Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

POV. Polska


Od strony drzwi było słychać pukanie, dość głośne i szybkie. Czyżby Niemcy wrócił? Może zapomniał czegoś?

Kiedy zbliżyłem się do drzwi pukanie ucichło, to spowodowało u mnie zawahanie. Czy na pewno otworzyć? Może to jakaś pułapka?

- Kto tam? - spytałem, mając nadzieję, że ktoś mi odpowie, a poczucie niebezpieczeństwa odejdzie. Ale jedynie cisza mi odpowiedziała. - Kto tam? - powtórzyłem głośniej, lekko otwierając drzwi. Nikogo nie zobaczyłem.
Uchyliłem je szerzej, spojrzałem w prawo potem w lewo i nikogo nie było. Ani jednej żywej duszy, jedynie latarnie uliczne dawały światło na ciemną już drogę. Zerknąłem w dół. Nie spodziewałem się, że ujrze tam mały pakunek z moim imieniem.

Jeszcze raz szybko się rozejrzałem po okolicy, nic mi to nie dało. Dalej było pusto, zimno. Podniosłem ładnie zapakowane pudełko i wróciłem się do domu.
Usiadłem w salonie, wpatrywałem się w pakunek. Zastanawiało mnie co to mogło być oraz od kogo. Kiedy w końcu odważyłem się go rozpakować, moim oczom ukazał się biały uroczy misio z czerwona kokardą pod pyszczkiem i uszanką na łebku. Wyjmując go z opakowania wypadła mała karteczka. Ładnie pachniała wanilia oraz jakimiś kwiatami. Było na niej napisane:

"Dla najpięknejszego anioła chodzącego po tym świecie. Uśmiechaj się częściej i nieś światło nad tymi, którzy go potrzebują"

Zaśmiałem się cicho i czułem jak moje policzki lekko pieką od rumieńców. Serce szybciej zaczęło mi bić a uśmiech nie schodził z ust.

- Urocze - pogłaskałem misia i odłożyłem na stolik. Wiem już kto będzie mi towarzyszył w spaniu.

Po tym ogarnąłem salon. Wyrzuciłem nie potrzebne rzeczy do śmieci i skierowałem się do łazienki. Kiedy wróciłem na dół aby wziąść misia zobaczyłem że go nie ma.

- Co jest? - mruknąłem do siebie. Byłem pewny, że go tu zostawiłem. A może jednak nie? Może go wyrzuciłem przypadkowo.
Podszedłem szybko do kosza na śmieci ale nie było go tam. - Wziąłem go do sypialni? Albo kuchni? Nie, przecież tam byłem... - zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Sprawdziłem każdy kąt, aż w końcu uznałem, że pójdę do sypialni się położyć. - Może jutro go znajdę - westchnąłem cicho, trochę smutno.

Wchodząc na górę poczułem się obserwowany, przeszedł po mnie nie przyjemny dreszcz. Szybko wszedłem do sypialni i zamknąłem drzwi. Oparłem się o nie cicho dysząc. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Na moim łóżku leżał miś.

- Ale skąd... - szepnąłem do siebie nie dowierzając własnym oczom. Usiadłem na nie daleko maskotki, próbowałem ułożyć sobie wszytsko.
Nie zauważyłem kiedy zasnąłem przez to wszystko.

»————> Następnego dnia <————«


Obudziły mnie promienie słońca, padające na moja twarz. Zmarszczyłem lekko nos i się podniosłem.
Pod moja dłonią wyczułem miękki materiał. Kiedy spojrzałem na to okazało się że to był misio, a ja siedziałem pod kołdrą. W samej koszulce.

Zbladłem.

Nie pamiętałem abym zdejmował ich a tym bardziej kładł się. Wstałem szybko i rozejrzałem się wystraszony po pokoju.

- Polska? - usłyszałem cichy głosik, spojrzałem za siebie i ujrzałem mojego brata, Litwę.

Mały uroczy chłopak trochę niższy ode mnie, delikatny, ale jak trzeba to umie pokazać, że nie za sobie w kasze dmuchać. Miał rozczochrane włosy, jego pomarańczowe oczy były zaspane a ciało zakryte przy dużą koszulka w której za pewnie spał.

- Litwa? Wróciłeś? Węgry też? - podszedłem od razu.

- Tak tak wróciłem, ale Węgry został na pare dni jeszcze. No wiesz, miłosne sprawy ma. - ziewnął i po chwili się cicho zaśmiał. - Coś się stało? Miałeś znowu koszmar? - spojrzał mi w oczy zmartwiony. - Możesz mi wszytsko powiedzieć. - dodał obejmując moje dłonie.

- Nie, to nie sen... - szepnąłem zerkają w bok.

- Przeczucie że ktoś tu był?

- Za dobrze mnie znasz - zaśmiałem się i powoli usiadłem z nim. - Po prostu... obudziłem sie w łóżku przykryty a - zatrzymałem się - nie pamiętam abym to robił...  - dodałem a Litwa jedynie mnie powoli głaskał po ramieniu na którym sie po chwili oparł policzkiem.

- Wiesz, wiem, że zabrzmie jak Unia ale powinieneś na chwilę o tym zapomnieć. - mruknął i wstał na równe nogi. - Kazachstan robi urodziny dla Rosji, zaprosił nas i powinniśmy tam iść. - uśmiechnął się szeroko.

- Nie wiem czy to dobry pomysł, czuje sie jakby Rosja mnie nie lubił.

- Lubi tylko ---

- Boi się, tak wiem, ale odbieram to czasem inaczej - westchnąłem cicho.

Tak, Rosja sie boi tego iż stanie sie taki jak swój ojciec, ZSRR. Ale wiem, że tak nie będzie jest inny. Czuły, kochany, dba o swoich bliskich, czasem jest surowy i wygląda na strasznego ale to tak na prawdę mężczyzna z miękkim sercem.

- Dobrze pójdziemy - nagle powiedziałem po dłuższej ciszy. Chłopak w odpowiedzi cicho pisnal radośnie i mocno mnie przytulił. - Ale najpierw chodźmy zjeść i wszytsko mi opowiesz.

- Tak jest szefie! - parsknął śmiechem.

Pov. ???

" Wpatrywałem sie w mojego małego Polaczka. Taki niewinny, uroczy, bezbronny. I do tego tylko i wyłącznie mój.

Na moich ustach pojawił się uśmiech, a w środku chęć zdobycia go. Ale nie nie trzeba wszystko na spokojnie zrobić. Trzymać się planu inaczej nic nie wyjdzie.

Oh, tak nie długo będę tylko ja i on, a cały świat klęknie przed nami!

Z moich ust słychać było cichy śmiech.

Ten taniec sie dopiero zaczyna. ~  "


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro