Rozdział 9
Wstajemy około ósmej rano. Jemy szybkie śniadanie, po czym zostajemy zaprowadzeni do dużej sali konferencyjnej, w której czeka już Plutarch i pozostali zwycięzcy.
- Chciałbym Wam przekazać kilka dodatkowych informacji dotyczących dzisiejszego wyjścia na arenę - mówi Plutarch, gdy tylko zajmujemy miejsca przy długim stole - Po pierwsze, dostaniecie odpowiednią ilość racji żywnościowych oraz wody, jednak gdyby czegoś Wam zabrakło to w lesie są jadalne roślinny i zwierzęta do upolowania, a w jeziorze zdatna do picia woda.
Wymieniam spojrzenia z Peetą, który posyła mi krzepiący uśmiech.
- Kamery będą rozmieszczone tak samo jak podczas Igrzysk - kontynuuje Plutarch - dodatkowo Cressida będzie miała jeszcze jedną kamerę, na którą będzie nagrywała wywiady z Wami, ich szczegóły poznacie już na arenie. Pozostaje już tylko kwestia bezpieczeństwa. Będziecie musieli mieć lokalizatory, aby w razie potrzeby bez problemu Was znaleźć, ponadto Cressida będzie miała do dyspozycji krótkofalówkę, dzięki której będziecie mogli się ze mną skontaktować, w razie ewentualnego niebezpieczeństwa czy jakiś wątpliwości.
- A co z bronią? - dopytuje się Enobaria.
- Dostaniecie - uspokaja Plutarch - Jenak ma ona pełnić jedynie funkcję rekwizytu, ewentualnie może być wykorzystywana do polowań. Pod żadnym pozorem nie walczcie ze sobą, za walkę na arenie będą Wam grozić surowe konsekwencje.
Próbuje nie parsknąć śmiechem, wątpię żeby teraz którekolwiek z nas o tym myślało.
- Cóż to chyba na tyle - kończy Plutarch - Powodzenia.
Cała nasza siódemka udaje się w stronę poduszkowca, który ma nas dostarczyć na arenę, gdy tylko zajmujemy swoje miejsca technicy wstrzykują nam lokalizatory. Nie mija nawet pięć minut, gdy maszyna unosi się ponad ziemię, w ciągu półgodzinnej podróży żadne z nas nie na ochoty na jakąkolwiek rozmowę, od czasu do czasu ktoś rzuca jakąś uwagę jednak przez zdecydowaną część podroży panuje cisza. Gdy docieramy na miejsce, od razu zostajemy przekierowani do sal ekspedycyjnych. W środku czeka na mnie jedna z dziewczyn wchodzących w skład mojej ekipy przygotowawczej, przypomina mi się, że pozostałe członkinie ekipy nazywały ją Sarah, kiwa mi głową na przywitanie po czym zabiera się do pracy. Upina mi włosy i nakłada delikatny makijaż po czym dostaję ubranie, w którym mam wyjść na arenę. Tym razem jest to dopasowana, czarna koszulka na ramiączkach, beżowy polar, proste spodnie oraz sportowe buty. Kiedy jestem już gotowa do wyjścia na arenę Sarah zatrzymuje mnie i podaje niewielki woreczek, otwieram go, a moim oczom ukazuje się złota broszka z Kosogłosem. Dotykam delikatnie misternie wykonanych skrzydełek, gdy kilkanaście lat temu Paylor zdecydowała się otworzyć muzeum poświęcone rewolucji zdecydowałam się oddać broszkę jako eksponat, ponieważ leżąc u mnie w domu przywoływała zbyt wiele złych wspomnień.
- Miałam Ci ją tylko przekazać - mówi Sarah, widząc wyraz mojej twarzy.
Uśmiecham się do niej uspokajająco, przypinam broszkę do koszulki po czym wchodzę do szklanej kapsuły, już kilka sekund później jestem na arenie, widok miejsca, na którym walczyłam przed laty powoduje u mnie silny ucisk w sercu. Po mojej prawej stronie stoi Peeta, jego wyraz twarzy wskazuje, iż czuje to samo co ja, po lewej mam Beeteego na specjalnie zmodyfikowanej tarczy, aby mógł swobodnie zjechać z niej na wózku.
- Panie i Panowie - odzywa się Jack Wells, który najwidoczniej przejął też rolę Claudiusa Templesmitha - Specjalną edycję Głodowych Igrzysk uważam za otwartą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro