Rozdział 1 - 28 sierpnia 2015
Wyciągam ze stojaka jednego Chupa - Chupsa, a następnie nawet nie sprawdzając, co wziąłem, odpakowuję go wkładam go do buzi. Okazuje się, że to jest waniliowo – truskawkowy, mój ulubiony. Rozkoszuję się smakiem próbując odeprzeć od siebie to, że jest cholernie gorąco, nawet, jeśli dopiero siódma trzydzieści, a ja jestem w samych bokserkach. Reszta chłopaków, jeszcze śpi, ale ja postanowiłem biegać codziennie rano, żeby wyrobić dobrą kondycję.
Co ja pierdolę, już ją mam i wcale nie chce mi się biegać! Po prostu zły sen, a na zły sen najlepsze są Chupa – Chupsy o siódmej trzydzieści!
Słyszę jakieś szuranie za rogiem, więc idę to sprawdzić, a tam...
- Ja pierdole, Ashton! Ty idioto! – krzyczę na przyjaciela, kiedy ten robi mi zdjęcie.
- Nasze fanki oszaleją na Twój widok – odpowiada z uśmiechem.
Podchodzę do niego, żeby zobaczyć, co zrobił z tym zdjęciem i okazuje się, że trafiło na Snapchata. Niby są tam miliony moich filmików i zdjęć, ale... Cholera jasna! Ja tutaj mam na sobie tylko niebieskie bokserki w czapeczki Smerfów, lizaka w buzi, kompletny nieład na głowie, a do tego moja mina jest koszmarna.
- Ash! Zajebię Cię kiedyś!
- Też Cię kocham, Mikey!
Idę powrotem do sypialni mojej i Caluma, a następnie kładę się na łóżku, i przykrywam się kołdrą, bo inaczej nie zasnę. Taki fetysz. Ssę jeszcze chwilę lizaka, a następnie rozgryzam go, a kiedy zostaje sam patyczek to wyrzucam go za okno nade mną. Obracam się na bok, zamykam oczy i po chwili odpływam do krainy Snów Michaela Gordona Clifforda.
- Do boju! – krzyczy kapitan Pinkie Pie przeciągając literkę „u".
Wszyscy zaczynamy biec w stronę naszych wrogów – Kucyków Mroku. Pokonuję jednego, drugiego i trzeciego moją tajemną kucykową mocą – tęczowym ogonem, który zabija wszystko, co jest czarne. Widzę jak liczba naszych przeciwników szybko maleje, a w końcu nie ma już nikogo.
Teraz przyszedł czas na nagrody! Ui-hu-hu!
- Kolejna wygrana walka! - krzyczy nasza przywódczyni. – Najbardziej zasłużonym rozdamy ordery!
Ustawiamy się w szeregu. Niektórzy dostają nagrody, a inni nie. Jestem prawie na końcu i co raz bardziej się denerwuję, ale kiedy Pinkie Pie podchodzi do mnie...
- A oto Twój order, Rainbow Mikey! – mówi i podaje mi do pyska czekoladową alpakę.
Mmm... Pychota!
Nagle odczuwam coś, jakby ktoś próbował uczepić się mojego kucykowego zadu. Obracam się, ale nie widzę nikogo. Po chwili obraz zaczyna się rozmazywać. Nie! Ja chcę być Rainbow Mikey'em!
- Mikey, leż spokojnie, ogierze – mruczy ktoś za mną, a ja dobrze wiem, kto to jest.
- Luke! – mówię odwracając się do chłopaka. – Przerwałeś mi sen o byciu Pony'm!
- Mhm...
- Jak szukasz geja, żeby zaspokoić swoje potrzeby, to zapraszam na łóżko obok.
- Cal mówił to samo...
Kuźwa, z kim ja żyję...?
***
- Wstawać, lenie! – krzyczy Adam, nasz manager. – Trzeba zrobić próbę!
Mruczę pod nosem, a następnie uchylam lekko powieki. Czuję czyjeś ręce oplatające moje ciało.
No tak, Luke.
- Ja nigdzie nie idę! – odzywa się blondyn za mną.
- Popieram blondynę! – odkrzykuje Cal.
- No to tak się bawimy... - mruczy pod nosem Adam.
Po chwili zerwano ze mnie kołdrę. Zaczynam piszczeć i wylatuję z łóżka.
- Adam, cioto, ludzie chcą spać! – krzyczę.
- Mhm... Czyli chcesz jeszcze więcej zdjęć na Snapie z podpisem „Muke is real"?
Robię się biały na twarzy i wylatuję z pokoju, a następnie pędzę do sypialni obok, gdzie siedzi rozradowany Ashton.
- Ash! – wrzeszczę.
- Tak mam na imię... - mruczy i bardzo szeroko się uśmiecha.
Podchodzę do niego i odbieram mu telefon, a następnie przewijam wszystkie zdjęcia.
Luke z twarzą w moich czerwonych włosach i mój „chytry" uśmieszek.
Ja i Luke prawie się całujący.
Luke i ja, którzy się przytulają.
Ja i Luke w pozycji „na łyżeczkę".
I jeszcze wiele innych... Już widzę ten spam „#MukeIsReal" na Twitterze.
Bosze, kto Ashtonowi dał hasło do Snapa...?
Ty, Mikey!
Mhm, to mnie pocieszyłeś...
- Ash, jeszcze jedna taka akcja to... - zaczynam, ale przyjaciel mi przerywa.
- Jebniesz mi gitarą, już słyszałem. – Śmieje się. – A teraz idź się ubierz, bo naprawdę nie mam ochoty oglądać Ciebie w samych bokserkach.
- Jak chcesz to mogę je ściągnąć...
- Ani mi się waż!
Wychodzę ze śmiechem z jego sypialni, a następnie idę do siebie. Tam zastaję coś, czego nie mam ochoty pamiętać.
- Calum! – wrzeszczę. – Dlaczego, do chuja, znowu latasz nago?!
- Bo mi gorąco! – odpowiada. – A jak coś Ci się nie podoba to się nie patrz!
Staram się nie patrzeć i szukam jakiś wygodnych ciuchów. Zakładam je, a następnie idę do łazienki, żeby umyć zęby.
Zapowiada się ciekawy dzień.
***
Kolejny raz śpiewamy piosenkę „She looks so perfect", a mi co raz bardziej podoba się nasze brzmienie.
- Dobra, chłopaki, na dzisiaj koniec! – ogłasza Adam. – Teraz idźcie pisać piosenki.
Taki standard. Nasz manager często wyjeżdża z tym oto tekstem. Dużo ludzi twierdzi, że napisanie czegoś dobrego trwa kilka dni, a tu proszę, my potrafimy zrobić to w kilka godzin. Naprawdę lubię to robić. To jest niesamowite. Szczególnie, kiedy mam mnóstwo weny, tak jak dzisiaj.
Idziemy z Calumem do małego pomieszczenia, gdzie on siada na stołku, wyjmuje notes i czarne pióro, a ja uchylam okno, a następnie dołączam do niego.
- Masz jakiś pomysł? – pyta.
- Moglibyśmy napisać coś o ludziach, ich demonach i ogólnie o takich tam...
- Ogólnie takich tam, powiadasz? – cytuje mnie.
- No, dokładnie.
- Michael, sprecyzuj to, idioto, wiesz, że nie lubię myśleć!
Jeszcze chwilę tak się wykłócamy, a po chwili przychodzi mi pewny pomysł.
- Cal, daj mi pióro, mam pomysł...
Chłopak podaje mi tak zwane „pisadło", a ja zaczynam tworzyć.
Ponieważ mam serce czarne, jak smoła
A pod nim huragan
Próbujący nas rozdzielić
Piszę zatrutym piórem
Ale ta chemia poruszająca się między nami
Jest powodem by zacząć od nowa
Podaję kartkę przyjacielowi, a ten zaczyna czytać.
- Wow, chłopie, idealny refren, teraz tylko trzeba resztę wymyślić – mówi.
Zaczynamy pisać razem. Piszemy o ludzkich demonach, o pragnieniach, o ludzkim życiu, miłości i bólu.
- Chyba jest okay – mówię, kiedy kończymy pisać, a Cal zaczyna czytać.
- Też tak uważam – uśmiecha się.
***
Dobra, mamy pierwszy rozdział! Ale on długi :O Oceniajcie! Poprawiajcie błędy!
DoZo ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro