II
POV. Polska
Od strony drzwi było słychać pukanie, dość głośne i szybkie. Czyżby Niemcy wrócił? Może zapomniał czegoś?
Kiedy zbliżyłem się do drzwi pukanie ucichło, to spowodowało u mnie zawahanie. Czy na pewno otworzyć? Może to jakaś pułapka?
- Kto tam? - spytałem, mając nadzieję, że ktoś mi odpowie, a poczucie niebezpieczeństwa odejdzie. Ale jedynie cisza mi odpowiedziała. - Kto tam? - powtórzyłem głośniej, lekko otwierając drzwi. Nikogo nie zobaczyłem.
Uchyliłem je szerzej, spojrzałem w prawo potem w lewo i nikogo nie było. Ani jednej żywej duszy, jedynie latarnie uliczne dawały światło na ciemną już drogę. Zerknąłem w dół. Nie spodziewałem się, że ujrze tam mały pakunek z moim imieniem.
Jeszcze raz szybko się rozejrzałem po okolicy, nic mi to nie dało. Dalej było pusto, zimno. Podniosłem ładnie zapakowane pudełko i wróciłem się do domu.
Usiadłem w salonie, wpatrywałem się w pakunek. Zastanawiało mnie co to mogło być oraz od kogo. Kiedy w końcu odważyłem się go rozpakować, moim oczom ukazał się biały uroczy misio z czerwona kokardą pod pyszczkiem i uszanką na łebku. Wyjmując go z opakowania wypadła mała karteczka. Ładnie pachniała wanilia oraz jakimiś kwiatami. Było na niej napisane:
"Dla najpięknejszego anioła chodzącego po tym świecie. Uśmiechaj się częściej i nieś światło nad tymi, którzy go potrzebują"
Zaśmiałem się cicho i czułem jak moje policzki lekko pieką od rumieńców. Serce szybciej zaczęło mi bić a uśmiech nie schodził z ust.
- Urocze - pogłaskałem misia i odłożyłem na stolik. Wiem już kto będzie mi towarzyszył w spaniu.
Po tym ogarnąłem salon. Wyrzuciłem nie potrzebne rzeczy do śmieci i skierowałem się do łazienki. Kiedy wróciłem na dół aby wziąść misia zobaczyłem że go nie ma.
- Co jest? - mruknąłem do siebie. Byłem pewny, że go tu zostawiłem. A może jednak nie? Może go wyrzuciłem przypadkowo.
Podszedłem szybko do kosza na śmieci ale nie było go tam. - Wziąłem go do sypialni? Albo kuchni? Nie, przecież tam byłem... - zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Sprawdziłem każdy kąt, aż w końcu uznałem, że pójdę do sypialni się położyć. - Może jutro go znajdę - westchnąłem cicho, trochę smutno.
Wchodząc na górę poczułem się obserwowany, przeszedł po mnie nie przyjemny dreszcz. Szybko wszedłem do sypialni i zamknąłem drzwi. Oparłem się o nie cicho dysząc. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Na moim łóżku leżał miś.
- Ale skąd... - szepnąłem do siebie nie dowierzając własnym oczom. Usiadłem na nie daleko maskotki, próbowałem ułożyć sobie wszytsko.
Nie zauważyłem kiedy zasnąłem przez to wszystko.
»————> Następnego dnia <————«
Obudziły mnie promienie słońca, padające na moja twarz. Zmarszczyłem lekko nos i się podniosłem.
Pod moja dłonią wyczułem miękki materiał. Kiedy spojrzałem na to okazało się że to był misio, a ja siedziałem pod kołdrą. W samej koszulce.
Zbladłem.
Nie pamiętałem abym zdejmował ich a tym bardziej kładł się. Wstałem szybko i rozejrzałem się wystraszony po pokoju.
- Polska? - usłyszałem cichy głosik, spojrzałem za siebie i ujrzałem mojego brata, Litwę.
Mały uroczy chłopak trochę niższy ode mnie, delikatny, ale jak trzeba to umie pokazać, że nie za sobie w kasze dmuchać. Miał rozczochrane włosy, jego pomarańczowe oczy były zaspane a ciało zakryte przy dużą koszulka w której za pewnie spał.
- Litwa? Wróciłeś? Węgry też? - podszedłem od razu.
- Tak tak wróciłem, ale Węgry został na pare dni jeszcze. No wiesz, miłosne sprawy ma. - ziewnął i po chwili się cicho zaśmiał. - Coś się stało? Miałeś znowu koszmar? - spojrzał mi w oczy zmartwiony. - Możesz mi wszytsko powiedzieć. - dodał obejmując moje dłonie.
- Nie, to nie sen... - szepnąłem zerkają w bok.
- Przeczucie że ktoś tu był?
- Za dobrze mnie znasz - zaśmiałem się i powoli usiadłem z nim. - Po prostu... obudziłem sie w łóżku przykryty a - zatrzymałem się - nie pamiętam abym to robił... - dodałem a Litwa jedynie mnie powoli głaskał po ramieniu na którym sie po chwili oparł policzkiem.
- Wiesz, wiem, że zabrzmie jak Unia ale powinieneś na chwilę o tym zapomnieć. - mruknął i wstał na równe nogi. - Kazachstan robi urodziny dla Rosji, zaprosił nas i powinniśmy tam iść. - uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, czuje sie jakby Rosja mnie nie lubił.
- Lubi tylko ---
- Boi się, tak wiem, ale odbieram to czasem inaczej - westchnąłem cicho.
Tak, Rosja sie boi tego iż stanie sie taki jak swój ojciec, ZSRR. Ale wiem, że tak nie będzie jest inny. Czuły, kochany, dba o swoich bliskich, czasem jest surowy i wygląda na strasznego ale to tak na prawdę mężczyzna z miękkim sercem.
- Dobrze pójdziemy - nagle powiedziałem po dłuższej ciszy. Chłopak w odpowiedzi cicho pisnal radośnie i mocno mnie przytulił. - Ale najpierw chodźmy zjeść i wszytsko mi opowiesz.
- Tak jest szefie! - parsknął śmiechem.
Pov. ???
" Wpatrywałem sie w mojego małego Polaczka. Taki niewinny, uroczy, bezbronny. I do tego tylko i wyłącznie mój.
Na moich ustach pojawił się uśmiech, a w środku chęć zdobycia go. Ale nie nie trzeba wszystko na spokojnie zrobić. Trzymać się planu inaczej nic nie wyjdzie.
Oh, tak nie długo będę tylko ja i on, a cały świat klęknie przed nami!
Z moich ust słychać było cichy śmiech.
Ten taniec sie dopiero zaczyna. ~ "
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro