Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czar

- Seleno....- usłyszałam łagodny ton dziadka

- Słucham dziadku...- powiedziałam przeciągając się na łóżku

- Wiesz jaki jest dzisiaj dzień?- zapytał, a ja pokiwałam głową- Dzisiaj pokażę ci Hogwart.

- Naprawdę?- pytałam się nie mogąc uwierzyć

- Oczywiście.

Rzuciłam się pełna szczęścia do szafy, aby wybrać jakiś strój. Oczywiście powinnam najpierw przytulić dziadka, ale to nie przystoi w naszej rodzinie, a szczególnie osobom od których wymaga się więcej, dlatego Adi jest traktowany łagodniej ode mnie. 

Kiedy już ubrałam swoją najlepszą suknię zeszłam na dół, do salonu, gdzie siedzieli dziadkowie. Przywitałam się z babcią oraz z rodzicami. Mój ojciec obdarzył mnie lekkim uśmiechem, a matka prychnęła pod nosem i odwróciła się ze szczerym uśmiechem do mojego brata. Westchnęłam, ale nauczono mnie, aby nie pokazywać, że coś takiego może mnie zranić. Powiedziałam dziadkowi, że możemy już iść i to był błąd...

- Jeśli, gdzieś idziesz to weź ze sobą brata. On też należy do tej rodziny.- spojrzała na mnie nienawistnym wzrokiem

- Kochanie...- zaczął tata- To zależy tylko i wyłącznie od mojego ojca czy będzie chciał go ze sobą zabrać. Ale wydaje mi się , że Adi jest jeszcze za mały. Prawda mamo?

- Tak dokładnie. Salazar zabierze chłopca kiedy indziej. Zobaczysz.

I znowu to samo... Przeniosłam się z dziadkiem do Hogwartu, a w domu pewnie znowu piekło... Ale nie ważne. Da się przywyknąć. 

Szłam z dziadkiem korytarzami zamku i już wiedziałam, że kiedyś przejmę po nim to jakże wspaniałe dzieło. Przywitałam się z wujkiem Godrykiem oraz ciocią Roveną i Helgą. Każdy wypytywał się dziadka dlaczego tak wcześnie mnie tu przyprowadził, ale on milczał. Zaprowadził mnie podczas lekcji do lochów, gdzie swoje pokoje mieli uczniowie domu Slytherin. 

Podeszliśmy pod ścianę, gdzie ma zostać powieszony obraz założyciela domu. Dziadek spojrzał na mnie i wyszeptał pewne słowa na ucho. Otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam z niedowierzaniem na dziadka, p później na moje ręce. Nie mogłam uwierzyć... One zaczęły świecić!

Pomyślałam, że ciekawe by było jakby jeszcze się koło mnie pokazał wąż z herbu mojej rodziny. Jakie było moje zdziwienie jak tak się stało. Ale żeby tego nie było mało ściana pokazała przede mną ukryty za sobą pokój. Weszłam tam i pierwsze co chciałam zobaczyć, to czy jest tu idealne odzwierciedlenie drzewa genealogicznego z naszego domu.  Dziadek pokazał mi, gdzie jest to miejsce, więc wbiegłam do danego pokoju najszybciej jak potrafiłam. Przede mną ukazała się ściana z gigantycznym drzewem. Co było w tym najlepsze to to iż na drzewie była wyliczona już ilość miejsc na portrety oraz idealne rozgałęzienia. Byłam ciekawa jaki los czeka mnie, więc spojrzałam praktycznie na sam dół, ale chyba nie chciałam tego widzieć.

Pod moim portretem nie było podpisu. Jakby to jeszcze nie był największy cios to na dodatek nie miałam rozgałęzienia. Czyli to mogło oznaczać jedno... Będę zdrajcą rodziny. 

Padłam na kolana i zamknęłam oczy z bezsilności. Nagle poczułam rękę dziadka na ramieniu. Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam, że siada koło mnie. Uśmiechnął się lekko i spojrzał z powrotem na ścianę.

- Widzisz skarbie... Masz dużą moc. Z tego powodu niestety nie mogę pozwolić ci zmarnować swojego życia.- westchnął, chyba pierwszy raz w życiu- Na świecie jest wiele zła. Ktoś musi sobie z nim poradzić, dlatego w historii naszej rodziny nie będzie nigdzie o tobie wspomniane. Nie wolno ci wspominać nawet, że pochodzisz z naszego rodu. A żeby mieć pewność, że tego nie zrobisz wybrałem już ci drogę  życia u boku pewnego chłopaka...



*** Kilka lat później ***



Nie mogę uwierzyć. Mam już 19 lat i za chwilę mam wyjść za gościa, którego wybrał mi mój dziadek. Jakby tego było mało, kiedy skończyłam 11 lat zamieszkałam z jakąś rodziną, która nienawidzi mojego rodu. Musiałam przy nich udawać, że jestem nic nieznaczącym dzieckiem, którego porzucili rodzice jak się dowiedzieli, że ich córka trafiła do jakiejś Szkoły Magi i Czarodziejstwa. Tak, dobrze myślicie. Udawałam jebaną szlamę. Nigdy więcej nie odezwałam się do mojej rodziny. W sumie próbowałam. Kiedy do Hogwartu przyszedł Adi chciałam z nim porozmawiać, ale coś mi nie wyszło...

- Adi! Zaczekaj!- krzyczałam biegnąc w stronę chłopaka

- Czego chcesz jebana szlamo?- powiedział z odrazą stojąc do mnie tyłem

- Przecież wiesz, że nią nie jestem!- wyszeptałam z urazą

- Nie jesteś?!- zakpił i spojrzał na mnie - Dobra. Niech ci będzie, ale i tak to nie zmieni nic. Jesteś zdrajcą krwi. Takich ludzi nie tolerujemy w rodzinie, a tym bardziej w drzewie genealogicznym.

- Że co?- zdziwiłam się

- Ty naprawdę zachowujesz się jak nie Selena, którą znałem. Zaczęłaś okazywać uczucia, dlatego nie mamy o czym rozmawiać....

Tak.... Tak mi powiedział mój własny brat. Mój własny brat porównał mnie do szlamy. W tedy wiedziałam już, że do rodzinnego domu nie wrócę. Nie mam po co.

Teraz stojąc na ślubnym kobiercu zmieniam nazwisko z White na Snape. Dziwne to... Dlaczego akurat tą rodzinę dziadek chciał połączyć z naszym rodem?



*** Rok później ***



- Witaj malutka.- powiedziałam biorąc córeczkę na ręce- Jak się spało małej Ann?- zapytałam i pocałowałam dziecko w czoło

- Rozpieszczasz ją.- powiedział Derek opierając się w framudze drzwi 

- Ktoś musi.- westchnęłam

- Sel... Jesteś pewna?

- Tak. To będzie dla niej najlepsze wyjście. A my będziemy mieć jeszcze dzieci.- uśmiechnęłam się słabo

- Nie pamiętasz jak cię potraktowali?! Przecież to okropne! A ty chcesz oddać do ich domu naszą córkę.

- Potraktowali mnie tak jak przewidział mój dziadek, a ty doskonale pamiętasz co powiedziała jedna z wyroczni. Na mój ród został rzucony czar. Linia wywodząca się od mojego najstarszego dziecka będzie przeklęta. Przeklęta tą mocą.- powiedziałam, położyłam dziecko w łóżeczku i wyczarowałam węża, który zaczął się nią opiekować

- I tylko dlatego chcesz ją oddać?!- krzyczał oskarżycielsko 

- Chcę ją oddać, aby miała lepsze życie niż ja. Widziałam... Rozumiesz? Widziałam przerwaną gałąź, która rozrosła się, aż do pewnego momentu. Kończy się na jedynaku, ostatniej z rodu i to od niej będzie zależeć dalsza historia rodu. Linia mojego brata kończy się wraz z przyjściem Ann.- spojrzałam na dziecko, westchnęłam i znów spojrzałam na męża, który mnie przytulił

- Czyli decyzja podjęta?- kiwnęłam głową- A więc żegnaj Ann Slytherin. Niech życie w rodzie Slytherin będzie dla ciebie bardziej łaskawe, niż pod nazwiskiem ojca. 

Kiedy to powiedział zrobiło mi się trochę głupio. Oddaje naszą najstarszą córkę w ręce mojej matki, która oczywiście nie będzie wiedzieć, że to moje dziecko, zmieniam małej nazwisko z Snape na Slytherin i zabieram sama sobie powód do radości. 

Mam nadzieję, że poradzisz sobie dziecko w tym wielkim świecie...



**************



Hejka! I jak się podobało moje kochane Aniołki ? Mam nadzieję, że nie gniewacie się za wprowadzenie rozdziału wyjaśniającego parę spraw. Jakbyście jeszcze coś takiego chcieli, ale np., że Severus dowiaduje się, że jest prawdziwym wujkiem Sel. Jeśli tak to czekam na różne propozycje w komentarzach ♥

Podnoszę poprzeczkę! 15 gwiazdek. Wierzę w was 💖

Dzięki za wszystkie:
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
- komentarze 📝

Pozdrawiam Anielica 💖💖💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro