I
POV. Polska
Poczułem pod palcami coś dziwnego, nie przypominało to w żadnym stopniu mojej pościeli. Powoli otworzyłem oczy, blask słońca na chwilę mnie oślepił. Dopiero potem ujrzałem otoczenie.
Otaczający mnie krajobraz okazał się dużą polaną, wydawało by się, że nie ma końca. A to przez to, iż niebo z ziemią się "spotykały".
- Co to za miejsce? - zadałem sobie pytanie, nie spodziewałem się odpowiedzi. W pobliżu nie było nikogo widać. A przynajmniej tak myślałem.
Kierując się powoli przed siebie zobaczyłem nagle wysoką sylwetkę. Był to mężczyzna, stał tyłem do mnie. Jego czarne, roztrzepane włosy lekko ruszyły się na wietrze. Wyglądał na zamyślonego, może skupionego?
Zatrzymałem się za nim.
- Hej? - powiedziałem niepewnie - nie chciałbym prze - - -.
Zanim skończyłem mówić, chłopak spojrzał na mnie. Od razu rozpoznałem te piękne, czerwone oczy.
- Niemcy - szepnąłem zaskoczony - Co tu robisz? Co my tu robimy? - zapytałem wtulając się w niego.
- Och Polen, zawsze będę przy tobie - zdziwiłem się, to nie był głos Niemca. Odsunąłem się i zbladłem. - Tęskniłeś? ~ Skarbie~ - zaśmiał się.
- Rzesza... niemożliwe...
- A jednak! ~ Jestem tu~ i zawsze będę~ Aby oglądać twoją słodką, zapłakana buźkę~ - złapał moje policzki swoimi chłodnymi dłońmi. Czułem jak moje oczy robią się szklane.
- Nie, przestań - odepchnąłem go i zacząłem biec.
Cały krajobraz stał się okropny, chłodny, jakby przed chwilą był tu pożar i zabił to co piękne.
- Nie, nie płacz. Nie możesz. - zacisnąłem oczy i przestałem czuć grunt pod nogami. Podniosłem wzrok, przede mną była biała, lśniąca postać. Nagle cisza, ciemność.
- I budzę się znowu w łóżku, a przy mnie siedzi już Węgry - szepnąłem - zmartwiony. - Wpatrywałem się w moje dłonie.
- Rozumiem. - mruknął Unia zapisując coś w swoim notesie. - A postać, którą widziałeś ostatnio? Widziałeś go znowu?
-" Powiedzieć mu? " (to są myśli Polski dla tych którzy mogą tego nie zrozumieć) - zerknąłem na niego. - tak ale chyba masz rację. To tylko trauma. - uśmiechnąłem się. - "nie uwierzy mi. Kto by mi uwierzył, że widzę postać która powinna dawno nie żyć."
- Polska. - usiadł koło mnie i przytulił - Możesz mi powiedzieć wszystko, nawet jeśli myślisz, że to dziwne - odsunąłem się.
- Dzięki, ale jest dobrze. - podniosłem swój płaszcz. - Jak coś to napiszę. - dodałem widząc jak Unia chce mnie zatrzymać.
- No dobrze, a może cię odwieźć? - zanim zdążyłem mu odpowiedzieć do pomieszczenia wszedł Niemcy.
- Hej, Polen. - uśmiechnął się ciepło i objął mnie - Już po? Możemy jechać? - powiedział szybko.
- Tak tak - odparłem i zerknąłem na UE - Wybacz, ale Niemcy mnie zabiera do domu.
W odpowiedzi od niego otrzymałem jedynie uśmiech, wrócił do papierków.
Czuję czasem jakby próbował zapełnić moją pustkę. Inaczej mówiąc brak ojca. Było to miłe oraz czasem urocze ale nie potrzebowałem tego za bardzo.
Po chwili jechałem już z Niemcem do siebie. Siedzieliśmy cicho, ostatnio mieliśmy ciężkie chwile. Trochę się kłóciliśmy, nie zgadzaliśmy się ze sobą. Nawet zrobiliśmy sobie kilku dniową przerwę.
Zatrzymaliśmy się w końcu przed moim domem. Nie wysiadłem od razu, a chłopak trzymał dłoń na mojej.
- Jak się czujesz? - powiedział w końcu - dawno nie rozmawialiśmy. Tak spokojnie.
- Jest dobrze, dzięki, że pytasz - uśmiechnęłam się - Chcesz wejść? Nikogo nie ma, Węgry i Litwa wyjechali z ONZ.
- A mogę? - popatrzył mi w oczy szybko, mogłem ujrzec w nich szczęście, jak u dziecka które właśnie dostało cukierka.
- Oczywiście - wysiadłem z auta - Chodź zrobię ci ciepłej herbaty i- - - zatrzymałem się, znowu go zobaczyłem.
Wysoką postać, męska sylwetka, widać było tylko ten straszny uśmiech.
Zamrugałem szybko a postaci już nie było, jedynie widziałem jak Niemcy opuścił swoje auto a widząc mój strach w oczach zmartwił się.
- Przepraszam, słabo mi jakoś się zrobiło. - spuściłem wzrok.
- Znowu go widziałeś? - objął mnie nagle - Może zostanę na noc? Będzie ci raźniej - wtuliłem się jedynie i kiwnęłam głową. Chyba naprawdę potrzebowałem kogoś bliskiego. Kogoś komu mógłbym powiedzieć wszytsko. Tylko wolałbym nie martwić go bardziej.
Podeszliśmy do drzwi, kiedy mieliśmy zamiar wejść zatrzymał nas nieznany głos. A przynajmniej dla mnie.
- Niemcy! Niemcy! - podbiegł do nas chłopak. Nie znałem tego kraju niestety, chodź wydawał mi się znajomy. Dziwne to trochę nie znać kogoś a jedna go kojarzyć.
Był to wysoki mężczyzna o dość pięknych ciemnych oczach w jednym znajdował się herb. Jego flaga przypominała falge Rosji ale różniła się bardzo - Przepraszam ze tak nagle ale - zaczął mówić aż spojrzał na mnie. - oh, Polska witaj - uśmiechnął się.
Widząc jednak moje zakłopotanie podał mi dłoń i przedstawił się. - Jestem Serbia - złapałem się lekko jego dłoni.
- Miło poznać - odparłem i zniknąłem szybko w mieszkaniu. Coś mi nie pasowało w nim.
Skierowałem się do salonu i obserwowałem ich z okna.
Dopiero po nie całej godzinie Niemcy wszedł do środka. Wpatrywałem się w niego czekając na jakieś wyjaśnienia o co chodziło. Czemu tak długo rozmawiał? Skąd zna się z Serbią? Kim on jest?
Ale po prostu poszedł do kuchni i zaczął robić herbatę.
I tak minął cały wieczór. W milczeniu. Nie chciałem tego więc po prostu poprosiłem Niemcy aby wrócił do siebie. Nie dyskutował wogule i nie stawiał się, jedynie powiedział abym pisał jakby coś się działo.
- To chyba i lepiej, że mu nie mówiłem nic - mruknąłem sam do siebie wpatrując się w fotografie ojca. Schowałem zdjęcie w bezpieczne miejsce z małym uśmiechem.
Chciałem już iść na górę kiedy to usłyszałem hałas od strony drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro