Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Że co?!

Ważne info na końcu rozdziału 💖

******************

Od razu, kiedy weszłam na Wielką Salę wiedziałam, że coś jest nie tak. Zajęłam swoje miejsce koło swojego chłopaka i oparłam głowę na jego ramieniu. Tak. Chłopaka. Nie pomyliłam się. Staliśmy się oficjalnie parą podczas moich urodzin. Byliśmy wtedy w ogrodzie. Było strasznie romantycznie. Chłopak uklęknął przede mną. Aż żal było się nie zgodzić. Ale wracając do tego początku roku. Każdy na sali siedział cicho od samego wejścia. A dlaczego?  Ponieważ przy stole nauczycielskim siedziała jakaś nowa babka ubrana cała na różowo. Jak ja nienawidzę tego koloru!  Oczy mi to wypala!  Od razu nazwałam ją "różową landryną" i za powiedziałam ekipie, że jej nie będę lubić. Ci tylko zaśmiali się na moje słowa. Typowe. Cokolwiek zaczynałam mówić, że mi się coś w niej nie podoba oni zaczynali się śmiać lub komentować to, że niby przesadzam, albo nie mogę się pogodzić z tym, że nie szanuje dyrektora. A mi bardziej chodziło o to, że była w Slytherin, pracuje z moimi rodzicami w ministerstwie, lubi koty i co najgorsze... Kocha kolor różowy! No ludzie!  Jak tak można?!

Jej piskliwy głosik doprowadzał mnie do szału. Kiedy nie mogłam już tego wytrzymać wstałam od stołu i poszłam w stronę drzwi. Nagle usłyszałam ja to coś zwraca się do mnie.

- A panienka gdzie się wybiera panno...?

Odwróciłam się do niej z minął która mówiła, że działa mi ta kobieta na nerwy. Wkurwiona patrzyłam na nią spod byka, ale uśmiechnęłam się jednym z tych prasowych uśmiechów i zaczęłam mówić słodkim głosem... Niech myśli sobie, że ma do czynienia z miłą i grzeczną uczennicą. Niech sobie tak myśli. Jeszcze sprawię, że odejdzie stąd szybciej niż tu przyszła.

- Martina Gryffindor prze pani...- powiedziałam tonacją, która wskazywała na strach, a stół ślizgonów zaczął się śmiać. Na moje szczęście nie byłam w szacie, ponieważ w pociągu jakiś pierwszoroczny oblał mi ją sokiem z dyni, więc dyrektor pozwolił mi być w ubraniu zwyczajnym. 

- Gryffindor powiadasz?- zdziwiła się- Słyszałam, że jest jakiś dziedzic Godryka tutaj, ale nie sądziłam, że będzie tak bezczelny.- mówiła z oburzeniem

- A ja nie sądziłam, że nauczyciele mogą tak zwracać się do uczniów, którzy zachowują się przystało jak na normalnego człowieka.- przewróciłam oczami- A pani co? Myślisz, że będziesz mogła robić tu wszystko na co będziesz miała ochotę? Zapomnij!- krzyknęłam i zaczęłam kierować się w stronę stołu nauczycieli 

- Jak śmiesz?!- pisnęła tak, że każdy zatykał uszy 

- Jak śmiem?!- pytam podchodząc do niej tak blisko, że wygięła się lekko do tyłu- To teraz coś ci powiem stara jędzo. Nikt poza mną nie będzie władał tą szkołą. Zrozumiano?

Ona nic nie odpowiedziała, ale widząc jej zszokowaną minę uśmiechnęłam się zwycięsko i w końcu wyszłam z sali. Żadna różowa landryna nie będzie mi mówić jaka jestem. Nie w moim domu.

Pół godziny później do salonu ślizgonów weszła moja ekipa. Rozmawiali o czymś żywo i śmiali się. Postanowiłam nie przerywać ich rozmowy, ale zaczęłam się niej przysłuchiwać. 

- Oni serio myślą, że udowodnią winę ślizgonom?- śmiała się Pansy

- Jeśli Sel wyjdzie jutro na zajęcia to tak.- powiedział cicho Draco

- Ona da sobie radę.- mówił pewnie Zabini- Nikt nie jest na tyle odważy by jej podskoczyć.- zaśmiał się

Nagle znów zaczęli się śmiać. Chociaż nie na długo. Kiedy mnie zauważyli zamilkli na chwilę. Usiedli na swoich standardowych miejscach, a Draco niepewnie usiadł koło mnie. Oparłam się o niego i westchnęłam. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. 

- Zapadłaś w pamięć naszej nowej nauczycielce panno Gryffindor.- zaśmiał się Leo

- Zamknij się.- powiedziałam i rzuciłam w niego poduszką


******


Myślałam, że pierwszy dzień będzie spokojny, ale nie... Ponieważ jako ostatnie musieli dać nam OPCM. No ludzie!!! Jeszcze z tą potworną różową landryną. 

Usiadłam w ławce z Pansy i ukryłam twarz w dłoniach. Miałam dość tego dnia. Nie dość, że był to poniedziałek, dostałam karę za gnębienie gryfonów, Draco i chłopaki nie mieli dla nas dzisiaj czasu, Leo zaczął się dziwnie zachowywać, to jeszcze muszę przez dwie godziny znosić ten piskliwy głosik. Na pomoc?!

Pewna siebie weszła do klasy i od razu kazała schować nam różdżki. Zdziwiło to wszystkich, a szczególnie Pottera, który zaczął z nią się kłócić. Ich kłótnia nie trwała długo i dostał karę, ale po raz pierwszy miałam ochotę poprzeć Pottera i zdziwicie się, ale to zrobiłam. Wstałam i od razu zaczęłam krzyczeć tak głośno, że Pansy odsunęła się ode mnie. 

- On ma racje! Jak mamy się bronić nie znając zaklęć?! Co sobie pani wyobraża?! 

- Co za tupet! Jak mniemam panienka Gryffindor.- powiedziała z odrazą

- Hahaha...- zaśmiałam się kpiąco- Chyba sobie pani żartuje w tym momencie! Jak śmie pani obrażać dziedziczkę samego Salazara Slytherina?!- krzyczałam

Jej mina była bez cenna. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że ze mną nie wygra i jako była mieszkanka domu mojego pradziada powinna mieć do mnie chociaż krztę szacunku.Jeśli natomiast nie będzie chciała tego zrobić usunę ją z pamięci tego domu.

Po chwili uniosła głowę i popatrzyła na mnie z tym denerwującym uśmieszkiem. Podeszła do mnie bliżej uderzyła ręką o ławkę tak mocno, że czułam jak drewno zostało wprawione w drgania.

- Macie karę. Ty i ten parszywy gryfon.

Powiedziała spokojnie, a ja nie mogłam uwierzyć. Druga kara w ciągu jednego dnia. Co może się jeszcze wydarzyć w tym roku skoro zaczynam go rekordem kar?


********


Hejka! Wiem długo mnie nie było, ale cóż... Tu szkoła, potem poligon w Trzciańcu na 3 dni i dopiero teraz znalazłam chwilkę. Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo źli. 

Druga wiadomość! Zgłosiłam swoje opowiadanie "Ostatnia z Dynastii" do konkursu literackiego. Mam nadzieję, że będziecie trzymać kciuki. I przy okazji zapraszam do czytania ;)

Pozdrawiam Anielica ♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro