, a do moich nozdrzy dotarł zapach wolności? Świerzego powietrza.

- Skąd znasz ochroniarza? - zapytał brunet obok mnie.

- To kuzyn Nicol. - odpowiedziałam i spojrzałam na niego, a on zmarszczył brwi. - Mojej przyjaciółki. - dodałam.

- Nie powinnyście się rozdzielać. - stwierdził i się zatrzymał patrząc mi prosto w oczy.

- Wiem ale to nasza pierwsza impreza. - zająkałam się.

- Tym bardziej.

- Wiem przepraszam. - przewróciłam oczami.

- Nie musisz mnie przepraszać. - zaśmiał się czym jeszcze bardziej mnie skrępował. - Ey no nie wstydź się.

- Nie wstydzę. - zaprzeczyłam.

- Tak, tak. - znów się zaśmiał. - Czyli chcesz do domu? - zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Szkoda. Myślałem, że spędzimy razem tą noc. - powiedział, a moja pierwsza myśl nie była przyzwoita. - To znaczy nie w tym sensie. - zaśmiał się, gdy zobaczył moja minę. - Chciałem zabrać Cię w fajne miejsce. - wytłumaczył. - Jeśli byś chciała. - dodał.

- Jasne, ale odwieziesz mnie w całości do domu? - zapytałam.

- Oczywiście, nie zamierzam Cię nigdzie zostawiać. - zaśmiał się. - Tam jest mój samochód. - pokazał i otworzył kluczykami czarne bmw, które zamrugało światłami na znak otwarcia.

Brunet ruszył w stronę samochodu, a następnie otworzył mi drzwi od strony pasażera.

- Ty piłeś. - przypominam mu.

- Tylko jeden kieliszek. Spokojnie jeszcze kontaktuje. - zaśmiał się. - Jechałem kiedyś po trzech i dotarłem cały i zdrowy.

Czy dobrze robię wsiadając tam?
Czy wrócę do domu cała i zdrowa?
Czy on chce mi zrobić krzywdę?

Te pytania właśnie w tej chwili zaczęły mi mieszać w głowie.

~~~

Witam po długiej przerwie!
Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro