Rozdział 6
Otwiera nam drobna blondynka, która wydaje się dość zaskoczona naszym widokiem, mimo to posyła nam życzliwy uśmiech.
- Cześć jestem Ashley - mówi, a ja zwracam uwagę na jej kapitoloński akcent - cieszę się, że przyszliście, Gale za chwilę wróci. Zapraszam do środka.
Trochę zdezorientowani wchodzimy do dużego, przestronnego salonu, ciężko mi uwierzyć, że to jest mieszkanie mojego byłego przyjaciela. Nie mija pięć minut, gdy pojawia się Gale.
- Wybaczcie, ale musiałem dużej zostać w pracy - tłumaczy się -Poznaliście już Ashley moją... partnerkę
- Tak zdążyliśmy się już poznać - zapewnia Peeta
- Zapraszam do stołu - wtrąca Ashley gestem pokazując pomieszczenie, w którym zapewne znajduje się jadalnia.
Zasiadamy przy dużym stole z ozdobną zastawą, gdy zostaje podana zupa, Gale próbuje przełamać niezręczną ciszę.
- Bardzo mi przykro, że musicie znowu wrócić na arenę - mówi -byłem w dużym szoku, gdy dzisiaj to ogłosili.
- To nie wiedziałeś o tym wcześniejszej? - pyta Peeta - Myślałem, że jako ochroniarz Paylor...
- Zazwyczaj rzeczywiście uczestniczę w rożnych spotkaniach, aby mieć oko na naszą panią prezydent - mówi Gale - jednak ona i Plutarch przez ostatni rok organizowali spotkania, na które nie miałem wstępu. Teraz mogę się założyć, że rozmawiali właśnie o kolejnych Igrzyskach.
Przez ostatni rok? Wydawało mi się, że rozruchy w Dystryktach trwają co najwyżej kilka miesięcy, a decyzja o naszym powrocie na arenie była w miarę spontaniczna. Czy Paylor czekała tylko na pretekst , aby rozpocząć Igrzyska?
- Na szczęście powrót jest symboliczny - mówi Ashley, upijając łyk wina - dobrze, że nie będzie zbędnego rozlewu krwi.
Przy stole znowu zapada cisza, na stole pojawia się danie główne.
- Katniss, a co słychać u Twojej mamy? - zagaduje Gale
- Nie wiem - odpowiadam krótko - nie mamy kontaktu już od piętnastu lat, pewnie nawet nie wie, że ma wnuki.
- Macie dzieci? - chce wiedzieć Gale.
- Dwójkę - odpiera Peeta - Dziesięcioletnią Willow i czteroletniego Matta.
- Gratuluję! - mówi pełna entuzjazmu Ashley.
- A co u Twojej rodziny? - dopytuję się aby zmienić temat.
- Mama i Vick nadal mieszkają w Trzynastce - odpowiada - Rory, razem ze swoją rodziną, przeniósł się do Siódemki natomiast Posy kręci się miedzy Jedynką, a Dwójką, często też odwiedza mnie w Kapitolu.
Przez resztę wieczoru rozmowa nie za bardzo się klei. Między mną, a Gale'em nadal jest dziwny dystans, którego żadne z nas nie potrafi przełamać, dlatego jeszcze przed północą wychodzimy.
***
Rano zabieram Willow do parku, aby porozmawiać z nią o naszym powrocie na arenę. Udajemy się do parku, gdyż o tej porze prawie nikt tam nie przebywa.
- Muszę Ci coś powiedzieć - zwracam się do córki - otóż ja, tata i Haymitch...
- Wracacie na arenę - kończy Willow - Już wiem.
- Jak się o tym dowiedziałaś? - pytam nieco zdezorientowana.
- Z wiadomości - odpowiada - wczoraj chciałam na Was poczekać, gdy byliście na tej kolacji, Effie i Matt już spali więc włączyłam telewizor i trafiłam na tę informację.
- W takim razie pewnie wiesz, że udajemy się tam tylko na chwilę? - upewniam się.
- Tak, ma to w czymś tam pomóc, ale nie zrozumiałam wszystkiego - mamrocze.
- O to nie musisz się martwić - uspokajam.
Przytulam córkę, po czym udajemy się z powrotem do mieszkania Effie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro