Bazyliszek
Siódma rano, a ja siedzę już w Wielkiej Sali i "jem" śniadanie. Śniadanie, które wygląda następująco: sok pomarańczowy i kilka owoców. Dziękuję bardzo to jest idealne śniadanie. Siedzimy tu całą ekipą , więc chociaż nie jest nudno.
- Nad czym tak myślisz.- zapytała mnie Pansy
- Zastanawiam się , gdzie ta młoda ruda. Czyżby odeszła ze szkoły?
- Nie słyszałaś?- zdziwiła się Hestia - Została porwana. A wielki Potter postanowił biec jej na ratunek.
- Zakochał się biedny.- powiedział blondyn i wszyscy się zaśmiali , wszyscy prócz mnie - Nie bawi cię to Slytherin?
- Jakoś nie bardzo. Zastanawiam się bardziej nad tym dlaczego akurat teraz? Dlaczego nie rok wcześniej, albo rok później?
- No przecież dziedzic Slitherinu powrócił.- powiedział Gregory
- Jestem dziedziczką i jestem tu już drugi rok. Ta sprawa ma głębsze dno.- zamyśliłam się chwilę - Jak tam mecz Malfoy?
- Głupi Potter nas pokonał.- powiedział zły - Jestem pewien , że za rok go pokonam.
- Yhm... Dobra nie ważne. Idę na lekcje.- powiedziałam i wstałam - Idziecie ze mną ?
Zapytałam i wszyscy wstali od stołu. Skierowaliśmy się na Astronomię . Nie lubiłam tej lekcji ( jak praktycznie wszystkich ) , ale niestety musiałam na nie uczęszczać.
Chcę w przyszłości zostać Aurorem. Chyba , że wcześniej jakoś mój ród dojdzie do władzy to nie będę musiała się niczego uczyć , ani nic robić. To by było życie. Wszyscy mi usługujący , a ja nimi pomiatająca. Idealny widok dla mych oczu.
Weszliśmy na wieżę astronomiczną i czekaliśmy na nauczyciela. Dziś znów mamy lekcje z gryfonami. Nienawidzę ich. Możliwe , że jest to nienawiść od mojego przodka do założyciela ich domu , ale to nie zmienia faktu , że oni mnie brzydzą. Czarodzieje i czarodziejki czystej krwi bratający się ze zdrajcami krwi oraz szlamami. To jest po prostu żenuła.
BTW. Siedzę z Pansy , która cały czas obserwuje Draco i dźga mnie palcem w żebra. Kiedy odwrócę głowę w jej stronę ona się tylko głupio uśmiecha i wskazuje na niego palcem. Kiedy na tomiast patrzę na Malfoya on patrzy na mnie i robi jakieś głupie miny. No po prostu dziecko.
Okazało się , że zamiast Astronomii zrobili nam wróżbiarstwo . Przepowiedziałam Pansy z fusów z kawy , że będzie szczęśliwa i bogata w życiu. Ona natomiast nie mogła nic wyczytać z mojej szklanki.
- Pokaż mi to dziecko.- powiedziała psorka do Pansy podchodząc do nas- Widzę tu ciemność...- zaczęła, a nikogo to nie dziwiło z racji, że jestem spokrewniona z Czarnym Panem- Ale jest jeszcze coś. Miłość, która rozkruszy kamień na twoim sercu.
- Haha haha.....- zaśmiałam się, a ze mną moja paczka- Dlatego nie wierzę wróżbitom. Oni po prostu kłamią. Ja miałam bym się zakochać? Niedoczekanie. Prędzej mój wuj powstanie niż ja się zakocham.
- Uważaj co mówisz dziecko. Zwykłym czarodziejom nie zawsze się wróży sprawdzają, ale dziedzicom często. Był tylko jeden przypadek, kiedy się nie spełniły, ale ta wróżba nie miała prawa się spełnić. Ale za to tobie spełnią się. I to jest bardzo pewnie.- dokończyła swoją przemowę i zadzwonił dzwonek
Wyszłam z sali myśląc nad jej słowami. Skoro komuś się nie spełniła wróżba to tym bardziej mi też się nie spełni. A ja tego dopilnuję. Nie zakocham się nigdy w życiu. Chyba, że po moim trupie. Miłość to jedno z uczuć, które ciągną nas w dół. W sumie... Każde dobre uczucie czyni nas słabymi. Nie ważne czy to miłość czy przyjaźń. Wszystko to w końcu nas niszczy. Prędzej czy później.
Przechodziłam z moją paczką koło Wielkiej Sali. Nagle zaczęła strasznie boleć mnie głowa. I już po chwili słyszałam jakieś głosy.
"Slytherin... Chodź do mnie dziedziczko..."
Może to wydać się dziwne, ale... Ale ja znałam ten głos. Był to głos mojego wujka. Tylko przecież on nie żyje, więc jakim cudem ja go słyszę?
Niby chodziły mi te pytania po głowię, ale skierowałam się za dźwiękiem tego głosu zostawiając swoich rówieśników skołowanych. Doszłam do łazienki Jęczącej Marty. Podeszłam do umywalek, na których zauważyłam wyrzeźbione węże. Postępowałam tak jak mówił mi głos w głowie. Powiedziałam językiem węży "otwórz się", a już po chwili przede mną otworzyła się droga do katakumb szkoły. Bez strachu zeszłam na dół i szłam ciemnym korytarzem. Idąc tak o coś się potknęłam. Była to skóra... Skóra gigantycznego węża! No ok... Jednak bez tego wykrzyknika. Ja się niczego nie boję, a tym bardziej węży, ponieważ to symbol mojego domu i rodu jakby nie patrzeć.
Szłam dalej tym korytarzem i stanęłam przed jakimiś okrągłymi drzwiami. Znów wypowiedziałam tamte słowa i weszłam do środka. To co tam zobaczyłam to... Po prostu zapierało dech w piersiach.
Jak się lepiej przyjrzałam zauważyłam, że ktoś stoi na końcu tej drogi. Podeszłam tam pewnie i nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Stał przede mną mój wujek. Tylko nie ten, którego się wszyscy boją lecz chłopak, który był ubrany w szaty Hogwartu, w barwy Slytherinu. Wyglądał na siedemnaście lat. Uśmiechał się do mnie miło.
Podszedł do mnie powoli i przytulił. Teraz miałam pewność, że to mój wujek bo tylko on potrafił samym przytuleniem wywołać uśmiech na mojej twarzy nawet kiedy byłam naprawdę smutna. Odsunął się lekko ode mnie i objął ramieniem.
- Witaj droga Sel w Komnacie Tajemnic.- powiedział szczęśliwy
- Jakim cudem ty żyjesz? Przecież umarłeś, kiedy zaatakowałeś rodzinę Potterów.- mówiłam zdziwiona
- To dzięki mojemu dziennikowi, w który zaczepiłem część swojej duszy. Bez tego nic bym nie mógł zrobić.
- A tak w ogóle co to za miejsce? Ta cała Komnata Tajemnic?- zapytałam ciekawa, oglądając posągi przypominające głowę węży- Czy to ta sekretna komnata wybudowana przez Salazara?- zapytałam z chytrym uśmiechem na twarzy
- Widzę, że jesteś strasznie bystra.- uśmiechnął się- Tak. To właśnie ta komnata. Ale wiesz tu jest zamknięty...- przerwałam mu
- Potwór przez niego zamknięty, który ma się pozbyć szlam. Tak wiem.- mówiłam znudzona- Więc, gdzie jest ten bazyliszek?- zapytałam podekscytowana
- Jesteś naprawdę mądra jak na swój wiek.- mówił z uznaniem- Mało kto wiedział, że zamknięto tu tego węża. No ale nie ważne. Na pewno chcesz go zobaczyć.- powiedział, a ja kiwnęłam energicznie głową- No to się odwróć.
Jak powiedział tak zrobiłam. Stanęłam jak wryta widząc ciało węża. Podnosiłam powoli głowę, aby spojrzeć na jego głowę, ale przeszkodziła mi jedna rzecz. Ktoś wchodził do komnaty. Jak? W sumie.... Prócz mnie w tej szkole jest jeszcze tylko jedna osoba, która potrafi gadać z wężami. I wiecie kto to? Nasz pan doskonały, wybraniec, cud chłopiec Harry Potter. Poproszę o oklaski dla tego pana.
Dobra. A tak na poważnie. Tom (bo tak ma na imię mój wujek jeśli ktoś nie wie) kazał mi się ukryć, ponieważ stwierdził, że sam chce zmierzyć się z bliznowatym. A najchętniej to chce go zniszczyć. Mi to jak najbardziej odpowiadało bo w końcu nie będę musiała go oglądać, ale nie podobało mi się to, że miałam się ukryć. To do mnie nie podobne. Ale cóż ze starszymi się nie dyskutuje, jak to powtarzał dziadek.
Akcja się w summie potoczyła szybko. Atak bazyliszka na Pottera. Zabicie węża. Zniszczenie dziennika kłem zwierzęcia i ratunek tej rudej małej. Niby Potter był ranny, ale przyleciał sobie feniks i go uleczył. I gdzie tu sprawiedliwość? Mój wujek czyścił zamek ze szlam, a ten go zabił. Dlaczego? Bo sam się z nimi przyjaźni.
Kiedy wróciłam znów na korytarze Hogwartu czułam się dziwnie. Po raz pierwszy miałam taką chęć pokonania kogoś w walce. I wiecie kogo miałam największą ochotę teraz spotkać? Może to dziwnie zabrzmi, ale Malfoya. Mam dziwne przeczucie, że tylko on będzie mógł mnie zrozumieć.
Myśląc tak wpadłam na.... Drzwi. Tak w drzwi. Wiem pewnie myśleliście, że wpadłam na blondynkę. Ale nie... Życie nie jest aż tak bardzo przewidywalne. Pogładziłam się lekko po głowie i otworzyłam drzwi do Wielkiej Sali. Zrobiłam krok przekraczając próg drzwi i zwróciłam na siebie uwagę wszystkich. Najwyraźniej przerwałam jakąś przemowę dyrektora. Szczerze? Mam to gdzieś. Koło niego stali bliznowaty i rudy. Przewróciłam oczami i skierowałam się do stołu mojego domu. Usiadłam koło siódmoklasistów i zaczęłam wpatrywać się bez celu w ścianę przede mną.
- A więc jak już mówiłem...- zaczął znów swoją przemowę- Dzięki panu Potterowi i panu Wesley możemy znów spać spokojnie. Już nam nic nie zagraża. A więc podziękujmy im gromkimi brawami.
Skończył, a każdy prócz mnie zaczął bić brawo. Proszę was ludzie. To przecież nic nie warci gryfoni. Bliznowaty pokonał Bazyliszka fuksem. Przecież już prawie zginął, ale nie... Bo musiał przylecieć ten jebany feniks.
- A teraz zacznijmy ucztę.- skończył i na stołach pojawiło się jedzenie
Nie miałam na nic apetytu. Więc, aby nie zanudzić się na śmierć postanowiłam obserwować tą parszywą dwójkę. Nagle drzwi sali się otworzyły i zaczęli przez nie wchodzić spetryfikowani. Na samym końcu wbiegła ta cała szlama Granger. Wpadła w ramiona tamtej dwójki, a mi się zachciało rzygać jak tak na nich patrzyłam. Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię.
- Zakochałaś się w bliznowatym czy rudym?- zaśmiał się Malfoy
- Zamknij pysk Królik, albo nie ujrzysz już wschodu słońca.- wycedziłam przez zęby
- Myślisz, że taka mała dziewczynka jak ty jest w stanie coś mi zrobić?- zaśmiał się
- A ty myślisz, że taki pieprzony dzieciak jak ty ma prawo mi grozić?- mówiłam już lekko wkurwiona
No to wracamy do tego co było rok temu. Kłótnie , sprzeczki , wyzwiska i jeszcze raz kłótnie . A może teraz zaczniemy się jeszcze bić? Było by ciekawie.
Wstałam od stołu i wyszłam z Wielkiej Sali , kiedy tylko usłyszałam , że nasz dom wygrał. Nie że się nie cieszę czy coś, ale nie miałam ochoty na świętowanie. Wolałam teraz się pakować .
Dziewczyny chciały mnie dzisiaj jeszcze wyciągnąć na imprezę z okazji zakończenia roku szkolnego , ale widząc , że nie mam ochoty na świętowanie dały sobie spokój. I za to podziękowałam im w myślach.
Jutro wracamy do domu. I szczerze? Cieszę się . Bo żyjąc z Malfoyem cały rok na naturalnym gruncie , który zapadł się dzisiaj. No po prostu cudownie. Jedyne pocieszenie jest takie , że wyjeżdżam z rodzicami na wakacje do Hiszpanii i jedzie z nami Pansy. Chociaż może te wakacje będą udane.
Chyba , że znów coś się stanie....
^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hejka! I jak się podoba? Wiem, że jakoś skróciłam strasznie drugi rok,ale naprawdę nic ciekawego by się tam nie działo. W następnym rozdziale postaram się dać więcej Smoka (dla nie wiedzących Draco). Chcecie tego? Piszcie 😘
Dzięki za wszystkie:
- czytanie 📖
- gwiazdki 🌟
- komentarze 📝
Pozdrawiam Ari As 💖💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro