Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 "przypomniała mi...się miłość do ciebie "


[IMIĘ]

-(imię) nie wiem od czego zacząć....

 -najlepiej od początku 

-więc...tak, kilka lat temu wraz z twoimi rodzicami dostałem misję... 

-pamiętam-przerwałam mu

 -oni....zginęli...nie....uratowałem ich...wybacz.......Mnie potraktowali jakimś jutsu i straciłem pamięć...zapomniałem o was ..i zacząłem od nowa żyć

-ahhh rozumiem-ze smutkiem spojrzałam na swoje kolana -to co teraz robimy ? 

-z czym ? 

- ty masz żonę, syna, a ja mam narzeczonego i jestem w ciąży. ...a my nadal jesteśmy . ..małżeństwem trzeba to jakoś rozwiązać- Nastała głucha cisza która trwała kilka minut. Patrzyliśmy się to na siebie to na podłogę lub na swoje ręce. - Cieszę się, że żyjesz. Przeżyliśmy razem piękne chwile- wyszeptałam ze łzami w oczach, a Rin mnie przytulił. - a sprawę z małżeństwem rozwiążemy po porodzie. Nie chce cię teraz męczyć.

-dobrze...co zamierzasz zrobić? Zostajesz? 

-jak tylko moja ukochana wyzdrowieje to wracam z nią i naszym synem do domu...mam mały mętlik w głowie....kocham ją. ...ale...przypomniała mi...się miłość do ciebie

-pamiętaj (imię) jest moja!-warkną zazdrosny kakashi odsunął mnie od mężczyzny i objął mnie ramieniem

-pffff ale zazdrośnik-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek 

-to ja będę się zbierał -powiedział zmieszany Rin...widać że mu ciężko.... 

-Rin widzę że jest ci ciężko niestety minęło tyle lat...choć mam genialne z tobą wspomnienia to już cię nie kocham. Kocham Kakashiego Mi i moje dziecko-pogłaskałam brzuch

 -wiem, dlatego nie będę ci i naszej córce mieszał. Wezmę Hitoshiego i idę do szpitala. 

-możecie tu zostać-odezwał się kakashi 

-hee? 

-mówię, że możecie tu zostać na noc. Jest późno ,twój syn pójdzie spać u Mi a ty tu w salonie. A jutro pójdziesz do swojej żony 

-nie chce robić... 

-nic nie będziesz robić! Chyba, że śniadanie-zaśmiałam się


Po położeniu dzieci spać, razem poszliśmy jeszcze chwile porozmawiać. Dowiedziałam się trochę o żonie Rina, z tego co opowiada to nie jest taka zła. Wreszcie również my poszliśmy spać. Kakashi przytulał się do mnie jakby chciał upewnić się że Rin w nocy nic mi nie zrobi .

Rano obudziłam się i poczułam zapach śniadania z kuchni. Kakashi jeszcze spał więc wyswobodziłam się z jego uścisku i skierowałam się na dół.  Ku mojemu zdziwieniu Rin razem z Ti przygotowywali śniadanie a Hitoshi rozkładał talerze na stole.

-dzień dobry -ziewnęłam i Usiadłam przy stole

 -a pomóc to nie łaska -zaśmiał się Rin

 -najlepsza pomoc to nie przeszkadzanie -mruknęłam nadal zaspana 

-w sumie to masz rację z tym brzuchem to byś tylko przeszkadzała 

-eee nie prawda! Nie jest jeszcze taki duży!! - Rin postawił herbatę przede mną po czym pocałował mnie w policzek, szyje 

Kakashi 

Wstałem i nie było obok (imię) Usłyszałem śmiech z dołu

Dzięki Sakurze po moich ranach prawie nic nie ma. Szedłem na du i usłyszałem fragment rozmowy 

-nie możesz tego robić! Co powie kakashi jak to zobaczy!? 

-wybacz poniosło mnie. ..ja nie chciałem....wiesz jak robiłem to śniadanie z Mi i Hitoshim a potem przyszłaś ty poczułem się jak w rodzinie....jakby my nadal byliśmy...

-dosyć Rin masz Żonę...-

- tak dokładnie to dwie...-mruknął 

-Rin! 

-wybacz, zjem śniadanie i pójdę z moim synem do szpitala-wszedłem do kuchni i nie pokazując twarzy Rinowi, dzieciom pocałowałem (imię) w kark na co zaskoczona podskoczyła 

-dzień dobry piękna -założyłem maskę-jak się spało? - usiadłem obok niej. 

- dobrze tylko trochę duszno- uśmiechnęła się do mnie lekko

 - następnym razem będę delikatniejszy.

 -tato! Tato! - Mi biegła w moją stronę. Momentalnie spojrzałem na Rina któremu zrobiło się wyraźnie smutno. 

- Mi, ciszej. Wracaj do ogrodu, później porozmawiamy. - (imię) szybko kazała jej odejść. 

(Imię) 

 Widziałam smutny wyraz twarzy Rina. Mimo wszystko on jest ojcem Mi więc na pewno uraziło go to że mała nazywa tatą Kakashiego.

 -Będziemy się zbierać, dziękuję, że mogliśmy zostać na noc... - przerwałam mu 

- Rin zostań! Dokończcie chociaż śniadanie - zerwałam się na równe nogi.

 - Damy radę - smutno się uśmiechnął- Hitoshi! Chodź! 

- Już idziemy? - chłopiec wbiegł do domu. 

- Tak, pójdziemy do szpitala. -chwycił chłopca za rękę i skierowali się w stronę drzwi. Podeszłam do nich, chciałam wytłumaczyć Rinowi sytuację.

 - Rin - szepnęłam.- Nie bądź zły. Wyruszyłeś na misję gdy Mi była malutka. Mi cię nie pamięta, to dla niej nowe. -Pospiesznie próbowałam mu wytłumaczyć lecz przerwał mi monolog. 

- Spokojnie, wiem o tym. Nie jestem zły. Niedługo was odwiedzimy. Tym razem całą trójką. - przytulił mnie lekko i pocałował w czubek głowy. 

- cześć wam. 

- do widzenia! - krzyknął jeszcze chłopiec będąc już poza domem

- pa Mi! 

- Pa! - dziewczynka odpowiedziała. Usiadłam przy stole a twarz schowałam w rękach. 

- Mamo... Jesteście źli? - zapytała 

 - Nie skarbie, tak wyszło.

 * chwile później*   Kakashi 

 Atmosfera zrobiła się luźniejsza. Zjedliśmy do końca śniadanie i posprzątaliśmy. ( imię) i Mi poszły odpocząć do ogrodu, a ja krzątałem się jeszcze po kuchni. Podszedłem do kalendarza i zobaczyłem małe czerwone kółeczko na jednej z dat. 

- No tak, (imię) ma urodziny. zapomniałem...  Szybko zrobiłem klona i wysłałem go w odpowiednie miejsce i do odpowiedniej osoby. No tak jakby odpowiedniej.... Potem poszedłem do moich dziewczyn.

Imię

  Po kilku godzinach zabawy z moją rodzinką przyszła chwila. Chwila na którą czekałam. Moje dzieciątko się przebudziło i dało o sobie znać. Szybko pobiegłam do łazienki zwracając całe śniadanie a może nawet i kolacje. 

-mamusiu? 

-Mi Zostaw mamę i mnie na razie samych dobrze?  

-dobrze-wyszła z łazienki. Gdy skończyłam wypluwać flaki kakashi papierowym ręcznikiem wytarł mi usta. 

-dzięki-wstałam z ziemi-idę się zdrzemnąć 

-dobrze-kakashi zaprowadził mnie do sypialni gdzie się położyłam na jego poduszkach, które tak pięknie nim pachniały.

Kilka godzin później 

-Mi! To nie jest śmieszne! Wyjdź natychmiast! -wołałam do córki bezskutecznie próbując ją znaleźć. Nagle do domu wszedł Kakashi.

 -Kakashi, dobrze że jesteś. Pomóż mi szukać Mi! Nie mogę jej znaleźć! Może ktoś ją porwał!

 -Spokojnie. Nikt jej nie porwał. Właśnie za prowadziłem ją do Rina pod opiekę na dwa dni.

 -Czemu mi nie powiedziałeś!? Od 20 minut chodzę i jej wszędzie szukam!-krzyknęłam siadając

 -Bo to miała być dla ciebie niespodzianka -zbliżył się do mnie 

-niespodzianka?! Znowu o czymś zapomniałam!?! 

-No... Można tak powiedzieć skoro nie wiesz, że dzisiaj są twoje urodziny 

-Naprawdę? To już dziś?

 -Tak, naprawdę -podszedł do mnie i mnie pocałował 

-dlatego z tej okazji mam coś dla Ciebie. 

-Tak? Co takiego? 

-Być może kolacje w parku... Kto wie...  

-Kakashi...

 - Przekonasz się po południu-Uśmiechnęłam się myśląc o niespodziance 

-No powiedz mi 

-jak mnie przekonasz - Usiadł koło mnie chwycił za rękę i pocałował delikatnie jej wierzch. 

-Kocham Cię. 

-Ja ciebie też. -pocałował mnie delikatnie w szyję po czym lekko pchnął na kanapę. Położyłam ręce na jego czuprynie.....pocałowałam go w usta... Powoli zaczęłam ściągać z niego ubranie...Jego bluzka upadła na podłogę. Jego usta z moich ust przeniosły się na szyje. Ahhhh ale tego mi brakowało... 

-Choć do sypialni -szepnęłam. Uśmiechną się i wziął mnie na ręce. Dotarliśmy do sypialni a ja od razu przejęłam inicjatywę. Pchnęłam go na łóżko i zaczęłam całować go po szyi schodząc coraz niżej. Miałam już odpiąć mu spodnie gdy usłyszałam otwieranie drzwi wyjściowych.

 -(imię) co się dzieje? 

-Ciii. -słuchałam dźwięków dochodzących z dołu. 

-Kakashi Sensei? Jesteś w domu-Zaczerwieniłam się i pocałowałam go ostatni raz. Po chwili do naszej sypialni wszedł blondyn z dziwnym uśmiechem 

-Kakashi...sens...waaaa-zatrzasną drzwi-przepraszam!!

 -Naruto! Naucz się pukać. 

-przepraszam Sensei! -wrzasnął za drzwi. 

-No nie wierzę... -szepnęłam do narzeczonego z lekkim rozbawieniem i zażenowaniem. Szybko się ogarnęliśmy. Usiadłam wygodnie na łóżku kakashi wstał i otworzył drzwi. Wypuszczając czerwonego na twarzy chłopaka. 

-Naruto co cię tu sprowadza?-zapytał spokojnie lecz w środku chciał udusić blondyna

 -Ja...ja...Ja...ja...

-Szybciej Naruto! Nie mam czasu jestem trochę -spojrzał na mnie-zajęty -dokończył 

-Mam mały problem z....-momentalnie zrobiło mi się nie dobrze! Wybiegłam do kibla

 -(imię) co jest!? -Krzykną kakashi 

-Ciąża -powiedziałam wycierając usta

 -Kakashi sensei! 

-(imię) wybacz muszę iść z Naruto wrócę i dokończymy 

-Dobrze-powiedziałam myjąc twarz w zlewie-to ja się Umyje

///


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro